Fajny opis, taki z jajem. Ja to jestem dziecko PRL-u, jak Twój tata :-P
Wersja do druku
Fajny opis, taki z jajem. Ja to jestem dziecko PRL-u, jak Twój tata :-P
Poczekam i ja :)
Pozdrawiam.
oj, miło mi że kogoś do odwiedzenia Gruzji zainspirowałem, ale zarazem żal mi duszę ściska, bo plany kolejnej wyprawy nad Rioni, Mtkwari i Aragwi są baardzo mgliste... a przecież tyle tam jeszcze do zobaczenia...
Będę zaglądał do tego wątku z wielką ciekawością
Grzecznie proszę o kontynuację:!::twisted::-P
No własnie, tyle się rozpisałeś, a zdjęć w zasadzie brak ;-) Niepotrzebnie tak deprecjonujesz swoją relację tym Janem_S ;-) Przecież każda relacja jest inna, ba nawet dokładnie to samo miejsce może być różnie pokazane wiec dawaj w końcu te zdjęcia :-)
Kolejnego dnia wstaliśmy wcześnie. Śniadanie, toaleta i możemy jechać. Ciekawi byliśmy, o której przyjedzie po nas Nugzar, w końcu tyle się naczytaliśmy i nasłuchaliśmy o gruzińskiej punktualności. Marcin Meller z żoną nie raz w swojej książce podkreślali jak duży margines błędu należy założyć umawiając się z Gruzinem. Szczerze powiedziawszy byliśmy przygotowani na całkowitą absencję naszego przyjaciela. 10:00, dzwonek do drzwi, w drzwiach Nugzar machający nerwowo ręką, żeby szybko schodzić. Niemożliwe – punktualny co do minuty. Pierwszy mit obalony.
https://forum.olympusclub.pl/attachm...3&d=1406930459
https://forum.olympusclub.pl/attachm...4&d=1406930464
https://forum.olympusclub.pl/attachm...5&d=1406930471
Wsiadamy do samochodu, zapinamy pasy i wio, tzn. w drogę ku Mcchecie. W czasie drogi rozmawiamy o tym jak to u nich i jak u nas, że komuna, że Ruscy, że bieda, a że u nas już Unia i że oni też by chcieli. Nugzar jest biznesmenem, wynajmuje swoje mieszkanka turystom i prowadzi mały biznes ale zastrzelcie mnie – nie pamiętam jaki. Nagle pada propozycja, żeby zajechać do sklepu, kupić wino itp.. Zważywszy, że jeszcze nie mieliśmy okazji by udać się na zakupy, przyjmujemy tę propozycję z dużym entuzjazmem.
No tak… winiarnia to to nie jest pomyśleliśmy patrząc jak Nugzar wjeżdża do podziemnego parkingu sieci Carrefour. No trudno klimatycznie nie będzie, ale coś tam się kupi. I tu niespodzianka. Wizytę w hipermarkecie zapamiętam na długo. Nugzar prowadzi, wszak to nerwowy i narwany ale dobry człowiek, który lubi czuć władzę. Przyprowadza nas pod stoisko z winami. Jeszcze nie zdążyliśmy dobrze obejrzeć towaru na półkach a już biegnie do nas ładna młoda gruzinka pracująca w sklepie trzymając dwa szklane kieliszki w dłoni. Podkreślam, nie jakieś plastykowe kubki, koreczki z serem czy kawałek chleba z margaryną smakująca jak 100 innych na półkach. Dwa duże ładne kieliszki i z uśmiechem zapytuje, którego chcemy spróbować! No nieźle, tutaj to dbają o klienta – pomyśleliśmy i zaczęliśmy degustację win w hipermarkecie. Po wybraniu winka, kupieniu kilku jeszcze innych składników pojechaliśmy już prosto do Mcchety.
https://forum.olympusclub.pl/attachm...6&d=1406930474
https://forum.olympusclub.pl/attachm...7&d=1406930480
https://forum.olympusclub.pl/attachm...8&d=1406930482
https://forum.olympusclub.pl/attachm...9&d=1406930487
Zatrzymujemy się, by obejrzeć wybudowany w VI w n.e. monastyr Dżwari. To co zachwyca, to jego ponadczasowość oraz przepiękne położenie. Przechadzając się dookoła monastyru natrafia się na balkonik widokowy, z którego przepięknie rozpościera się panorama dawnej stolicy Gruzji. Bajkowo wyglądają też dwie rzeki Mtkwari i Aragwi, które opływając miasto łączą się ze sobą. Szkoda, że na niebie mleko a i umiejętności zabrakło, by utrwalić ten obraz lepiej. Najlepiej zobaczcie to sami.
Po zwiedzaniu monastyru kierujemy się już do centrum Mcchety a tam do katedry SwetaCchoweli, która w 1994 została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Katedra została wzniesiona na początku XI wieki i jest po prostu przepiękna, ciekawa i ma się ochotę spędzić niej dużo więcej czasu niż my mieliśmy okazję. Godzinami można podziwiać, posadzki, ikonostazy, Nugzar zaczął nas popędzać, ponieważ miał już zakontraktowaną kolejną wycieczkę po południu. W katedrze znajduje się kość świętego Andrzeja, który w Gruzji jest bardzo ważnym świętym. W drodze z katedry do samochodu udaje mi się zakupić moje pierwsze w Gruzji khaczapuri – placek chlebowy z serem. Przy okazji zostałem pouczony, żeby nie napisać skarcony przez Nuzgara, za szastanie drobną mamoną, która MOŻE SIĘ PRZYDAĆ PÓŹNIEJ Mądry Nuzgar odwiózł nas do mieszkania, zainkasował 20$ zwrotu za paliwo i czas i odjechał zadowolony w poczuciu wykonania dobrej (i to w pełni zasadne) roboty. Nam natomiast pozostało popołudnie oraz cały kolejny dzień na spacer po stolicy. Ale to opiszę już kolejnym razem.
https://forum.olympusclub.pl/attachm...0&d=1406930493
https://forum.olympusclub.pl/attachm...1&d=1406930499
https://forum.olympusclub.pl/attachm...2&d=1406930505
Szkoda, że u nas przy wódkach nie ma takiej obsługi - bym nadrobił drogi i zamiast do TEŻ-CO jeździł do CARE-FURTA :D :). Fajne foty - ta z rozwidlającą rzeką najbardziej mi się podoba :)
No myślę, że byś się przyłączył a potem następni i następni i już impra w dechę i w Polskę idziemy szukać CARE-FURTÓW w każdym mieście i w każdej wsi :D. Stworzylibyśmy nową świecką tradycję dla zdrowia narodu - bieg imienia "Lornety i meduzy" szlakiem CARE-FURTÓW :D (dla niewtajemniczonych lorneta to dwie setki a meduza to zimne nóżki).