Wiem ;) ale MUSI zrozumiec, ze tak nie NIE DA... Po prostu ;)
Wersja do druku
Wiem ;) ale MUSI zrozumiec, ze tak nie NIE DA... Po prostu ;)
Kolego kolego przeczytaj byle jaką książkę o podstawach fotografii. Jest tego pełno w sieci. Myślę że wtedy dokładniej zrozumiesz instrukcję bo chyba narazie nie kumasz dokładnie. Powodzenia bo masz fajny sprzęt.
W lustrzance cyfrowej wszystko odbywa sie na drodze elektronicznej.
Jak krecisz przesłoną,czasem naświetlania to wszystkie twoje ruchy są odczytywane przez
procesor, przeliczane i dostajesz informację czy dobrze czy też źle naświetlisz matrycę.
Zdjęcie powstaje dopiero po wciśnięciu spustu migawki i w tym momencie przesłona domyka
się do nastawionej wielkości a migawka otwiera się na określony czas ustawiony przez Ciebie.
W czasie gdy kręcisz pokrętłami nie zmieniasz parametrów tylko je symulujesz a procek przelicza to na wartości które użyje jeśli zdecydujesz się nacisnąć spust migawki
A może się mylę ! ? :-) ? !
Pzdr
Kiedys,jak nie bylo z podgladem i jeszcze wczesniej jak nie bylo swiatlomierzy w aparatach,a Leningrad to byl rarytas,to sie okazywalo w ciemni dopiero.Wtedy fotografujacych bylo tyle co grajacych w tenisa.Jednak Ci co fotografowali mieli dwie metody pomiaru(wpadajace swiatlo i widziane swiatlo).Wpadajace swiatlo bylo raczej bardziej prawidlowe do pomiaru.Mierzylo sie roznie,byly tabelki,ksiazki,krazki do liczenia.Moja metoda byla nauczenie sie na pamiec zaleznosci Obiekt fotografowany,DINy,dziurka,czas,rodzaj wywolywacza-tego wymagal ten co uczyl.Do dzis mi to zostalo i nawet sie sprawdza w cyfrowej.
Moze zobacz czy metoda na pamiec Ci sie sprawdzi.Na poczatek duzo czytania,ale ile radosci i wiedzy pozniej.
Lucca, padające światło ;)
Dokładnie to było: światlo padajace (np. z nieba) i światło odbite (od fotografowanego obiektu).
Trochę dawno z Polski wyjechałeś ;)