Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Dlaczego tam? Gruzja była tak naprawdę naszym pierwotnym celem, a przekonały nas do niej opowieści ludzi, komentarze na forach, książki i fakt, że staje się coraz modniejsza – chcieliśmy zdążyć przez zalewem „motłochu egipskiego” – jeśli wiecie, co mam na myśli. Armenia trafiła się przypadkiem, przez bilety. Otóż wypatrując tanich biletów do Gruzji, trafiłem tanio bilety do Erywania – dlaczego by nie? - pomyślałem sobie – podróż jak diabli, włóczęga nad Morzem Czarnym, od Araratu po Batumi. Ok, decyzja podjęta w 5 minut, bilety kupione, jedziemy!
Warszawa, oczekiwanie na lot, godzina około 21:00, wsiadamy, by za 3,5 znaleźć się w Erywaniu. W związku ze zmianą czasu przylot był około 5:30 rano czasu Armenii. W oczekiwaniu na wylot strzał samolotu, którym mieliśmy lecieć:
Wreszcie weszliśmy na pokład, nastąpił start, spociłem się z 18 razy podczas wznoszenia, ale potem było coraz lepiej, niestety moja Towarzyszka podróży Agata przybierała na twarzy barwy zielonkawe. A poniżej nasza stolica z góry:
Dzień 1
5:30 rano, pilot informuje że wylądowaliśmy. No dobra, trzeba się wytarabanić, w sumie dość zmęczeni marzymy o herbacie i wyciągnięciu się w łóżku choć na chwilę. Ale najpierw trzeba załatwić wizy, taxi i dotrzeć do centrum Erywania – a miasto ogromne, mieszka w nim prawie 1,5 mln osób. Ormianie to ludzie dość przyjemni, pomocni, choć z deczka podejrzliwi. Ale jak już zaskarbi się ich sympatię, to zrobią wszystko by nam pomóc. Oczywiście cwaniaków znajdziemy wszędzie i tacy też byli ci, którzy koniecznie chcieli zaoferować swoje usługi taksówkarskie. Niestety będąc dość zmęczonym, miast udać się do taksówek korporacji stojących na zewnątrz zgodziłem się jechać z tymi oto ludźmi, którzy mieli tak naprawdę swoje prywatne samochody. Przepłaciłem prawie dwukrotnie, no ale cóż, to był mój pierwszy i ostatni błąd. Gość dalej gada (gęba mu się w zachwytach nie zamykała): - Wy pojedziecie Mercedesem, Mercedes haroszaja maszina, o da! – Ehe, może on był kurde haroszyj, ale ze 30 lat temu. No trudno, oby nas dowiózł. Upchnęliśmy nogami nasze plecaki do kufra, bo znajdowała się tam butla z gazem – w Armenii wszystkie auta na gaz, bo taniej. Z kufra waliło jak z murzyńskiej chaty – stęchlizną, pleśnią, gazem z butli i czort wie czym jeszcze. Pajechalil!
Po drodze, na przedmieściach mijamy mnóstwo przybytków związanych z hazardem. Taksówkarz opowiada, że wiele lat temu jakiś Ormianin pojechał do USA, tam zarobił mnóstwo zielonych na hazardzie i przyjechał z powrotem otworzyć interes. Jak się dowiedzieli inni, poszli w ślady za nim. Nie pokażę żadnych zdjęć z drogi do centrum, bo ich zwyczajnie nie ma. Wyciąganie dużego aparatu to zaproszenie do podniesienia ceny o co najmniej 50%. Wjeżdżamy powoli do centrum, Mercedes kaszle, pierdzi, ledwo jedzie, na światłach facet gazuje, żeby nie zgasł. W końcu stało się. Nagle coś pieprzło, wybuchło, dym spod maski, silnik zgasł stoimy. Job Twoju mać! – zakląłem po cichu, ale facet usłyszał i zaczął rubasznie rechotać – Wsio w pariadkie - próbuje nas uspokoić. Wysiadł, chwyciła za śrubokręt (jest to magiczne narzędzie, którym wszystko można tam naprawić, o śrubokrętach będzie jeszcze). I faktycznie, 2 minuty dłubania pod maską i zaczęliśmy jechać dalej. Wspomnę, że jeszcze 2 razy podnosił maskę w drodze do hostelu, ale uff, wreszcie jesteśmy. Jest! – Penthouse Hostel piękny szyld na drzwiach. Płacę panu taksówkarzowi, gość chciał się jeszcze na 1000 dramów więcej utargować ale byłem nieustępliwy. Plecaki na ramiona i drapiemy się na 5 piętro owej kamienicy, bo tam był hostel.
Otworzyła nam Kryśka – tak ją nazwaliśmy – na imię miała Christine. Niesamowita, uczynna i dobra osoba. Jako że Agata miała chorobę morską po samolocie, Krysia zrobiła Jej swoich magicznych ziółek, po których to przeszły Agacie wszystkie przypadłości po 20 minutach.
Chrzanić ziółka, zobaczcie jaki widok z balkonu, w towarzystwie góry Aratat jedliśmy śniadanie (na górze Ararat ponoć zatrzymała się mityczna arka Noego):
I trochę panoramy Erywania z balkonu:
Ok, leżymy na kanapie w hallu, czekamy aż zwolni się nasz pokój. Trochę nam się oczy zamykają, ale jest super – adrenalina szybuje wysoko. Godzina około 7, zaczęli się budzić goście. Wychodzi jakiś facet, podchodzi do mnie i zapytuje: -Hi! – Hello - odpowiadam. Is this your first day? – Yes, indeed. – And where are you from? – From, Poland, and you? – Cześć – odpowiada. Hehe, wszyscy zaczęliśmy się smiać. Ooo, wreszcie zwolnił się nasz pokój. Idziemy się wykąpać, i przespać ze 3 godziny.
Po trzech godzinach snu wstajemy i ruszamy w miasto (w zasadzie to musicie mi wybaczyć brak części zdjęć, które powinny były zostać wykonane, ale ogrom wrażeń, szybkość zwiedzania oraz ludzie ograniczyli moją zdolność).
Pierwszy kadr po wyjsciu z hostelu:
Miasto jak miasto, nie wyróżnia się specjalnie mocno od naszych, europejskich. Tyle, że wszystkie budynki z piaskowca:
Idziemy coś zjeść, głodni jak diabli po całej nocy i połowie dnia. Oczywiście ormiański szaszłyk z baraniny i doskonałe, zimne piwo Kilikia – a jest gorąco, w słońcu 35 stopni:
Kolejny cel to muzemu, ale cholera, było zamknięte bo to niedziela. No cóż, następnym razem:
Rok 1545:
Muzeum:
Takich aut, jak stare Łady, czy Gazy w Armenii (Gruzji również) jest całe mnóstwo:
No dobra, idziemy na Kaskady. Kaskady, to jedno dość ciekawe miejsce, gdzie na poszczególnych „piętrach” znajdują się tematycznie różne związane z historią Armenii elementy. Ogólnie fajne miejsce do podziwiania widoków oraz panoramy miasta, a także do odpoczynku. Taki park ułożony kaskadowo:
Piętro pierwsze:
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Cytat:
Zamieszczone przez
grzesj
Napisałem się, nawklejałem, wszysto poszło się.... Bo jest głupie ograniczenie 30 zdjęć. Ech....
Bo przyjemności trzeba dawkować ;) Nam dawkować :) Podziel opowieść na odcinki i do roboty :D
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Dawaj, dawaj. Spędziłem w Gruzji kiedyś bardzo dużo czasu. Ciekaw jestem, jak to teraz wygląda nie okiem dziennikarzy.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Ja też bym chętnie przeczytał i pooglądał. bardzo mnie interesują te kierunki :) Dawaj!
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Czekam i czekam, a tu nic.:)
Pozdrawiam
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
mo to czekam niecierpliwie, dawaj infa o cenach, kusi mnie Gruzja
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Bardzo fajne, czekam na cd jak pozostali :)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Rok, dwa lata temu można było kupić bilety lotnicze ok 500zł. Teraz jest już gorzej ze znalezieniem biletów tak dobrej cenie. Ale tak ogólnie: jedzenie jest tanie, trzeba chodzić do knajp dla miejscowych (dla przykładu, w Tbilisi za 2 daniowy obiad z przystawką i piwem na 2 osoby - w sumie 20zł - nie wspominając o podniebieniu będącym w Niebie po zjedzeniu tego Jedzenia). Transport jest również dość tani. Noclegi - oceniłbym jako ceny na średnim poziomie). Mogę dać dobre kontakty :) W sumie, 2 tygodnie, duuużo kilometrów, miejsc, i zabytków + lot + nie odmawianie sobie niczego, suweniry - 6500zł na 2 osoby.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Jak dla mnie rewelka.:) Świetnie się to czyta i fajnie, że można sobie jeszcze co nieco obejrzeć:) Czekam na kolejny i masz u mnie dużego plusa:)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Wreszcie jakiś ciekawy kierunek zwiedzania, ,śledzę wątek z uwagą.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Dzień 2
Garni i Gekhard. Dwa przepiękne miejsca niedaleko Erywania. Trzeba wiedzieć, w którą Marszrutkę wsiąść i już. Większy problem z dowiedzeniem się, którą marszrutką dojechać. Marszrutki – miejscowy transport, najczęściej 20-letni rozwalający się Transit. W środku milion ludzi, mimo to wszyscy uśmiechnięci, raczej dość ciekawie reagujący na turystów. Ale dowiedzieć się, skąd i czym jechać – katorga! Już tłumaczę: nigdy nie pytajcie się miejscowego na ulicy, będzie próbował być tak pomocny, że nawet jeśli nie zna odpowiedzi na Twoje pytanie i tak odpowie – nawet zupełnie błędnie! Byle tylko okazać się pomocnym! Trochę to dziwne, prawda? Ale uczulam Was. Pytajcie kogoś w hostelu, najlepiej obcokrajowca, który już tam był. Zapytaliśmy Nowozelandczyka – powiedział nam skąd jechać i czym (Marszrutka nr 28). Pominę fakt, że jednak zapytaliśmy, uzyskaliśmy 3 (albo 4) odpowiedzi – przy czym każda była inna – stąd moje powyższe rady. No cóż, człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach. Potem przypomnieliśmy sobie wskazówki Nowozelandczyka i wreszcie po straconej godzinie (albo nawet i 2) wyruszyliśmy w sumie niedaleką podróż. Wyjazd z miasta poskutkował natychmiastową zmianą otoczenia – zupełnie inne ukształtowanie terenu, wioski, piękne widoki, pagórki, jakbym się przeniósł 200 lat do tyłu w przez Boga zapomnianym miejscu (zapomnianym – spokój, cisza, jakiś nieopisany wpływający na nas w bardzo pozytywny sposób Europejczyków klimat).
Rano jeszcze strzał z balkonu na Ararat – było dość przejrzysto (jakaś 7 rano):
Dotarliśmy do Garni – mały drobny opis za Wiki:
Garni (orm.: Գառնի) wieś w Armenii, położona w prowincji Kotajk, w dolinie rzeki Azat, ok. 29 km na wschód od Erywania. We wsi zachowało się wiele zabytkowych budowli z IX-XI w., jednak główną atrakcją turystyczną miejscowości jest twierdza Garni. Obejmuje ona cały kompleks zabudowań, z których najbardziej znanym jest zbudowana z bazaltu świątynia poświęcona bogu słońca Mitrze (I w. n.e.). Już w III w. p.n.e. istniała na tym miejscu twierdza cyklopowa, która służyła jako siedziba królewska i miejsce przebywania wojsk.
Trzeba powiedzieć, że to co zobaczycie to rekonstrukcja, która została zniszczona, ale najpierw widoki ją okalające – dookoła same góry, góry i jeszcze raz góry – niesamowity widok:
Garni:
I dalej góry i urwiska ją otaczające:
Tutaj stała oryginalna świątynia, widać fundamenty:
Parę elementów ze starej świątyni:
Nie wiem jak Wy, ale ja przy takich rzeczach lubię usiąść i popatrzeć w milczeniu przez czas jakiś kontemplując mistycyzm tego typu pozostałości…
Dalej Garni i widoki dookoła:
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Jeszcze kilka widoczków i rzut oka na Garni oddalając się już w stronę Gekhard (jeszcze tu dzisiaj jednakże wrócimy, ale o tym za chwilę):
I ta sama rzeka na zoomie:
O, tu w dole zdjęcia widać sauny z IV wieku p.n.e (oczywiście zadaszone celem ich zabezpieczenia):
A tutaj łaźnie z bliska – swoją drogą zagadka – czy ktoś wie, jak to działało?
Tutaj restauracja, położona niedaleko, z oszałamiającym widokiem z balkonu, znaleziona przypadkiem. Coś cudownego, spożywać ich specjały w takim miejscu. Na chwilę obecną uraczyliśmy się zimnym piwem i obiecaliśmy sobie, że wracając z Gekard tutaj zjemy obiad – pisałem wcześniej, że jeszcze tutaj wrócimy – i tak się za chwilę stanie:
---------- Post dodany o 22:33 ---------- Poprzedni post był o 22:32 ----------
C.d.n. :)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Jedziemy do Gekhard. Wyszliśmy z Garni w nadziei pojechania taryfą. Ale jak złość żadnej nie było. Hmm, co tu robić? Zaczepiłem jakiegoś starszego gościa, który akurat wyładowywał arbuzy na lokalnym stoisku, czy czasem nie jedzie do Gekhard! –Jasne! U nas to każdy kto ma auto jest taksówkarzem. No tak, proste – pomyślałem sobie – każdy moment jest dobry by zarobić. Umówiłem się na cenę (może 15zł kosztowało?) i „pajechali”.
Kilka słów o Gekhard, za Wiki: yyyy, nie napiszę za Wiki, jakieś głupoty podaje… Z najciekawszych informacji: jest to jeden z najstarszych monastyrów a zarazem budowli chrześcijańskich, zbudowana w IV wieku n.e. Ponoć to w Gekhard właśnie przechowywany był grot włóczni, która przebiła Chrystusa, a którą Hitler miał zrabować. Wjazd do kompleksu stanowił wąwóz wokół wysokich wzniesień, tuż na końcu tego wąwozu, na wzniesieniu okolonym górami wznosi się Gekhard:
Szybko dotarliśmy na miejsce, zdjęcie w drugą stronę, od strony kompleksu klasztornego w stronę drogi prowadzącej do Garni:
Podchodzimy do góry, drogą brukowaną do Gekhard, taki zawijas prowadzący stromo w górę, do bram klasztoru, dookoła brutalna natura:
W pewnym momencie widzimy człowieka, który pochylony okłada coś dzielnie i namiętnie kamieniem. Podchodzimy bliżej, no tak, słyszeliśmy przecież o żmijach, stąd wysokie buty (w sumie trochę na wyrost, to była jedyna żmija, jaką tam spotkaliśmy:
Wchodzimy powoli do środka, wejście przez bramę:
Zdjęcia ze środka:
Ochłodzenie nad strumykiem:
Ale ten dym w tle, który zresztą pachniał co najmniej dobrze, zawiódł nas w skały celem sprawdzenia:
Wyobraźcie sobie, że w półce skalnej ze wspaniałym widokiem jacyś ludzie zorganizowali sobie obiad – pieczona baranina, wino i śpiew – wycofaliśmy się rakiem, nie chcieliśmy przeszkadzać, ale wyglądała zachęcająco.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
ładne dachy, ładne schody :)
Fajny wyjazd, moje najbliższe marzenie... ech
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
i się kręci, fajna relacja, fajne zdjęcia, czekam na ciąg dalszy :)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Osiem1984, jedź! Znajdź tylko bilety w rozsądnej cenie - ja mogę dać Ci dobre konakty i kilka cennych wskazówek. Poza tym tu Gurzji jeszcze niet, dopiero będzie, narazie Armenia. A to dopiero początek, potem będzie coraz ciekawiej :)
Diabolique - wiem do czego pijesz, za mało ludzi i streeta ;) Coś tam będzie, ale niewiele, bom wstydliwy człek ;)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Zdjęcia bez ładu i składu. Jakość samych kadrów też przeciętna niestety.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Ogląda się i czyta ok, ale czemu te budynki tak lecą na lewo?
Właściwie większość kadrów trochę "leci" ...
Podprostuj trochę, bo to bardzo fajne zdjęcia :)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
No z tym muszę się z Tobą niestety zgodzić. Mam chyba krzywe oko :)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Cytat:
Zamieszczone przez
grzesj
Armenia ma całkiem dobrą infrastrukturę drogową
Nie jest to prawda. W Erywaniu przebudowują miasto za duże pieniądze, ale poza stolicą Armenia to bardzo biedny kraj. Niestety brak mi czasu, by zrobić relację ze swojej zeszłorocznej wyprawy :(
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Cytat:
Zamieszczone przez
grzesj
No z tym muszę się z Tobą niestety zgodzić. Mam chyba krzywe oko :)
Włącz sobie siatkę na wyświetlaczu :)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Cytat:
Zamieszczone przez
grzesj
Harnas - zgadzam się z Tobą, winienem napisać Erywań, nie Armenia. Później będzie pokazana droga do Tbilisi - i to już nie wygląda tak różowo, opuszczone wielkie kompleksy fabryk, wyglądające trochę jak Mordor.PS. Gdzie dokładnie byłeś?
Pętla na rowerze "dookoła Araratu": Turcja->Gruzja->Armenia->Iran->Turcja. Start i meta w Van, w Turcji.
Gruzja bardziej symbolicznie i z konieczności, bo granica Turcja-Armenia jest zamknięta.
Ze względu na małą ilość czasu (3,5 tygodnia) i ciężki teren częściowo busami.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Mostek to wogóle leci i w prawo i w lewo :-) Ale fajny jest...
Panowie to tylko turystyczny reportaż.....
Na pweno z jedno zdjęcie extra kolega zachował dla Nas :-)
prosimy o następne.... i to jedno extra na zakończenie.
Ps
jakie są relacje gruzińsko armeńskie?
Bo turecko armeńskie akurat znam.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Co to za postac z czarnymi wlosami ,czesto w czerwonych krotkich spodniach Ci zawsze w kadr sie wkreci?
Jak to dobrze,ze te bilety wypatrzyles,kurde.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Lubię takie fotograficzne podróże z narracją. Z niecierpliwością czekam na kolejne części relacji z podróży. :grin:
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Nie spodziewałem się, że tam jest tak... nowocześnie i w sumie ładnie, elementy minionej epoki splecione z nowoczesnością i jednak klimatem zwyczajnego życia...
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
No, od początku do tego posta, jest świetna relacja.
Dzięki.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Fantastyczne te wnętrza. Fotki oddają klimat.
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Sssylwia - zdaje się że autor porzucił swój wątek... szkoda bo ładnie się zapowiadał.
Zapraszam do zaglądnięcia i obejrzenia mojej widokówki z Gruzji... jest tam też co nieco o ludziach. Pozdrawiam i do wyjazdu do Gruzji zachęcam :)
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Nie porzucił, tylko nie miał czasu - niestety praca, obowiązki rodzinne i inne niefajne rzeczy sprawiły, że nie miałem czasu. Ale planuję dokończyć swój wątek. A co do wycieczki - Sssylwia, daj spokój z biurem podróży. 4500 tyś to wydasz na 2 tyg za dwie osoby, tym bardziej że z Wizzairem można polecieć za 400zł w obie strony. Gruzini są mili i przychylnie nastawieni do turystów, zatem polecam podróż na własną rękę.
O np.:
Odp: Gruzja, Armenia 2012 - fotorelacja
Cytat:
Zamieszczone przez
grzesj
Nie porzucił, tylko nie miał czasu - niestety praca, obowiązki rodzinne i inne niefajne rzeczy sprawiły, że nie miałem czasu. Ale planuję dokończyć swój wątek. A co do wycieczki - Sssylwia, daj spokój z biurem podróży. 4500 tyś to wydasz na 2 tyg za dwie osoby, tym bardziej że z Wizzairem można polecieć za 400zł w obie strony. Gruzini są mili i przychylnie nastawieni do turystów, zatem polecam podróż na własną rękę.
O np.:
Jak to zwał tak to zwał, ze stron czytającego na jedno wychodzi. A szkoda...