PDA

Zobacz pełną wersję : Fotografia uliczna - doświadczalnie



diabolique
2.12.12, 10:10
Dlaczego fotografujesz ludzi głównie od tyłu? Boisz się, czy tak sobie po prostu założyłeś?


Edit:
Temat został wydzielony z wątku MacieyW: https://forum.olympusclub.pl/threads/84933-foto-B-W/page7?p=890734&viewfull=1#post890734

macieyW
3.12.12, 12:27
Nie wiem do kogo kierować te słowa, ale czuję się wyróżniony umieszczeniem mojego wątku na głównej stronie Klubu – dziękuję.



Dlaczego fotografujesz ludzi głównie od tyłu? Boisz się, czy tak sobie po prostu założyłeś?

Diabolique –zacznę może od tego, że zdjęcia, które prezentuję i sam klasyfikuję do zdjęć ulicznych, zacząłem robić latem tego roku. Wcześniej ograniczałem się do rejestrowania imprez rodzinnych, miejsc z wakacji, itp. Jakoś pod koniec zeszłego roku spotkałem znajomego, który pokazał mi swoje fotografie na jednym z portali foto – tam trafiłem na zdjęcia „street”, które zrobiły na mnie takie wrażenie, że sam zapragnąłem je robić – kupiłem więc PEN-a i rozpocząłem swoją przygodę :wink:
Mogę powiedzieć, że fotografowanie ludzi „z tyłu” po części jest spowodowane jak napisałeś „strachem”, chociaż ja nazwał bym to raczej dyskomfortem związanym z naruszaniem osobistej przestrzeni fotografowanego. Ważniejsze jest dla mnie jednak to, żeby do momentu zrobienia zdjęcia nie wchodzić w interakcję z fotografowaną osobą - wolę być niezauważony. Robienie zdjęć „z przodu” wiąże się zazwyczaj z jakąś reakcją, a ponieważ nie potrafię pozostać niezauważony lub być tak szybki aby przed tą reakcją zdążyć :grin: – niewiele mam takich ujęć.

Przy okazji - jestem pod wielkim wrażeniem Twoich fotografii - w szczególności esejów.

diabolique
3.12.12, 13:56
Robienie zdjęć „z przodu” wiąże się zazwyczaj z jakąś reakcją

Bez sensu jest to co piszesz. Na ile zdjęć zrobionych "z przodu" spotkałeś się z reakcją fotografowanego? 1 procent? Promil?
Myślę, że więcej w tym usprawiedliwiania siebie niż rzeczywistego doświadczenia :grin:
A szkoda. No ale nie od razu Kraków zbudowano. Tylko jeśli będziesz sobie dorabiał ideologię o "byciu niezauważonym od przodu" to z czasem te foty "z **** strony" zaczną nudzić widza. A różnorodność punktów widzenia (jak również perspektyw) pozwoli ci dłużej zachować swieżość :wink:

barmichal76
3.12.12, 14:39
Bez sensu jest to co piszesz. Na ile zdjęć zrobionych "z przodu" spotkałeś się z reakcją fotografowanego? 1 procent? Promil?
Myślę, że więcej w tym usprawiedliwiania siebie niż rzeczywistego doświadczenia :grin:
A szkoda. No ale nie od razu Kraków zbudowano. Tylko jeśli będziesz sobie dorabiał ideologię o "byciu niezauważonym od przodu" to z czasem te foty "z **** strony" zaczną nudzić widza. A różnorodność punktów widzenia (jak również perspektyw) pozwoli ci dłużej zachować swieżość :wink:

Ja tam nie uważam, że jest to bez sensu. Każdy ma pewien próg, nazwijmy go "strachu", który trzeba pokonać, jeśli chce się zrobić zdjęcie obcej osobie na ulicy. Jednym przychodzi to łatwiej (pewnie Ty jesteś przykładem), innym z większym oporem. Ja spotykałem się z reakcją (niezadowoleniem) osoby fotografowanej stosunkowo często, na pewno częściej niż 1%, co skutecznie powstrzymuje mnie przed fotografowaniem w stylu Thomasa Leutharda. Co do nudzenia widza, moim zdaniem ważniejsza jest chwila i kompozycja, niż to czy forografowany obiekt patrzy prosto w obiektyw, czy jest odwrócony bokiem albo tyłem.
Do tego na zdjęciach macieyW, choćby 9 i 11, to że obiekt jest tyłem akurat jest atutem.
Pozdr

aga_piet
3.12.12, 14:52
U niektórych może jeszcze dojść opór spowodowany szumem wokół publikacji wizerunku. Nawet jeśli zrobi zdjęcie - nie chce publikować. Jedni mają to gdzieś i wrzucają do netu wszystko, inni tylko te ze zgodą, a jeszcze inni wolą odpuścić.
A tak gwoli ścisłości, to takie "typowe od tyłu" to naliczyłam tylko 2 zdjęcia babć ;) O 9. nie wspominam bo to inna bajka przecie.

diabolique
3.12.12, 15:02
Ja spotykałem się z reakcją (niezadowoleniem) osoby fotografowanej stosunkowo często, na pewno częściej niż 1%

Może to kwestia imydżu :grin: Jakoś nie pamiętam kiedy wzbudziłem w kimś negatywną reakcję (w sensie fotograficznym) :lol:

barmichal76
3.12.12, 15:08
Może to kwestia imydżu :grin: Jakoś nie pamiętam kiedy wzbudziłem w kimś negatywną reakcję (w sensie fotograficznym) :lol:

Chyba kwestia okolicy, w której próbowałem :) Tam prawie każdy zanim jeszcze aparat podniosłem do oka chciał się "zaprzyjaźnić"...

Pozdr

dzarro
3.12.12, 15:26
Mi się zdarza (na szczęście rzadko), że ludzie się czepiają - bo fotografuję np. kawałek muru (w przypadku śmietników to raczej tylko tak jakoś dziwnie patrzą :wink:). W sobotę jedna pani emerytka spytała czy to ja jestem nowym administratorem(jak rozumiem - jakiegoś osiedla czy innej wspólnoty) bo robiłem sobie na Ochocie zdjęcie trzepaka na tle pustej ściany...

aga_piet
4.12.12, 14:56
Mój ulubiony sposób jest "na dziecko". Idziesz z dzieckiem, stawiasz je w sporej odległości od siebie i mówisz robiąc zdjęcia (np. idź w tamtą stronę, stań tam, spójrz tam itp.). Wówczas budzisz mniejsze podejrzenia, nikt nie weźmie Cię za typka z gazety ;)
Z braku dziecka możesz to samo robić np. z dziewczyną ;)

diabolique
4.12.12, 15:12
Swoją drogą, może znacie jakieś sposoby, techniki fotografowania, aby „podejść ofiarę” :wink: niezauważonym lub zdążyć przed reakcją ?


To co piszesz jest - przynajmniej dla mnie - dziwne. Nie chcę się za bardzo rozwodzić, bo pewnie mało kto przeczyta więcej niż 5 linijek, takie już prawa netowych dyskusji...
"Podchodzenie ofiary", strzelanie zza węgła, maskowanie się z aparatem - już samo to pokazuje twoje intencje odnośnie fotografowanych osób i - mówiąc szczerze - nie mam o tym dobrego zdania. Liczysz się tylko ty i twoje ujęcie. Czy to w porządku? Śmiem wątpić.

Jedyną "techniką", którą mógłbym ci polecić bez większych dylematów moralnych jest dłuższe przebywanie w jednym miejscu (skwerku, placu itp.). Całą tą "technikę" można zamknąć w stwierdzeniu - im dłużej przebywasz w danym miejscu tym bardziej stajesz się jego właścicielem.
Jak to interpretować? Już tłumaczę. Gdy przychodzisz na jakieś miejsce to trafiasz na sytuację zastaną, którą burzysz. Nie dziwne, że wszyscy zwracają na ciebie uwagę. To tak jakbyś wszedł do przedziału w pociągu.
Gdy przebywasz w danym miejscu to stajesz się jego elementem. Jedni ludzie odchodzą, inni przychodzą i dla tych przychodzących jesteś częścią środowiska, w które właśnie oni wkraczają. Przychodzą na jakiś placyk i myślą "O, jakiś fotograf robi zdjęcia. Popatrzę sobie". Jesteś naturalną częścią tego miejsca, nie powodujesz u nich dysonansu. Przychodzą i widzą, że fotografujesz sobie wokół. Tak samo jak widzą, że ktoś jeździ na desce, chłopak całuje się z dziewczyną, jakiś facet niesie szybę od szklarza itp. Tak samo nie budzi ich niepokoju "pan stop", który przeprowadza dzieci przez ulicę - spotykają go codziennie, w tym samym miejscu, wkomponowali go sobie w środowisko. A weź tylko wyskocz z tekstem "pozwoli pani, że przeprowadzę pani dziecko na drugą stronę"... No właśnie... Więc czemu miałoby cię dziwić, że reagują na napastowanie obiektywem?
Stosując opisaną przeze mnie "technikę zawłaszczania miejsca" nie powodujesz w ten sposób ich niepokoju. Ot, cała tajemnica dobrej, nieustawianej fotografii, bez elementów ryzyka, nieprzyjemnych sytuacji i dylematów prawno-obyczajowych.

Bacio
4.12.12, 15:26
"Podchodzenie ofiary", strzelanie zza węgła, maskowanie się z aparatem - już samo to pokazuje twoje intencje odnośnie fotografowanych osób i - mówiąc szczerze - nie mam o tym dobrego zdania. Liczysz się tylko ty i twoje ujęcie. Czy to w porządku? Śmiem wątpić.

Według mnie - bardzo ciekawa uwaga.

Dawno, dawno temu, kiedy byłem na plenerze szkoleniowym w Białowieży organizowanym przez Warszawską Szkołę Fotografii mieliśmy za zadanie... fotografować ludzi.
Kiedy grupa kilkunastu studentów ruszyła "w miasto" wyglądało to na wojnę. Z kolegą więc postanowiliśmy po pierwsze pójść tam, gdzie ludzie lubią być i tak trafiliśmy do lokalnej knajpy. Tam spotkaliśmy miłego pana, który polecił się nazywać "Krecikiem". Po kilkunastominutowej pogawędce (aparaty cały czas schowane w plecakach!) zostaliśmy zaproszeni do jego domu, który wyglądał jak wycięty z lat 50-tych.

W jego domu zrobiliśmy pełną sesję zdjęciową. Krecik gotował, sprzątał, itp. - nie pozował! - a my po prostu mogliśmy fotografować wszystko co chcieliśmy. Ja działałem wtedy lustrzanką 6x6.
Na koniec poczęstował nas domowymi pierogami z mięsem...

Warto więc rozmawiać z ludźmi, poznawać ich życie, a potem pokazywać ich na zdjęciach. "Skradanie" zdjęć daje po pierwsze często gorsze technicznie zdjęcia (szybkość utrudnia kadrowanie, za długa ogniskowa), ale po drugie - nie zawsze pokazuje to, co warto pokazać.

aga_piet
4.12.12, 15:32
Bacio, autorowi wątku raczej chodziło o typową fotografię uliczną.

dzarro
4.12.12, 16:24
Ja w powyższej dyskusji widzę kilka strategii robienia zdjęć:

- fotograf integruje się z otoczeniem, staje się jego częścią, nawiązuje jakiś świadomy kontakt z osobami, które fotografuje (diabolique);
- fotograf próbuje być "niewidocznym szpiegiem" - narratorem w 3 osobie(macieyW);
- fotograf jest intruzem, świadomie i z premedytacją narusza intymność innych i niejako robi zdjęcie żywiąc się własną adrenaliną oraz energią skumulowaną w nierzadko gwałtownych reakcjach napastowanych osób (hellbike próbował coś takiego robić w innym wątku);

Wg mnie wszystkie te metody są równie dobre i równie złe. Co do autora wątku - to ja w pełni rozumiem jego podejście, że chciałby być niewidzialny i tę potrzebę widzę na jego zdjęciach, ona jest wpisana w rzeczywistość, którą obrazuje. Nie widzę tez problemu, że ktoś robiąc zdjęcia dowolnego rodzaju robi zawsze "autoportrety wewnętrzne" - czyli, jak to ujął diabolique, myśli głównie o sobie i swoim zdjęciu.

diabolique
4.12.12, 16:56
Wg mnie wszystkie te metody są równie dobre i równie złe.

Sprawa nie jest aż tak prosta jakbyśmy chcieli. Po pierwsze stawanie się częścią otoczenia powoduje bycie "niewidzialnym" tak samo jak strzelanie zza węgła czy spod pachy. Ja też nie widzę problemu w tym jak on fotografuje. Mam swoją koncepcję streeta, dobrze przemyślaną przez parę lat pstrykania na ulicy i dzielę się nią z innymi, tak jak zaproponował autor wątku.
Oczywiście - nie jest tak, że zawsze wszystkim macham z daleka i krzyczę "uwaga fota!". Czasem ktoś mnie zauważy, czasami nie. Raz fotografuję na wprost, innym razem z boku lub z góry. Ale robię to jawnie, z aparatem przy oku a nie kryjąc się. Owszem, strzelę czasem z biodra, jeśli sytuacja jest dynamiczna i wiem, że nie zdążę podnieść aparatu do oka. Ale nie robię z tego zasady.
Jeśli ktoś robi inaczej - jego sprawa. Pod warunkiem, że robi to świadomie i jakoś to uzasadnia. Ja po prostu tak samo jak nie chciałbym być fotografowany z ukrycia, tak samo nie robię tego innym.
Czy budzi w was zrozumienie (bo przecież nie sympatię :mrgreen:) policjant z suszarką czający się w krzakach? Widzicie uzasadnienie do takiego stylu łapania kierowców? No właśnie... Ja też nie :-P

barmichal76
4.12.12, 18:22
Sprawa nie jest aż tak prosta jakbyśmy chcieli. Po pierwsze stawanie się częścią otoczenia powoduje bycie "niewidzialnym" tak samo jak strzelanie zza węgła czy spod pachy. Ja też nie widzę problemu w tym jak on fotografuje. Mam swoją koncepcję streeta, dobrze przemyślaną przez parę lat pstrykania na ulicy i dzielę się nią z innymi, tak jak zaproponował autor wątku.
Oczywiście - nie jest tak, że zawsze wszystkim macham z daleka i krzyczę "uwaga fota!". Czasem ktoś mnie zauważy, czasami nie. Raz fotografuję na wprost, innym razem z boku lub z góry. Ale robię to jawnie, z aparatem przy oku a nie kryjąc się. Owszem, strzelę czasem z biodra, jeśli sytuacja jest dynamiczna i wiem, że nie zdążę podnieść aparatu do oka. Ale nie robię z tego zasady.
Jeśli ktoś robi inaczej - jego sprawa. Pod warunkiem, że robi to świadomie i jakoś to uzasadnia. Ja po prostu tak samo jak nie chciałbym być fotografowany z ukrycia, tak samo nie robię tego innym.
Czy budzi w was zrozumienie (bo przecież nie sympatię :mrgreen:) policjant z suszarką czający się w krzakach? Widzicie uzasadnienie do takiego stylu łapania kierowców? No właśnie... Ja też nie :-P

Ja odpowiem przewrotnie, że owszem widzę uzasadnienie siedzenia policjanta w krzakach z radarem - teoretycznie winno się jechać zgodnie z przepisami niezależnie od tego, czy wiemy, że w danym miejscu możemy się spodziewać policjantów czy nie.

Co do fotografii ulicznej myślę, że raz ujęcie będzie lepsze gdy obiekt nie jest świadomy faktu robienia zdjęcia, innym razem wtedy, gdy nawiąże kontakt wzrokowy z fotografującym - nie ma reguły, ale obydwie metody totalnie różnią się w odbiorze moim zdaniem. Ponadto można zaryzykować tezę, że część fotografowanych w sytuacji gdy widzą, że zrobiono im zdjęcie pewnie poprosiłaby fotografa o ich usunięcie z aparatu, ale np. nie chcą wdawać się w dyskusje, itp.

Pozdr

yamada
4.12.12, 19:03
Zacna dyskusja w ktyórej raczej nikt do końca nie da się do swoich racji przekonać. Ja tam streeta wiele nie przerobiłem, choć miałem okres łażenia po mieście z aparatem i co nieco napstrykałem. Rewelacji nie ma ale doświadczenie pewnego rodzaju jest. Sporo racji ma @diabolique , kiedyś stanąłem sobie na środku rynku w Bytomiu założyłem na aparat tele 100-400 i przez 30 minut niby fociłem w każdą stronę, w tym czasie faktycznie zrobiłem może ze 2 zdjęcia bo ludzie reagowali nazwijmy to nieprzychylnie. Po ok 30 minutach praktycznie nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nawet dzieciaki, które wcześniej podchodziły ciekawe, zajęły się swoimi zabawami. Niektórzy nawet podchodzili ze swoimi aparatami by im fotkę zrobić. Wielki obiektyw zmieniłem na mniejszy i spokojnie mogłem robić foty nikt już krzywo na mnie nie patrzył. Sporo jednak zdjęć mam zrobione bez wiedzy osób fotografowanych, nie zawsze jest możliwość by przyzwyczajać ludzi do widoku fotografa, czasem a chyba nawet częściej streety robi się na gorąco, czy nawet z ukrycia. Wszystko zależy od nas i od tego co chcemy pokazać.
W tym wszystkim najważniejsze by nie przeginać i robić dobre zdjęcia.

Mirek54
4.12.12, 19:27
-kiedys chyba pisalem,opisze raz jeszcze.Facet zrobil fotke jakiemus pijaczkowiPijaczek podszedl i poprosil o skasownie.Facet dosc porzadnie ubrany(wiadomo fotograf)cos tam fuknal,paragrafem rzucil,w sumie ze mu wolno i juz.Pijaczek wyjal komurke zadzwonil i przyjechali.Podeszli z pijaczkim do "gentelmena" i poprosili o skasowanie.Gentelmen,nie majac wyboru(zapomnial pewnie i tych paragrafach)chcial skasowac fotke.A pijaczek,ze nie,on chce karte,bo,bo dane z karty mozna odzyskac,i wymienil kilka programow(nawet darmowych)Gentelmen zaklopotany wyjal karte(dal pijaczkowi) i tak zazegnal dalsza dyskusje.Po odejsciu policji pijaczek zaproponowal mu kupno karty za chyba 30€i nadmienil,ze najpierw pytac,albo sie nauczyc strita na znajomych.W przypadkach innych nie pokazywac swojej wyzszosci,na zasadzie bo ja i tak mam racje.

aga_piet
4.12.12, 20:27
Jesteśmy mniej lub bardziej niewidzialni, jednak z tego co widzę, raczej mało kto ostrzega i pyta o pozwolenie. Myślę że w większości będziemy zgodni co do tego, że nie fotografujemy (a na pewno nie publikujemy) ludzi w sytuacjach ich ośmieszających/pokazujących w niekorzystnym świetle.
Liczy się więc chwila, sytuacja, scenka lub chociażby ładny kadr z wkomponowanym weń ludzikiem. Nie jesteśmy wrogami, chyba bardziej wampirami. Noo... może nie takimi do końca, bo czerpiąc energię nie wysysamy jej z bliźniego ;)

PaniNikt
4.12.12, 20:52
Rzeczywiście ciekawie się zrobiło :). Wydaje się, że nie ma fotografii ulicznej bez elementu świadomie wykorzystanego przypadku, a więc i "strzałów" bez uprzedzenia. Prawda też, że w wielu przypadkach gość z aparatem na ulicy sympatii nie budzi ["Przepraszam, a z jakiej pan/pani gazety?"]. Niezależnie od przepisów, które dość precyzyjnie regulują prawo do posługiwania się wizerunkiem, trzeba się posługiwać i... sumieniem. Nie powinno się, moim zdaniem, w pierwszym rzędzie robić i publikować zdjęć, które są dla modela upokarzające, które są jawnym nadużyciem, np. zdjęcie nieprzytomnego, zasikanego pijaka pod parkową ławką. Zwłaszcza młodzi fotografowie próbują niekiedy szokować takimi zdjęciami, argumentując, że jeśli fotografowany sam doprowadził się do podobnego stanu i to w dodatku publicznie, to i im wolno... To już pewien niuans, zależny od indywidualnej wrażliwości. Po pierwsze nie krzywdzić.

Bacio
4.12.12, 21:00
To już pewien niuans, zależny od indywidualnej wrażliwości. Po pierwsze nie krzywdzić.

Kilka lat temu biegając po ulicy z aparatem dostrzegłem, że jeśli moje nastawienie jest "kradnę zdjęcie / zabieram obraz" to zawsze osoby fotografowane są bardzo negatywnie nastawione. Kiedy robię to samo (tak samo aparat do oka, tak samo naciskam spust) z nastawieniem "daję im swój czas / możliwości aby pokazać innym ich urok" - to nastawienie jest zupełnie inne. Trudno mi określić z czego to wynika - ale może ten mały delikatny uśmiech? Może ten spokój ciała?

Ta dyskusja o street-photo jest bardzo ciekawa i z chęcią powymieniam doświadczenia, ale może warto przesunąć ją do innego wątku, bo jesteśmy dosyć daleko od "foto B&W"?

PaniNikt
4.12.12, 21:03
@Bacio - to pewnie jakiś rodzaj foto-feromonów? :grin: Naturalnie żartuję, ale uśmiech i życzliwość torują drogę, nie tylko w fotografii.

aga_piet
4.12.12, 21:23
@Bacio - to pewnie jakiś rodzaj foto-feromonów? :grin: Naturalnie żartuję, ale uśmiech i życzliwość torują drogę, nie tylko w fotografii.

To na pewno. Uśmiech czyni cuda, rozmowa przełamuje lody.

barmichal76
4.12.12, 23:48
Ja będę dalej stał na stanowisku, że jeżeli street - to zdjęcie bez uprzedzenia i pytania o zgodę (chyba, że po fakcie). Jeśli przed to nazwałbym to "portretem ulicznym".
Uśmiech zdecydowanie może pomóc w jednym i drugim podejściu :)

Pozdr

Bym zapomniał: @macieyW: 12 z metra bardzo mi się podoba :) (edit: komentarz odnosi się do zdjęcia z tego postu https://forum.olympusclub.pl/threads/84933-foto-B-W/page7?p=890734&viewfull=1#post890734)

PaniNikt
5.12.12, 16:05
Jak pewnie wszystkim, i mnie zdarza się fotografować ludzi na ulicy i zauważyłam, że często fotografuję ich tyłem, bokiem, z pochyloną głową itp. Wynika to jak przypuszczam z faktu, że dla mnie postaci ludzkie, wpisane w określone okoliczności, mają znaczenie bardziej symboliczne niż realne. Są raczej pewnym zbiorem sylwetek niż portretów. Ot, wszystko zależy od celu i koncepcji. Można coś opowiedzieć i portretując, i operując sytuacją. Jak kto umie i lubi :)

hades
5.12.12, 16:10
Wydaje mi się, że fotograf powinien być dyskretny, niezauważalny, a zarazem wyrozumiały dla sytuacji i osób, które fotografuje lub z którymi współpracuje przy zdjęciach. Komunikatywność i serdeczność potrafią, jak napisała Bufetowa, czynić cuda. Przechodnie na ulicy są ciekawi co się wokół nich dzieje i bardzo nieufni jeśli nie rozumieją czyjegoś zachowania. To naturalne. Zawsze też znajdzie się ktoś niezadowolony ze wszystkiego. A wtedy strategiczne "czy będę miał jakąś korzyść z wchodzenia w polemikę" rozwiązuje większość problemów fotografa. Bo fotograf wcale nie musi, on może robić zdjęcia i mam na myśli sytuacje niezaaranżowane.

Nie ma też powodu by popadać w ekstremizm w kamuflażu i minimalizm w zachowaniu. Najprościej jest wyjść z pozycji obserwatora, który czasami pozwoli sobie na mały "wyskok" by złapać lepsze ujęcie. Szybko dowiemy się kiedy ten "wyskok" daje dobre rezultaty. To o czym napisał Diabolique czyli wtopienie się w otoczenie, choć może przypominać porady z książki dla szpiegów, odnosi się nie tylko do zdjęć ulicznych, ale ogólnie do zdjęć wśród ludzi.

diabolique
5.12.12, 16:12
Wynika to jak przypuszczam z faktu, że dla mnie postaci ludzkie, wpisane w określone okoliczności, mają znaczenie bardziej symboliczne niż realne.

Prawda, street to wbrew pozorom nie "łapanka" na ludzi, tylko pokazywanie ludzi w kontekście do czegoś, kogoś; zderzenie kontrastu, żartu sytuacyjnego. Trzeba dużo widzieć a nie tylko skupiać się na ukrywaniu intencji. :grin:

PaniNikt
5.12.12, 16:12
Czyli jak zawsze: rozsądek, takt, wyczucie :)))

diabolique
5.12.12, 16:17
To o czym napisał Diabolique czyli wtopienie się w otoczenie, choć może przypominać porady z książki dla szpiegów, odnosi się nie tylko do zdjęć ulicznych, ale ogólnie do zdjęć wśród ludzi.

Wszystko zalezy od intencji. Swego czasu furorę robił filmik z fotografem Magnum Brucem Gildenem w roli głównej, jak chodził bodajże Piątą Aleją i robił ludziom foty błyskając fleszem. No ale jego pomysł na tą serię zdjęć był właśnie taki, by wywołać reakcję i ją utrwalić.
Pamiętam jak ludzie (w sensie oglądacze, nie bohaterowie zdjęć) wylewali kubły pomyj na głowę "tego wariata" nie wiedząc nawet jakie osiągnięcia fotograficzne ma na swoim koncie. Mnie z tego filmiku utkwił w pamięci jeden moment, gdy ktoś zaczął mu się jakoś ustawiać do zdjęcia, a ten go ofukał mówiąc coś w stylu "nie stawaj, idź dalej!" :lol:

EDIT: A nie, on mówił "nie uśmiechaj się" (1:30) :) No, ale jak mówiłem on zrobił świadomie całą serię zdjęć. Co nie znaczy, że robi TYLKO takie zdjęcia.


http://youtu.be/kkIWW6vwrvM

slawek
5.12.12, 20:44
-kiedys chyba pisalem,opisze raz jeszcze.Facet zrobil fotke jakiemus pijaczkowiPijaczek podszedl i poprosil o skasownie.Facet dosc porzadnie ubrany(wiadomo fotograf)cos tam fuknal,paragrafem rzucil,w sumie ze mu wolno i juz.Pijaczek wyjal komurke zadzwonil i przyjechali.Podeszli z pijaczkim do "gentelmena" i poprosili o skasowanie.Gentelmen,nie majac wyboru(zapomnial pewnie i tych paragrafach)chcial skasowac fotke.A pijaczek,ze nie,on chce karte,bo,bo dane z karty mozna odzyskac,i wymienil kilka programow(nawet darmowych)Gentelmen zaklopotany wyjal karte(dal pijaczkowi) i tak zazegnal dalsza dyskusje.Po odejsciu policji pijaczek zaproponowal mu kupno karty za chyba 30€i nadmienil,ze najpierw pytac,albo sie nauczyc strita na znajomych.W przypadkach innych nie pokazywac swojej wyzszosci,na zasadzie bo ja i tak mam racje.
Ale to chyba w Niemcach było, bo w Polsce to musieli by ze sobą jeszcze kolację zjeść zanim Policja by dotarła:)

macieyW
12.12.12, 21:21
Widzę, że wątek bez zdjęć zamarł :)

Bufetowa, Diabolique – dziękuję za podzielnie się Waszymi sposobami na bycie „niezauważalnym”.

Każdy kto chciał, napisał co myśli, ale ciekawi mnie w jaki sposób przekłada się to na Wasze wybory i zachowania podczas robienia samych zdjęć. Byłoby idealnie, gdybyście podzielili się „historią” chociaż jednej ze swoich fotografii - oczywiście pokazując ją lub pisząc dlaczego jej nie zrobiliście :wink:

Na pewno macie jakieś wesołe, wzruszające, mrożące krew w żyłach lub po prostu nudne, takie jak moje opisane tutaj:

https://forum.olympusclub.pl/threads/84933-foto-B-W/page2?p=878973&viewfull=1#post878973

i tutaj:

https://forum.olympusclub.pl/threads/84933-foto-B-W/page8?p=891189&viewfull=1#post891189
do tego zdjęcia:

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=75777&d=1354624456
(https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=75777&d=1354624456)
Może ktoś jeszcze podzieli się swoją - niekoniecznie streetową… ?

diabolique
12.12.12, 21:36
Widzę, że wątek bez zdjęć zamarł :)


Może po prostu temat został wyczerpany :mrgreen:
Nie wiem o jakie zachowania i wybory pytasz. Po prostu gdy widzę coś ciekawego to staram się to sfotografować. Poza trupami, śmiercią i żebrakami/nędzarzami i osobami, którym się w życiu - oględnie mówiąc - nie powiodło.
Zachowania? Nie dam się przekonać do stworzenia dychotomii: albo walisz ukradkiem i masz autentyczne foty, albo pstrykasz z z aparatem przy oku i wszyscy cię widza i się usztywniają. Tak nie jest i nigdy nie było.
Pstrykam z aparatem przy oku i większość mnie nie dostrzega lub dostrzega ale olewa :D Sądzę, że większość moich ulicznych "modeli" zachowuje się naturalnie i nie stosuję jakichś przemyślnych "technik". Po prostu jak ktoś zauważy, że robię zdjęcie i przemieści się lub usztywni, to rezygnuję z ujęcia i tyle.
Ale zazwyczaj jestem wystarczająco szybki (i nawet brak autofocusa nie jest problemem) :twisted:

Jaack
12.12.12, 22:05
Mój ulubiony sposób jest "na dziecko". Idziesz z dzieckiem, stawiasz je w sporej odległości od siebie i mówisz robiąc zdjęcia (np. idź w tamtą stronę, stań tam, spójrz tam itp.). Wówczas budzisz mniejsze podejrzenia, nikt nie weźmie Cię za typka z gazety ;)
Z braku dziecka możesz to samo robić np. z dziewczyną ;)

Stary sprawdzony sposób. W dodatku bardzo skuteczny, byle odpowiednio przeszkolić pozorującą osobę ;)

epicure
13.12.12, 03:13
Niektórzy próbują niepotrzebnie skomplikować prostą rzecz, jaką jest zrobienie zdjęcia. W streecie jest taka sama filozofia, jak w krajobrazie czy makro - czyli żadna :) Rejestrujesz tylko pewien fragment rzeczywistości. Czasami jest to kwiatek, czasem jakiś pagórek, a innym razem człowiek. I tyle. Po prostu zrób zdjęcie.

Bacio
13.12.12, 10:12
Niektórzy próbują niepotrzebnie skomplikować prostą rzecz, jaką jest zrobienie zdjęcia.

Zupełnie jak skomponowanie muzyki - układasz trochę nut w jakiejś kolejności.

epicure
13.12.12, 10:18
E tam, to nie ma nic wspólnego z komponowaniem muzyki. W fotografii to ktoś inny gra, a fotograf tylko decyduje o tym, kiedy włączyć dyktafon, żeby to nagrać.

Bacio
13.12.12, 11:29
E tam, to nie ma nic wspólnego z komponowaniem muzyki. W fotografii to ktoś inny gra, a fotograf tylko decyduje o tym, kiedy włączyć dyktafon, żeby to nagrać.

W tych kwestiach można godziny przegadać, hektolitry piwa wypić... i do porozumienia nie dojść.
Jestem jednak zwolennikiem analizy fotografii na różnych płaszczyznach, np.:
- fotograf stara się, aby widz zobaczył to, co fotograf widział,
- fotograf stara się, aby widz poczuł to, co fotograf czuł, kiedy widział,
- fotograf stara się, aby widz zobaczył to, co fotograf chciałby aby widz zobaczył,
- fotograf stara się, aby widz poczuł to, co fotograf chciałby aby widz poczuł,
itp.

epicure
13.12.12, 11:31
Zgoda. A jedyne, co może zrobić fotograf, żeby to wszystko oddać, to wcisnąć guzik migawki w odpowiednim momencie, gdy aparat skierowany jest w odpowiednim kierunku i ustawione ma odpowiednie parametry.

Jaack
13.12.12, 11:51
Zgoda. A jedyne, co może zrobić fotograf, żeby to wszystko oddać, to wcisnąć guzik migawki w odpowiednim momencie, gdy aparat skierowany jest w odpowiednim kierunku i ustawione ma odpowiednie parametry.

Dyskusja czysto akademicka ;-)

ale można dodać jeszcze jedna istotna sprawę.


Fotograf pokazuje to, co chce pokazać.

Mirek54
13.12.12, 12:00
Fotograf pokazuje to, co chce pokazać.

Czesto widzowie tlumacza fotografowi co by pokazal jak by pokazal.On wtedy dostrzega,ze nie pokazal tego co mial pokazac a zupelnie co innego pokazal niz mial pokazac.Tlumaczy wtedy,ze wlasnie tak mial pokazac,zeby nikt nic nie zobaczyl,tylko on.

Bacio
13.12.12, 12:24
Zgoda. A jedyne, co może zrobić fotograf, żeby to wszystko oddać, to wcisnąć guzik migawki w odpowiednim momencie, gdy aparat skierowany jest w odpowiednim kierunku i ustawione ma odpowiednie parametry.

To rzeczywiście komponowanie muzyki jest prostsze - wystarczy nacisnąć odpowiedni klawisz fortepianu. Nie ma innych parametrów do ustawienia i nie trzeba ustawiać fortepianu we właściwym kierunku.

Mirek54
13.12.12, 12:34
Ostatnio czytalem ogloszenie o sprzedarzy fortepianu.Podal dane,ze ma fortepian trzy lata i klawisz wciskal 70 tys razy.Nie rozstrojony,jak nowy.Jakis pomigany muzyk,dziennie okolo 60 klawiszy poruszyl,a o muzyce jego nikt nie slyszal .

diabolique
13.12.12, 13:19
Czesto widzowie tlumacza fotografowi co by pokazal jak by pokazal.On wtedy dostrzega,ze nie pokazal tego co mial pokazac a zupelnie co innego pokazal niz mial pokazac.Tlumaczy wtedy,ze wlasnie tak mial pokazac,zeby nikt nic nie zobaczyl,tylko on.

O forumowej galerii w pigułce? :mrgreen:
Smakowite bardzo.
I elokwentne, a jakże :grin: