-
Domyśliłeś się prawidłowo. Dla mnie to spory kłopot, bo orłem w necie nie jestem jak nie wiem co to nie ściągam. Ol.Viewer obrabia mi nowe fotki RAW i od razu tworzy jpeg. Tu nie ma problemu. Niechce jednak zmniejszyć fotek wycieczkowych skopiowanych z płyt. Dlatego pokazuję tak mało załączników.
-
ok
Mysle, ze pora zaczac sie uczyc (chociaz troche) podstaw GIMP'a, albo sciagnac i zainstalowac menu kontekstowe do Windowsa, ktore samo zmienia rozmiar zdjec i jednoczesnie je troche wyostrza.
Tutaj masz linka:
http://download.microsoft.com/downlo...ertoySetup.exe
Po instalacji pojawi ci sie nowa pozycja po prawym kliknieciu myszy- "Resize image" - dziala calkiem przyzwoicie i pozwala na dowolne skalowanie obrazkow. Sam stosuje od lat. Pozwala na zmiane rozmiarow wielu plikow- przydatne.
Ponizej zdjecie, ktore mi przeslales w duzym rozmiarze- zmniejszone- wrzucam oba- Twoje z galerii i zmniejszony oryginal przez resizera:
oryginal
resizer
Jak widac roznica jest- niewielka, ale jest- zadnej oborbki.
Zobaczmy co sie da wyciaganc szopem ( GIMPem pewnie to samo0 to jest podstawowa obrobka i kazdy program graficzny to potrafi. Dodatkowo lekko poziomy- to tez zadna magia)
oryginal
levele+kontrast++ostrosc - 1 minuta zabawy:
Jak znam Mirka, to jeszcze by wyciagnal cienie sikajacych zajecy zza tych brzozek ;) - ale to juz robota na nastepne 3 minuty :D
Kwestia drugorzedna jest, czy da sie cos z tego kadru wyciagnac, czy tez nie, ale to juz trzeba by zapytac autora, co chcial pokazac-swiatlo,
czy tez jego brak ;)
W kazdym razie kadr naswietlony bardzo dobrze, tylko mu brak oglady i dopieszczenia.
pozdrawiam i w razie pytan wal smialo :)
-
o, k@czy sorry że się wcinam - jak pozbyłeś się świateł na ostatnim zdjęciu ?
-
Witam.
Szacun i serdeczne dzięki K@czy za ciekawą lekcję i bardzo cenne rady. Zainstaluję ten program z linka, a w razie potrzeby będę pytał. Z obrobionych przez Ciebie fotek jaciekawsza jest ta przedostatnia ze światłem, ja takich obrazów szukam. Pokaże niedługo kilka ujęć. Te zdjęcia to moja szkoła samouka. Mnie focenie sprawia ogrormną przyjemność i za wszelką cenę zamierzam się nauczyć robić lepsze fotki.
W lecie wybieram się rowerem po kolejne przygody, tym razem do....... Holandii. Zanim tam dojadę objadę wszelkie imprezy i mój warsztat musi się poprawić, podobnie jak opanowanie sztuki obróbki, bo to co robię to najprostrza podstawa, która jak zauważyłeś jest dość słaba.
Jeszcze raz dzięki.:grin::grin::esystem:
-
15 załącznik(ów)
Witam po przerwie organizacyjnej.
Po ostatnich analizach moich fotek przez kol. K@czego zabrałem się do edukacji graficznej moich fotek, nie tylko z rowerowych podróży. Mam już GIMP-a i zacząłem działać.
Wkrótce zobaczycie efekty.
Pora na kolejną porcję wspomnień.
Przed wyprawą do Szwecji 2009 r. stałem się posiadaczem E-520 z 2 kitowymi objektywami. Na wyprawę pojechały ze mna 4 córki. Mieliśmy zamiar dojechać do Ystad potem do Malmoe, Helsingborga przeprawić się do Danii odwiedzić najciekawsze miejsca i zakończyć eskapadę pwrotem z Kopenhagi. Ale życie trochę pogmatwało nam scenariusz. Najpierw były tradycyjne. "przeboje" z podróżą z rowerami do Świnoujścia. Nad morzem pojawił się pierwszy zwiastun niefartu, pękłymi mi 2 szprychy w kole i musiałem naprawiać. Okazało się jednak że nie był to koniec. Dotarliśmy promem Wawer do Ystad, tam poznaliśmy polke- dyrektor Biura Informacji Turystycznej. Przemiła rodaczka otworzyła dla nas biuro i obdarowała ciekawymi przewodnikami. Poleciła nam też odwiedzenie grobowca Wikingów- ułozonego z kamieni pomnika w kształcie łodzi w niedalekiej (18 km) Kasaberdze.
I rzeczywiście pomnik był bardzo ciekawy. Kamienie ułożone zostały ok. 500 r. n.e. na wysokim wzgórzu z którego podziwialiśmy również panoramę na morze. W drodze na wzgórze zobaczyć można stragany z malowanymi obrazami i pocztówkami tego przepieknego miejsca. Zachwalam bo na tych obrazach pomnik pokazany jest w scenerii zachodzącego słońca i wygląda to bardzo ciekawie.
Gdy w sobotnie przedpołudnie jechaliśmy do Ystad, w niewielkiej miejscowości znów pękła mi w kole szprycha i mimo moich starań, za nic nie mogłem uszkodzenia naprawić, a szwed z pobliskiego warsztatu chciał mi zdemontować koło przy pomocy .....młotka. O dalszej jeździe nie było mowy. Noc spędziliśmy w namiotach w pobliżu kompleksu sportowego przy którym stało letnie lodowisko z zapleczem do gry w hokeja. W nocy dowiedził nas patrol policji zapewne zaalarmowany przez mieszkańców, którzy uznali nas za obcych. Ale co ciekawe nikt nas nie budził. Słyszałem tylko rozmowy policjantów którzy obejżeli nasze namioty i rowery i szybko odjechali.
W Ystad zmieniłem bilet promowy na powrót do Polski, a nazajutrz naprawięm koło wymieniając wszystke szprychy. Niedaleko Międzyzdrojów dotarliśmy do ciekawego objektu- hitlerowskiego bunkra(obecnie muzeum) i pozostałości po wyrzutniach testowanych rakiet V-3.
Na wysokiej skarpie, pośród gęstego lasu są zachowane konstrukcje wyrzutni rakiet.
Kilka km. dalej odwiedziliśmy jedną z perełek pomorza zachodniego- Turkusowe jezioro otoczone lasem. Jego dno leży poniżej poziomu morza. Dookoła jeziora prowadzi malowniczy leśny szlak turysyczny. Można z niego zboczyć i wysokimi schodzami dotrzeć na wzgórze Zielonka, skąd rozciąga się piękny widok na rozlewiska zalewu Szczecińskiego. Wypoczynek palce lizać-POLECAM.
Przez Międzyzdroje i Dziwnówek dotarliśmy do Międzywodzia na kolejny nocleg. Odwiedziliśmy również Kamień Pomorski oraz Trzebiatów a nasza wyprawa zakończyła się w Dźwirzynie. Zaliczyliśmy kolejną ciekawą wycieczkę i nie zmienia tego wcale niezrealizowany za granicą plan. Tak to już jest, że każdej wyprawie towarzyszą jakieś przygody. Nas poza walorami turystycznymi, prześladują waruki podróży pociągami z rowerami i sporym ekwipunkiem. Traktowanie rowerzystów w pociągach to absurd który może do wszelkiego zwiedzania zniechęcić. Ale na pewno nie mnie.
Fot 1. Mewy z falochronu.
Fot 2. Grobowiec Wikingów w Kasaberdze.
fot 3. Samotny biały żagiel z promu widziany.
fot 4. Największa polska latarnia w Świnoujściu.
fot 5. Scenka z falochronu.
fot 6. Sąsiad mew z falochronu.
fot 7. Łabędzie o zachodzie.
fot 8. Bunkier amunicyjny w Zalesiu.
fot 9. Resztki wyrzutni V-3.
fot 10. Resztki wyrzutni 2.
fot 11. Tablica informacyjna(dla zainteresowanych).
fot 12. Eksponaty z bunkra.
fot 13. BIKER na gruzach historii.
fot 14. Turkusowe jezioro.
fot 15 Głaz królewski na Zalewie kamieńskim.
Zainteresowani całością naszych przygód znajdą relację na naszej stronie.
Ciąg dalszy nastąpi..........
Pozdrowerki.
-
3 załącznik(ów)
Witam ponownie.
Pora koledzy na epilog rowerowej części wątku, przynajmniej na jakichś czas.
W ub. 2010 r. zabrałem 4 córki na wyprawę dookoła wyspy Bornholm. I znów spotkały nas przygody, tym razem w pierwszych dniach z pogodą. Pompa z nieba spotkała nas już przy wejściu na prom Pomerania. Gdy wypływaliśmy na pełne morze, falochron i wiatrak Stawa młyny oblewały morskie fale. Ale ku naszemu zdziwieniu na końcu falochronu "dryfował" facet z........rowerem.
Burzliwe fale Bałtyku bujały promem jak diabli, zmuszając niektórych pasażerów do "czyszczenia duszy" w toaletach. My też chodziliśmy po promie "wężykiem", ale odbyło się bez extremy. W strugach ulewnego deszczu dotarliśmy do Centrum Informacji Turystycznej w Ronne, gdzie spędziliśmy blisko 2 godź czekając aż przestanie lać. Gdy ruszyliśmy na pierwszy nocleg, okazało się że prywatny camping jest nieczynny i noc spędziliśmy u młodej rodziny.
Nazajutrz dotarliśmy do miasteczka Aakirkeby, gdzie stał ciekawy, otoczony cmentarzem kościół, a na małym ryneczku postawiono pomnik odlanych z brązu gęsi. Kierując się na wschód wyspy odwiedziliśmy port w Nexo i wspaniałe południowe plaże w Dueodde z licznymi wydmami i latarnią morską. Piasek z plaż Dueodde używany był niegdyś do klepsydr. Po kolejnej nocy spędzonej w lesie nad brzegiem Bałytyku ruszyliśmy w kierunku największych atrakcji Bornholmu- kościołów rotund.
Ciąg dalszy nastąpi.
Pozdrowerki.
-
10 załącznik(ów)
Nylars kirke i Ny kirke to dwie rotundy które zaliczyliśmy jednego dnia. Oba kościółki pochodzą z połowy XIII w. i otoczone są wypielęgnowanymi cmentarzami. Podziwiając niezwykle malownicze zabudowania wyspy przejechaliśmy do miasteczka Hassle. Odbywał się tam festyn sportowy dla mieszkańców połączony z biegiem ulicznym.
Chcieliśmy tam zostać na noc i popatrzeć, ale jak włąściciel miejscowego campingu 'wycenił" nasz nocleg w 2 namiotach na 400 koron, to nam przeszło. Za miasteczkiem rozciąga się przepiękne kamieniste wybrzeże na którym podziwialiśmy urok zachodzącego słońca. Następnego dnia czekała nas wspinaczka na solidne wzgórze, aby dojechać do ruin średniowiecznej twierdzy Hammershus.
Asfaltowa droga biegnąca pośród nadmorskich domków zmieniła się w stromą ścieżkę. Różnica poziomów to ok. 100-150 m. ale wepchanie na szczyt ciężkich rowerów okazało się solidnym wyzwaniem.
Krętymi ścieżkami pośród lasu dotarliśmy na duży parking zapełniony pojazdami zwiedzających. Zamek Hammershus, a właściwie jego ruiny stoją na nadmorskiej skarpie z której rozciąga się przepiękny widok na Bałtyk, a przy ładnej pogodzie widać nawet szedzką Karlskronę i zmierzające do niej promy. Sam zamek ma swoją bardzo bogatą historię. Nastepnym celem naszej wycieczki był miasteczko madmorskie Allinge i kolejna rotunda Ols kirke.
Przy tym kościółku rośnie drzewo-dziwoląg co dodaje nieco uroku otoczeniu objektu.
-
Coraz lepiej ci idzie Biker. Chetnie tu zagladam.
POzdr.
-
Ciekawa wycieczke zaprezentowales bo Bornholm ma wiele ciekawych miejsc godnych zobaczenia. Zachodnia skalista ze wspomniana twierdza Hammershus, wschodnia z malutkimi porcikami oraz poludniowa piaszczysta z latarnia Dueodde.Rower jest najbardziej odpowiednim srodkirm transportu na wyspie. Zachody slonca sa super.Polecam czesc wschodnia, bo do Ronne zawijaja promy i w sezonie jest tloczno.
-
15 załącznik(ów)
Witam.
Dziękuję za wpis kol. masaker i waruga. Szkoda że wielu czyta, a tak niewielu pisze czy się podobało.
Po odwiedzeniu rotundy Ols kirke ruszyliśmy do Gudhjem, nie bez przeszkód bo znów jazdę utrudniał deszcz. Miasto jest bardzo ładnie położone na wschodnim wybrzeżu wyspy i nie brakuje w nim atrakcji. Jedną z najciekawszych jesy okazały wiatrak typu holenderskiegoz tarasem widokowym. W jego wnętrzu sa liczne stoiska z pamiątkami. Miasto leży sporo poniżej poziomu drogi, więc główna pełna sklepków ulica pjest stromym deptakiem który prowadzi do portu.
W pobliżu nabrzeża pełnego wspaniałych kolorowych łodzi i jachtów, prym wśród turystów wiodą liczne wędzarnie śledzi, nad którymi krążą niezliczone mewy. W drodze powrotnej odwiedziliśmy bardzo ciekawy kościół z 1893 r. zbudowany z bornholmskiego granitu,przy którym bezpiecznie parkowały nasze biki.
Przy wyjeździe z Gudhjem trafiliśmy na jeszcze jeden stary wiatrak, po czym ruszyliśmy do ostatniego kościoła-rotundy. Po kilku km. jazdy pofałdowanymi drogami, dotarliśmy do najpopularniejszego kościoła-rotundy na wyspie. Różni się nieco konstrukcją od pozostałych, a widać to choćby na przykładzie bardzo grubych murów, wzmocnionych przyporami. Tutejsza legenda głosi, że podziemia rotundy kryją skarb Templariuszy. Otoczeniem kościoła jest zadbany cmentarz na który stoi również zabytkowa dzwonnica. Niestety na zbyt długie zwiedzanie nie mogliśmy sobie pozwolić, bo niebo spowiły szarobure chmury, zwiastujące rychły deszcz.
Następnego dnia skierowaliśmy się w kierunku miasteczka Svaneke. Przy drodze kolejna ciekawa atrakcja. Duży szyld zapraszał do zwiedzenia Baltic Sea Gas, więc nie wypadało sobie tego odmówić.
W małym parterowym domku urządzono hutę wyrobów szklanych, kieliszków, wazonów i innych cudności. Żeby było ciekawiej cały proces produkcji wykonywany przez trzy panie można sobie było obejżeć. W hucie jest wystawa wyrobów i sklepik w którym można kupić co dusza zapragnie.
Na zapleczu huty urządzono plac zabaw dla dzieci. My jednakwąską ścieżką, ruszyliśmy nad kolorowe skaliste wybrzeże Bałtyku. Morskie fale oblewały liczne wystające z wody skały, niektóre o przedziwnych kolorach. Długo podziwialiśmy ten niezwykły widok. Kilka km. za hutą jest najładniejsze miasteczko Bornholmu Svaneke z mnóstwem atrakcji dla turystów. Przepiękne kolorowe domki, malowniczy port od razu urzekną każdego turystę. Po wąskich uliczkach chętnych wozi okazały wóz ciągniony przez konie rasy Shire.
Niedaleko portu dotarliśmy piechotą do bardzo ciekawego, czeronego kościoła Svaneke Kirke. Soi jak wiele innych na cmentarzu, ale na szcycie nie ma krzyża tylko wizerunek........łabędzia. Nie mniej ciekawa jest ta świątynia w środku. Pod sufitem dostrzegłem podwieszony okazały okręt, przypominający galeon.
To nie wszystkie atrakcje tego ładnego miasteczka.
Ciąg dalszy nastąpi.
Pozdrowerki.