Dźwięk migawki w G1 jest głośniejszy od dźwięku migawki każdego kompaktu z jakim miałem do czynienia.
Za to zoom jest cichutki ;)
Wersja do druku
Dźwięk migawki w G1 jest głośniejszy od dźwięku migawki każdego kompaktu z jakim miałem do czynienia.
Za to zoom jest cichutki ;)
W 95 % sytuacji fotograficznych głośność migawki nie będzie miała żadnego wpływu, natomist proszę to odnieść jeszcze do znacznie większej głośności luster cyfrowych nawet tych drogich.
Widzę już 234 posty ale żadnych zdjęć autorstwa założyciela wątku robionych G1 nie znalazłem. Jak mówi dowcip o Jasiu "Gdzie sens, gdzie logika?", hehe
pozdro
Jak pisałem porównaj wielkość (powierzchnie) tu 4/3 a tam paznokcie stąd migawka musi być znacznie większa i przez to głośniejsza.
_______________________ (automatyczne scalenie)_____________________
I przez jakiś czas na pewno nie będzie i ma to sens i jest logiczne - wątek nazywa się :Po co w lustrzance cyfrowej lustro? a nie zdjęcia rodzyna
Dla mnie w 95 proc. sytuacji fotograficznych głośność aparatu ma wielkie znaczenie. Szukam nowego aparatu do street foto.
Jednak czekam na opinie Ktotka, bo ten dobry człowiek robi "uliczniki" i będzie wiedział czy głośność G1 dyskwalifikuje go do takiej "roboty" czy nie.
ps. Można w Krakowie pomacać gdzieś G1?
Rafał Czarny
zdaję sobie sprawę , że niekiedy bywają takie tematy i sytuacje.
Jeszcze spróbuje podpowiedzieć - od czasu do czasu jak pisałem używam Minolty A2
metalowy korpus,8 mega, ob 28-200 APOnaprawdę świetny (od 200 asa trochę szumi ale do przyjęcia) znacznie cichsza od G1
oprogramaowanie wpełni profi RAW-y i inne -na Allegro 500-700zł ale tylko A2 nie A1 a tymbardziej nie zamatorszczoną A200- może masz okazję sprawdzić - może by podpasował chociaż jako "piąty"
Jest pewnie lepiej niż w amatorskich Olkach w porównaniu z E-1 już nie jestem pewny. Ten dźwięk jest specyficzny, dla jednych fajny dla innych pewnie nie. W normalnym fotografowaniu to nie problem ale jako cichy, dyskretny aparat to bym go nie wybrał. Tu G1 znacznie bliżej do lustrzanek niż praktycznie bezgłośnych kompaktów.
Rodzyn, mam czym robić streeta, więc zmienię aparat na coś co ma wyraźną przewagę nad moim Ricohem GX100. I takim się wydaje lumix lx3.
Od początku kibicuję m4/3 bo to system skrojony na moją miarę. Czekam na leicopodobnego Olka, ale się nie mogę doczekać.
W sumie między lx3 a G1 jest niewielka różnica w cenie, dlatego się nad nim zastanawiam. W G1 kusi mnie monitorek wywijający oberki.
_______________________ (automatyczne scalenie)_____________________
Dzięki. No to dla mnie lipa.
no tak, tylko ludzie piszą, że to syf, Ty piszesz, że jest lepiej niż w Olkach, chciałbym sobie zobaczyć przykładowe zdjęcia, np. w iso 100-400 w pełnej rozdzielczości, niekoniecznie w rawach. Z czystej ciekawości, łatwiej patrzeć na zdjęcia, wtedy każdy może sobie wyrobić opinię wg własnego uznania a nie na podstawie takich czy owakich testów z różnych - niekoniecznie obiektywnych - stron oceniać aparat.
Obrót tegoż wątku zaczepiał już np. wielokrotnie o jakieś tłumaczenie się adminom, grożenia, odpowiedzi zupełnie nie na temat itp;
Moim zdaniem zdjęcia nie byłyby nie-na-temat, a jeśli już ktoś się czepia to na pewno bliżej tematu niż w/w przykłady. No ale rób jak chcesz, po prostu takie "puste gadanie" dla mnie pozostaje jedynie pustym gadaniem. pozdro
nie. Staram się utrzymać podobny poziom dyskusji do stwierdzenia że G1 jest cichutki w porównaniu do tych strasznie głośnych lustrzanek...
F6 to lustrzanka ? więc porównuję dźwięk migawki.
Napisałeś że SLR jest głośny. Skoro nie F6 to porównaj sobie do E1 - który kupisz teraz za pół darmo :)
Mialem LX3, mile wspominam, dyskretny, szybki AF oczywiscie jak na kompakcik, nie szumi do iso 400, potem w slabym swietle juz wyrazniej ale nie przeszkadzajaco, do streeta nadaje sie baaardzo, do tego swietne szklo. Miedzy lx2 a lx3 jest przepasc!, mialem oczywiscie obydwa. LX3 malo na rynku, byla wadliwa partia w EU i lawinowo wycofywano je ze sprzedazy, wiele egzemplarzy pochodzi z tzw expozycji i byly uzywane, zwroc na to uwage przy zakupie...
Co do sampli z G1, pozwole sobie zadzwonic zaraz do rodzyn-a i moze jutro uda nam sie zrobic jakis tescik vs 510 czy e3
pozdrawiam cieplo
rodzyn na pewno zrobi jakieś sample, ale Panowie, teraz pogoda jest na tyle okropna, że nie dziwie mu się. Każda fota, wyjdzie blado. Trzeba poczekać na słoneczko
To może tak:
P: Po co w lustrzance cyfrowej lustro?
O: aby odbijać światło.
Przez swój stopień ogólności ta odpowiedż moim skromnym zdaniem wyczerpuje temat.Co ważne, jest prawdziwa :-)
Teraz już mozna.......zamknąć :-)
Po co w lustrzance cyfrowej lustro?
po to (moim skromnym zdaniem) po co osobie duchwnej potrzebne są genitalia - na wszelki wypadek
;)
Kiedyś lustro miało sens.
Wtedy lustrzanki można było używac bez zasilania, najwyżej nie działał pomiar światła ale reszta była mechaniczna i lustro (z pryzmatem czy bez) pozwalało oglądać dokładnie taki obraz, jaki widział obiektyw.
Dziś, chociaż bez zasilania puszki fotki już nie zrobimy to też można sobie przez wizjer lustrzanki pooglądać rzeczywisty obraz, taki G1 tego nie potrafi :-P
odkopuję stary wątek :)
generalnie marketingowcy sprytnie wymyślili nazwę "bezlusterkowiec"
sama nazwa przynosi w pierwszej chwili następującą myśl: bezlusterkowiec? czyli co samo co lustrzanka ale bez lustra, czyli te same możliwości ale w mniejszej obudowie, świetnie!
Tylko diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, bo okazuje się że matryca jest jeszcze mniejsza, 1000 innych rzeczy zostało z aparatu usunięte.
Od rozpoczęcia tego wątku minęło 3 lata. Rynek rzucił się na bezlusterkowce. Fotografia cyfrowa na początku to też były zabawki, które robiły marne zdjęcia, a dziś to już standard.
Bezlusterkowce są coraz lepsze (jakość OM-D) i wydaje mi się że się zostaną na rynku, inwestuje w ten biznes i Nikon i Canon.
To raczej nie marketingowcy wymyślili taką nazwę, tylko dziennikarze i społeczność. W momencie pojawienia się tego typu aparatów lustrzanki były synonimem wypasionego sprzętu robiącego fajne focie. Z marketingowego punktu widzenia nazwanie produktu "bezlusterkowcem" w tej sytuacji byłoby raczej strzałem w kolano. I żaden z producentów oficjalnie takiej nazwy nie używał i chyba nie używa do tej pory. Mówili oni raczej o kompaktowych aparatach systemowych lub wymyślali nazwy zastępcze, np. PEN.
[QUOTE=skrzynka97;835536]odkopuję stary wątek :)
generalnie marketingowcy sprytnie wymyślili nazwę "bezlusterkowiec"
sama nazwa przynosi w pierwszej chwili następującą myśl: bezlusterkowiec? czyli co samo co lustrzanka ale bez lustra, czyli te same możliwości ale w mniejszej obudowie, świetnie!
Tylko diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, bo okazuje się że matryca jest jeszcze mniejsza, 1000 innych rzeczy zostało z aparatu usunięte.
Gdzie znalazłeś taką zasadę , że matryca w "bezlusterkowcach " jest mniejsza niż w lustrzankach??? System mikro 4/3 ma takiej samej wielkości matrycę jak stare 4/3 , Nex ma taką samą matrycę APS-C jak stare Alfy , Pentax K01 też, wyjątkiem jest tutaj Nikon 1 . Nie przesadzajmy z tym 1000 usuniętych rzeczy , wymień mi chociaż 250 . Ameryki nie odkryłeś , to oczywiste , że rynek tanich lustrzanek amatorskich będzie się kurczył , to widać już po rynku Japońskim.
Ok, nieprecyzyjnie się wyraziłem. m4/3 to "crop".
"1000" to przenośnia. Ameryki nie zamierzam po raz kolejny odkrywać :). Póki co żaden bezlusterkowiec nie dorasta do pasa pełnej klatce. Ale jednocześnie ten rynek szybko się rozwija i nawet Ty zdziwisz się jak szybko wyprze tradycyjne lustrzanki.
Dopóki nie będzie solidnych body dla zawodowców, to nie wyprą lustrzanek całkowicie.
Zresztą nawet nie wiem czy chcą wyprzeć, producenci pewnie woleliby żeby drogie lustrzanki nadal się sprzedawały.
Canon i Nikon jakoś mocno w ten rynek nie weszły.
Myślę , że wyrażony tu pogląd jest nieprawdziwy. Obecna nazwa tych aparatów to kompakt z wymienną optyką , co wytdaje mi się oddaje sens i zastosowania tych sympatycznych aparacików. One nie mają być zamiennikiem lustrzanek , one są jakością samąw sobie, i maja przygotować producentów i ochronić ich rynek, oraz zaoferować coś czego nie mają telefony komórkowe. Wymienna optyka i rozmiar są uzasadnieniem bytu tych systemów.
Z mojego punktu widzenia mają szanse byc zastepcą lustrzanki..
gdyby OMD pozwalał mi w pełni wykorzystac szkła z 4/3 albo gdybym nie siedział jakoś w 4/3
bez wahania bym sie przesiadł z lustrzanki - więc bezlusterkowiec zastapił by lustrzanke...
Pisaliśmy , że bezlusterkowce zaczną wypierać (juz to się dzieje) rynek tanich amatorskich lustrzanek , natomiast segment lustrzanek profesjonalnych jeszcze przez długie lata będzie niezagrożony.
Canon i Nikon o wiele wiele później "coś muszą" . Mają przeważającą wielkość rynku tanich luster , i moga spokojnie obserwować wprowadzanie bezlusterkowców przez mniejszych konkurentów , i mają też na tyle duże środki aby wejść szybko i mocno jak tylko uznają , że już się opłaci.
Z pojawieniem się OM-D można już naprawdę poważnie rozważać przejście na bezlusterkowce, a wizja "profesjonalnego" modelu nie jest daleka. Niestety do tej pory wszyscy producenci uparli się, żeby produkować aparaty kompaktowe z wymienną optyką. Ja jakoś nie widzę ścisłego związku między brakiem lustra a małym rozmiarem. To raczej możliwość. Nawet największym obecnie bezlusterkowcem uzbrojonym w dodatkowe gripy niewygodnie pracuje się z lampą o dużej mocy w sankach. Pewnie wszystko się zmieni z chwilą dodania sprawnego AF z obiektywami PDAF.
Według mnie właśnie ta nazwa jest bez sensu.
Bo to jest "masło bez masła".
"kompakt z wymienną optyką" to kompakt o niekompaktowej budowie.
Niekompaktowej bo składa się z dwóch istotnych modułów: korpusu i obiektywu.
Kompakt nie oznacza, że coś jest małe tylko zwarte, niemodułowe.
np. magnetofonowa kaseta kompaktowa to jeden przedmiot (w odróżnieniu od 2 szpul z taśmą).
Nie. To cztery przedmioty.Dwie szpule,tasma i obudowa.Tylko,ze zlozone tak zebys nie musial rozkladac zeby zadzialalo.:mrgreen::mrgreen:
Prawdziwy kompakt nie moze miec wymiennej optyki i wymiennego nosnika danych.Niby produkuja kompakty a dodaja zawsze cos by nas na kase wykrecac.A to obiektywa coraz lepsze,a to karty pojemniejsze szybsze.Tylko po to bysmy kupowali i kupowali i nic nie oszczedzali tylko kupowali:mrgreen::mrgreen::mrgreen::-PZamiast zonie jakis drobiaz(bizuteria,flakonik czegos) to obiektywy ,karty.Zapytajcie zon czy nie mam racji.:grin:
Ja bym z tą (na razie faktyczną) dominacją C i N nie demonizował. N to już teraz wasal Soniacza jest, podpisali pakt o przyjaźni i braterstwie z Wielkim Bratem, innego wyjścia nie mieli. Canon to ma już chyba w tej chwili słabsze matryce niż kolejny wasal innego giganta, Olek. A konkretnie to chyba od paru lat klepie te same matryce. Konkurencja przesiadła się na F-22, a decydenci od Canona - jak nasz minister Sikorski - wciąż utrzymują, że F-16 to najnowocześniejszy myśliwiec świata. Innymi słowy C i N to trochę takie Austro-Węgry albo Rosja Carska przed I wojną, niby mocarstwa wielkie ale jak się większa awantura rozpocznie to może być cienko. Kto wie, może te całe kastraty - jak to kolega jeden z forum nazywa - będą jak te łodzie podwodne albo inne lotniskowce. Bismarck albo Yamato to były konstrukcje bardziej pancerne niż te wszystkie D-1 i dział potężnych miały prawie tak samo dużo jak C i N ma w ofercie obiektywów. Fakt, nie poszły na dno tak szybko jak Titanic - ale w ostatecznym rozrachunku wyszło na to samo.
Witam !
Bezlusterkowce sa fajne ale caly czas nie moge zdzierzyc tych elektronicznych wizjerow, ktore nie przekazuja obrazu tak samo
jak zwykly prosty uklad optyczny stosowanych w lustrzankach.
Chodzi mi glownie o to, ze chce widziec w wizjerze dokladnie tak samo jak widzi moje oko bez zadnych cyfrowych upiekszen
i bez paskudzenia w plynnosci ruchu.
Aby nie bylo... w lustrzankach draznilo mnie zanikanie obrazu podczas ekspozycji.
Pozdrawiam
Te różne przyzwyczajenia są ciekawe. Ja nigdy nie używałem lustrzanki, zgadzam się, że w optyczny wizjer patrzy się przyjemniej. Tylko z tą przyjemnością to różnie bywa. Patrzenie w wizjer lustrzanki przyjemność daję dużą, ale przy oglądaniu zdjęć na LCD ta przyjemność może się już zmniejszyć radykalnie. W sumie to co kogo obchodzi co tam fotograf widzi w wizjerze(i czy w ogóle patrzy w wizjer) jeśli na zdjęciu nie widać nic interesującego. EVF ma swoje wady ale jak widzę w nim obraz zbliżony(a w dobrych warunkach to prawie identyczny) z tym co potem uzyskam na zdjęciu, to dla mnie to jednak jest zaleta. Tym bardziej, że wykresów nie lubię, histogram mnie irytuje, a przy EVF ustawianie ekspozycji na oko to tak w 90-95% się sprawdza. Jest szybciej, łatwiej i wygodniej.
A ja mam odczucia akurat odwrotne :)
Wreszcie mam wizjer, w którym widzę fotografowaną scenę nie jak przez "prosty układ optyczny", lecz w postaci takiej, jaka będzie zarejestrowana na zdjęciu. Do tego jeszcze przed zrobieniem zdjęcia mam sygnalizację obszarów prześwietlonych/niedoświetlonych i mogę wprowadzić stosowną korektę.