454 prawie jak bliźniaczki :) prawie czyni wielką różnicę
aż głupio tak się ciągle powtarzać :) jak zwykle wypatrzone i pstryknięte :mrgreen:
Wersja do druku
454 prawie jak bliźniaczki :) prawie czyni wielką różnicę
aż głupio tak się ciągle powtarzać :) jak zwykle wypatrzone i pstryknięte :mrgreen:
Kisi, staram się postępować dyskretnie, bez chamówy. Poruszam się z muzyką na uszach i wypatruję. Szukam np. jakiegoś kontekstu - reklamy, napisu, manekina itd. Np. widzę na wystawie manekina w seksownej bieliźnie i czekam np. na zakonnicę. Ustawiam się wcześniej i kiedy wchodzi mi w kadr, naciskam guzik. Czasem działam jak automat - widzę coś i pstrykam. Zasada, po pstryknięciu nie patrzeć na sfoconych ludzików. Wtedy myślą, że aparat sam "wypalił". Ta zasada dotyczy focenia "z biodra".
Zdarza mi się, że zagaduję do żuli, których focę. Daję im na winko i mam zgodę na focenie.
Kisi, nie masz się czego obawiać. Właściwie nigdy nie miałem sytuacji, by ktoś zgłosił pretensje. Staram się robić foty z wyczuciem, bo nie lubię pyskówek i chamówy. Mam to szczęście, że fotografuję duże miasto, gdzie koleś z aparatem nikogo nie dziwi.
Na początek pobaw się w street długim obiektywem.
Pozdrawiam i namawiam do streetphoterki.
i to jest właśnie duuży plus. w Kraku spokojnie można z aparatem chodzić i nikogo to nie dziwi, a niestety w małym mieście wyciągnięcie aparatu to już jest wydarzenie a noszenie go na wierzchu to już w ogóle:)Cytat:
Zamieszczone przez Rafał Czarny
przeżyłem i to i to :) dlatego w kraku miałem pewne opory ale gdy poczułem się jak powietrze wiedziałem, że tu można to robić :D
Hm, moim skromnym zdaniem, ludy Słowiańskie wręcz wydają się lubieć obiektyw. Nie wiem, może się mylę ale w czasie krótkich pobytów w Irlandii, UK i Holandii zauważyłem, że gdy się za długo komuś przyglądasz (nie wspominając o wyciągnięciu aparatu) robią się nerwowi. Wszyscy. W Czechach, Polsce itd. zdarza się to sporadycznie. Czasami nawet - np. dziewczyny - pchają się sami przed obiektyw :-)
a w indiach to dopiero się pchają przed obiektyw. Kumpel był. Normalnie wręcz pozują. Na jednym stało z 15 chłopa i wszyscy w obiektyw lukają, myślałem że chcieli go pobić czy coś bo dzielnica też była ładna a on mówił, że nie, ustawili mu się do zdjęcia :)
ogólnie zdjęcia streetfoto w indiach są ostre :) sprzedawanie mięsa na ulicy, golenie, wszelki handel i usługi na ulicy a on z analogiem pojechał :( i tylko 7 klisz pstryknął.
453 swietna i oczywiscie dobra decyzja bylo rozmazanie kwiatka. 454 ok, przede wszystkim oprocz zawartosci kadru dobra jest perspektywa.
Ja zaczalem streetphoto od krotkiego obiektywu, gdyz bardzo nie podobalo mi sie, jak tele splaszczaja perspektywe. Brak naturalnosci, dynamizmu. To nie pasowalo do ulicy, psulo klimat. Jak dotad tylko raz jakas Pani w oknie machala rekami, wiec nie robilem. Staram sie byc delikatny i dyskretny, a poza tym mam LV na odchylanym LCD :)
Z kolei ja, całkiem niedawno będąc w Polsce, wybraliśmy się z kumplem wieczorem, przy zachodzącym słoncu na spacer po mieście z naszymi aparatami.
Jak to bywa, czasem się lampa włączy i generuje błyski... tudzież zaciekawione spojrzenia z okien. Wycelowaliśmy dla żartu w "podglądaczy" po czym wsyzscy jak jeden pouciekali za zasłony :D
Foty w mieście są jak partyzantka - nigdy nic nie wiadomo. Mam nadzieję, że oglądając te fotki i ja się czegoś nauczę :-)
Dobra, pojechałem z tym kwiatkiem niepotrzebnie, pewnie dlatego, że w wyobraźni inaczej tą fotkę widziałem. Ale faktyczne ciężko byłoby się skupić jak by wszystko było ostre.
A co do streetphoto, sam chciałbym się za to wziąć bo fotografowanie uliczek itp. trochę mnie nudzi. Zero jakiegoś 'dynamizmu'. Niestety w moim mieście problem z fotografowaniem ludzi jest nieco inny. Gość mojej postury z cegiełką taką jak E-300 sam się prosi żeby aparat zmienił właściciela. A do dzielnic w których można by zrobić bardzo klimatyczne fotografie to lepiej się nie zapuszczać samemu i wypadałoby zostawić w domu wszystkie metalowe rzeczy.
Smutne ale prawdziwe.
Dziękju za komentarze. Kolejny crossik:
455
Kolejna fota:
456