Naga sesja zdjęciowa Scarlett Johansson.
Miałem przy sobie aparat i jasną stałkę, ale nie było jak dotąd możliwości...
:mrgreen:
Wersja do druku
Naga sesja zdjęciowa Scarlett Johansson.
Miałem przy sobie aparat i jasną stałkę, ale nie było jak dotąd możliwości...
:mrgreen:
W Indiach, jedziemy autostradą szybszym pasem a tu naprzeciw, na naszym pasie jedzie, a w zasadzie idzie, sobie wóz załadowany niepojętą ilością słomy, ciągnięty przez wielbłądy. Niestety miałem przy sobie wtedy tylko kamerę VHS...
Połączyłem oba tematy, by nie rozpraszać uwagi.
Mi zdarza się mieć aparat w plecaku, ale nim go sięgnę... Najgorsze są sceny "wyczekane", w które nie zdążyłem wpasować, np. z ostrością.
No to mogłeś przynajmniej serial nakręcić :)
Aparat mam przy sobie bardzo często. Nie zawsze, ale bardzo często. Jednak, wtedy kiedy go ze sobą akurat nie mam spotykam sytuacje, obrazy, które w danym momencie i odczuciu wydają się warte zarejestrowania. Później przez tydzień noszę ze sobą ten worek ze sprzętem, ale... ta magia momentu, obrazu wartego uwiecznienia ucieka gdzieś. Zupełnie nie wiem w czym rzecz. Raz dochodzę do wniosku, że to bez sensu wyciągać teraz sprzęt, że w sumie obraz czy sytuacja nie takie super... innym razem brakuje mi czasu lub tak mi się zdaje. I w zasadzie za każdym razem, gdy sprzęt pozostaje w plecaku później mam do siebie trochę żalu.