Zachwycony.
Te łodzie na bardzo ciężkie wyglądają.
Wersja do druku
Zachwycony.
Te łodzie na bardzo ciężkie wyglądają.
trochę brak mi krajobrazów jakie widzieliście, zdjęcia póki co super, to jedna z najciekawszych fotorelacji jakie miałem okazję oglądać.
tak z pierwszych fotek to sielanka....beztroskie życie....ale po przemyśleniu to kurna,nie wiem czy którykolwiek z nas europejczyków,podołałby codziennej "orce"....super Marcin !! proszę dalej !!
Świetna relacja. Podoba mi się :)
świetne kolory. Takie kadry najczęściej oglądam na NG lub u Cejrowskiego:wink:. Teraz mogę oglądać życie mieszkańców Kambodży jakby bezpośrednio, z pierwszej ręki.
Miałem kiedyś takiego samego mercedesa jak na zdjęciu, był "made in china" nie Kambodża, nie Germany. i dlatego szybko się zużył:mrgreen:
Przy okazji, czy mieszkańców Kambodży nazwywa się kambodżanie, kambodżańczycy???
Jak w tych miejscach z zapachami, robalami? Co jedliście na co dzień? Gdzie mieszkaliście? Pokazałeś miejscówkę ale tylko od podwórka.
58. Chlopiec wraca do domu... wioslowanie rybackie :-) Kolejna fajna wrzutka.
Relacja i zdjecia wspaniałe. Egzotyczy to kraj i trudne tam mają warunki do życia. Gratuluję fajnej podróży, wrócę bo jeszcze coś zobaczyć i poczytać.:grin:
54 i 48 pozwoliłem sobie dodać do FM Lutego. Piękne foty, świetna relacja.
Nie będę odkrywczy gratulując ciekawej podróży i świetnych zdjęć...
w sumie to podziwiam za odwagę coby się wybrać w taką egzotykę.
Zastanawia a właściwie uderza mnie fakt jak nie doceniamy (większość z nas)
swojego stanu posiadania - ciągła pogoń za lepszą matrycą itd. :)
a kto się cieszył ostatnio z foli do przykrycia dachu...
Pozdrawiam
Nie mogę się napatrzeć na tą "inność" :)
Znakomite - fotki i relacje.
Pozdrawiam.
Gratuluję wyprawy, super relacja i fotki
Z wody przenosimy się na ląd, w okolice miasta Siem Reap.
Po drodze można się posilić, co kilka kilometrów można spotkać pojedyńcze punkty gastronomiczne, prowadzone przez tubylców oraz mobilne kuchnie.
63. Ten mężczyzna sprzedaje herbatę, soki owocowe i bagietki z mięsem. Prowadząc skuter, prawie bez przerwy dzwoni dzwonkiem przymocowanym do kierownicy.
Inne przysmaki jakie można kupić na drodze to:
64. Spotykane w całym kraju i najbardziej popularne, gotowane ślimaki w soli i papryce chili, jeden kubek kosztuje 25 centów.
i
65. Żaby faszerowane ryżem w curry.
W innym miejscu możemy kupić kawałki trzciny cukrowej, jest ona uprawiana w dużych ilościach w całym kraju. Zastępuje w biedniejszych prowincjach słodycze. Kupuje się ją najczęściej jako pocięte, małe kawałki, które żujemy by wycisnąć sok, resztę wypluwamy. Właściwie nie ma ona konkretnego smaku, smakuje jak woda z cukrem.
66. Trzcinę cukrową należy najpierw dokładnie obrać.
Kolejna opcja kupienia czegoś do jedzenia, noszone na ramionach przenośne kuchnie.
Zajmują się tym wyłącznie kobiety.
67. Pani ma do zaoferowania kluski na parze z mięsem. Spogląda na reklamę salonu kosmetycznego, stroją się tam najczęściej panny młode przed ślubem i panny lekkich obyczajów.
Na drodze spotykamy kury, przygotowane do rosołu. Nie mają tutaj łatwego życia.
68. Kura zjada krowie łajno.
Powoli zbliżamy się do miasta.
Tylko główne drogi pokryte są asfaltem, większość to drogi gruntowe, z których wszędzie unosi się czerwony pył.
69.
Khmerowie jeżdzą na skuterach całymi rodzinami.
70. Tutaj jadą tylko cztery osoby. Rekord to trzy osoby dorosłe i czwórka dzieci.
Po drodze odwiedzamy farmę krokodyli.
Zwierzęta hodowane są w prowizorycznych boksach, głównie dla skóry.
71.
Karmione drobnymi rybami.
72. Młode krokodyle.
Ich skóra uznawana jest tutaj za najlepszą i niezniszczalną.
73. Dorosłe krokodyle.
74. By się schłodzić, utrzymują otwarte paszcze przez długi czas. W cieniu temperatura wynosiła wtedy 38 stopni.
W naturze, krokodyle możemy spotkać tylko głęboko w lasach, w miastach i najbliższej okolicy wszystkie zostały zabite.
cdn.
Ta kura to czad. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Obedrzeć z piór ? ok, ale po ucięciu łba. Ale tak na żywca ? :shock:
To raczej inna odmiana dinozaura, a krowie łajno to pożywny dla kury pokarm, zawsze sie tam coś konkretniejszego znajdzie i ta duża ilośc witaminy B i probiotycznych bakterii, kurze palce lizać...
Bogdanie ,a nasze babki nie skubały gęsi na pierze żywcem?
Kura faktycznie robi wrażenie. Hodowla krokodyli tez ciekawa.
a mnie się faszerowane żabcie podobają :wink: rozumię że muszki gratis :lol:....a zniknięcie krokodyli z okolicy miast to związane ze skórą czy do konsumpcji ??
Świetna relacja. Czekam na dalszy ciąg.
Apetyczne zdjęcia :), z ostatnich najbardziej zapamiętam kurę i żaby z muchami. Poznajemy różne aspekty tamtejszego życia, wyśmienita relacja.
Zajefajna relacja i zdjęcia!! Gratulacje!
Jadąc dalej w przypadkowym gospodarstwie spotykamy przywiązaną do ogrodzenia małpkę.
75. Makak.
Przykry widok.
Traktowana jest jako zabawka. Zwrócenie uwagi na sposób w jaki jest przywiązana, wywołała wyłącznie uśmiech na twarzy właściciela.
76.
W miarę zbliżania się do miasta, widać coraz większy stopień zmechanizowania.
77. Przygotowanie pola bezpośrednio przed sadzeniem ryżu. Czasami woły zastępowane są takimi ciągnikami. Specjalnie zbudowane koła zwiększają przyczepność w błotnistym terenie.
W transporcie częściej widzimy silniki spalinowe.
78. Transport węgla drzewnego. Jest to podstawowe paliwo stosowane w khmerskich kuchniach.
To sposób na przewożenie świnek.
79.
Okolica wygląda tak:
80. Większość Kambodży to tereny zalane wodą, które ciągną się do samych gór.
Wszystkie drogi zbudowane są na nasypach, te niżej wybudowane w porze deszczowej są nieprzejezdne.
To typowy krajobraz jaki ciągnie się setki kilometrów.
75% powierzchni kraju to równiny, są to podmokłe tereny na których w wiekszości uprawiany jest ryż. Klimat zwrotnikowy monsunowy jaki tam panuje, gwarantuje duże ilości wody, do tego wysoka temperatura 30-38 stopni, są to idealne warunki do uprawy ryżu, dlatego na polach uprawiany jest przez cały rok.
Na jednym polu spotkamy ryż młody, świeżo wsadzony, to taki soczysto zielony, następnie kwitnący o barwie lekko żółtawej i jeszcze gdzie indziej dojrzały do zbioru, ten ma kolor brązowy. Tam gdzie jest zebrany, pojawia się woda.
81. Pola ryżowe i palmy cukrowe.
Drugi symbol Kambodży to palma cukrowa czyli arenga pierzasta.
Z kwiatostanów tej palmy po nacięciu skórki wypływa słodki sok, tubylcy a dokładniej mężczyźni, bo to zajęcie dla nich, zbierają go do widerek, do 6 litrów w ciągu dnia z jednej palmy.
Sok odbierają kobiety i w wielkich kotłach gotują przez cały dzień, gdy woda odparuje, sok się zagęszcza, powstaje syrop, który po przelaniu do mniejszych foremek zastyga i powstaje cukier. Jest to bardzo czasochłonne zajęcie.
Przy innej okazji pokażę pod jakimi postaciami jest sprzedawany.
Jadąc dalej spotykamy uczennice wracające ze szkoły. Ubrane w typowe dla całego kraju mundurki.
82. Powrót ze szkoły.
Spotkaliśmy również samochód pogrzebowy przewożący trumnę.
83. Z głośnika na dachu słychać było głośną muzykę.
Dowiedzieliśmy się, że na trumnę nie stać biednych ludzi mieszkających na wsi, tam ciała zmarłych zakopuje się po prostu w lesie, bezpośrednio w ziemi.
84. W sklepie z trumnami.
I dojechaliśmy do miasta.
Czystości na ulicach pilnują takie służby.
85.
cdn.
Świetne zdjęcia. Żal patrzeć na małpkę. Coś okropnego. Mężczyzna na motocyklu wiozący świnię - świetne. Rewelacja .
Wrzutka kulinarna i mechaniczna świetna. Intrygują mnie te żaby :)
Wysłane z mojego HTC Desire S za pomocą Tapatalk
Rewelacyjne zdjecia, kura naprawde ma ciezkie zycie...:-)
mam wrażenie że tam wszyscy tylko na jednym modelu skuterka jeżdżą - ten sam model pojawia się na wszystkich obrazkach, coś jak z trabantem w NRD...
76. przepiękne
dot. 75, 76
Warunki życia trudne i surowe to i obyczaje surowe i trudne. Żal patrzeć na zwierzę przywiązane do ogrodzenia ale nie oceniajmy tych ludzi naszymi, wygodnie europejskimi kryteriami...
Gdzieś czytałem, że makaki - zwinne, inteligentne, bezczelne i odważne są tam prawdziwą zmorą - kradną ludziom jedzenie na potęgę... Może taki przywiązany makak jest odstraszaczem dla reszty grupy?
Zdziwiły mnie te trumny i fakt grzebania biednych zmarłych z ziemi, a nie palenia.
O kurze nic nie napiszę :(
coraz ciekawiej,
w końcu jakieś widoczki :),
po prostu extra :)
Super, super :grin: Zaśliniłam się na widok żabek w cuury ;)
Hej, zastanawiam się, jak tam z zagrożeniem malarią jest? Wilgoci jak piszesz mnóstwo, czy komarów też?
Podziwiam reporterską żyłkę, w słowie i obrazie. Tak żywej relacji nigdy nie zdarzyło mi się czytać, przeglądać. Zdjęcia są dokładnie zgrane z tekstem (lub odwrotnie). Co mnie zadziwia, to jakość fotek. Jak można w obcym kraju, gdzieś na jego pipidowie, na wycieczce planowej, z rozkładem dnia, dostrzegać codzienność, wpasowywać się w koloryt lokalny, w aurę, wciskać się z obiektywem w ciekawe zakątki i sytuacje, wstrzeliwać się z taką sprawnością w temat, gdy wokół tyle stresu i niepewności? Fotki nie dość, że doskonale ilustrują, to jeszcze od siebie gadają, jak ten rowerek ze świniami lub dwukółka do uprawy ryżowego pola.
Autorze relacji, latający reporter jesteś.
Pzdr, TJ
Coś mi się przypomniało o Kambodży. To kraj Pol Pota, najbardziej krwawego maoisty na Ziemi, ponieważ w imię idei, dla utopii bezlitośnie wymordował najwyższy procent społeczeństwa, wyższy niż w Rosji, czy Chinach. To polpotyści jako jedyni rządzący na Ziemi zlikwidowali pieniądz, zorganizował ludzi w komuny i uczynili z państwa prawdziwie komunistyczny cyrk. Przy czym robili to tak nieudolnie, prymitywnie, ze jak opowiadają ci, którzy przeżyli, że nie wierzyli, że tak można, szczypali się w policzki, aby sprawdzić, czy to jest rzeczywistość, głupota wywijająca czerwonymi sztandarami z okrucieństwem u stóp. Co jest ironią losu, to największe zasługi w praktyce uwalnianiu Kambodży od bezpieniężnego komunizmu ma komunistyczny Wietnam, którego wojska wyzwalały szereg rejonów od polpotystów.
Jakiś rok temu czytałem reportaż z Kambodży, w którym miejscowi opowiadali o tym, że trauma tych czasów do dziś istnieje, ludzie są nieuprzejmi do siebie (pomijając uprzejmość na pokaz), przemoc w zakamarkach króluje, kobiety są całkowicie pozbawione głosu, nienawiść i odgrywanie się wysuwają się w każdym nawet najbłahszym konflikcie na pierwszy plan. Kobiety najbardziej narzekały na to, że nasi mężczyźni są często gwałtownikami. Czy można powiedzieć coś o różnicach między Wietnamem, a Kambodżą w tych kwestiach? Czy to jest zauważalne oczyma przybysza z Europy?
Pzdr, TJ
Targowiska to miejsca, gdzie z zapachem trzeba się oswoić. W moim przypadku aklimatyzacja zapachowa trwała około tygodnia, Ania po kilku wizytach zmieniła troszkę dietę na bardziej wegetariańską:grin:, jej aklimatyzacja trwała troszkę dłużej.
W tych miejscach mieszają się zapachy warzyw, owoców (zwłaszcza duriana, który zjadany jest w dużych ilościach, pachnie zepsutą cebulą), kiszonek, serwatki z tofu, ryb, owoców morza i mięsa z zapachami żywych kur i kaczek. Taką mieszankę lekko tuszuje zapach palących się kadzideł.
Ciężki do zniesienia jest również smród tlących się ognisk, gdzie mieszkańcy spalają śmieci, dotarły tam niestety plastikowe opakowania i to one są największą zmorą, spotykaliśmy dużo dzikich wysypisk śmieci, zwłaszcza poza miastem.
86. Wysypisko śmieci obok domu.
W pozostałych miejscach jest już tylko przyjemnie, wszędzie unosi się zapach palonego, egzotycznego drewna i kwitnących o tej porze roku kwiatów, przede wszystkim jaśminu.
Zapomniałem jesze o smrodku z toalet, które spotkamy w miastach i na większych przystankach autobusowych.
Tak wygląda toaleta o standardzie powyżej średniej.
87.
Nie znajdziemy w niej papieru toaletowego, tutaj nikt go nie używa. Do mycia służy woda, która jest w zbiorniku i rondelek, którym nabieramy wodę.
Na zewnątrz toalet zawsze wisi lustro z dyżurnym grzebieniem. Wszyscy Khmerowie poprawiają swoje fryzury po wyjściu z toalety.
88.
Robale są niestety wszędzie, nawet tablice reklamowe hoteli informują, że miejsce to wolne jest od robaków "no bugs".
Czysto jest najczęściej w nowych hotelikach i tam gdzie jest dużo gekonów, które chodzą po ścianach i zjadają sporo nieproszonych gości.
W większości miejsc sypialnych spotkamy moskitiery, są one popularne i często obowiązkowe.
Podczas pobytu spotkaliśmy tylko jednego szczura, jest ich wyjątkowo mało.
Tak przykładowo wygląda pokój, dach z eternitu i sporo otworów w ścianach. Moskitiera obowiązkowa, do tego warto jeszcze sprawdzić w jakim jest stanie. Nie zabezpieczy tylko przed drobnymi mrówkami.
89.
Mieszkaliśmy najczęściej w hotelikach o przeciętnym standardzie, tak by cena oscylowała w granicach 40 złotych za pokój. Tańsze są już tylko dormitoria, cena około 9 złotych od osoby. Za darmo można spać w namiocie lub rozwieszonym hamaku z moskitierą.
Jadąc daleko na prowincję, trzeba liczyć się z tym, że nikt nie będzie rozmawić po angielsku.
Podczas podróży jedliśmy właściwie wszystko co nie zawierało mięsa. Ania zajadała owoce morza i rzek, ja wyłącznie warzywa i owoce, zrobiłem sobie w mojej diecie dyspensę i zjadłem większość owadów jakie można spotkać na ulicy z wyłączeniem pluskiew, które nie wyglądały zbyt apetycznie. Zdjęcia pokażę innym razem.
Tak wyglądał główny posiłek.
Po lewej owoce morza z makaronem, do tego standardowo ryż, po prawej tradycyjne danie o nazwie Amok, smak curry, warzyw i orzeszków ziemnych nie do opisania, do tego zawsze ryż. Tradycyjnie pałeczki i krótka łyżka do sosu.
Często jak poprosimy to dostaniemy widelec, zresztą Khmerowie zaczynają go używać na różne dziwne sposoby.
Zawsze dostajemy gratisowy czajnik herbaty, najczęściej jaśminowej.
Za takie jedzenie zapłacimy w granicach 20-25 złotych za dwie osoby. Posiłki są bardzo syte.
90.
Im dalej od miasta tym ceny są niższe. Najtaniej zjemy tam, gdzie stołują się tubylcy.
Tak wygląda przykładowe menu.
91.
92.
Tradycyjna khmerska kawa, podawana jest ze słodzonym skondensowanym mlekiem, o cukier często trzeba poprosić jak jest taka potrzeba, tutaj cukru praktycznie nikt nie używa. Często do słodzenia stosują syrop z trzciny cukrowej.
Tradycyjna kawa ma smak waniliowo-sezamowy, aromat uzyskiwany jest z naturalnych składników.
93. Zestaw do kawy. Słodkie mleczko często jest już nalane i zawsze należy to wcześniej sprawdzić. Wszystkie produkty spożywcze pochodzą z krajów sąsiadujących, najwięcej z Tajlandii i Wietnamu. Sami jeszcze nic nie produkują.
To jedna z lepszych restauracji w dużym mieście Kratie. Chcieliśmy się tutaj napić dobrej kawy.
94.
W dalszych zakątkach Kambodży jedliśmy głównie warzywa i owoce. Było ich wszędzie pod dostatkiem i na terenach gdzie turyści nie zaglądają, ceny były bardzo niskie.
Poniżej standardowy zestaw obiadowy. Cena około 2$.
95. Papaja, ananas i mango.
Takie owoce kupimy praktycznie wszędzie, do tego banany i cała masa mniej znanych, smacznych i niesmacznych owoców.
Smaku owoców nie można nawet porównać do tych samych kupowanych w naszym kraju, tutaj wszystkie owoce są bardzo słodkie i aromatyczne, ponieważ dojrzewają na drzewach. Zdjęcia przy innej okazji.
96. Papaja.
97. Jackfruit, owoce do 25 kilogramów, jest to jeden z droższych owoców, kilogram kosztuje 1$, można go kupić na giełdzie owocowej w Wiedniu i kosztuje 80 złotych za kilogram.
98. Lotosowe orzeszki, smakują jak nasz zielony groszek, trzeba je zjeść w dniu zakupu, szybko gorzknieją.
Wodę w Kambodży pijemy wyłącznie butelkowaną, jeżeli ktoś ma wrażliwy żołądek należy unikać dodawanego do wielu soków lodu. My zawsze profilaktycznie mamy ze sobą wysokoprocentowy alkohol, który zażywamy jeżeli posiłek nie był pewny.
Spotyka się miejsca gdzie jest napisane, że lód pochodzi z wody filtrowanej, w tych samych miejscach płucze się w wiaderkach słomki:).
Były też takie miejsca, gdzie nie było wiele do jedzenia, ratowaliśmy się wtedy batonami i suchymi płatkami owsianymi.
Zawsze jedliśmy jeden lekki posiłek wcześnie rano i kolejny wieczorem. Wysoka temperatura nie zachęca do jedzenia, przez cały dzień piliśmy duże ilości wody i soku z orzechów kokosowych, który jest bardzo energetyczny i tani.
---------- Post dodany o 00:53 ---------- Poprzedni post był o 00:50 ----------
Są ciężkie, dzięki temu bardzo stabilne, wsiada się do nich łatwiej niż do zwykłego kajaka z laminatu.
Mieszkańcy Kambodży to Khmerowie, ponad 90% mieszkańców to właśnie oni.
---------- Post dodany o 01:04 ---------- Poprzedni post był o 00:53 ----------
Takie kury to tylko ułamek tego co robi się tutaj ze zwierzętami, coś jeszcze pewnie pokażę.
Muchami nikt się nie przejmuje, nawet jak je masz w jedzeniu.
Krokodyle masowo zabijali głównie dla skóry, teraz jest to teoretycznie zabronione, ale wiadomo jaka jest rzeczywistość, by w tej chwili złapać krokodyla trzeba się wybrać głębiej do dżungli. A na fermach gdzie są hodowane, mięso również jest wykorzystywane, nic się nie może zmarnować.
---------- Post dodany o 01:10 ---------- Poprzedni post był o 01:04 ----------
Tak, te ciągniki pochodzą z Chin, jak większość mechanicznego sprzętu, ale widziałem jeden japoński kombajn gąsienicowy do zbioru ryżu, KUBOTA.
Zieloni z pewnością dotrą, ale nieprędko:|.
---------- Post dodany o 01:21 ---------- Poprzedni post był o 01:10 ----------
Święte słowa.
Po wizycie w takich krajach, człowiek się nieco zmienia, na lepsze.
Zaczyna bardziej doceniać i szanować to co posiada.
---------- Post dodany o 01:24 ---------- Poprzedni post był o 01:21 ----------
Praktycznie wszystkie skutery to marka Honda.
---------- Post dodany o 01:32 ---------- Poprzedni post był o 01:24 ----------
Może jest tak jak piszesz, bo jest to problem dla mieszkańców, ale większy w miastach, gdzie sami tubylcy dokarmiają je i tym samym zwabiają z lasów, poza tym jest sporo dzikich wysypisk śmieci gdzie makaki zawsze znajdą coś do jedzenia.
---------- Post dodany o 01:52 ---------- Poprzedni post był o 01:32 ----------
Zagrożenie malarią występuje praktycznie na terenie całego kraju, jest to związane z ogromną ilością terenów zalanych stojącą wodą.
Do tego w tym roku powstał jakiś nowy szczep zarodźca (pierwotniaka), który wywołuje malarię w Kambodży, Birmie i Laosie.
Media informują o tym mieszkańców. My zabezpieczaliśmy się repelentami, które w składzie mają minimum 50% DEET-u, niestety te nie zawsze były skuteczne, miejscowe preparaty miały stęzenie 85-90%.
Do spania obowiązkowo szczelna moskitiera i smarowanie repelentem, ale i to nie odstraszało skutecznie, komary potrafiły przez moskitierę pokąsać spodnią część stopy, która dotykała siatki. Trzeba pamiętać by wieczorem ubierać długie spodnie i długi rękaw, plus pryskanie repelentami.
Komarów było najwięcej w miejscowościach blisko Mekongu i nad samym morzem, w górach i dużych miastach najmniej.
Szczepionki na malarię niestety nie ma, można się jeszcze zabezpieczać farmakologicznie, ale ze względu na skutki uboczne tych leków nie stosujemy.
Pozdrawiam