Świetna relacja . Piekne zdjecia.
Wersja do druku
Świetna relacja . Piekne zdjecia.
Część XXI pt.: "Manyatta"
Pierwszy dzień nowego roku obfitował w wiele wydarzeń. Po wycieczce górskiej, pokazie tradycyjnych tańców przyszedł czas na odwiedziny lokalnej wioski położonej w dolinie Ewaso Rongai.
139. Dolina Ewaso Rongai to piękna dolina porośnięta kilkusetletnimi wielkimi figowcami.
140. Mieliśmy obejrzeć zagrodę Jacksona, do której dostępu "strzegła" jego córka.
141. A to i sam Jackson na terenie swojej posiadłości. Jackson jest zamożnym mieszkańcem wioski. Ma 3 żony, 10 dzieci i kilkaset kóz.
142. Z tyłu widoczny porzucony domek a z przodu pod kamieniami spoczywa matka Jacksona.
143. To jeden z trzech zamieszkałych manyatt. Manyatta to tradycyjna chata ludzi z plemienia Samburu. Kiedyś wbite w ziemię patyki były oblepiana mieszanką błota, trawy, krowiego gnoju i moczu oraz popiołu. Obecnie dach jest wykonany z resztek folii a błotem wyklejone jest wnętrze chaty. Wielkość manyatty to około 3m na 4m a wysokość to niespełna 1,5m. Na tej niewielkiej przestrzeni właścicielka chaty wraz ze swoimi dziećmi gotuje, je, śpi, prowadzi życie towarzyskie i przechowuje żywność oraz wszystko, co posiada.
Każda żona Jacksona miała swoją własną manyattę.
144. W przedsionku często są przechowywane zwierzęta. Tutaj wejścia do chaty "pilnowała" mała koza.
145. Z przedsionka przechodziło się do, jak powiedziałoby się u nas, "salonu z aneksem kuchennym". W chacie cały czas, przez 24h na dobę, podtrzymywany jest ogień. Widać, ściany oblepione substancją o której pisałem wcześniej.
146. To jedna z żon Jacksona, właścicielka manyatty, którą pokazałem Wam na zdjęciach. Za jej plecami znajduje się "sypialnia", w której śpi ze swoimi dziećmi i z mężem, jeżeli akurat Jackson daną noc ma ochotę spędzić z nią.
W kolejnej części planuję pokazać Wam większość rodziny Jacksona.
Dziękuję za odwiedziny i za pozostawione komentarze.
Bardzo ciekawa relacja i te soczyste kolory - super :)
146. Świetnie trafiłeś ze światłem, do tego te dwa kwadraciki w odmiennych kolorach (pomarańczowy i zielonkawy - chyba:)) na wysokości oczu kobiety. Takie dodatki czasami niezamierzone dodają zdjęciu uroku.
Zapytam, czy pani Jacksonowa tak się sama ustawiła w świetle, czy musiałeś coś sam zadziałać?
Część XXI podoba się bardzo, ładnie wszystko pokazane.
Nadrabiam zaległości, super zdjęcia :)
Sprostowanie, jestem za maluczkim dla Olympusa i nic mi nie pożyczyli.
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
Co do skorpionów, warto mieć latarkę UV. One w tych promieniach świecą i widać je z daleka. Przetestowane :)
Dzięki, cieszę się, że się podoba.
Sama. Mogliśmy wejść do jej chaty i zobaczyć jak mieszka. Było bardzo ciasno i nie było tam wiele miejsca na jakiekolwiek manewry. Ja wtedy kucałem niemal w wejściu zasłaniając częściowo jedyne źródło światła w chacie.
Dziękować.
Dzięki za odwiedziny i za cynk z latarką UV. Bardzo by mi się wtedy przydała.
Co do wypożyczenia z Olympusa odniosłem takie wrażenie z Twojej wypowiedzi ale widocznie źle Cię zrozumiałem :)
Część XXII pt.: "Rodzina Jacksona"
Tak jak obiecałem chciałbym Wam teraz przedstawić rodzinę Jacksona. Niestety nie pamiętam ich imion nad czym bardzo boleję więc przedstawienie będzie obrazkowe :/. Wiem teraz, że podczas takiej wyprawy muszę mieć ze sobą niewielki notatnik, w którym będę notował nazwy miejsc, imiona fotografowanych ludzi itp. Niby wydaje się człowiekowi, że wszystko zapamięta ale po czasie w głowie pozostają tylko obrazy bez słów.
147. Jackson we własnej osobie :)
148. Większość dzieci Jacksona wraz z jego najmłodszą żoną.
149. Wokół tej trójki, zasadniczo można powiedzieć, że jest ich plac zabaw.
150. Portret dziewczynki, która witała nas przed wejściem
151. Na początku zdziwiliśmy się, że dzieci są nieumyte i w potarganych ciuchach, a przecież spodziewali się naszych odwiedzin. Szybko zrozumieliśmy absurd naszego myślenia. Tam nie ma łazienki, bieżącej wody, szafy w której można przetrzymywać ubrania na różne okazje itp. To ich strój i wyglą zaróno codzienny jak i odświętny.
152. Jak widać jednak uśmiechu tam nie brakuje a nasze odwiedziny to był kolejny powód do radości.
153. Ta dziewczynka była najodważniejsza i najbardziej ruchliwa. Wszędzie jej było pełno i lubiła pozować.
154. Ta sama dziewczynka, tu w kapeluszu mojej żony...
155. ...a tutaj już w tradycyjnej ozdobie głowy.
156. Młodszy syn Jacksona
157. Starszy syn Jacksona
158. Najstarszy syn Jacksona
159. Tu taki mały backstage. Po każdym zrobionym zdjęciu pokazywaliśmy im zrobione zdjęcie na ekranie aparatu czy telefonu. Powodowało to wiele radości i wzbudzało chęć do pozowania nawet u tych bardziej nieśmiałych dzieci.
160.
Prawda, że bardzo sympatyczna to rodzina? :)
Nad wyraz sympatyczna rodzina, wspaniała relacja.
Życzył bym wszystkim dzieciom takiego placu zabaw. Ekologiczny, przestronny, bez ogrodzeń i zakazów. To pewnie jedna z przyczyn że dzieci wykazują taką beztroską radość życia.
Można na to popatrzeć i w ten sposób. Ja tam widziałem na ziemi bardzo ostre kolce z okolicznych sukulentów, bose stopy dzieci itp. ale Twoja interpretacja podoba mi się bardziej :)
Część XXIII pt.: "Powrót do natury"
Ponieważ widzę, że oglądanie tubylców chyba Wam się znudziło to może zwierzęta Wam bardziej przypadną do gustu :)
Kolejnym rezerwatem, który odwiedziliśmy był Samburu Nationale Reserve.
161. Pierwszym zwierzęciem jakie nas przywitało w tym rezerwacie to była żyrafa.
162. A to Dikdik, najmniejsza antylopa. Wielkością przypomina dużego zająca, przez co często staje się łupem drapieżnych ptaków. To jedyna antylopa, nie żyjąca stadnie a w parach. Dodatkowo jako jedyna zajmuje rewir, którego pilnuje przed innymi przedstawicielami swojego gatunku. Jest bardzo płochliwa i ciężko jej było zrobić fajne zdjęcie.
163. Po przyjeździe do ośrodka noclegowego czujnie spoglądał na nas przedstawiciel jakiegoś gatunku sępów. Nie byliśmy pewni czy mamy to odczytać jako złowroga wróżba :)
164. Z naszego namiotu, do którego przylegał taras, mieliśmy widok na rzekę.
165. A nad rzeką mogliśmy podglądać życie mieszkańców. :)
166. Natomiast po wniesieniu bagaży do namiotu, spod jego podłogi szybko, ewakuował się jego poprzedni mieszkaniec - waran.
167. Wokół namiotu można było oglądać kolorowe ptaki - tutaj zimorodek.
168. ...lub inne gady :)
169. Nie brakowało również koczkodanów, które tylko czekały na naszą nieuwagę aby dostać się do środka i wyłowić jakieś smakołyki.
To jak, wolicie oglądać zwierzęta czy lokalnych mieszkańców? :)
I jedno i drugie jest ciekawe :-)
Itoito :wink:Cytat:
To jak, wolicie oglądać zwierzęta czy lokalnych mieszkańców? :smile:
Jackson's eight/nine bardzo fajna grupa, poznaliśmy na razie jedną panią jacsonową. Czekamy na kolejne. A w kredensie w kuchni to koźlę się schowało?
Tubylców chętnie pooglądamy a tubylczynie to z przyjemnością:-P
Bardzo przyjemne kadry, oglądam wszystko z przyjemnością.
P.S. Jeżeli chodzi o tego "zimorodka" to po naszemu nazywa się łowiec szarogłowy:wink:.
Pozdrawiam
Ma rację Edorka - jedno i drugie ma swój urok - zatem dziękujemy za dotychczasowe odcinki i czekamy, co jeszcze pokażesz
Rodzinka Jacksona jak i zwierzęce fotki świetne :)
zaglądam i czekam na cd.
Czysta poezja dla oka...
No to cieszę się, że Was nie zanudziłem rodziną Jacksona i pozostałymi tubylcami. Z przyjemnością do nich wrócę ale dla chwilowej odmiany zaplanowałem kilka wrzutek ze zwierzętami.
Niestety pozostałe żony Jacksona mam tylko na zdjęciach z uczestnikami naszej wyprawy więc nie będę ich tutaj umieszczał.
Cześć XXIV pt.: "Zwierzęta z Samburu cd."
W poprzedniej wrzutce dałem zdjęcia, które udało mi się zrobić na terenie lodgy lub w jej pobliżu. Teraz pokażę zdjęcia z głębi rezerwatu.
170. Mały koczkodan podczas posiłku.
171. Czas na chwilę higieny.
172. Dwa samce antylopy Impala.
173. Antylopa Impala
174. Perlica sępia
175. Jak sprostował mnie @Muminek (za co dziękuję) to nie zimorodek a Łowiec szarogłowy :)
176. Zebra pręgowana (co za nazwa dla zebry?!) zwana również zebrą Grevy'ego.
177. Tutaj trójeczka ww zebr.
178. Żyrafa jaka jest każdy widzi :)
179. Żyrafy do wodopoju trójkami szły.
cdn.
Kolejna świetna wstawka. A system nadal nie pozwala podziękować punktem do reputacji...
Tu byłam... nadal ciekawie :-)
Kolejna udana seria, perlice niesamowite.
Część XXVI pt.: "Nawet duże koty lubią się bawić"
Kiedy przyjechaliśmy do Kenii to w ramach wstępu usłyszeliśmy jakie zwierzęta zobaczymy na pewno, a które tylko mając dużo szczęścia. Jednym z takich zwierząt zależnych od szczęścia miał być lampart.
Lampart plamisty występujący w Afryce to 4 pod względem wielkości kot na świecie. Jest samotnikiem, polującym w nocy a w dzień wypoczywającym w ukryciu, często wśród konarów drzew - dlatego ciężko jest go zobaczyć.
Podczas odwiedzin parku Aberdare zobaczyliśmy znikającego kota w krzakach przez kilka sekund. Więcej szczęścia mieliśmy w rezerwacie Samburu, gdzie na koniec dnia, właściwie już podczas powrotu do lodgy zobaczyliśmy zgrupowanie kilku samochodów z turystami. Podjechaliśmy tam i najpierw nie mogliśmy wypatrzyć co też tychże turystów ściągnęło w to jedno miejsce.
185. Po chwili z wysokiej trawy podniósł się leniwie lampart i zaczął bawić swoim ogonem.
186. Jeżeli się nie bawił to drapał się za uchem. Gdyby nie wielkość kota, to można by pomyśleć, że to zwykły domowy kotek - zachowanie było bardzo podobne :)
187. Jednak, kiedy podniósł się i wyciągnął z trawy swoją kolację, szybko pozbyłem się wrażenia podobieństwa do naszej domowej kotki Holly.
186. Portret laparda. Z tego zdjęcia jestem najbardziej zadowolony z sesji z kotkiem :)
Fajny kotek :D
krokodyle, żyrafy świetne fotki :) a kotka gratuluję, super kadry.
Faktycznie kotek super. Kolejne świetne zdjęcia!
Świetna relacja, świetne zdjęcia.
Parę wspomnień też wróciło :)
Ja już dłużej tej opowieści nie pociągnę...
Drapieżcy i mięso...
Piękne zdjęcia, pełna egzotyka.
świetne. (nadal)
Fajnie, że zaglądaliście i komentowaliście. Dziękuję.
uuu... a czymże to zraziłem?
Po prawie tygodniowej przerwie powracam z nowymi zdjęciami. Po chwilowym "zwierzęcym oddechu" wracam do relacji z odwiedzin w samburskiej wiosce.
Cześć XXVI pt.: "Na piwie z Samburczykami"
Po odwiedzinach w zagrodzie Jacksona, z której relację przedstawiłem kilka wpisów wcześniej, przewodnik zapytał nas czy chcemy Jacksona zaprosić na piwo do lokalnego baru. Po chwili wahania w sumie uznaliśmy, że to całkiem niezły pomysł. W końcu upał to i zimnego piwka chętnie się napijemy. :)
187. Barem okazał się ten oto niewielki budynek. Zasadniczo to nie bar a sklep, w którym można kupić podstawowe artykuły i przy okazji napić się piwa.
188. Szybko też rozwiały się nasze nadzieje na zimne piwo. W naszej naiwności myśleliśmy kategoriami europejskimi czyli jak bar to i zimne piwo. Tutaj jednak nie ma prądu, nie ma lodówki więc nie ma jak schłodzić piwa.
Dodatkowo lokal okazał się mało ekskluzywny :D. Siedzieliśmy na rozlatujących się krzesłach, skrzyniach i na czym się tylko dało. Piwo zostało wyciągnięte z zaplecza i profesjonalnie wytarte z kurzu i pyłu przez samego Jacksona, w białą niegdyś szmatę.
189. Nasz przyjazd do baro-sklepu wzbudził lokalną sensację i z całej wioski zaczęli ściągać zaciekawieni mieszkańcy, głównie dzieci. Tutaj przez drzwi nieśmiało spogląda na "mzungu" młody chłopak.
190. Chcieliśmy kupić zbierającym się dzieciakom jakieś słodycze, jednak lokal nie dysponował takimi rarytasami. Na całe szczęście była wszechobecna coca-cola i po chwili każdy dzieciak, który przyszedł do baru dostawał colę, która jednak szybko się skończyła ale był jeszcze sprite i fanta...
191.
192. Ten dzieciak ledwo chodził ale i on dostał swoją butelkę :)
193. Za dzieciakami nadciągnęli starsi mieszkańcy. Ci trzej sympatyczni staruszkowie to członkowie wioskowej starszyzny.
194. Również i oni zostali poczęstowanie przez nas napojem, tylko tym razem już nie colą.
195. Na koniec portret jednej z kobiet, które żywo dyskutowały pod barem podczas naszej obecności.
Bardzo kolorowo :-)
Ciekawi mnie czemu oni noszą takie "peleryny"?
Cały czas interesująco, zaglądam stale :)
195. bardzo ładny portret.
Bardzo ciekawie się zwiedza dzięki Twoim opowieściom i bardzo kolorowym fotkom :)
Nadawaj dalej :lol:
Przyłączam się do prośby o ciąg dalszy. Świetna relacja!
Nadal muszę rozdać :(
Świetna relacja, gratuluje i więcej.
192 Ok! Jak i cały reportaż z wioski. :foto2:
Niezwykle interesująca fotorelacja, kapitalne spotkanie z kotkiem :)
Wróciłem! UUU i mam co nadrabiać.
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
Ale żyleta te Twoje zdjęcia, jak to osiągasz?
Miło mi czytać Wasze komentarze. Dziękuję za nie i za to, że zaglądacie.
Te "peleryny" to element ich tradycyjnego stroju. Taki jak u krakowiaków krakuska z pawim piórem czy u kobiet Padaung obręcze na szyji. Wszystko dla urody nawet jeżeli czasami to mało praktyczne :)
Witaj z powrotem, Twój wyjazd się udał? Czy pytając o "żyletę" chodzi Ci o ostrość?
Nadaję dalej czyli...
Część XXVII pt.: "Jezioro Turkana"
W drugi dzień nowego roku przewodnik zabrał nas nad jezioro Turkana. To największe słonowodne jezioro w Afryce, zamiennie nazywane Basa Narok, a wcześniej znane jako jezioro Rudolfa. Jezioro znajduje się na północy Kenii na pograniczu z Etiopią. Jest to bezodpływowe jezioro o alkalicznym odczynie przez co nie nadaje się do spożycia przez ludzi. Co jednak dziwne służy jako źródło wody dla zamieszkujących nad jeziorem tubylców z plemienia Turkana i dla ich zwierząt.
196. Północ Kenii to obszary pustynne, bardzo rzadko zaludnione. Często wieją tam silne wiatry co skłoniło inwestorów do wybudowania elektrowni wiatrowych. To będzie (bo inwestycja jeszcze jest w trakcie) największa farma wiatrowa w Afryce, w jej skład docelowo ma wejść 365 turbin. Jest to jednocześnie największa prywatna inwestycja w historii Kenii. Dla potrzeb tej inwestycji wybudowano 200 km dróg i 430 km przesyłowej linii energetycznej. Jak to zwykle bywa przy tego typu inwestycjach nie wszystkim jednak to się podoba.
197. To fragment tej drogi z widokiem na jezioro Turkana. Widoczna wyspa jest największą z trzech wysp, które znajdują się na jeziorze. Żeby dojechać do jeziora musieliśmy spędzić około 5h w samochodzie.
198. Wokół jeziora rozciąga się pustynia lawowa. To bardzo nieprzyjazne miejsce, bardzo suche, gorące i z silnie wiejącym wiatrem. Wiało tak mocno, że ciężko było ustać i chwila nieuwagi mogła skończyć się bolesnym upadkiem. Kilka minut poza samochodem sprawiło, że w momencie wyschły nam wargi. Czuło się jak wiatr ze słońcem na spółkę wysysają z nas wszelką wilgoć.
199. Dzięki żyjącym w alkalicznej wodzie wodorostom woda jeziora mieni się kolorami zieleni i błękitu. Pomimo martwo wyglądającej okolicy same jezioro tętni życiem. Żyje tu największa na świecie populacja krokodyla nilowego i wiele gatunków ryb (niektóre osiągają nawet do 100kg wagi). Pomimo licznej populacji krokodyli nie odmówiliśmy sobie przyjemności kąpieli. Jedna z osób z naszej gruby robiła za stójkę i wypatrywała czy nie zbliża się do nas żadna "kłoda".
200. Pomimo tych niesprzyjających warunków wokół jeziora żyją ludzie z plemienia Turkana. Nie wiem jakim cudem są w stanie w tych warunkach żyć i hodować wielbłądy oraz kozy ale jak widać na załączonym obrazku to właśnie robią.
201. Wojownik a na daną chwilę pasterz Turkana. Ma ze sobą nieodzowny zestaw czyli: nóż, kijek i stołeczek. No i oczywiście wodę :)
202. Nad samy jeziorem, od czasu do czasu, można było zauważyć samotne drzewa lub niewielkie grupy drzew, tak jak widoczne na poniższym zdjęciu.
203. Co jednak bardzo nas dziwiło osady były zlokalizowane nie pod drzewami czy w tych "zagajnikach" a na "szczerym polu".
W kolejnym odcinku pokażę zdjęcia z wizyty u rodziny Turkana.