Zamieszczone przez
krisder
Wielkie dzięki za słowa otuchy. Mój problem nie dotyczy jednak braku umiejętności czy cierpliwości w podchodach do wymarzonego obiektu ale dotyczy spraw czysto technicznych. Zwierzęta i ptactwo fotografowane np. w zoo do płochliwych nie należą i można je w zasadzie fotografować do woli bez żadnej reakcji z ich strony. Jak się jednak okazuje, już na ekranie laptopa jedno na dziesięć ujęć jest w miarę trafione (głównie chodzi o ostrość), reszta od razu wędruje do kosza. Wiadomo jaką wartość przedstawia fotka np. dzięcioła w jego naturalnym środowisku a jaką ten sam okaz w karmniku dla ptaków. Zdarzają się czasem fuksy, tak jak i mi przydarzyła się przygoda z bobrem. Będąc na wakacyjnym urlopie na Kaszubach, bladym świtem podążałem na ryby. Obładowany wędkami (wolno łapać na dwie ale z pięć trzeba mieć w razie co) wchodząc na pomost usłyszałem plusk i obejrzawszy się zamarłem przez chwilę. Moim oczom ukazał się dorodny bóbr pałaszujący gałązki wierzby, w miejscu które głuszą nazwać nie sposób. Nie bacząc na "zdrowie" sprzętu rzuciłem cały majdan na piach i początkowo powolutku i cichutko udałem się po aparat. Wracając nie miałem zbyt wielkiej nadziei że jeszcze futrzaka tam zastanę ale jak się okazało młoda samosiejka wierzby bardzo mu posmakowała gdyż kolejną porcję właśnie taszczył do wody. Miałem zapięty ZD 70-300 i pełny szczęścia zza drzewa robiłem kolejne fotki. Szczęście przerodziło się w bezsilną rozpacz kiedy kolejne ujęcia na podglądzie ukazywały ciemną plamę na szarym tle. Światła było tak mało (godzina czwarta rano i pochmurne niebo) że zoom jeździł w tę i z powrotem a i w samym wizjerze za dużo nie było widać. W odruchu rozpaczy przełączyłem na automat ale tu efekt był jeszcze gorszy. Taka porażka powoduje że przychodzi ochota sprzedać cały ten bałagan, kupić taniego kompakta i robić fotki na imprezach rodzinnych. Na szczęście po czasie wraca spokój i trzeźwe myślenie, bo co jako świeżo upieczony emeryt będę robił z wolnym czasem.