Fajne okolice :) , nigdy tam nie byłem.
Wersja do druku
Fajne okolice :) , nigdy tam nie byłem.
I cerkwie i górki, Beskid Niski w całej okazałości, fajnie było znów zobaczyć :grin:
Fajbusiewicz, ech ;-).
Nie wiem czy kilka fot wstawić do swojego wątku czy raczej tu - dla ciągłości i spoistości przekazu...?
Wyjście na Lackową z Wysowej co prawda nie obfituje w wiele jakiś widokowych atrakcji, ale ma szereg walorów - jest cisza, spokój, jest las a więc cień, można się trochę poruszać i z kim pogadać, jak się ma tak szacowne towarzystwo jak ja miałem!
Na pewno racja - wrzucaj tutaj :) - masz błogosławieństwo, a jak wstawisz u siebie to też dobrze będzie :)
Mając okazję, chciałbym Karolowi podziękować za te piękne opowieści... tak i o Beskidzie Niskim też. Dzięki nim zapominałem o sapaniu, astmie i wstydzie, że Marysia musi na mnie czekać :mrgreen:
Tajne ostatnie zdjęcia. Bardzo do gustu przypadło mi zdjęcie 1818.
No to wejdę trochę z buciorami w wątek, ale zdjęcia ze wspólnego wyjścia lepiej będą prezentować się razem. Widoczków nie ma wiele, miałem jednak przesympatycznych modeli:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
Ciekawy wątek i pięknie pokazuje tę krainę. Zalinkowałem koledze, który wybiera się w te strony na urlop. Mam nadzieję, że skorzysta.
1818 i 1819... ojojoj... byłem na Lackowej w Boże Ciało i widok tych fotek przeniósł mnie tam z powrotem. Dzięki :-)
Ciekawe, czy wchodziliście tędy, co my schodziliśmy? Po takiej stromiźnie, co najlepiej na leżąco? :) Przemiłe wspomnienia mam z tego miejsca (mimo że było ostro) Co do widoków z góry - śmieszne było, gdy przy każdym punkcie widokowym okazywało się, że wszystko już zarosło :D
Szliśmy od Mochnaczki Niżnej, na początku zielonym (chyba :-D) a potem czerwonym granicznym. Taaaak, podejście jest śmieszne. Krótkie, nawet bardzo, za to można było podpierać się nosem. Schodząc spotkaliśmy trójkę rowerzystów MTB w studenckim wieku targających pod górę swe bicykle. Ech, młodość...
Najśmieszniejsze jest to, że w Beskid Niski jeździmy od kilkunastu lat, ale dopiero teraz zaliczyliśmy Lackową :-D Ale i tak niewiele brakowało, by nic z tego nie było, bo żona tuż przed podejściem skręciła sobie nogę. Ale zawzięła się i dała radę.