Zobacz pełną wersję : Fotografia cyfrowa – dar od niebios czy przekleństwo?
Po kolejnej sesji zdjęciowej naszła mnie taka myśl, że jednak fotografia cyfrowa zaczyna być przekleństwem zarówno dla tych, którzy robią zdjęcia jak i tych, którzy je później oglądają. W dzieciństwie oglądanie takich sesji to była prawdziwa przyjemność. Cała rodzina zbierała się przy stole i przy mniej lub bardziej barwnych opowieściach twórcy zdjęć oglądało się je z zapartym tchem. I nie miało większego znaczenia czy zdjęcia były świetne czy tylko przeciętne. Tak to przynajmniej zapamiętałem.
Jak jest teraz? Tak szczerze gdy znajomi zapraszają na sesję zdjęciową to przechodzą mnie ciarki bo wiem, że z tygodniowego pobytu w miejscu X będzie minimum 1000 zdjęć z czego 50% to scenki rodzajowe z udziałem znajomych moich znajomych, których często nie znam, kolejne 30% to pozowane zdjęcia przy ciekawych obiektach, gdzie znajomi albo znajomi znajomych odgrywają pierwszoplanowe role i pozostaje góra 20% na zdjęcia interesujące.
Czym to oglądanie przeważnie się kończy? Po pierwszych 5 minutach w miarę skupionego oglądania i zobaczenia obcych osób w kilkunastu ujęciach następuje powolne rozluźnienie atmosfery. Wszyscy zaczynają opowiadać o wszystkim i zdjęcia stanowią już tylko tło do bardziej lub mniej ogólnej rozmowy. Nawet twórcy zdjęć po kilkunastu minutach potrafią wyjść na papierosa.
Co dzijeje się z takimi zdjęciami później? Najczęściej trafiają na twardy dysk i już raczej nigdy nikt ich nie otworzy. Zauważyłem jeszcze jedną tendencję. Najwięcej zdjęć wśród moich znajomych klikają posiadacze lustrzanek.
Ciekawi mnie czy macie podobne doświadczenia i jak jako miłośnicy fotografii znosicie takie seanse. Czy są dla Was udręką czy też przyjemnością?
I bardzo dobrze, że tak się dzieje. W zalewie tysięcy bylejakich zdjęć dobre fotografie nabiorą jeszcze większej wartości, niż dotychczas.
Jak jest teraz? Tak szczerze gdy znajomi zapraszają na sesję zdjęciową to przechodzą mnie ciarki bo wiem, że z tygodniowego pobytu w miejscu X będzie minimum 1000 zdjęć z czego 50% to scenki rodzajowe z udziałem znajomych moich znajomych, których często nie znam, kolejne 30% to pozowane zdjęcia przy ciekawych obiektach, gdzie znajomi albo znajomi znajomych odgrywają pierwszoplanowe role i pozostaje góra 20% na zdjęcia interesujące.
Pukam sie w glowe patrzac na nich i mowie,ze na sesje to zawodowi modele i zawodowi fotografowie.A do popstrykania sitasnych fotcek kazdy niech se komurecke uzywa abo glupawke automatyczna.Ale powiew artysty teraz to juz chyba 90% uzytkownikow aparatow ma.A jak juz ma lustro to juz nie robi znajomym fotek okazjinalnie tylko sesje modelom organizuje.
Mam taką zasadę, jak ktoś chce pokazać mi swoje zdjęcia, to informuję go aby wybrał z nich trzydzieści do czterdziestu zdjęć godnych uwagi.
Z czasów analogowych wiem, że powyżej tej ilości atmosfera przy stole zaczyna przypominać zjazd intensywnie ziewających.
I dlatego rzadko daję się namówić na więcej niż powyższa ilość. :-)
Prawda wygląda tak, że dawno dawno temu, ktoś, kto miał zakład foto i analożka to był prawdziwy gość i mógł się czuć równie ważny jak np. baba sprzedająca kiełbasę w PRL. Gdy pojawiła się fotografia cyfrowa to tacy ludzie poczuli, że coś jest nie tak, potem pojawiły się tanie lustrzanki cyfrowe, a teraz każdy ma aparat w komórce. Stąd te całe jechanie po "syfrze" przez posiadaczy analożków - przestali być elitarni. Nagle zaczęło mieć znaczenie jakie się robi zdjęcia a nie kto ma aparat. Ja uważam, że to bardzo dobrze, że dzięki rozwojowi techniki każdy może robić zdjęcia. To o czym piszesz to po prostu brak selekcji, gdyby z tych paru tysięcy zdjęć wybrać 3 udane to by można było oglądać jak dawniej, z zainteresowaniem.
<ciach> Stąd te całe jechanie po "syfrze" przez posiadaczy analożków - przestali być elitarni. Nagle zaczęło mieć znaczenie jakie się robi zdjęcia a nie kto ma aparat.
Strasznie dęta teoria.
A co do selekcji to święta prawda, mam trochę wrażenie, że teraz wielu ludzi robi tak dużo zdjęć z wakacji, że nawet im samym się nie chce tego selekcjonować, a mają czelność wymagać potem od innych żeby to oglądali:)
Kwestia selekcji. Kiedyś było prościej, bo się trzeba było ograniczać.
Ja właśnie wróciłem z tygodniowych wakacji. Zrobiłem w tym czasie może ze 100 zdjęć (z czego kilka hdrów). A wziąłem ze sobą dwie cyfrówki i żadnego analoga. Da się? Da się :)
Czym to oglądanie przeważnie się kończy? Po pierwszych 5 minutach w miarę skupionego oglądania i zobaczenia obcych osób w kilkunastu ujęciach następuje powolne rozluźnienie atmosfery. Wszyscy zaczynają opowiadać o wszystkim i zdjęcia stanowią już tylko tło do bardziej lub mniej ogólnej rozmowy. Nawet twórcy zdjęć po kilkunastu minutach potrafią wyjść na papierosa.
Co dzijeje się z takimi zdjęciami później? Najczęściej trafiają na twardy dysk i już raczej nigdy nikt ich nie otworzy. Zauważyłem jeszcze jedną tendencję. Najwięcej zdjęć wśród moich znajomych klikają posiadacze lustrzanek.
Ciekawi mnie czy macie podobne doświadczenia i jak jako miłośnicy fotografii znosicie takie seanse. Czy są dla Was udręką czy też przyjemnością?
1. Nigdy nie pokazuj znajomym zdjęć na "ekraniku" i to "jak ślicznie wyszli". Wyjaśnij, że oszczędzasz akumulatory.
2. Poświęć trochę czasu na selekcje nim cokolwiek komukolwiek pokażesz. 20-30 zdjęć to maks. tego co może "uciągnąć" percepcja oglądającego. Chyba, że będą tak egzotyczne i okraszone opowieścią, że po zakończeniu pokazu będzie się czuło niedosyt.
3. Nie pokazuj nikomu wszystkich zdjęć. Tylko Ty powinieneś wiedzieć ile i jakich zdjęć było na karcie. Znajomym pokazuj tylko te które uznasz za stosowne. Reszta "nie wyszła" i koniec.
Największy błąd to pokazać komuś kilka zdjęć na małym ekranie, a przy selekcji wywalić zdjęcia jako zepsute.
A mnie strasznie podoba się marudzenie: a bo drzewiej panie to było to fajne, a tamto, no inne czasy ... . Kurde przecież to od nas zależy,
czy cyfrowa fotografia będzie wartościową, czy tylko masą śmieciobajtów!
A bo kiedyś za czasów analoga to tylko 24 klatki i pomyśleć trza było, i koreks, i odbitki, i pierdu, pierdu: jakie to super foty się robiło(duszę miały). A teraz? A teraz karta pamięci(solidna selekcja i też 20-30 fot), edytor raw i soft do obróbki(czas poświęcony na dopieszczenie foty) i ... jakie to super foty się robi(duszę mają).
Można na wariata 1000, 5000 czegoś tam zrobić, a można i "na analoga" 20-30 naprawdę fajnych fotografii stworzyć, z atmosferą i historią.
---------- Post dodany o 14:43 ---------- Poprzedni post był o 14:40 ----------
Kwestia selekcji. Kiedyś było prościej, bo się trzeba było ograniczać.
Nie było prościej. Trza się było nachodzić za filmem i fakt: trzeba się było ograniczać. Teraz jest prościej: można się ograniczać.
---------- Post dodany o 14:44 ---------- Poprzedni post był o 14:43 ----------
Ja właśnie wróciłem z tygodniowych wakacji. Zrobiłem w tym czasie może ze 100 zdjęć (z czego kilka hdrów). A wziąłem ze sobą dwie cyfrówki i żadnego analoga. Da się? Da się :)
Jasne, że tak! Tylko podumać, przed naciśnięciem spustu trzeba.
---------- Post dodany o 14:47 ---------- Poprzedni post był o 14:44 ----------
Pukam sie w glowe patrzac na nich i mowie,ze na sesje to zawodowi modele i zawodowi fotografowie.A do popstrykania sitasnych fotcek kazdy niech se komurecke uzywa abo glupawke automatyczna.Ale powiew artysty teraz to juz chyba 90% uzytkownikow aparatow ma.A jak juz ma lustro to juz nie robi znajomym fotek okazjinalnie tylko sesje modelom organizuje.
Ano właśnie! Nazewnictwo! Sesja= modelka+wisażystka+fotograf.
Ja właśnie wróciłem z tygodniowych wakacji. Zrobiłem w tym czasie może ze 100 zdjęć (z czego kilka hdrów). A wziąłem ze sobą dwie cyfrówki i żadnego analoga. Da się? Da się :)
A robiłeś jakie zdjęcia rodzinie? ;)
Pytam bo przywożę podobną ilość zdjęć, z tym że ja na bieżąco selekcjonuję jeszcze na poziomie aparatu.
No ale skrzywienie odbija się na ilości zdjęć zrobionych rodzinie. Mam nadzieję, że chociaż na jakości zyskuję dzięki temu ;)
Mam taką zasadę, jak ktoś chce pokazać mi swoje zdjęcia, to informuję go aby wybrał z nich trzydzieści do czterdziestu zdjęć godnych uwagi.
Z czasów analogowych wiem, że powyżej tej ilości atmosfera przy stole zaczyna przypominać zjazd intensywnie ziewających.
I dlatego rzadko daję się namówić na więcej niż powyższa ilość. :-)
to nie takie proste :-) Ludzie są leniwi i łatwo się obrażają. A gdybym rzucił taki tekst to zaraz inni zaproszenii zaprotestowaliby, że przecież chcą obejrzeć wszystkie. I co z tego, że tak naprawdę to chcą tylko przypochlebić się znajomym.
1. Nigdy nie pokazuj znajomym zdjęć na "ekraniku" i to "jak ślicznie wyszli". Wyjaśnij, że oszczędzasz akumulatory.
2. Poświęć trochę czasu na selekcje nim cokolwiek komukolwiek pokażesz. 20-30 zdjęć to maks. tego co może "uciągnąć" percepcja oglądającego. Chyba, że będą tak egzotyczne i okraszone opowieścią, że po zakończeniu pokazu będzie się czuło niedosyt.
3. Nie pokazuj nikomu wszystkich zdjęć. Tylko Ty powinieneś wiedzieć ile i jakich zdjęć było na karcie. Znajomym pokazuj tylko te które uznasz za stosowne. Reszta "nie wyszła" i koniec.
Największy błąd to pokazać komuś kilka zdjęć na małym ekranie, a przy selekcji wywalić zdjęcia jako zepsute.
Mój wywód dotyczył trochę innej kwestii. Sami możemy selekcjonować, wybierać, przebierać. Ja na przykład z racji mojej pasji podróżniczej wybieram tylko te zdjęcia o których moge coś ciekawego powiedzieć. Często zdarza się, że zdjęcia gorszej jakości znajdują się w moim abumie bo są interesujące, a zdjęcia dobrej jakości lądują w nigdy nie ogladanycm archiwum bo są nudna lub banalne. Zdjęcia pokazuje zawsze na dużym ekranie tak aby wszyscy mogli wygodnie je oglądać. I mam jeszcze jedną zasadę – zdjęcia pokazuję tylko wtedy gdy ktoś mnie o to poprosi, nigdy nie inicjuje takich „pokazów”
Przyznam się szczerze, że ostatnio głównie raczony jestem mega „pokazami”. Takimi z co najmniej 1000 zdjęć i stąd mój wywód. Ostatnio byłem na tygodniowej wyprawie ze znajomymi i następnie wymienilismy się zdjęciami. Ja im dałem 78 sztuk a oni mi 1564...
Dobry fotograf powinien zrobić jedno zdjęcie i od razu będzie udane. A u mnie jest tak, że nawet jak próbuję robić selekcję na poziomie aparatu to zawsze mi szkoda, a może jednak to co skasuję będzie lepsze od drugiego, podobnego. Nie krytykujcie jednak możliwości jakie daje nowa technologia. Jeśli fotograf umial zrobić sesję w 30 strzałach na analożku to niech zrobi to samo w epoce cyfrowej.
---------- Post dodany o 14:59 ---------- Poprzedni post był o 14:58 ----------
"Przyznam się szczerze, że ostatnio głównie raczony jestem mega „pokazami”. Takimi z co najmniej 1000 zdjęć i stąd mój wywód." - to wytłumacz, że nie pokazuje się 1000 zdjęć tylko 10 najlepszych bo inaczej nikt tego nie da rady obejrzeć - i że "selekcja" jest też elementem procesu robienia zdjęć
Dobry fotograf powinien zrobić jedno zdjęcie i od razu będzie udane. A u mnie jest tak, że nawet jak próbuję robić selekcję na poziomie aparatu to zawsze mi szkoda, a może jednak to co skasuję będzie lepsze od drugiego, podobnego. Nie krytykujcie jednak możliwości jakie daje nowa technologia. Jeśli fotograf umial zrobić sesję w 30 strzałach na analożku to niech zrobi to samo w epoce cyfrowej.
Ale to jest mit z tymi 30 strzałami. W czasach kliszy profesjonaliści (np goście z NG) zużywali na jeden temat masę rolek. Pamiętam jakiś wywiad z McCurrym, w którym mówił, że na wyjazd z NG zabierał całą walizę slajdów. Kilkaset rolek. A potem zostawiał to w redakcji, oni sobie sami wywoływali, a następnie fotoedytor z tych setek zdjęć wybierał np. 3. Można w sieci wyguglać stykówki różnych tuzów i tam pięknie widać, że ten jeden piękny strzał wybierali z całej masy nieostrych, prześwietlonych, źle skadrowanych itd zdjęć.
Amator ma gorzej bo nie ma fotoedytora, a niejeden nawet nie jest świadomy, że selekcja jest taka ważna:)
to nie takie proste :-) Ludzie są leniwi i łatwo się obrażają. A gdybym rzucił taki tekst to zaraz inni zaproszenii zaprotestowaliby, że przecież chcą obejrzeć wszystkie. I co z tego, że tak naprawdę to chcą tylko przypochlebić się znajomym.
Przyznam się szczerze, że ostatnio głównie raczony jestem mega „pokazami”. Takimi z co najmniej 1000 zdjęć i stąd mój wywód. Ostatnio byłem na tygodniowej wyprawie ze znajomymi i następnie wymienilismy się zdjęciami. Ja im dałem 78 sztuk a oni mi 1564...
Tu Cię rozumiem :D Mamy z mężem podobny stosunek do oglądania cudzych zdjęć z podróży (i ślubów też). Zawsze staramy się jakoś wyłgać. O ile mąż bez ogródek mówi że "NIE, bo NIE LUBI", to ja zawsze szukam jakichś dyplomatycznych wymówek, ewentualnie już w trakcie seansu próbuję się jakoś ratować ;)
Ale to jest mit z tymi 30 strzałami. W czasach kliszy profesjonaliści (np goście z NG) zużywali na jeden temat masę rolek. Pamiętam jakiś wywiad z McCurrym, w którym mówił, że na wyjazd z NG zabierał całą walizę slajdów. Kilkaset rolek. A potem zostawiał to w redakcji, oni sobie sami wywoływali, a następnie fotoedytor z tych setek zdjęć wybierał np. 3. Można w sieci wyguglać stykówki różnych tuzów i tam pięknie widać, że ten jeden piękny strzał wybierali z całej masy nieostrych, prześwietlonych, źle skadrowanych itd zdjęć.
Złe porównanie - nie ta liga.
Amator ma gorzej bo nie ma fotoedytora, a niejeden nawet nie jest świadomy, że selekcja jest taka ważna:smile:
Aa to już jego problem i jego brak świadomości selekcji, my "ziewacze" naprawimy.
A robiłeś jakie zdjęcia rodzinie? ;)
Tylko kilka. Mam alergię na takie zdjęcia. Z reguły ktoś inny troszczy się o to, żeby nie zabrakło takich fotek (których nikt potem nie ogląda) :)
Złe porównanie - nie ta liga.
Odnosiłem się do tego:
Dobry fotograf powinien zrobić jedno zdjęcie i od razu będzie udane.
Dobry fotograf powinien zrobić jedno zdjęcie i od razu będzie udane.
A jak zrobi drugie zdjęcie, to będzie jeszcze bardziej udane od tego pierwszego ;)
Odnosiłem się do tego:
Dobry fotograf powinien zrobić jedno zdjęcie i od razu będzie udane.
Jasne rozumiem, ale to jest tylko dobry fotograf. :-D
Na poziomie supertuz nawet tego jednego nie zrobi, bo i tak wie że będzie udane. :mrgreen:
Na poziomie supertuz nawet tego jednego nie zrobi, bo i tak wie że będzie udane. :mrgreen:
Czasami nachodzi mnie żeby sprzedać ten cały majdan i przestać robić zdjęcia. Mam zadatki na supertuza:)
A jak zrobi drugie zdjęcie, to będzie jeszcze bardziej udane od tego pierwszego ;)
Źle to ująłeś. W takich okolicznościach, pierwsze traci na wartości. :mrgreen:
Ja nawet tego pierwszego często nie robię, no ale wiesz samo moje spojrzenie jest bezcenne.
Jasne rozumiem, ale to jest tylko dobry fotograf. :-D
Na poziomie supertuz nawet tego jednego nie zrobi, bo i tak wie że będzie udane. :mrgreen:
Dlatego JA właśnie, ostatnio nie robią żadnych zdjęć bo WIEM , że będą na pewno dobre i w ogóle super... :mrgreen:
Podsumowując - niezależnie od tego, czy zrobiliśmy 30 zdjęć analozkiem czy 1000 cyfrowo - pokazujemy kilka, kilkanaście.
Ja robię bardzo mało fotek bo jak kiedys robiłem dużo to nie miałem siły ich wyrzucać.Oprócz tego cieszy mnie swiadomość tego,że jak zrobię mało to będę miał mało kiepskich :-)
Ja robię bardzo mało fotek bo jak kiedys robiłem dużo to nie miałem siły ich wyrzucać.Oprócz tego cieszy mnie swiadomość tego,że jak zrobię mało to będę miał mało kiepskich :-)
Oooo! I tego się trzymajmy.
Podsumowując - niezależnie od tego, czy zrobiliśmy 30 zdjęć analozkiem czy 1000 cyfrowo - pokazujemy kilka, kilkanaście.
Dokładnie.
Tu Cię rozumiem :D Mamy z mężem podobny stosunek do oglądania cudzych zdjęć z podróży (i ślubów też). Zawsze staramy się jakoś wyłgać. O ile mąż bez ogródek mówi że "NIE, bo NIE LUBI", to ja zawsze szukam jakichś dyplomatycznych wymówek, ewentualnie już w trakcie seansu próbuję się jakoś ratować ;)
Kocham Cię za to. Ale Marysia to lubi :roll:
to nie takie proste :-) Ludzie są leniwi i łatwo się obrażają. A gdybym rzucił taki tekst to zaraz inni zaproszenii zaprotestowaliby, że przecież chcą obejrzeć wszystkie. I co z tego, że tak naprawdę to chcą tylko przypochlebić się znajomym.
Mój wywód dotyczył trochę innej kwestii. Sami możemy selekcjonować, wybierać, przebierać. Ja na przykład z racji mojej pasji podróżniczej wybieram tylko te zdjęcia o których moge coś ciekawego powiedzieć. Często zdarza się, że zdjęcia gorszej jakości znajdują się w moim abumie bo są interesujące, a zdjęcia dobrej jakości lądują w nigdy nie ogladanycm archiwum bo są nudna lub banalne. Zdjęcia pokazuje zawsze na dużym ekranie tak aby wszyscy mogli wygodnie je oglądać. I mam jeszcze jedną zasadę – zdjęcia pokazuję tylko wtedy gdy ktoś mnie o to poprosi, nigdy nie inicjuje takich „pokazów”
Przyznam się szczerze, że ostatnio głównie raczony jestem mega „pokazami”. Takimi z co najmniej 1000 zdjęć i stąd mój wywód. Ostatnio byłem na tygodniowej wyprawie ze znajomymi i następnie wymienilismy się zdjęciami. Ja im dałem 78 sztuk a oni mi 1564...
Pers, trza być twardym nie mientkim.
Zasady ustalone i nauczyli się selekcjonować zdjęcia.
Bo jeśli na dziesięcu kolejnych fotach jest to samo ( zmienia się tylko układ palców lub dłoni ),
to trzeba mieć nieziemską cierpliwość aby przetrzymać taki pokaz, jak pstrykacz się chwali, że jeszcze dwa tysiące i pokaże następny album.
Kurcze, chyba naprawdę miękki jestem ale nie wyobrażam sobie powiedzieć bliskim krewnym albo przyjaciołom – nie będę oglądał Waszych zdjęć ślubnych bo nie lubię.
A i tak często nic to nie daje – chyba tak z tydzień temu przyjechała do mnie krewna w odwiedziny z lustrzanką na szyi i tak od słowa do słowa wygłosiłem swoją teorię na temat fotografii cyfrowej. Padły słowa o tysiącach zdjęć, braku segregacji, itd, itp. Oczywiście krewna w pełni mnie poparła i oczywiście stwierdziła, że ona selekcjonuje zdjęcia, ma katalogi i wogóle...
Wieczorem poprosiła mnie o pokazanie moich zdjęć z ostatniej eskapady, wiec chcąc nie chcąc zrobiłem mały „pokaz”. Po moim „pokazie” okazało się, że ona właśnie wróciła z wycieczki i też chciała pokazać kilka zdjęć. Co zrobić, chce to niech pokazuje.
I tu moim oczom pojawiło się co najmniej kilkaset zdjęć, a na pierwszych 30-tu wyłącznie jej znajomi w różnych pozach, których pierwszy raz właśnie na tych zdjęciach widzę. Przyznam się, że trochę byłem w szoku i wprost zapytałem – ale przecież mówiłaś, że selekcjonujesz zdjęcia, na co usłyszałem odpowiedź – Tak selekcjonuję ale tych akurat nie zdążyłam :-)
Jak były na pendrajwie to szybki format i do stołu, na jednego. :-D
Ludzie generalnie zgadzają się z tego rodzaju tezami dopóki ich konkretnie coś nie dotyczy. Wtedy jest wyjątek od reguły.
Ano właśnie! Nazewnictwo! Sesja= modelka+wisażystka+fotograf.
Nie Bądz taki oszczędny i nie zabieraj ludzią chleba.
Sesja = modelka + fryzjerka + wisażystka + stylistka + fotograf.
Pozdrawiam
Nie Bądz taki oszczędny i nie zabieraj ludzią chleba.
Sesja = modelka + fryzjerka + wisażystka + stylistka + fotograf.
Pozdrawiam
Pójdę dalej niech ci będzie: Sesja = modelka + fryzjerka + wisażystka + stylistka + oświetleniowiec +blenderzy + ochrona + stażyści ... tylko po co fotograf.:grin:
---------- Post dodany o 10:49 ---------- Poprzedni post był o 10:40 ----------
Idea jest taka: jeżeli ktoś przedstawia zdjęcia koleżanki i pisze, że to była sesja,
to z automatu określenie to, predysponuje zdjecie do innych kryteriów(surowszych) ocen.
Czemu? Ano właśnie temu, że patrzy się na dziewczę jak na zawodową modelkę, na scenerię i światło jak
dobierane przez fotografa coto z niejednego body film wypstrykał. Reasumując: sesja - surowsze oceny, szpacir z kumpelą - łagodniejsze.
P.S.
Chyba że to szpacir z top modelką :-D
Pójdę dalej niech ci będzie: Sesja = modelka + fryzjerka + wisażystka + stylistka + oświetleniowiec +blenderzy + ochrona + stażyści ... tylko po co fotograf.:grin:
fotograf dla skarbowego, też chcą zarobić
fotograf dla skarbowego, też chcą zarobić
A idźże ... .
Pójdę dalej niech ci będzie: Sesja = modelka + fryzjerka + wisażystka + stylistka + oświetleniowiec +blenderzy + ochrona + stażyści ... tylko po co fotograf.:grin:
---------- Post dodany o 10:49 ---------- Poprzedni post był o 10:40 ----------
Idea jest taka: jeżeli ktoś przedstawia zdjęcia koleżanki i pisze, że to była sesja,
to z automatu określenie to predysponuje do innych kryteriów(surowszych) ocen.
Czemu? Ano właśnie temu, że patrzy się na dziewczę jak na zawodową modelkę, na scenerię i światło jak
dobierane przez fotografa coto z niejednego body film wypstrykał. Reasumując: sesja - surowsze oceny, szpacir z kumpelą - łagodniejsze.
P.S.
Chyba że to szpacir z top modelką :-D
I fajnie sie tlumaczenia czyta po takich sesjach profesjonalnych z profesjonalnymi modelkami.
NP:
Przedstawiam Wam fotografie z kolejnej mojej profesjonalnej sesji z profesjonalnymi modelkami z gornej polki.
Kurde fajnie to wyszlo,ale tlo takie jakis poplamione i ta kratka sciekowa na podlodze.
Och dziekuje-niestety tlo mam pochlapane a nie mam jeszcze takiego z podloga.Wymazalo by sie te kratke,ale jeszcze nie umiem.
W zasadzie to tu sa fotografowane krzesla jako motyw do sprzedaży.Kratka jest nieistotna.
Ale tego krzesla cos malo widac.
No tak ale modelka jest sliczna co na nim siedzi,pieknie ubrana.Mowie wam swietnie sie z nia pracuje,niestety dostepna tylko dla wybranych.Jest takiej polnocno wschodniej kruchej urody.
Aaa taki zabiedzony Czukcza.
I fajnie sie tlumaczenia czyta po takich sesjach profesjonalnych z profesjonalnymi modelkami.
NP:
Przedstawiam Wam fotografie z kolejnej mojej profesjonalnej sesji z profesjonalnymi modelkami z gornej polki.
Kurde fajnie to wyszlo,ale tlo takie jakis poplamione i ta kratka sciekowa na podlodze.
Och dziekuje-niestety tlo mam pochlapane a nie mam jeszcze takiego z podloga.Wymazalo by sie te kratke,ale jeszcze nie umiem.
W zasadzie to tu sa fotografowane krzesla jako motyw do sprzedaży.Kratka jest nieistotna.
Ale tego krzesla cos malo widac.
No tak ale modelka jest sliczna co na nim siedzi,pieknie ubrana.Mowie wam swietnie sie z nia pracuje,niestety dostepna tylko dla wybranych.Jest takiej polnocno wschodniej kruchej urody.
Aaa taki zabiedzony Czukcza.
Ty takie cósie czytasz???
Ja raz, przyznaję czytałem i odpisywałem, teraz widzę kicz - omijam łukiem.
Ty takie cósie czytasz???
Ja raz, przyznaję czytałem i odpisywałem, teraz widzę kicz - omijam łukiem.
Mirek musi, Mirek jest uczitiel i musi wiedzieć co w trawie piszczy
Ty takie cósie czytasz???
Ja raz, przyznaję czytałem i odpisywałem, teraz widzę kicz - omijam łukiem.
Pewnie,ze czytam,nawet innym pokazuje.Trza sie rozstresowac czasem.
Ps:A jak Ci mowili,ze to nie ma sensu to udawales greka:mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Pewnie,ze czytam,nawet innym pokazuje.Trza sie rozstresowac czasem.
Ps:A jak Ci mowili,ze to nie ma sensu to udawales greka:mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen::mrgreen:
Nie udawałem :(
Saboor Papadopulos :|
---------- Post dodany o 11:34 ---------- Poprzedni post był o 11:17 ----------
A tak na serio: to mocno irytujące, gdy widzisz jak ktoś ma potencjał, i kierując się "radami życzliwych" tworzy dziwne zabiegi ortopedyczne na modelkach.
Na jaki temat byśmy nie rozmawiali (polityka, religia, fotografia cyfrowa, geografia, fizyka, życie pozagrobowe) i tak kończy się na kratce ściekowej i profesjonalnej modelce z górnej półki :mrgreen:
Na jaki temat byśmy nie rozmawiali (polityka, religia, fotografia cyfrowa, geografia, fizyka, życie pozagrobowe) i tak kończy się na kratce ściekowej i profesjonalnej modelce z górnej półki :mrgreen:
Aa widzisz! To taki temat-klucz, który otwiera zamki do ludzkich umysłów, na poziomie alter ego maxum ... .:mrgreen::mrgreen:
Wracając do meritum. A ja ta lubię oglądać zdjęcia innych, nie przeszkadza mi to, bo ostatecznie to są ICH zdjęcia.
Wracając do meritum. A ja ta lubię oglądać zdjęcia innych, nie przeszkadza mi to, bo ostatecznie to są ICH zdjęcia.
Cóż, każdy ma swoje widzi misie/widzi rysie. Ale masz rację, dopóki to są ICH zdjęcia, a nie Mietka, wójka, szwagra syna - mogę odlądać, tak do 100-tki.
Wracając do meritum. A ja ta lubię oglądać zdjęcia innych, nie przeszkadza mi to, bo ostatecznie to są ICH zdjęcia.
Ja mam prosta metode.
Często mam tak,ze muszę,powinienem,musimy powinniśmy obejrzeć,ocenić,sklasyfikować rożne zdjęcia rożnych autorów.Robimy to wspólnie dzieląc się na dwie grupy.
Kazdy z pierwszej grupy(grupa 7 osob) pokazuje po 30 fotek.Nie wiemy kto jest właścicielem zdjec przy selekcji.Druga grupa z tych fotek wybiera 30 zdjęć.Jeśli wśród tych 30 wybranych jest 7-9 jednego autora to o całości jego dyskutujemy.O innych na razie się wstrzymujemy,zostali już w przedbiegach ocenieni.
I fajnie sie tlumaczenia czyta po takich sesjach profesjonalnych z profesjonalnymi modelkami.
NP:
Przedstawiam Wam fotografie z kolejnej mojej profesjonalnej sesji z profesjonalnymi modelkami z gornej polki.
Czytając taki tekst to nie trzeba już oglądać zdjęć. Wiadomo że wykonał je artysta najwyższej klasy
i wszystkie są doskonałe.:)
A ja ta lubię oglądać zdjęcia innych, nie przeszkadza mi to, bo ostatecznie to są ICH zdjęcia.
Fakt, to są "ich zdjęcia", tylko jeśli na tych zdjęciach widać jakiegoś znajomego en face na tle jakiejś piramidki, za chwilę to samo, tylko z miejsca metr obok, potem na tle innej piramidki, potem na tle morza, potem na tle małej palmy, dużej palmy, ułamanej palmy, palmy niewidocznej zza turystów i tak kilkadziesiąt razy, a to już delikatnie mówiąc jest nużące. To są ich zdjęcia, ale pokazując je komuś powinno też się myśleć o odbiorcy.
Inna sprawą jest sens robienia takich zdjęć, gdzie wystarczy wklejać tło, twarz znajomego przecież widzę (i to w "trzyde") niemal codziennie, nie muszę oglądać go jeszcze dodatkowo na zdjęciach. Chyba, że to taki sposób na uwiarygodnienie swoich wojaży, na zasadzie "to ja przy piramidzie, to ja przy wodospadzie, a to ja przy Wieży Eiffla, patrzcie i zazdroście", bez zwracania uwagi na walory "estetyczne".
Myślę ziax, że musisz poważnie skupić się na nauce asertywności. Nic innego tu nie wymyślimy ;)
Dobry fotograf powinien zrobić jedno zdjęcie i od razu będzie udane. ...
Poprawne. Oglądałem dokument o powstaniu zdjęcia - dość pamiętnego w historii. Nixon wsiadający do helikoptera. To jedno zdjęcie, najbardziej znane zostało wybrane z serii około 20.
http://www.kennerly.com/editorial/gallery.php?page=180
(http://www.kennerly.com/editorial/gallery.php?page=180)
Inna sprawą jest sens robienia takich zdjęć, gdzie wystarczy wklejać tło, twarz znajomego przecież widzę (i to w "trzyde") niemal codziennie, nie muszę oglądać go jeszcze dodatkowo na zdjęciach. Chyba, że to taki sposób na uwiarygodnienie swoich wojaży, na zasadzie "to ja przy piramidzie, to ja przy wodospadzie, a to ja przy Wieży Eiffla, patrzcie i zazdroście", bez zwracania uwagi na walory "estetyczne".
A jak jeszcze sa z podpisem typu "ciocia Krysia pod palma w Egipcie.Wujek Zbyszek obok piramidy w Egipcie.Nasza coreczka Zosia za Sfinksem niewidoczna-tez w Egipcie" to juz jest calkiem fajnie.Jeszcze tylko łyczek ziółek i bujamy sie dalej we foteliku na seriala ukradkiem spogladajac.:mrgreen:
Ps:Chociaz i tu u nas widzialem dziela typu Modelka Jasia na ulicy w Bydgoszczy.Faktycznie cos tam stalo na ulicy---w Bydgoszczy.
A jak jeszcze sa z podpisem typu "ciocia Krysia pod palma w Egipcie.Wujek Zbyszek obok piramidy w Egipcie.Nasza coreczka Zosia za Sfinksem niewidoczna-tez w Egipcie" to juz jest calkiem fajnie.Jeszcze tylko łyczek ziółek i bujamy sie dalej we foteliku na seriala ukradkiem spogladajac.:mrgreen:
Ps:Chociaz i tu u nas widzialem dziela typu Modelka Jasia na ulicy w Bydgoszczy.Faktycznie cos tam stalo na ulicy---w Bydgoszczy.
Hmm, aż „strach się bać” pokazać jakieś zdjęcie jak się jest początkującym adeptem fotograficznej przygody :grin:
Myślę, że na tym forum jest całkiem spora grupa ludzi, którzy traktują fotografię jako okazjonalną zabawę a pokazywanie zdjęć daje im szanse na uzyskanie informacji co mogą zrobić aby ich zdjęcia wyglądały lepiej.
Myślę, że na tym forum jest całkiem spora grupa ludzi, którzy traktują fotografię jako okazjonalną zabawę a pokazywanie zdjęć daje im szanse na uzyskanie informacji co mogą zrobić aby ich zdjęcia wyglądały lepiej.
I wlasnie dla takich ludzi jest forum.Gorzej jak ktos o sobie mysli,ze juz nic do nauki mu nie pozostalo,a wszelkie uwagi traktuje jako policzek selekcjonujac i dyskutujac tylko z oklaskiwaczami,ktorzy nie patrzac na fotke tylko na autora oceniaja prace.
Myślę ziax, że musisz poważnie skupić się na nauce asertywności. Nic innego tu nie wymyślimy ;)
Problemu z tego typu "sesjami" nie mam już od dawna, od kiedy nie muszę brać udziału w przeróżnych rodzinnych "spędach" ;) Wśród moich dobrowolnie wybranych znajomych nie mam takich ludzi, którzy by w ten sposób się zachowywali, więc na szczęście nie muszę nikomu odmawiać ani się wymigiwać, ale to tylko pochodna innych wyborów ;)
Hmm, aż „strach się bać” pokazać jakieś zdjęcie jak się jest początkującym adeptem fotograficznej przygody :grin:
Myślę, że na tym forum jest całkiem spora grupa ludzi, którzy traktują fotografię jako okazjonalną zabawę a pokazywanie zdjęć daje im szanse na uzyskanie informacji co mogą zrobić aby ich zdjęcia wyglądały lepiej.
Nie sądzę, żeby w tym wątku był jakikolwiek przytyk w kierunku takich osób. Przecież jeśli ktoś wrzuci kilka zdjęć, napisze coś w miarę sensownego, czy chociażby pytanie typu "co jest źle?", to nikt mu nie odpowie w ten sposób. Jeśli jednak ktoś wrzuci swoje "fotografie" (pstryknięcia ze spaceru) z "sesji" (spaceru) z "modelami" (koleżanką, kolega, rodziną, itp.) to już sam sugeruje pewien poziom (nawet jeśli to tylko wannabe, czy raczej właśnie wtedy) i wystawia się na ostrzejszą krytykę. Z kolei wyobraź sobie, co by było, gdyby ktoś tu wrzucił do oceny jednorazowo jakieś trzydzieści niemal identycznych zdjęć z rodzinnego obiadu? To trzy różne rodzaje osób i nie należy ich mieszać ;)
Fakt, to są "ich zdjęcia", tylko jeśli na tych zdjęciach widać jakiegoś znajomego en face na tle jakiejś piramidki, za chwilę to samo, tylko z miejsca metr obok, potem na tle innej piramidki, potem na tle morza, potem na tle małej palmy, dużej palmy, ułamanej palmy, palmy niewidocznej zza turystów i tak kilkadziesiąt razy, a to już delikatnie mówiąc jest nużące. To są ich zdjęcia, ale pokazując je komuś powinno też się myśleć o odbiorcy.
Pewnie masz rację. Mi chodziło ogólnie o oglądanie czyichś zdjęć z wycieczki. Lubię :) podobnie jak z jakiejś rodzinnej imprezy, chociaż nie wszystkich znam. Coś takiego mi nie przeszkadza. Osobiście się nie spotkałam, aby oglądać naście kadrów z jednego miejsca, ale pewnie wtedy też miałabym dość. :)
---------- Post dodany o 14:22 ---------- Poprzedni post był o 14:08 ----------
Cóż, każdy ma swoje widzi misie/widzi rysie. Ale masz rację, dopóki to są ICH zdjęcia, a nie Mietka, wujka, szwagra syna - mogę odlądać, tak do 100-tki.
Niepotrzebna ta ironia. Chodziło mi o to, że to nie są moje zdjęcia, abym czuła się upoważniona do mówienia komuś - a to wyrzuć, a to zostaw.
No ale skrzywienie odbija się na ilości zdjęć zrobionych rodzinie.
I to jest błąd. Sama dostrzegłam to na swoim przykładzie i swoim fotografowaniu, ilości zdjęć albumowych, rodzinnych.
Jeszcze ze 3 lata temu strasznie się spinałam, aby wyjazd wakacyjny był wyjazdem fotograficznym, miałam skrzywienie krajobrazowe. Efektem tego było całkiem sporo ciekawych zdjęć, budzących akceptację w środowisku foto i ...niestety bardzo niewiele zdjęć dokumentalno-rodzinnych. Zaczęłam żałować. Teraz wyjazd rodzinny jest rodzinny także fotograficznie i na dziś uważam, że dobre zdjęcia z wyjazdu wakacyjnego powinny pokazywać uczestników tego wyjazdu oraz miejsca, w których przebywali. Fotograficzne fascynacje krajobrazem, architekturą, florą i fauną chyba muszą w czasie takiego wyjazdu zejść na plan dalszy.
Co do ilości zdjęć - słowo klucz to selekcja - dla wielu najtrudniejszy etap fotograficznego zajęcia:) - bez względu na to czy chodzi o zdjęcia wakacyjno-rodzinne czy reportażowe o artystycznym zacięciu;)
\...\
Niepotrzebna ta ironia. Chodziło mi o to, że to nie są moje zdjęcia, abym czuła się upoważniona do mówienia komuś - a to wyrzuć, a to zostaw.
A gdzieś ty się ironii dopatrzyła? To suche stwierdzenie faktu, dopóki to są foty ze znajomymi - oglądam, jak są foty, nazwijmy to "sytuacyjne", które to
tylko i tylko oni rozumieją(bo działo się to a to) - nie oglądam.
Co do określenia:
Cóż, każdy ma swoje widzi misie/widzi rysie.
Znaczy to mniej więcej tyle, że każdy ma prawo do swojego punktu widzenia.
P.S.
Nigdy, nikomu ze znajomych, nie mówiłem(bo to chamstwo): wywal to zdjęcie z wakacji bo jest kiepskie.
Chyba, że siadamy razem i debatujemy: co fajne, co nie.
I to jest błąd. Sama dostrzegłam to na swoim przykładzie i swoim fotografowaniu, ilości zdjęć albumowych, rodzinnych.
Jeszcze ze 3 lata temu strasznie się spinałam, aby wyjazd wakacyjny był wyjazdem fotograficznym, miałam skrzywienie krajobrazowe. Efektem tego było całkiem sporo ciekawych zdjęć, budzących akceptację w środowisku foto i ...niestety bardzo niewiele zdjęć dokumentalno-rodzinnych. Zaczęłam żałować. Teraz wyjazd rodzinny jest rodzinny także fotograficznie i na dziś uważam, że dobre zdjęcia z wyjazdu wakacyjnego powinny pokazywać uczestników tego wyjazdu oraz miejsca, w których przebywali. Fotograficzne fascynacje krajobrazem, architekturą, florą i fauną chyba muszą w czasie takiego wyjazdu zejść na plan dalszy.
Co do ilości zdjęć - słowo klucz to selekcja - dla wielu najtrudniejszy etap fotograficznego zajęcia:) - bez względu na to czy chodzi o zdjęcia wakacyjno-rodzinne czy reportażowe o artystycznym zacięciu;)
Dopóki dyski są tanie , nie robię selekcji , a raczej wybieram niektóre do obróbki...
Dopóki dyski są tanie , nie robię selekcji , a raczej wybieram niektóre do obróbki...
Czyli dokonujesz selekcji:)
Tak naprawdę chodziło mi jednak o selekcję tych do pokazania światu i tych dla siebie i swojej szuflady;)
Co więcej inne zdjęcia będą dla rodziny i uczestników wyjazdu, inne dla znajomych z pracy, a inne dla... Olympus Clubu;)
Mnie nie przeszkadza jakość zdjęć u znajomych czy rodziny ale przede wszystkim ilość. Jeżeli cały pokaz trwa 20 minut to dla mnie jest OK, a przy tak zwanym turystycznym fotografowaniu to w tym czasie można i 200 zdjęć pokazać. Z ponad tysiącem to już jest co najmniej godzina przy pokazie slajdów.
Fotografia cyfrowa jeszcze pod jednym względem może stanowić przekleństwo a mianowicie ta technologia powoduje stosunkową łatwość „poprawiania” rzeczywistości. Przyznam się szczerze, że czasami jak widzę jakieś zdjęcia to nie do końca wiem na ile to co widzę jest odzwierciedleniem rzeczywistości a na ile wizją twórcy jak ta rzeczywistość powinna wyglądać.
Są zdjęcia po których od razu widać ingerencję autora i widać, że ta ingerencja była zamierzona i sam autor nawet nie próbuje ukryć tej ingerencji. Ale są też prace, które wyglądają tak jakby miały pokazać zastaną rzeczywistość ale często przy pomocy odpowiednich programów ją zmieniają w bardziej lub mniej drastyczny sposób.
Mnie osobiście takie „podkręcanie” zdjęć się nie podoba i powoduje, że zainspirowany jakimś zdjęciem człowiek odwiedzając je jest mocno rozczarowany, że w rzeczywistości to miejsce wygląda inaczej. Ale może tak ma być i to jest właśnie magia fotografii?
Fotografia cyfrowa jeszcze pod jednym względem może stanowić przekleństwo a mianowicie ta technologia powoduje stosunkową łatwość „poprawiania” rzeczywistości. Przyznam się szczerze, że czasami jak widzę jakieś zdjęcia to nie do końca wiem na ile to co widzę jest odzwierciedleniem rzeczywistości a na ile wizją twórcy jak ta rzeczywistość powinna wyglądać.
Tyle, że prawie nigdy nie dotyczy to zdjęć wakacyjno-rodzinnych, bo te robione amatorsko nawet nie są kadrowane i przysłowiowe palmy najczęściej wyrastają z głów uczestników wyjazdu;)
Cyfrowa manipulacja przy innych zdjęciach (do pokazania w galerii, na wystawie itp) - cóż dziś stała się jednym z elementów fotografowania np w krajobrazie czy portrecie. Między innymi dlatego ja sama nieco odeszłam od krajobrazu.
Cyfrowa manipulacja przy innych zdjęciach (do pokazania w galerii, na wystawie itp)
- cóż dziś stała się jednym z elementów fotografowania np w krajobrazie czy portrecie.
W chwili obecnej nie jest to już w większości fotografia analogowa czy cyfrowa
tylko powstałe na jej bazie dzieła, z mniejszą lub większą ingerencją twórcy.
Pozdrawiam
Mnie nie przeszkadza jakość zdjęć u znajomych czy rodziny ale przede wszystkim ilość. Jeżeli cały pokaz trwa 20 minut to dla mnie jest OK, a przy tak zwanym turystycznym fotografowaniu to w tym czasie można i 200 zdjęć pokazać. Z ponad tysiącem to już jest co najmniej godzina przy pokazie slajdów.
Fotografia cyfrowa jeszcze pod jednym względem może stanowić przekleństwo a mianowicie ta technologia powoduje stosunkową łatwość „poprawiania” rzeczywistości. Przyznam się szczerze, że czasami jak widzę jakieś zdjęcia to nie do końca wiem na ile to co widzę jest odzwierciedleniem rzeczywistości a na ile wizją twórcy jak ta rzeczywistość powinna wyglądać.
Są zdjęcia po których od razu widać ingerencję autora i widać, że ta ingerencja była zamierzona i sam autor nawet nie próbuje ukryć tej ingerencji. Ale są też prace, które wyglądają tak jakby miały pokazać zastaną rzeczywistość ale często przy pomocy odpowiednich programów ją zmieniają w bardziej lub mniej drastyczny sposób.
Mnie osobiście takie „podkręcanie” zdjęć się nie podoba i powoduje, że zainspirowany jakimś zdjęciem człowiek odwiedzając je jest mocno rozczarowany, że w rzeczywistości to miejsce wygląda inaczej. Ale może tak ma być i to jest właśnie magia fotografii?
Wchodzimy na cienki lód :-)
Są tak samo zaciekli poprawiacze jak i obrońcy fotografii "prosto z puszki".
Według mnie sprawa ma się tak: już od Renoir'a czy van Gogh'a, a nawet Fidiasza, sztuka nie miała odzwierciedlać
natury tylko pokazywać, nasze jej wyobrażenie. Fakt Malarstwo i rzeźba to Sztuki Piękne, ale zasada pozostaje ta sama:
pokazać nie polankę w lesie i dziewuszkę na trawie, tylko idyllę coś nie uchwytnego, bo rzeczywistości mamy w okół siebie
na pęczki.
Oczywiście są gałęzie fotografii, gdzie zasada co przed obiektywem - to na papierze, teoretycznie obowiązuje. To fotografia
dokumentalna gdzie autor ma za zadanie pokazać to co zobaczył, a nie to co chciałby widzieć.
Ja uważam, że nie ma nic złego w poprawianiu fotek, przeciwnie dodaje im to wartości estetycznej.
Oczywiście, są sytuacje gdzie do obrabiacza może odnosić się powiedzenie: "daj małpie brzytwę, a XXXX photoshopa" :-D
Dopóki fota nie jest przekombinowana, jest ok.
edit: W czasach fotografii analogowej, trzeba się było nieźle narobić, żeby uzyskać efekty zbliżone do PSa, ale
bardzo wielu fotografów wyczyniało cuda w ciemni, a ograniczała ich tylko wiedza i zdolności.
Nie ma czegoś takiego jak "nieobrobione zdjęcie".
"prosto z puszki" oznacza po prostu "zdjęcie wywołane przy ustawieniach domyślnych", to tak jak strzelanie w trybie AUTO
"prosto z puszki" oznacza po prostu "zdjęcie wywołane przy ustawieniach domyślnych", to tak jak strzelanie w trybie AUTO
Zgadza się! To chyba jedyna właściwa definicja
Nie ma czegoś takiego jak "nieobrobione zdjęcie".
Natomiast tu się nie zgodzę, bo zdjęcie nie obrobione to RAW, wywołany na ustawieniach nazwijmy to "zerowych" wywoływarki.
Czyli bez ingerencji autora.
RAW to nie jest zdjęcie, nie można go pokazać, nie można go obejrzeć.
RAW to nie jest zdjęcie, nie można go pokazać, nie można go obejrzeć.
Jeszcze raz, dla tych co nie wiedzą że RAW to "negatyw cyfrowy"
zdjęcie nie obrobione to RAW, wywołany na ustawieniach nazwijmy to "zerowych" wywoływarki.
czyli wynikowo, .jpg(pozytyw) bez suwakowania.
Z takiego nierozumienia bierze się potem wiara w rózne voodoo.
RAW to dane przychodzące wprost od sprzętu, oczywiście też musi je zapisać jakiś oprogramowanie, ale producent deklaruje, że to oprogramowanie wiele w tych danych nie zmienia, więc to co mamy w pliku RAW to wartości odczytane przez matrycę. NIe jest to zdjęcie. Z wielu powodów, np. gdyby ktoś zobaczył histogram RAWa i porównał go z tym co wyświetla aparat to by się bardzo zdziwił.
Aparat cyfrowy ma w sobie oprogramowanie, które potrafi tego RAWa sobie przetłumaczyć na obrazek, nazywa się to wywoływaniem i jest niezbędne chociażby po to aby wyświetlić zdjęcie na ekraniku. RAWa nie da się wyświetlić, trzeba z niego zrobić obrazek, a potem można go zapisać na karcie jako JPG lub TIFF.
Po zgraniu RAWa na komputer możemy go równiez zamienić w obrazek. Tym razem jednak nie będzie tego robiło oprogramowanie z aparatu tylko oprogramowanie z naszego komputera. Po przepuszczaniu RAWa przez jakiekolwiek oprogramowanie zawsze uzyskamy inny obrazek, inne wartości pikseli, inne dane.
W aparacie możemy ustawić sobie takie rzeczy jak np. "nasycenie kolorów", ta wartość jest potem używana przy wywoływaniu RAWa i zapisany JPG albo ma zywe kolory albo stonowane. Tego samego typu ustawienia są w wywoływarkach RAW.
Podsumowując: różne wywoływarki (zarówno ta w aparacie jak i te na komputerze) dadzą rożne wyniki wywołania RAWa. Kto ustala która jest jedynie słuszna, aby zdjęcie było "nieobrobione"? Po drugie nawet ta sama wywołarka da rózne wyniki przy różnych ustawieniach, tu jest o tyle łatwiej, że autorzy programu mogą zaprojektować "wartości domyslne", które są subiektywnie wybrane i również nie mogą być kryterium oceny, że zdjęcie jest "nieobrobione".
Nie ma czegoś takiego jak nieobrobione zdjęcie. Może być tylko zdjęcie wywołane w trybie AUTO.
Chyba pora umierać, ale przemogę wewnetrzne obrzydzenie i napiszę: tym razem (i póki co tylko tym) darkelf ma jakieś 150-200% racji. Kazdy wywołany RAW to obraz zinterpretowany co najmniej przez twórcę oprogramowania. Nie istnieje obiektywny zapis obrazu.
Z takiego nierozumienia bierze się potem wiara w rózne voodoo.
RAW to dane przychodzące wprost od sprzętu, oczywiście też musi je zapisać jakiś oprogramowanie, ale producent deklaruje, że to oprogramowanie wiele w tych danych nie zmienia, więc to co mamy w pliku RAW to wartości odczytane przez matrycę. NIe jest to zdjęcie. Z wielu powodów, np. gdyby ktoś zobaczył histogram RAWa i porównał go z tym co wyświetla aparat to by się bardzo zdziwił.
Aparat cyfrowy ma w sobie oprogramowanie, które potrafi tego RAWa sobie przetłumaczyć na obrazek, nazywa się to wywoływaniem i jest niezbędne chociażby po to aby wyświetlić zdjęcie na ekraniku. RAWa nie da się wyświetlić, trzeba z niego zrobić obrazek, a potem można go zapisać na karcie jako JPG lub TIFF.
Po zgraniu RAWa na komputer możemy go równiez zamienić w obrazek. Tym razem jednak nie będzie tego robiło oprogramowanie z aparatu tylko oprogramowanie z naszego komputera. Po przepuszczaniu RAWa przez jakiekolwiek oprogramowanie zawsze uzyskamy inny obrazek, inne wartości pikseli, inne dane.
W aparacie możemy ustawić sobie takie rzeczy jak np. "nasycenie kolorów", ta wartość jest potem używana przy wywoływaniu RAWa i zapisany JPG albo ma zywe kolory albo stonowane. Tego samego typu ustawienia są w wywoływarkach RAW.
Podsumowując: różne wywoływarki (zarówno ta w aparacie jak i te na komputerze) dadzą rożne wyniki wywołania RAWa. Kto ustala która jest jedynie słuszna, aby zdjęcie było "nieobrobione"? Po drugie nawet ta sama wywołarka da rózne wyniki przy różnych ustawieniach, tu jest o tyle łatwiej, że autorzy programu mogą zaprojektować "wartości domyslne", które są subiektywnie wybrane i również nie mogą być kryterium oceny, że zdjęcie jest "nieobrobione".
Nie ma czegoś takiego jak nieobrobione zdjęcie. Może być tylko zdjęcie wywołane w trybie AUTO.
Zgoda, jednak nie dzielmy włosa na czworo.
Stosując ten tok myślenia, to samo tyczy się filmu, który już jest obrobiony po wyjęciu z koreksu.
Tak masz rację, nie ma nie obrobionego zdjęcia/kadru. Po prostu nie odniosłem się stricte do słowa "oborobione" jako określenia jakiej kolwiek ingerencji w powstawanie zdjęcia, a raczej jako dokonywania zmian w tymże.
To nie jest nie zrozumienie. Istotny dla przeciętnego urzytkownika lustrzanki jest moment od wyświetlenia obrazka z RAW w wywoływarce do zapisania obrobionego bądź (w tym rozumieniu nie)* .jpg czy .tiff na dysku czy karcie.
Z tego co widzę na forum, są ludzie fotografujący w .jpg Czyli fotka "obrobiona przez soft aparatu"
I .raw "fotka do wywołania i obrobienia na kompie"
P.S.
Nie mieszajmy Haitańskiej "voodoo" przykrywki dla ichniej wiary, przed kościołem katolickim, do dyskusji o fotach :-D
---------- Post dodany o 16:20 ---------- Poprzedni post był o 16:17 ----------
Chyba pora umierać, ale przemogę wewnetrzne obrzydzenie i napiszę: tym razem (i póki co tylko tym) darkelf ma jakieś 150-200% racji. Kazdy wywołany RAW to obraz zinterpretowany co najmniej przez twórcę oprogramowania. Nie istnieje obiektywny zapis obrazu.
Ma rację. Ale ... z taką drobiazgowością dojdziemy do tego, że czerń jako taka jest dla oka nie widzialna? Tylko czy ta informacja coś nam da?
Wydaje mi się, że ciągle nie rozumiesz. Co to są te "zmiany"? Czy jak dodam na zdjęciu magenty to będzie zmiana czy nie?
Skoro nie da się określić jak wygląda "oryginalne" zdjęcie bo to zależy od interpretacji, to skąd wiadomo które rzeczy są zmianami a które nie?
Zgadzam się bardzo z Twoją opinią, że fotografia ma przedstawiać to, o co nam chodziło a nie to, "jak było naprawdę", chociażby dlatego, że nie ma żadnej jednej słusznej prawdy, są różne interpretacje tego samego zdjęcia i nie można odgórnie ustalić, która jest "prawdziwa".
Wydaje mi się, że ciągle nie rozumiesz. Co to są te "zmiany"? Czy jak dodam na zdjęciu magenty to będzie zmiana czy nie?
Skoro nie da się określić jak wygląda "oryginalne" zdjęcie bo to zależy od interpretacji, to skąd wiadomo które rzeczy są zmianami a które nie?
Nie da się. Można stosować tylko określenia bardzo ogólne. Czy jak dodasz magnety to będzie zmiana? Tak będzie, jak każda inna ingerencja.
Zgadzam się bardzo z Twoją opinią, że fotografia ma przedstawiać to, o co nam chodziło a nie to, "jak było naprawdę", chociażby dlatego, że nie ma żadnej jednej słusznej prawdy, są różne interpretacje tego samego zdjęcia i nie można odgórnie ustalić, która jest "prawdziwa".
Tak. Nie ma "jedynej słusznej prawdy" To fakt, a fakty to najbardziej upierdliwa rzecz na świecie. Cieszę się, że w tej materii się zgadzamy.
Prosto z puszki mogą robić użytkownicy np. Nikona. Wszystkie powyżej D90 zdaje się mają Picture Control. Wczytać można profile symulujące np. Nikona D2X, Velvię, Astię, Kodachrome itp. JPEGi wychodzą całkiem całkiem. Profile Picture Control ma też Lightroom, bo na defaultowych ustawieniach to wychodzi zamagentowana kupa.
A ile kosztuje Lightroom aby zrobić zdjęcie "prosto z puszki"?
Nic. Pisałem, że JPEGi prosto z Nikona przy użyciu Picture Control i profili wychodzą bardzo fajnie. Jeżeli chcesz to samo robić przy pomocy wołarki RAWów to Lightroom 4 koszuje 600 zł.
Janko Muzykant
22.07.12, 20:12
Ależ robicie filozofię z czegoś, co dla większości ludzi jest zwykłą próbą zwrócenia uwagi na siebie: ''Patrzcie, gdzie byliśmy!'' i - jeśli to lustrzanka to najczęściej także ''A jaki mamy fajny aparat!''
Żeby nie było, sam tak czynię i każdy z nas czyni podobnie - po to pokazuje zdjęcia, żeby ktoś zobaczył i doznał pozytywnych doznań. A że akurat część z nas jest świadoma tego, że powyżej setnego zdjęcia szans na cokolwiek pozytywnego już nie ma - cóż, należy się z owej świadomości cieszyć :)
Ależ robicie filozofię z czegoś, co dla większości ludzi jest zwykłą próbą zwrócenia uwagi na siebie: ''Patrzcie, gdzie byliśmy!'' i - jeśli to lustrzanka to najczęściej także ''A jaki mamy fajny aparat!''
Żeby nie było, sam tak czynię i każdy z nas czyni podobnie - po to pokazuje zdjęcia, żeby ktoś zobaczył i doznał pozytywnych doznań. A że akurat część z nas jest świadoma tego, że powyżej setnego zdjęcia szans na cokolwiek pozytywnego już nie ma - cóż, należy się z owej świadomości cieszyć :)
Podobnie jak z tego, że zaczyna się od ilości zdjęć, a kończy na dyspucie czy jest zdjęcie nieobrobione czy nie ... . :-)
edit: i wszyscy zdrowi! :-D
Skoro nie da się określić jak wygląda "oryginalne" zdjęcie bo to zależy od interpretacji,
Interpretacja zaczyna się gdy nie ma dokumentacji technicznej dot. danego formatu pliku
i metadanych zawartych w tym pliku.
Gdyby była dokumentacja to większość tzw wywoływarek produkowałaby obrazek podobny do tego prosto z puszki lub np Olympus Viewer.
Tak przy okazji szukania czegoś na forum trafiłem na swojego posta, który z kolei prowadzi do bloga pewnego znanego redaktora.
https://forum.olympusclub.pl/threads/75476-Jaki-by%C5%82-pierwszy-powa%C5%BCny-bodziec-kt%C3%B3ry-uczyni%C5%82-fot.-waszym-hobby-lub-pasj%C4%85-w-17/page3?p=668322&viewfull=1#post668322
(https://forum.olympusclub.pl/threads/75476-Jaki-by%C5%82-pierwszy-powa%C5%BCny-bodziec-kt%C3%B3ry-uczyni%C5%82-fot.-waszym-hobby-lub-pasj%C4%85-w-17/page3?p=668322&viewfull=1#post668322)Wpis z tego bloga skojarzył mi się z pierwszym postem.
Interpretacja zaczyna się gdy nie ma dokumentacji technicznej dot. danego formatu pliku
i metadanych zawartych w tym pliku.
Gdyby była dokumentacja to większość tzw wywoływarek produkowałaby obrazek podobny do tego prosto z puszki lub np Olympus Viewer.
Interpretacja zaczyna się już od opuszczenia bezpiecznej przystani domyślnych ustawień aparatu...
Interpretacja zaczyna się gdy nie ma dokumentacji technicznej dot. danego formatu pliku
i metadanych zawartych w tym pliku.
Gdyby była dokumentacja to większość tzw wywoływarek produkowałaby obrazek podobny do tego prosto z puszki lub np Olympus Viewer.
Istnieją dwa sprzeczne poglądy. Jeden mówi, że aparat zapisuje obrazek idealny i ten obrazek powinien być prezentowany. Drugi mówi, że to co dostarcza aparat to dopiero półprodukt, który musi być jeszcze prawidłowo wywołany np. poprzez ustawienie balansu bieli, krzywej tonalnej, nasycenia poszczególnych odcieni, etc, etc... Ja uważam, że nie ma żadnej jedynie słusznej interpretacji, to co widzisz w JPG z body to po prostu interpretacja programistów Olympusa, którą dało się upchnąć w komputerku w aparacie.
Drugi mówi, że to co dostarcza aparat to dopiero półprodukt, który musi być jeszcze prawidłowo wywołany np. poprzez ustawienie balansu bieli, krzywej tonalnej, nasycenia poszczególnych odcieni, etc, etc... Ja uważam, że nie ma żadnej jedynie słusznej interpretacji, to co widzisz w JPG z body to po prostu interpretacja programistów Olympusa, którą dało się upchnąć w komputerku w aparacie.
Coś jak nasze oko, zupełnie marny, kitowy obiektyw. rejestruje obraz, a mózg nasz , czyli jakiś mózgowiewer go dopiero wywołuje, ustawia balans bieli , ostrość, właściwą GO , nasycenie barw etc. etc. I to co widzimy to jest interpretacja programisty naszego osobistego "wywoływacza" wewnętrznego...:wink:
Właśnie o to mi chodzi. Aparat widzi obraz inaczej niż nasz mózg w momencie robienia zdjęcia. Celem interpretacji/obróbki powinno być takie przekształcenie tego co daje aparat aby uzyskać to, co widzieliśmy.
Właśnie o to mi chodzi. Aparat widzi obraz inaczej niż nasz mózg w momencie robienia zdjęcia. Celem interpretacji/obróbki powinno być takie przekształcenie tego co daje aparat aby uzyskać to, co widzieliśmy.
Gdyby to było takie proste , wystarczyłoby wstawić w pierwszą fotę i co jakiś czas próbnik kolorów, szarą kartę Kodaka i byłoby po problemie. Moim zdaniem pokazujemy nasze odczucie, nasz odbiór krajobrazu, sytuacji zdjęciowej, lub przetwarzamy zastaną lub wyprodukowaną sytuację tak by podobała się/ nie podobała się lub wywoływała emocję u odbiorców tej fotografii ( zastosowanie np. filtrów artystycznych).
Wydaje mi się, że mamy to samo na myśli. Konkretnie w książce Dana Margulisa jest to świetnie wyjaśnione na przykładach. Zieleń jest bardziej zielona w naszych wspomnieniach niż na "prawdziwym zdjęciu", niebo jest bardziej niebieskie, ale nie chodzi jedynie o kolory. Gdy widzimy coś krótko to mózg zapamiętuje tylko najwazniejsze rzeczy, pomijając inne. Oglądając zdjęcie możemy przyjrzeć się wszystkiemu powoli. Stąd wyostrzenie oczu czy nawet wyretuszowanie przebarwień na skórze może też uczynić zdjęcie "bardziej takie jak pamiętaliśmy".
[...] to co widzisz w JPG z body to po prostu interpretacja programistów Olympusa, którą dało się upchnąć w komputerku w aparacie.
Nie. To nie jest interpretacja. To co się dzieje w Olympus Viewer to nie jest jakiś przypadek.
Interpretacje masz w oprogramowaniu takim jak "dcraw" lub podobnym.
Nie wszystko da się rozpracować metoda prób i błędów bez dokumentacji technicznej.
Nie. To nie jest interpretacja. To co się dzieje w Olympus Viewer to nie jest jakiś przypadek.
Interpretacje masz w oprogramowaniu takim jak "dcraw" lub podobnym.
Nie wszystko da się rozpracować metoda prób i błędów bez dokumentacji technicznej.
No i własnie Ty myślisz, że RAW przepuszczony przez Olympus Viewer jest "tru" a przepuszczony przez dcraw to "podróbka".
A mi (i chyba niektórym innym osobom też) chodzi o to, że nie ma żadnej jednej najlepszej interpretacji.
Są różne algorytmy zamieniania RAW w obrazek i te algorytmy się cały czas rozwijają, powstają nowe, wprowadzane są poprawki.
Zdjęcie zrobione aparatem E-1 który powstał miliard lat temu można przepuścić przez algorytmy które dopracowano w 2012. Czy wtedy będzie mniej "tru" niż Olympus Viewerem z czasu powstania E-1?
No i własnie Ty myślisz, że RAW przepuszczony przez Olympus Viewer jest "tru" a przepuszczony przez dcraw to "podróbka".
A mi (i chyba niektórym innym osobom też) chodzi o to, że nie ma żadnej jednej najlepszej interpretacji.
Są różne algorytmy zamieniania RAW w obrazek i te algorytmy się cały czas rozwijają, powstają nowe, wprowadzane są poprawki.
Zdjęcie zrobione aparatem E-1 który powstał miliard lat temu można przepuścić przez algorytmy które dopracowano w 2012. Czy wtedy będzie mniej "tru" niż Olympus Viewerem z czasu powstania E-1?
Widzę, że niezbyt się rozumiemy a czytając to co napisałeś mam wrażenie, że skupiasz się na drobnym wycinku jakim jest interpolacja
(gdzie faktycznie jest jakieś pole do popisu dla nowych algorytmów) a zapominasz o całej reszcie.
Bo co nowego można wymyślić w np. temacie saturacji?
Bierzesz wektor [R,G,B] i mnożysz przez macierz 3x3 i uzyskujesz nowy wektor [R,G,B].
Jeśli chodzi o E-1 i zdjęcie zrobione w 2004 to JPG z puszki lub ORF z Olympus Coś_Tam (wywołany w 2004) będzie penie w 100% wyglądał identycznie (kontrast, poziom czerni, kolory itp) jak JPG wywołany Olympus Viewer w 2012.
Weźmy np taką rzecz jak zniekształcenie geometryczne obrazu.
Robiąc zdjęcie E-1 i ZD50 w 2004 do ORF'a zapisane zostały metainformacje na temat zniekształcenia obrazu (każdy obiektyw zniekształca, jeden więcej, drugi mniej nawet ZD50).
Czy wywołując wtedy ORF w Olympus Studio była robiona korekta geometrii tego nie wiem ale na pewno MOGŁA BYĆ.
dcraw na pewno tego nie robił.
I tu jest właśnie ta istotna różnica: mogę bo wiem od nie mogę bo te 9 liczb zapisanych w EXIF dot. zniekształcenia geometrycznego to czarna magia.
Pamiętam, że była tzw afera dot. Nikona i balansu bieli.
Zmienili format zapisu informacji w EXIFie dot. balansu bieli i większość oprogramowania na tym poległa.
A poległa z powodu braku dokumentacji technicznej.
Powered by vBulletin? Version 4.2.5 Copyright Š 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.