Na rowerze jest szybko :-P, a dalej fajny szlak na Wołowiec i Rohacze.
a przysmak chochołowski jak najbardziej - najlepszy w Tatrach :)
Ostatnio jak tam byłem to zamiast łoscypków degustowano Borowiczkę :lol:
Wersja do druku
jak ja tam szłam był śnieg i nie było rowerów :(
tylko konie :(
no niezajefajne
po owej wyprawie niemalże od razu nabyłam nowe treki :)
Nie lubię kuni... Depczą ludziom po nogach...
Kiedyś w latach 60-tych ub. wieku (jak to brzmi!), byłem na obozie harcerskim w Gosprzydowej nad potokiem Gnojniczanka (zaraz niedaleko była wieś Gnojnik)
I do rzeczy.
My harcerzyki ubrani w gumowce bo padało, a ja miałem nowe, takie ślinczne...I taki durny kuń ,mi nadepnął na stopę bo było wąsko i się spłoszył nagłym tłumem mundurowych.
I nie chodzi, że mi obtarł skórę ale przedziurawił gumowca przy samej podeszwie i przez cały obóz potem chodziłem ciągle z jedną mokrą nogą... I zero łażenia po kałużach, czy forsowania wpław potoków...!
No podły był ci on!!!
Piękna Chochołowska. Mam w planach w kwietniu na krokusy tam się wybrać.
Ciekawe dlaczego potok nazywał się Gnojniczanka? :shock::mrgreen: