Zamieszczone przez
hades
"Oranie reporterki", fajne stwierdzenie, kojarzy mi się z odbębnianiem, odrabianiem pańszczyzny. Ale to zdaje się ma swoje przełożenie. Po lekturze lokalnego portalu miejskiego odnoszę wrażenie, że materiały zdjęciowe z wydarzeń są taką "orką reporterki". Pierwsze 10 zdjęć i nie chce się już dalej oglądać, a zostaje zwykle jeszcze 60 do obejrzenia wraz z wplecionymi reklamami. Dodatkowo ma się wrażenie, że każda impreza/wydarzenie społeczne/polityczne/koncert to smutna konieczność organizacyjna i obowiązek wydania pieniędzy (tak to jest przestawione na zdjęciach). Rzadko można zobaczyć w tych relacjach emocje ludzi. Chyba, że smutna mina kolejnych portretowanych na długiej ogniskowej to jedyne emocje jakie towarzyszą każdemu wydarzeniu. Pozdrawiam was, "oracze".