To pustelnia, masz zadatki na Pustelnika? :wink:
Wersja do druku
Ale tam jest zajebiscie. Tylko jak śnieg, wieje i mróz, to już tak zajebiscie nie jest.
Jak zgromadzisz opal i żarcie w tym drugim, starszym domku, rybę zanęcisz, i czasami coś złowisz , to czemu nie. W końcu ocean z rzadka zamarza we fiordach tez.
więcej jak wymiennik do pompy ciepła wrzucisz do wody i zakotwiczysz na dnie, a obok postawisz maszynkę do produkcji prądu z fal i pływów, to nawet paneli fotowoltaicznych nie będziesz musiał instalować i ogrzejesz chałupę za free...
Obawiam się że tak :) Tam przypomniałem sobie jak to jest nie spotkać ludzi przez dzień, dwa albo i trzy. Kiedyś tak było w Bieszczadach, ale to nie wszyscy pamiętają. :)
Pociechą jest to, że nie musisz martwić się lodówkę.....
Prawie ze wszystkim się zgodzę. Tylko ta woda to jezioro i nici z zanęcania i rybek. No chyba,ze zadbasz o przerębel i będziesz go pielęgnował jak niemowlę. :)
Oooo, to Ty już starawy jesteś :mrgreen:
Ale czasów gdy UPA w Bieszczadach było to nie pamiętasz. Ja miałem wtedy 6 lat jak porwali mojemu ojcu chłopaka z budowy w Rzepedzi. Jak przez mgłę pamiętam. I ojciec nas (z bratem) wtedy wygonił do domu ze względu na nasze bezpieczeństwo.
Przeglądając można się odurzyć w pięknie tych terenów.
Moi Staruszkowie jeździli w Bieszczady w latach 60 - rzeczywiście było to wtedy odludzie, chociaż już była "Wielka Pętla" i budowano "Małą Pętlę". Tata opowiadał, że na szlakach było więcej żmij niż ludzi. :-)
Ja byłem pierwszy raz w 1983 roku na obozie wędrownym z Ustrzyk Dolnych do Cisnej - mieszkaliśmy w schroniskach PTSMu. Przemieszczaliśmy się na piechotę lub auto-stopem. Na niektórych odcinkach samochód widziało się raz na godzinę.
Potem jeździłem wiele razy z bratem pod namiot - były odcinki że przez cały dzień marszu nie spotykało się nikogo - szczególnie w rejonie Chryszczatej i Wołosania. Na Połoninach już jednak ludzi było więcej, ale też pamiętam że jak szliśmy z Ustrzyk Górnych do Wetliny przez Rawki, to po południu na Dziale byliśmy sami. A za wejście na Kremenaros można było wylądować w areszcie - i to niekoniecznie polskim.
Czasem mi tęskno za takimi miejscami :-)
Marku, opisywałem to gdzieś w moim wątku z Bieszczad -> https://forum.olympusclub.pl/threads...highlight=suck
ale tam jest tyle wpisów że nie powiem dokładnie gdzie. @paparapa, mam nadzieję że nas nie pogonisz za zrobienie Ci kipiszu z wątku :)