Fajny :lol:, ja ostatnio zakupiłem do Starta dwie sztuki, Weimara i Swierdłowsk, za 5 i 7 złociszy pod halą. I działają, w co szczerze wątpiłem :cool:.
Wersja do druku
Fajny :lol:, ja ostatnio zakupiłem do Starta dwie sztuki, Weimara i Swierdłowsk, za 5 i 7 złociszy pod halą. I działają, w co szczerze wątpiłem :cool:.
Fajne aparaciki. Mailem kiedys Altix-a, dobry niemiecki aparat.
Krakmanie - i ja wspominam czasy kiedy to światłomierz nieodzownym towarzyszem fotografa był a każda klatka, każdy kadr wymagał trochę czasu i szacunku ;)
sepi19 - Grzegórzecka i pod halę :) To moje ulubione miejsce choć czasami i na Kazimierzu można coś upatrzyć. Część moich zbiorów właśnie tam zakupiłem. Parę lat temu było sporo ciekawostek fotograficznych teraz nieco mniej. Ostatni mój zakup pod halą to radziecki (od stóp do głów) półautomat SOKÓŁ. Pierwszy negatyw już wywołany. Udanych klatek 34 na 36:). Muszę przyznać jakością fotografii dorównuje Zenitowi a może nawet ma nad nim przewagę. W swoim czasie pokażę go tutaj bo to ciekawy aparat.
waruga - nie pozbywaj się takich zabawek. Szkoda. Teraz Twój staruszek miałby ok.60 lat:)
Altix mial bardzo dobra optyke, szkoda, ze juz go nie mam :-(
A ja mam :mrgreen:, a to ładny kawałek niemieckiego przemysłu fotograficznego.
Aparat wyprodukował "VEB Altissa Kamera Werk". Początki tej firmy z Drezna, wtedy - „Photographische Manufaktur Ingenieur Richard Knoll“, sięgają 1904r. Przejęta przez Emil Hoferta w 1927 jako „Fabrik photographischer Artikel Emil Hofert vorm. Richard Knoll“ produkowała aparaty skrzynkowe, także stereo (w 1935 r.), wtedy też pojawiła się nazwa Altissa. Pierwszy Altix wyprodukowano w 1939r, zapoczątkował on niezwykle udaną serię aparatów.
W 1954r. wprowadzono na rynek Altixa V (ten model na zdjęciach) z wymiennymi obiektywami, czyli mamy klasyczny kompakt z wymienną optyką :grin:. W 1958 powstał jeszcze Altix nb z wbudowanym światłomierzem a także prototyp dalmierza.
Po kolejnych reorganizacjach Altissa weszła w skład utworzonego "VEB Kamera- und Kinowerke Dresden“ znanego pewnie wszystkim jako Pentacon.
Do Altixa V oferowane były obiektywy CZJ Tessar 2,8/50, Meyer Trioplan 2,9/50, E. Ludwig Meritar 2,9/50, Meyer Lydith 3,5/30, Meyer Telefogar 3,5/90, Meyer Primagon 4,5/35 a do nich wizjer Creel dla ogniskowych 35, 50 i 90 mm.
Załącznik 108353
Załącznik 108354
Załącznik 108355
Załącznik 108356
Alnico, bardzo dobra prezentacja i treściwy opis. Świetnie. Zapraszam ponownie. Niech ten wątek rośnie w siłę ).
Altix piekny, dobrze robilo sie nim foty w latach 80-tych jak go mialem :-)
Wojtek1234, pod Halą jestem praktycznie co niedziela, na Nowym na Kazimierzu ostatnio z cenami swirują pod turystów z zagramanicy, czasami można coś trafić na giełdzie na Balickiej, a czasem na samochodowej ;).
No tak Kazimierz miejsce nawiedzane to można nieźle przyciać na starociach. Pod halę mam daleko bo przeszło 200km ale za dwa tygodnie ... kto wie :).
Drewienka zamienione w aparat fotograficzny.
Witam,
Chciałbym dzisiaj pokazać Wam aparat skrzynkowy drewniany wyprodukowany najprawdopodobniej przez firmę J.Rodenstock. Brak mojej pewności co do producenta tej skrzynki wynika ze stosunkowo małej ilość informacji jakie udało mi się pozyskać na temat „drewniaków” produkowanych przez tą firmę. Ponadto początek XX wieku obfitował w dużą ilość manufaktur zajmujących się produkcją kamer fotograficznych a prezentowany aparat nie posiada żadnych znaków firmowych świadczących o pochodzeniu. Niemniej jednak są pewne przesłanki aby domniemywać właśnie takiego pochodzenia. Zastosowałem metodę porównawczą. Znalazłem parę skrzynek firmy Rodenstock i porównałem ze swoim egzemplarzem. Podobieństwo a i rozwiązania techniczne są na tyle duże, że mogę użyć słowa „najprawdopodobniej” ;). Wszystkie części metalowe – zawiasy, zamknięci, okucia, prowadnice itp. są identyczne z napotkanymi w oryginałach Rodenstock a elementy drewniane i rozwiązania techniczne cechuje ten sam schemat.
Parę słów o firmie. Została ona założona w 1877(Wurtzburg) roku przez obwoźnego sprzedawcę Josefa Rodenstocka, który handlował własnoręcznie wykonanymi barometrami, precyzyjnymi wagami i przyrządami mierniczymi. Potem przyszedł czas na optykę z której Rodenstock słynie do dzisiaj. Soczewki i oprawki okularów to artykuły, które pozwoliły na pozyskanie środków finansowych na rozwój firmy. Potem optyka fotograficzna a przede wszystkim obiektywy. Po przeniesieniu firmy do Monachium firma przez parę lat zajmowała się produkcja kamer drewnianych ale była to produkcja raczej uboczna i przed I wojną światową została zaniechana. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach biznes zmienił kierunek na optykę wojskową. Lornetki, celowniki itp. Ta czteropokoleniowa firma przetrwała do dzisiaj i cieszy się uznaniem. Już przynudzał nie będę i przechodzę do sedna sprawy.
Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy drewnianą skrzynkę nie mogłem oprzeć się chęci a wręcz pragnieniu aby została moją. No i została… A wyglądała tak:
Po rozłożeniu i rozciągnięciu miecha zmienia wygląd:
Na szczególną uwagę zasługuje precyzja wykonania. Kamera składa się z wielu elementów drewnianych ruchomych względem siebie połączonych ze sobą za pomocą prowadnic lub metalowych zawiasów. W części czołowej w dwóch drewnianych prowadnicach znajduje się płyta drewniana z gwintowanym gniazdem mocowania obiektywu. Płytkę tą można wymieniać co umożliwiało stosunkowo prostą wymianę obiektywu.
Dzięki rozsuwanej podstawie, na której spoczywa ruchoma tylna część aparatu z matówką wysuw skórzanego miecha można było znacznie wydłużyć(do 45cm). Na zamieszczonym poniżej zdjęciu starałem się pokazać mechanizm rozsuwania podstawy kamery z bieżnią.
Tylna część kamery zaopatrzona została w „matrycę” o wymiarach 10x15cm ;). Matówka osadzona w drewnianej ramce może być uchylana na bok( typ okienkowy) lub całkowicie demontowana. Po odchyleniu matówki pojawia się miejsce dla drewnianej kasety z materiałem światłoczułym. Na zdjęciu moja lampa nocna widziana na „matrycy”. Obraz oczywiście odwrócony.
Mój egzemplarz wyposażyłem w obiektyw Schneider-Kreuzenach Xenar f:4,5 , F=30 cm w migawce Compur . Zastanawiam się czy aparat poddać renowacji ? Jest w pełni sprawny. Migawka i czasy działają prawidłowo. Miech szczelny i gotowy do rozsuwu ;). A gdyby mówił pewnie wiele ciekawych historii mógłby opowiedzieć. Ma przecież ok. 100 lat. Za oglądalność dziękuję i zapraszam do publikacji swoich staruszków.
Fajne eksponaty i ciekawe opisy.
Wojtek1234, kolejny interesujący aparat przedstawiasz, czekamy na następne. Fajnie gdyby jeszcze ktoś inny się dołączył.
---------- Post dodany o 17:54 ---------- Poprzedni post był o 17:53 ----------
Leica Planistigmata też świetna.
Dziękuję bardzo :).
Czekam na Wasze prezentacje.
Fajny drewniak ;-)
Wszystkie śliczne i ekstra zaprezentowane, zarówno od strony zdjęć i tekstu.
Podejrzewam, że u wielu forumowiczów znalazłby się nie jeden ciekawy egzemplarz ;).
Jesli kiedys sie spotkamy, albo przyjedziesz do Warszawy, to zawsze jakas Leica do pomacania sie znajdzie. ;)
Na tyle na ile czas mi pozwoli postaram sie troche popisac tu o starych aparatach. :)
A zeby nie byc goloslownym za chwile zamieszcze opis, ktory popelnilem dosc dawno temu.
W swoich opisach bede sie staral unikac wiadomosci encyklopedycznych, bo to mozna przeczytac w Wikipedii.
Świetne fotolamusy:grin:
Bedzie jeszcze troche o Leicach, bo widze, ze temat sie spodobal.
W 1925 r ruszyla seryjna produkcja Leici. To bylo cos zupelnie innego niz miechowe kamery 6x9 lub tzw. kamery podrozne drewniane formatu np 18x24
Poczatkowo wstawiano do Leici pieciosoczwkowy obiektyw "Leitz Anastigmat", ktory powstal z przeliczenia Heliara do formatu maloobrazkowego. Poniewaz nie mozna bylo uzywac nazwy Anastigmat w nazwie wlasnej, wiec jego nazwe zmienino na "Elmax", ale nadal byl 5-cio soczewkowy. Wkrotce przeliczono go jeszcze raz i dwie przednie soczewki zastapiono jedna dzieki czemu otrzymano kopie Tessara i nazwano "Elmar". To byl najslynniejszy obiektyw w historii. Jedni twierdza, ze Elmar to po prostu kopia Tessara, a inni ze powstal z ograniczenia Heliara. Raczej ta druga wersja jest prawdziwa.
W 1932 r wyposazono Leice w dalmierz (Leica II). Oczywiscie Leica byla oparta o optyke Leitza. (WAZNE)
Wszyscy widzac sukces jaki odnosila zaczeli konstruowac wlasne maloobrazkowce. Rowniez w 1932 roku w koncernie Zeiss Ikon rozpoczeto produkcje Contaxa opartego o optyke Zeissa (WAZNE). Konstruktorzy Contaxa oraz Exakty (ktora powstala tez po Leice) mieli nie lada problem, poniewaz pewne rozwiazania byly opatentowane przez Leitza. Musieli zrobic cos co bedzie tak samo dzialalo, ale byloby inaczej skonstruowane. Ich konstrukcje byly znacznie bardziej skomplikowane, Contaxa do tego stopnia, ze prawie nikt obecnie nie chce tego naprawiac.
Genialnosc Leici polegala na jej prostocie a tym samym na jej niezawodnosci. Jednak Contax zyskal lekka przewage w optyce. Konstrukcje Zeissa byly troche lepsze od Leitza.
Po II Wojnie Swiatowej zniesiono wszystkie patenty niemieckie zostawiajac tylko po jednym z kazdej dziedziny (W fotografii to byla jakas malo istotna konstrukcja). Mozna bylo wiec kopiowac co sie chce i jak sie chce. Wielu, jak Canon czy Minolta, skopiowalo Leice dokladnie, albo tylko minimalnie zmieniajac niektore elementy, inni brali to co najlepsze z kilku systemow. Swietnie rozwiazali to Rosjanie kopiujac Leice, ale optyke (oprocz obiektywu standardowego) biorac od Contaxa. I tak zamiast troche slabszego Elmara 3.5/35 skopiowali swietnego zeissowskiego Biogona 2.8/35 nazywajac go Jupiter 12. I dalej: Jupiter 3 1.5/50 to Sonnar 1.5/50; Jupiter 8 2/50 to Sonnar 2/50; Jupiter 9 2/85 to Sonnar 2/85; Jupiter 11 4/135 to Sonnar 4/135 itp. Konstruktorzy Nikona stworzyli dziwna hybryde mechanizm migawki zostawiajac od Leici, a od Contaxa wzieli system ustawiania ostrosci, dzieki czemu z zewnatrz wyglada jak Contax, ale w srodku jest Leica. Rosjanie nie kombinowali z Contaxem, skopiowali dokladnie przenoszac cala fabryke do Kijowa i nazwali go Kiev. Optyke do niego tez skopiowali/wzieli od Zeissa.
Wrocmy jednak do Leici. Powstalo ponad 1000 kopii tego aparatu (tzn 1000 roznych modeli bedacych kopia Leici. Jest nawet ksiazka 1000 kopii Leici)
Na czym polegala wyjatkowosc . Prezentuje to na zdjeciach. Prawie nic nie ma w srodku, a dziala.
To co jest na zdjeciach to pierwsza Zorka. Od Leici II roznila sie tylko koronka okalajaca spust i krzywka dalmierza. W Leice bylo koleczko, a tu jest cos na ksztalt trojkacika. (sa nawet strony w internecie mowiace jak odroznic pierwsza Zorke, czy pierwszego Feda z przebitą nazwą aparatu, od oryginalnej Leici) Szybkosc przesuwu migawki byla ta sama, a zmiane czasow otwarcia migawki uzyskiwalo sie poprzez zmiane szerokosci szczeliny. Odpowiedzialne za to sa 2 kolka. Jedno to zlote nad napisem 1207 (na 2-gim zdjeciu) i drugie nachodzace na nie z bolczykiem skierowanym w dol wchodzacym w odpowiedni otwor tego zlotego koleczka. Proste, prawda ?
Wiele rzeczy tylko zasygnalizowalem, moim celem nie bylo napisnie ksiazki lecz nowego posta.
Cel osiągnięty ;)
Dużo wiadomości i szczegółów technicznych. Bardzo interesujący post.
Made In USSR x 3
Witam. Dzisiaj nieco świeższej historii tym razem ze wschodu :)
ZORKI 10
Na początku lat 60-tych pojawia się na rynku japoński aparat Ricohmatic 35 a w 1964 roku fabryka KMZ w Krasnogorsku rozpoczyna produkcję pierwszego radzieckiego aparatu fotograficznego oferującego automatykę ekspozycji. To ZORKI 10. Kolejność zdarzeń nie jest przypadkowa . ZORKI 10 to niemalże wierna kopia Ricohmatica 35.
Pierwszy egzemplarz nabyłem za parę złotych na radomskim pchlim targu. Ten aparat ze względu na swój wygląd zwrócił moją uwagę. Był uszkodzony, pognieciona obudowa nie pozwalała na naciąg migawki i blokowała jej spust. Szybka osłaniająca wizjer i światłomierz była potłuczona ale wskazówka światłomierza reagowała na światło. Po robotach szklarsko- blacharskich i lutowniczych złożyłem Zorkę do kupy i odpaliłem. Wsjo w pariadku choć wskazaniom światłomierza nie ufam . Ponieważ ślady na metalicznej obudowie pozostały więc postanowiłem zmienić jej oryginalną kolorystykę. Drugą Zorkę praktycznie w idealnym stanie nabyłem nieco później coby oryginałem dysponować. Poniżej prezentuję dwie wersje kolorystyczne.
Słów parę na temat aparatu. Zarówno wyglądem jak i zasadą działania aparat ten zupełnie odbiega od produkowanych dotychczas Zorek wzorujących się na Leice. Jak na tamte czasy aparat zaskakuje wyglądem. Stalowa, utrzymana w macie prostopadłościenna obudowa bez dźwigienek i przycisków, które zostały umieszczone na spodniej części obudowy robi wrażenie. Na górnej części obudowy pozostała tylko szyna do lampy a na frontalnej – gniazdo lampy błyskowej. Obiektyw metalowy wygląda prawie jak niklowany a soczewki światłomierza rozmieszczone obwodowo połyskują dodając charakteru rodem z innej cywilizacji ;). Ekspozycja kontrolowana była całkowicie automatycznie w zakresie 1/30s i f=2,8 do 1/500(250?0s i f=22. Ostrość ustawiana była za pomocą dalmierza. Zorki 10 wyposażono w dobry jak na tamte czasy obiektyw Industar 63 45mm/2,8.
Podsumowując aparat robi na mnie wrażenie przede wszystkim swoim wyglądem. Jego prostopadłościenna/klockowata geometria oraz umieszczenie dźwigni przewijania, naciągu filmu i licznika pokazującego ilość klatek pozostałych do wykonania) czyni go po prostu niewygodnym. Jednak zapisał się w historii aparatów CCCP jako pierwszy automat. Lubię go oglądać ale zdjęć najprawdopodobniej robił nim nie będę.
WOSCHOD
W przeciwieństwie do przedstawionej Zorki 10 prezentowany poniżej Woschod to oryginalny produkt radzieckiej myśli technicznej. Produkowany był w zakładach GOMZ i LOMO w latach 1964-1969.Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Elegancki, nieco wyprofilowany o połyskującej stalowej płytce mocowania obiektywu,. Naciąg migawki sprzężony z przesuwem filmu umieszczony na obiektywie(!),W wizjerze pięknie podświetlone ramki kadrowania uwzględniające paralaksę oraz wskazówka światłomierza z zaznaczonym polem środkowym prawidłowej ekspozycji. Na obiektywie pierścień ustawienia ostrości oraz pierścień nastawy czasu i pierścień ustalający przysłonę. I tutaj ciekawy mechanizm. Mianowicie oba te pierścienie mogły być sprzężone ze sobą i obracać się razem zmieniając nastawy ekspozycji albo rozsprzęglone za pomocą naciśnięcia dźwigienki co pozwalało na preselekcję przysłony lub czasu. Aparat w przeciwieństwie do opisanej Zorki 10 mógł pracować w trybie manualnym co jest niewątpliwą zaletą biorąc pod uwagę trwałość selenowego światłomierza. Obiektyw Triplet-48, 45mm/2,8 wyposażono w lantanowe soczewki co znacznie podwyższało jakość odwzorowanego obrazu. Migawka o czasach 1-1//250s, „B”, f=2,8-22.
Z przyjemnością patrzę na ten aparat i chyba wyciągnę z lodówki negatyw…. Aparat sprawny choć światłomierz wydaje się być nieco przemęczony ale w szufladzie nówka sztuka Swierdłowsk-4 ;)
Prawda, że ładny ?
SOKÓŁ
Czas na mój „najulubieńszy” z tej trójki. Cały czas w użyciu, sprawny w 100% i co najważniejsze robiący naprawdę bardzo dobre zdjęcia – mój SKÓŁ AUTOMAT . Zakupiłem go na targu staroci w Krakowie pod halą na Grzegórzeckiej jako niesprawny (bez baterii nie wyzwala migawki).Po włożeniu baterii odpalił a światłomierz wskazuje dokładnie tak jak moja cyfra C5D !. Zrobiłem nim już trzy negatywy i wszystkie bardzo udane. Jedno ze zdjęć nim wykonanych wstawiłem do galerii. Aparat ten to wynik rywalizacji LOMO z japońskimi automatami. Masywny, ciężki jak licho o bardzo tradycyjnych liniach i kształcie oferuje nam automatykę przysłony. Nastawiając czas automatycznie dobiera przysłonę o czym informuje nas w jasnym bardzo fajnym wizjerze. Ramki ograniczające kadr w wizjerze przesuwają się wraz z ustawieniem odległości ograniczając zjawisko paralaksy. Produkowano go w latach 1966-1978. Obiektyw Industar-70, f=50mm, 1:2,8 z migawką 1/30-1/500 +”B”. zakres przysłon 2,8-16. Ciekawym rozwiązaniem była dźwignia przewijania filmu umieszczona na bocznej części obudowy. Cieszę się, że go mam ;).
To tyle na dzisiaj. Pozdrawiam oglądających i czytających.
Aparat typu "giotsa nie łamiotsa".
Najlepiej wspominam Smieny i Zenithy.:grin:
Wojtek fajny kawałek historii.:grin:
I ja dziękuję za słowo dobre :)
---------- Post dodany o 21:43 ---------- Poprzedni post był o 21:40 ----------
Smienki i Zenity to podstawa i bardzo dobrze je wspominam :)
Mieć Zenita w tamtych czasach to było coś.
Dziękuję za odwiedziny:).
Wojtku ja nigdy nie zapomną moich początków ze Smienami(ręczny przesuw kliszy kółkiem) , Symbol (przesuw dźwigienką). Potem miałem Zenita E i TTL z taką dużą lampą na plastikowej rurce przykręcaną szyną pod spodem aparatu. Całość wyglądała bardzo ciekawie, a błysk oślepiał od mocy. Otwierałem aparat i patrzyłem przy różnych czasach jak "pracują" listki migawki. Bardzo mi się to podobało. Zrobiłem tym wiele zdjęć na ślubie siostry, które czasem oglądam a to już tyle lat.
Do dziś żałuję że sprzedałem Zenita TTL. Proza życia wygrała.
Dzięki serdeczne za wspaniałe historie! Poproszę o więcej!!! Ja swoją przygodę zacząłem z soviecką Viliją. Dalej był Zenit 11. Gwoździe nim wbijać można! :mrgreen: Gdy wreszcie stać mnie było na cusik porządnego... no cóż: Nikon F80 wygrał :mrgreen:
Tak. Do każdej klatki/kadru podchodziło się wtedy zupełnie inaczej :). 36 lub 12 kadrów i koniec...a dzisiaj ?
A lampa, o której piszesz to najprawdopodobniej ŁUCZ. Posiadam taką, pokażę bo ciekawym czy myślimy o tej samej. Po błysku przez dłuższą chwilę nie można nigdzie trafić :).
---------- Post dodany o 22:58 ---------- Poprzedni post był o 22:55 ----------
I ja Tobie dziękuję. To miłe i zobowiązuje do ciągu dalszego :)
Ja ma dziś oprócz E-30 Canona EOS 300. Jak sobie kupię plecak a sprzęt, będę go ze sobą zabierał razem z Olkiem. Klisze też już mam w lodówce.
P.S. Nazwa Łucz to chyba jest to!!:grin:
To wiem, moje Smieny i Zenity to "załatwiałem" po cichu i jeszcze musiałem się sporo naczekać.
W tamtych czasach furorę robiła NR-dowska Practica, świetny ale drogi i trudno osiągalny aparat.
"Rodzynkami' były też Zenity w walizkach z teleobjektywem. Bardzo chciałem taki mieć, ale był dla mnie za drogi.
Sporo sprzętu przywozili od Ruskich "wycieczkowicze" i można je było okazyjnie kupić na modnych wtedy bazarach.:grin:
U mnie na półce też stoi Tair, z tym, że wersja pierwsza Tair-3. Kolba od uchwytu pistoletowego była jeszcze drewniana i różnił się też wewnątrz mechanicznie.
Bardzo dobry optycznie obiektyw, ostry praktycznie od pełnej dziury. Jedynym minusem na który można narzekać, moim zdaniem, to tylko to, że zrobili go z kawałka lufy czołgowej i troszke waży ;)
Załącznik 110482
Pierwszy z lewej na górnej półce.
To szczęściarz z Ciebie Saboorku.:grin:
Mogę tylko pogratulować, bo mnie się nie spełniło.:???:
Aj tam: szczęściarz. Po prostu wyczekałem, poszedłem i kupiłem.
Samo nie przyjdzie. Tak to wygląda na dziś:
Załącznik 110483
sepi19-> jak mogłeś milczeć do tej pory ? ! Kapitlna półka. Opowiedz o tych błyszczących obiektywach. Używałem kiedyś do Leningrada coś podobnego pod M42.
---------- Post dodany o 14:54 ---------- Poprzedni post był o 14:47 ----------
Piotrze-> piękny pistolet. Z przyjemnościa oglądam :)