Zobacz pełną wersję : Jeff Wall i jego gigantyczne przeźrocza...
http://www.tate.org.uk/modern/exhibitions/jeffwall/infocus/section1/img4.shtm
Jeden ze współczesnych fotografów-dokumentalistów. Innowator w zakresie formy i prezentacji prac - są one wielkoformatowymi przeźroczami, podświetlonymi i eksponowanymi w naturalnej wielkości (nie znam dokładnie formatu, ale przekraczają 2 metry).
Jeff Wall jest Kanadyjczykiem, mieszka i tworzy w Vancouver. Nie będę pisał "o czym" tworzy, bo dla niektórych będzie to esencja wrażliwości, dla niektórych - zdjęcia "o niczym". Niech każdy coś tam dla siebie skubnie, jak chce...
Podlinkowałem ekspozycję z Tate Gallery, ułożoną chronologicznie i ciekawie "otagowaną" (mozna "najechać" na fragment zdjęcia, przeczytać komentarz dotyczący szczegółu i całości i zobaczyć powiększenie danego fragmentu).
Szczególną uwagę zwróciłbym na zdjęcie pt. Mimic z 1982 roku. Dla mnie jest to doskonały przykład mechanizmu nietolerancji ewoluującej w stronę agresji, pozornie ukrytych (a w rzeczywistości lekceważonych) postaw pogardy, która leży u źródeł zła.
Innym dobrym zdjęciem jest wg mnie Dead Troops Talk - rodzaj montażu, przedstawiającego "ożywionych" zabitych żołnierzy w okopie, którzy prowadzą ze sobą dyskusję, jak gdyby nic się nie stało...
Ciekaw jestem Waszych odczuć.
Pozdrawiam
Pat
Zero odzewu...
naprawdę Was to nie ciekawi?
:?::?::?::|
RadioErewan
1.11.10, 13:03
Ja obejrzałem te zdjęcia. Na moje możliwości, to zbyt przeintelektualizowane. Możliwe, że w wielkich formatach odbiera się je inaczej. Obrazki mnie znudziły, a opisy zadziwiły. (o na przykład to http://www.tate.org.uk/modern/exhibitions/jeffwall/infocus/section1/comp2-1.shtm). Pewnie jestem niewyrobiony, nie znam anglosaskiej literatury itp. Gdybym urodził się 100 lat po autorze, może zyskały by magię chwil, które nieodwracalnie przeminęły. Takie se. Aż się dziwię, że chciało mi się o nich tyle napisać.
Pozdrawiam
_______________________ (automatyczne scalenie)_____________________
ps. A zdjęcie nad którym się rozpłynąłeś (mimic) to dęta ustawka.
Mam podobne zdanie, co Radek. Może, gdybym zobaczył to w oryginale... Jednak jakoś ciężko mi uwierzyć w siłę tych zdjęć po tym, co widziałem, a także po przeczytaniu opisów. Wydaje mi się, że problem tych zdjęć jest taki, że w nich po prostu nie ma tego, co podane jest w opisach. I oczywiście nie musi być, tylko wtedy pozostaje pytani: po co ktoś napisał to, co napisał?
Myślę, że kluczem do obrazów fotograficznych Jeffa Walla jest bardziej tradycja malarska, niż fotografia uliczna. Zarówno sposób prowadzenia dialogu, proponowany przez Walla, jak i świat skojarzeń (w tym odniesień) wymaga od odbiorcy zaangażowania intelektualnego, ale nie nazwałbym tego rodzaju sztuki "przeintelektualizowanym".
Radio, ludzie inteligentni (a za takiego Cię uważam) nie nudzą się. A nawet jeśli zdarzy im się, to nie przyznają się, bo to wstyd. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby pojąć niemożliwość fotografowania przez Walla scen ulicznych w "trybie natychmiastowym" - przeźrocza mają zbyt duży rozmiar, żeby "strzelać" je z biodra... To, co nazwałeś "dętą ustawką" jest po prostu rekonstrukcją - Wall nie ukrywa tego faktu. Wręcz przyznaje się, że tak tworzy - mozolnie konstruuje obraz miesiącami, żeby odpowiadał jego wyobrażeniu. Nie wiem, co w tym niewłaściwego, ani tym bardziej śmiesznego. Podejrzewam natomiast, że Twój szyderczy ton bierze się ze zniecierpliwienia, że są rzeczy uznawane za dzieła, których Ty nie rozumiesz, lub nie odpowiadają Twojej wrażliwości czy gustowi. Ale - wybacz - to nie problem Walla, że uważasz pisanie o jego zdjęciach za stratę czasu:roll::). Tak czy owak, Wall jest artystą uznanym przez wielu za autorytet. W Tate nie wieszają rzeczy (nawet płaszczy w szatni) bez powodu:grin: Wypada więc zadać sobie pytanie dlaczego nie rozumiem? zanim skwitujesz czyjąś pracę jako niewartą Twojej uwagi.
Pozdrawiam
Pat
Myślę, że kluczem do obrazów fotograficznych Jeffa Walla jest bardziej tradycja malarska, niż fotografia uliczna. Zarówno sposób prowadzenia dialogu, proponowany przez Walla, jak i świat skojarzeń (w tym odniesień) wymaga od odbiorcy zaangażowania intelektualnego, ale nie nazwałbym tego rodzaju sztuki "przeintelektualizowanym".
Radio, ludzie inteligentni (a za takiego Cię uważam) nie nudzą się. A nawet jeśli zdarzy im się, to nie przyznają się, bo to wstyd. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby pojąć niemożliwość fotografowania przez Walla scen ulicznych w "trybie natychmiastowym" - przeźrocza mają zbyt duży rozmiar, żeby "strzelać" je z biodra... To, co nazwałeś "dętą ustawką" jest po prostu rekonstrukcją - Wall nie ukrywa tego faktu. Wręcz przyznaje się, że tak tworzy - mozolnie konstruuje obraz miesiącami, żeby odpowiadał jego wyobrażeniu. Nie wiem, co w tym niewłaściwego, ani tym bardziej śmiesznego. Podejrzewam natomiast, że Twój szyderczy ton bierze się ze zniecierpliwienia, że są rzeczy uznawane za dzieła, których Ty nie rozumiesz, lub nie odpowiadają Twojej wrażliwości czy gustowi. Ale - wybacz - to nie problem Walla, że uważasz pisanie o jego zdjęciach za stratę czasu:roll::). Tak czy owak, Wall jest artystą uznanym przez wielu za autorytet. W Tate nie wieszają rzeczy (nawet płaszczy w szatni) bez powodu:grin: Wypada więc zadać sobie pytanie dlaczego nie rozumiem? zanim skwitujesz czyjąś pracę jako niewartą Twojej uwagi.
Pozdrawiam
Pat
A ja myślę, że (choć bardzo często wychodzę właśnie z takiego założenia, że może to ja powinienem popracować nad sobą i swoim wykształceniem, a nie z pracą jest coś nie tak), nie można dać się zwariować. Nie jest dobrze, kiedy samo "Tate" wystarczy, by paść przed dziełem na kolana. Taki sposób myślenia na pewno nie prowadzi do zrozumienia dzieła. To podejście dokładnie bezmyślne, bo zakłada brak krytycznej refleksji wywołany magią i wzniosłością miejsca wystawienia. Oprócz doznań czysto estetycznych właśnie owa refleksja, jakakolwiek by nie była, jest dla mnie ważna podczas zetknięcia się z szeroko rozumianym "dziełem". Nie zamierzam odbierać sobie do niej prawa tylko dlatego, że coś wisi w Tate.
Pzdr
RadioErewan
1.11.10, 18:29
Ależ ja nie rozumiem 99% współczesnej sztuki i wcale się tego nie wstydzę. Moja żona, magister sztuki ma ze mną w związku z tym masę utrapień. Choć oboje nie do końca akceptujemy pewne maniery współczesnych sztuk pięknych, to ona musi bronić pozycji "prawdziwych artystów" w naszych dialogach.
To że nie rozumiem, nie znaczy, że nie akceptuję tego, że inni się tym zachwycają. Znam abecadło sztuk graficznych i wydaje mi się, że potrafię przeczytać większość obrazów czy zdjęć. Nie byłem zanurzony przez 40 lat w kulturze anglosaskiej, dlatego pewnie nie potrafię docenić tych obrazków. Zazwyczaj nie pojmuję takich sobie form, wypełnianych wydumaną filozofią -> przeintelektualizowanych i do tego ciągniętych przez lata przez autora. Dlatego z Kasią kłócę się na przykład o Opałkę. Mogę powiedzieć, "ciekawy pomysł", ale nie odczuwam jakiegoś wielkiego poruszenia, jakie towarzyszy mojemu odbieraniu sztuki.
Twierdzenie, że zdjęcie na którym kobieta stoi en face, a za plecami ma lustro, jest nawiązaniem do obrazu Maneta, to prosta zachęta do szydery. Cóż za problem twierdzić, że nawiązuje się do twórczości dajmy na to Da Vinciego przy każdym portrecie jaki wykonamy?
Możliwe, że gdybym miał więcej czasu na zanurzenie się w sztuce ostatniej dekady XX wieku dostrzegł bym w tej wystawie coś większego, teraz pozostaje mi w głowie tylko asocjacja z zeszłoroczną wystawą na Fotofestiwalu, na której pokazano serię zdjęć krowy. Artystka się strasznie poświęciła, próbując mieszkać razem z krową. Zrobiła serię fatalnych zdjęć. Zabawne, zabawne jak te porównania do Maneta. Dzięki naszej rozmowie zapamiętam nazwisko Wall, będzie mi się kojarzyć z nudą, z szukaniem na siłę tematów dla swych prac wykonywanych gargantuicznym sprzętem. A może nawet z człowiekiem grającym stopami na gitarze.
Wyjęcie odbiorcy z kontekstu nie zawsze przeszkadza. Może nie będzie to doskonałe porównanie, ale piosenki Dylana poruszają jakieś struny w mojej duszy i mimo, że w życiu nie błąkałem się po amerykańskich squatach, nie nawaliłem się whiskey itp, itd, to są świetne, może nawet pozwalają mi wejrzeć w naturę amerykańskiej kultury. Tego mi w tych fotkach brak.
ps. Prosiłeś o opinię/odczucia, to je wyraziłem. Gdybym miał analizować te dzieła, milczał bym jak grób, bo nie mam na ten temat nic ciekawego do powiedzenia.
Pozdrawiam
A ja myślę, że (choć bardzo często wychodzę właśnie z takiego założenia, że może to ja powinienem popracować nad sobą i swoim wykształceniem, a nie z pracą jest coś nie tak), nie można dać się zwariować. Nie jest dobrze, kiedy samo "Tate" wystarczy, by paść przed dziełem na kolana. Taki sposób myślenia na pewno nie prowadzi do zrozumienia dzieła. To podejście dokładnie bezmyślne, bo zakłada brak krytycznej refleksji wywołany magią i wzniosłością miejsca wystawienia. Oprócz doznań czysto estetycznych właśnie owa refleksja, jakakolwiek by nie była, jest dla mnie ważna podczas zetknięcia się z szeroko rozumianym "dziełem". Nie zamierzam odbierać sobie do niej prawa tylko dlatego, że coś wisi w Tate.
Pzdr
Użyłeś słowa refleksja. Tego mi zabrakło. W jej miejsce znalazłem pośpieszny osąd. To dla mnie różnica, a argument o nudzie źle świadczy o tym, kto go używa, a nie o przedmiocie...
Mówimy o człowieku, który coś robi ze świadomością tradycji. Wkłada w to dużo pracy i - wbrew panującej modzie - nie śpieszy się. Nie zasługuje na takie pospieszne osądy.
Podobne sytuacje miały miejsce przy rozmowach o Kantorze i Gombrowiczu. Dla niektórych są to niepotrzebne narośle na literaturze i dramacie, w najlepszym wypadku śmieszne lub/i pretensjonalne. Nie każdy dźwiga Gombrowicza i Kantora...
Chodzi o to, że zbyt łatwo upraszczamy. Radio widzi zdjęcie kobiety przy lustrze i już nie chce zadać pytania, tylko odwraca się. Szkoda, bo Wall zrobił inne, ciekawsze zdjęcia, otwarte, ze znakiem zapytania. To tak, jakbym (jako moderator forum muzycznego) skwitował Cage'a (Johna, nie Nicolasa:wink:) jako próżniaka, bo "słyszałem" tylko Tacet 4'33. Albo uznał, że muzyka współczesna jest do bani, bo słyszałem kawałek pierdzenia na 14 maszyn do pisania anonsowanych jako utwór pt. Nokturn w gabinecie 12.
Przyznawanie, że nie rozumiem sztuki współczesnej i mam problem z jej odbiorem jest tylko moim problemem, który - moim małym zdaniem - należałoby jakoś rozwiązać.
Chyba, że olewamy i radośnie przyznajemy, że to świat powinien tłumaczyć się przed nami, że go nie rozumiemy.
Wall tworzy zdjęcia miesiącami. Wam wystarczy kilka minut na pełne podsumowanie. Gratulacje :-)
Pozdrawiam
Pat
RadioErewan
1.11.10, 20:02
Jeff Wall wielkim fotografikiem był (przez duże G). Ech jak ja nie lubię takiego pompatyzmu. Ciekawe, że wyciągnąłeś tu Gombrowicza, którego podobne schematy uwierały niemiłosiernie.
Artyzm przez robienie czegoś niepotrzebnego długo i żmudnie. Artyzm kasjerki od 20 lat pracującej w Auchanie. Ja tego nie kupuję.
Pozdrawiam
Nie każdy dźwiga Gombrowicza i Kantora...
Nie wiem, na jakiej podstawie mniemasz, co np. dźwigam ja?
Chodzi o to, że zbyt łatwo upraszczamy. Radio widzi zdjęcie kobiety przy lustrze i już nie chce zadać pytania, tylko odwraca się. Szkoda, bo Wall zrobił inne, ciekawsze zdjęcia, otwarte, ze znakiem zapytania. To tak, jakbym (jako moderator forum muzycznego) skwitował Cage'a (Johna, nie Nicolasa:wink:) jako próżniaka, bo "słyszałem" tylko Tacet 4'33. Albo uznał, że muzyka współczesna jest do bani, bo słyszałem kawałek pierdzenia na 14 maszyn do pisania anonsowanych jako utwór pt. Nokturn w gabinecie 12.
Nie chcę się przesadnie wypowiadać za Radio, ale mam wrażenie, że nie czytałeś jego ostatniego posta. Odwraca się? Możliwe, ale raczej po "zadaniu pytania"...
Przyznawanie, że nie rozumiem sztuki współczesnej i mam problem z jej odbiorem jest tylko moim problemem, który - moim małym zdaniem - należałoby jakoś rozwiązać.
Chyba, że olewamy i radośnie przyznajemy, że to świat powinien tłumaczyć się przed nami, że go nie rozumiemy.
Najpewniej James Joyce był ostatnim człowiekiem, który mógł być tzw. omnibusem. W naszym świecie nie ma już na to szans. Nie da się przeczytać wszystkich książek, zapoznać się z całą historią sztuki czy nauką. Nie ma na to czasu. Dlatego w życiu każdego człowieka pojawia się "wybór". Niektórzy nie czytają dalej książki, jeśli x stron nie daje im odpowiednich odczuć, bo jest tyle wiele więcej wartych książek do przeczytania. Ja nie zgłębiam większej ilości prac Wall'a, bo jest jeszcze wiele innych, które są warte zrozumienia. Może kiedyś do nich wrócę, może.
Wall tworzy zdjęcia miesiącami. Wam wystarczy kilka minut na pełne podsumowanie. Gratulacje :-)
A ile czasu powinienem na nie poświęcić? Kto może to określić? Jakbyś przeczytał dokładnie to, co napisałem, to zapewne zauważyłbyś zawarte tam przypuszczenia, czy sformułowania takie jak "po tym, co widziałem", czy "ciężko mi uwierzyć". Nie widzę tu żadnego "pełnego podsumowania".
Oczywiście ważne jest, by szukać inspiracji, dokształcać się, oglądać zdjęcia dobre jak i złe, ale ślepe zaufanie do instytucji jako autorytetów nie jest dobrą drogą. Nawet, jeśli mówimy o Tate. A właśnie takie zaufanie u Ciebie widzę.
Pzdr
Jeff Wall wielkim fotografikiem był (przez duże G). Ech jak ja nie lubię takiego pompatyzmu. Ciekawe, że wyciągnąłeś tu Gombrowicza, którego podobne schematy uwierały niemiłosiernie.
Artyzm przez robienie czegoś niepotrzebnego długo i żmudnie. Artyzm kasjerki od 20 lat pracującej w Auchanie. Ja tego nie kupuję.
Pozdrawiam
Rozumiem. Ty wiesz, co jest potrzebne, a co niepotrzebne. Masz patent. I pogardę, skrytą pod pozorem intelektualnych wygibasów.
Szkoda.
RadioErewan
1.11.10, 20:31
Rozumiem. Ty wiesz, co jest potrzebne, a co niepotrzebne. Masz patent. I pogardę, skrytą pod pozorem intelektualnych wygibasów.
Szkoda.
Zdecydowanie wiem, co w mojej duszy gra. Akceptuję to, że Tate wystawia prace, które mi w duszy nie grają i jasno mówię, że tego nie rozumiem, lecz nie jestem wystarczająco wykształcony, by takie umiejscowienie dzieł podważać.
Dla mnie to nuda, nie ważne czy Zbigniewa Dąbala, czy Jeffa Walla.
Na marginesie postawię tezę, że "sztuka", która posiada jedynie warstwę intelektualną, a nie tyka emocji, nigdy nie będzie wielką, zasługuje jedynie na epitet "interesująca".
Czy mam pogardę? Nie, nie gardzę tymi pracami. Szanuję ogrom zmarnowanego czasu, sprawne rzemiosło, interesujący pomysł. Brak w tym tylko duszy, ale może to takie moje słowiańskie naturszczykowskie poszukiwanie Pacanowa.
Pozdrawiam
Spotkałem się z tezą, iż w dzieło trzeba włożyć pracę. Jeśli nie ma w nim pracy, rozumianej tak naprawdę jako rzemieślniczą pracę, to widać to i dziełu czegoś brakuje. Innymi słowy pewnym mitem jest tworzenie pod wpływem natchnienia, gdyż w gruncie rzeczy jest ono i tak wynikiem wcześniejszej mozolnej pracy, kształcenia się, przygotowywania się. Mimo wszystko nie jest też tak, że zależność między wykonaną pracą, a jakością dzieła jest liniowa. Ona jest, do pewnego stopnia obowiązuje, ale sama wykonana praca nie stanowi o jakości dzieła. (na marginesie: czym jest jakość? pytanie bez odpowiedzi, dla prostoty wywodu przyjmuję intuicyjną definicję) Oczywiście budzi we mnie szacunek to, ile pracy Jeff Wall włożył w swoje zdjęcia. Niewątpliwie są one dopracowane technicznie, co pewnie potwierdza się jeszcze przy obejrzeniu wielkoformatowych oryginałów (znów na marginesie: dyskutowanie o internetowych reprodukcjach też bardzo często mija się z celem), ale nie sprawia to, że ich wartość jest niepodważalna. Są zapewne unikalne, oryginalne, ale to, czy wywołują one ważkie refleksje zależy tak samo od wykształcenia odbiorcy, jak i od tego, w co chce on wierzyć. Nie zaś od lat czy miesięcy spędzonych przed autora nad tworzeniem tych fotografii. Dla mnie zdjęcia Jeffa Walla, w kodzie kulturowym, w którym żyję, nie mają wydźwięku takiego, jaki w ich opisach widnieje. Nie mam podstaw, niekoniecznie intelektualnych, choć być może też, by w to wszystko uwierzyć. Nawet, jeśli były tak pracochłonne.
A Susan Sontag w "Widoku cudzego cierpienia" poświęca Jeffowi Wallowi sporo miejsca. Nie porównuje go z kasjerką w supermarkecie, ani nie obraża go, pisząc, że jest fotografem przez duże G.
Przeczytajcie sobie, bo szkoda mi czasu na dalsze odbijanie piłeczki.
Pozdrawiam
Pat
RadioErewan
1.11.10, 22:28
"Powiedzcie co myślicie", a potem foch, jak nie myślimy tego samego. Moja stopka jest dobra na tą okazję. Bardzo dobra. W obie strony.
ps. Janusz Anderman chyba ani razu nie wspomniał o Jeffie Wallu w swoich felietonach. Czy to czyni go (Walla) mniej wartościowym? Czy może afirmacje Susan Sontag są równie niewarte wspominania w kontekście oceny autora prac przeze mnie? Co z tego, że coś się komuś podoba, skoro to JA oceniam tę sztukę? Może i ma to znaczenie przy zwracaniu mojej uwagi na jakieś dzieła, bo skoro Sontag poświęca temu artyście dużo miejsca, a jest Susan moim autorytetem (załóżmy na chwilę, że tak jest) to i ja spojrzę. Tylko kiedy już popatrzę, pomyślę, ocenię, to Susan ma dla mnie znaczenie drugorzędne.
Pozdrawiam
Janko Muzykant
1.11.10, 23:04
Spotkałem się z tezą, iż w dzieło trzeba włożyć pracę. Jeśli nie ma w nim pracy, rozumianej tak naprawdę jako rzemieślniczą pracę, to widać to i dziełu czegoś brakuje. Innymi słowy pewnym mitem jest tworzenie pod wpływem natchnienia, gdyż w gruncie rzeczy jest ono i tak wynikiem wcześniejszej mozolnej pracy, kształcenia się, przygotowywania się.
No cóż, teza...
Mam wrażenie, że część takich tez pochodzi od grupy ludzi lubiącej wszystko mierzyć i ważyć. Pracę trzeba włożyć w napisanie książki, inaczej się po prostu nie da. Książka może być doskonała albo marna, niezależnie od ilości pracy w nią włożonej.
Na drugim końcu stoi fotografia. Można latami kreować kadr, można go łapać, powstanie dzieła nie jest związane z ilością pracy na jego powstanie zużytej. Dowodów w historii tej konkretnej sztuki dość mieliśmy.
Wracając do tematu, Tate jest... hmm, jednostką wsadzającą kijek w mrowisko. Spełnia misję ukazywania rzeczy nieoczywistych, budzenia nieszablonowego myślenia. Nie traktowałbym wszystkiego, co się tam wystawia jako wartości samej w sobie, co raczej próbę pokazywania różnych rzeczy w najdziwniejszej perspektywie.
Cóż, gość się narobił... ale i pewien Ślązak się narobił budując z zapałek model kopalni... Kto był bardziej szczery, rzec trudno.
A co do formy... Często zapominam jakie może mieć znaczenie. Znajomi wyskoczyli do Afryki. Ich zachwyt na widok słoni i żyraf zdumiewa mnie. A jednak są szczerzy. Zazdroszczę im tego jednocześnie wpadając w niemniejszą ekstazę, gdy czytam dobrą książkę. A to tylko literki, do tego ostatnio najczęściej wyświetlane - o zgrozo! - na ekranie komórki...
RadioErewan
1.11.10, 23:14
Mnie do głowy przyszło jeszcze coś, na co chciałbym zwrócić uwagę.
Kilka dni temu nasz kolega próbował nasz przekonać, że zdjęcie ubitej świni jest niestosowne dla tego miejsca. Rozumiem jego stanowisko, ale mam swoje, odmienne.
Proszę Pat, spróbuj tak samo potraktować moje wypowiedzi. Nie podoba mi się, ale nie mam nic przeciwko temu, by tobie się podobało.
Jak nie chcesz dowiedzieć się, co czują inni, po prostu nie pytaj.
Jak nie chcesz by inni się wypowiadali, w takich wątkach, agresywnie krytykuj ich stanowiska.
Pozdrawiam
No cóż, teza...
Mam wrażenie, że część takich tez pochodzi od grupy ludzi lubiącej wszystko mierzyć i ważyć. Pracę trzeba włożyć w napisanie książki, inaczej się po prostu nie da. Książka może być doskonała albo marna, niezależnie od ilości pracy w nią włożonej.
Na drugim końcu stoi fotografia. Można latami kreować kadr, można go łapać, powstanie dzieła nie jest związane z ilością pracy na jego powstanie zużytej. Dowodów w historii tej konkretnej sztuki dość mieliśmy.
Nie do końca chyba zrozumiałeś moją myśl, albo i ja się nieprecyzyjnie wyraziłem. Sęk w tym, że właśnie nie chodzi o mierzenie wszystkiego. Ja argumentuję jedynie, że pewna ilość pracy w dzieło wkładana jest tak, czy inaczej, pośrednio lub bezpośrednio. Innymi słowy owo natchnienie, w sztuce wizualnej, choć natury ulotnej, nie bierze się znikąd. Niekoniecznie mam tu na myśli pracę fizyczną (faktycznie, użyłem wpierw słowa "rzemieślniczej", co może wprowadzać zamieszanie), co przecież podkreślałem, może to być również myśl, kształcenie się. Cały proces myślenia, choćby przez całą swoją długość i szerokość nie dotykał spraw sztuki wizualnej, a powiedzmy socjologii, może się zakończyć wzięciem aparatu do ręki i zrobieniem tego jednego kadru. Dążę do tego, że umacnianie pozycji, wielkości dzieła poprzez ilość pracy w nie włożonej niekoniecznie ma sens, bo każde dzieło (jeśli może być traktowane właśnie jako dzieło), ową pracę ma w sobie zawartą. To nie spada z nieba, czy pojawia się z oceanu, jak muza. Swoje trzeba wychodzić i przemyśleć. Te wielkości są niemierzalne, nie można więc powiedzieć, że ponieważ ktoś swoje zdjęcia robi już 20 lat, a inny jedynie rok, to coś z tego wynika.
PS. "Mam wrażenie, że część takich tez pochodzi od grupy ludzi lubiącej wszystko mierzyć i ważyć" - oj, w tym przypadku byś się bardzo pomylił :)
Pzdr
Jak nie chcesz dowiedzieć się, co czują inni, po prostu nie pytaj.
Jak nie chcesz by inni się wypowiadali, w takich wątkach, agresywnie krytykuj ich stanowiska.
Pozdrawiam
Czuję się wywołany do tablicy...
Agresywna krytyka... W którym miejscu? To nie ja skwitowałem sprawę agresywnie, tylko Ty. Napisałeś o Jeffie Wallu, którego zdjęcia podrzuciłem, że jest "wielkim fotografem przez duże G". To Walla nie sięga, ale robi mi przykrość, bo chciałem się podzielić czymś ciekawym w moim przekonaniu. Czyms, o czym można dyskutować (nawet gorąco), ale nie sprowadzać tego do poziomu fekalii, co uczyniłeś. To mnie obraża - piszę to wprost, bo na refleksję zawierającą odrobinę empatii raczej nie ma co liczyć.
Chcę poznać Wasze odczucia, ale liczę na rozmowę na poziomie. Ty zaproponowałeś "wyluzowaną", egocentryczną pseudointerpretację, opartą na prawie do własnego zdania. Każdy je ma, nie zaprzeczam, ale gadając z nieprzymuszonej woli o czymś, co ma wartość (mniejszą, czy większą), przynajmniej trochę trzeba krytycyzmu i pokory. U Ciebie wszystko kręci się wokół słowa "JA". W imię "JA" spuszczasz w kloace Jeffa Walla (zakładam się, że nie obejrzałeś dokładnie zdjęć), nie robi na Tobie wrażenia, że mądrzejsza od większości populacji - i wrażliwsza - Susan Sontag coś jednak w tym Wielkim G... dostrzega (ciekawe, czy sięgnąłeś do wspomnianego fragmentu?), porównujesz pracę Walla do siedzenia na kasie w markecie... i na koniec zarzucasz mi agresywną krytykę.
Przeczytaj uważnie, co napisałeś i opamiętaj się. Nie zmuszam do klękania, ale oczekuję zwykłego szacunku. Odzywka zamykająca w stylu: "Nie wiem, czemu tyle czasu poświęciłem na pisanie o tych zdjęciach" temu szacunkowi zaprzecza.
Nie umiem jaśniej się wyrazić.
Dobranoc
RadioErewan
2.11.10, 00:33
OK, Jeff Wall Wielkim fotografem jest. Przez wielkie F. Zakończmy tą dyskusję, bo nie znajdziemy wspólnej płaszczyzny porozumienia. Na następny raz grzecznie ominę kolejny wątek z zachwytami nad Wielkim Artystą. Erystyka nie pociąga mnie tak samo jak forma bez treści.
Pozdrawiam
Skoro o odczuciach mowa, Radio napisał "Jeff Wall wielkim fotografikiem był (przez duże G)."
Czyli... FotoGrafikiem. Takie wytknięcie sztuczności prac p. Wall'a. Tak to zrozumiałem w kontekście słów "...(mimic) to dęta ustawka.". Ustawione, czyli poniekąd nieprawdziwe, sztuczne.
pat.p niepotrzebnie się napinasz sprowadzając dyskusję na niski poziom. Pytając o odczucia musisz być przygotowany m.in. na negatywne reakcje nawet bez uzasadnienia. Niewiele osób sili się na uzasadnianie własnych odczuć, czasem nie potrafią. Tu Panowie odpowiedzieli merytorycznie, więc tym bardziej nie ma powodu do negatywnych reakcji. Nie podoba im się i już. Nie nakażesz innym zmiany odczuć na bliskie Twoim (prawdopodobnie spowodujesz eskalację negatywnych emocji). Możesz jedynie poczekać aż odezwie się ktoś podzielający Twój gust, a jeśli się nie odezwie, to możesz to sobie wytłumaczyć mniej lub bardziej pozytywnie.
Więcej luzu i dystansu :wink:
Pozdrawiam
Rafał Czarny
2.11.10, 08:29
Dla mnie te zdjęcia są nie tylko nudne, są zwyczajnie kiepskie. Jeśli ktoś tego nie widzi jest moim zdaniem ślepy. Marne kompozycje bez pomysłu ze śmieszną, rozbuchaną pseudoideologią. Sztuczność młotem wali po oczach.
Co z tego, że chłop się przy tym napracował. A gdyby ktoś kupił furę piachu, policzył ziarenka to też mam to docenić tylko dlatego, że się napracował?
Janko Muzykant
2.11.10, 09:25
Nie do końca chyba zrozumiałeś moją myśl, albo i ja się nieprecyzyjnie wyraziłem. Sęk w tym, że właśnie nie chodzi o mierzenie wszystkiego. Ja argumentuję jedynie, że pewna ilość pracy w dzieło wkładana jest tak, czy inaczej, pośrednio lub bezpośrednio. Innymi słowy owo natchnienie, w sztuce wizualnej, choć natury ulotnej, nie bierze się znikąd. Niekoniecznie mam tu na myśli pracę fizyczną (faktycznie, użyłem wpierw słowa "rzemieślniczej", co może wprowadzać zamieszanie), co przecież podkreślałem, może to być również myśl, kształcenie się. Cały proces myślenia, choćby przez całą swoją długość i szerokość nie dotykał spraw sztuki wizualnej, a powiedzmy socjologii, może się zakończyć wzięciem aparatu do ręki i zrobieniem tego jednego kadru. Dążę do tego, że umacnianie pozycji, wielkości dzieła poprzez ilość pracy w nie włożonej niekoniecznie ma sens, bo każde dzieło (jeśli może być traktowane właśnie jako dzieło), ową pracę ma w sobie zawartą. To nie spada z nieba, czy pojawia się z oceanu, jak muza. Swoje trzeba wychodzić i przemyśleć.
Nie przeczę, jest to jakaś prawda uniwersalna, trafność ujęcia tematu mniej więcej jest proporcjonalna do... napiszę ''bywania'' w środkach, co znaczy i rozwijanie wrażliwości, zwykłe poznanie czy długotrwałe męczenie warsztatu ze sprzężeniem zwrotnym czyli widzem.
Ale uniwersalizm nie uwzględnia wyjątków.
Poza tym w moim mniemaniu ważny jest trend czystej estetyki, niepodpartej ani warsztatem, ani uświadomieniem. I nie jest to bynajmniej grupa domorosłych geniuszy siedzących w swym wyizolowanym świecie, to olbrzymia rzesza pstrykaczy ''onetowych'' (a także wierszokletów czy podwórkowych śpiewaków), którzy jak najszczerzej i z przekonania chcą wykrzyczeć emocje. Jest tego dużo i znika jak poranna rosa, ale dopóki jest rosą, miło przyglądać się nawet nie samym kropelkom wody, które są zwykłe do bólu, co całemu zjawisku wraz z nastrojem budzącego się, kolejnego pięknego dnia...
Uf, ale pompa :)
Dla mnie te zdjÄcia sÄ nie tylko nudne, sÄ zwyczajnie kiepskie. JeĹli ktoĹ tego nie widzi jest moim zdaniem Ĺlepy. Marne kompozycje bez pomysĹu ze ĹmiesznÄ, rozbuchanÄ pseudoideologiÄ. SztucznoĹÄ mĹotem wali po oczach.
Co z tego, Ĺźe chĹop siÄ przy tym napracowaĹ. A gdyby ktoĹ kupiĹ furÄ piachu, policzyĹ ziarenka to teĹź mam to doceniÄ tylko dlatego, Ĺźe siÄ napracowaĹ?
Piaskownica... Jeszcze dopisz, że nie tylko ślepy ale i głupi. Zwykła chamska odzywka.
Co do czasu ile się poświęca na wykonanie tzw. dzieła.
Mamy bardzo uzdolnioną portrecistkę (malarkę), która zasłyneła z portetów różnych sław (m.in.rodzina królewska z UK). Otóż twierdzi ona, że pracuje szybko, gdyż powolna praca oznaczałaby brak talentu. Z drugiej stony mamy dość znanego w kraju felietonistę, który ciągle narzeka na ilość gniotów powstających od czasu spopularyzowania "cyfry". Następnie opisuje ile to on godzin spędził w ciemni nad swoim dziełem, po czym pokazuje to "dzieło" i człowiek się zastanawia czy jest aż tak nieczuły na sztukę czy to co widzi jest delikatnie mówiąc "cienkie".
Rafał Czarny
2.11.10, 15:53
Piaskownica... Jeszcze dopisz, że nie tylko ślepy ale i głupi. Zwykła chamska odzywka.
Dziecinadę to Ty odstawiasz, nie tylko w tym wątku. Jak obrażalski przedszkolak. Ktoś inny ośmielił się mieć inne zdanie i foch za fochem.
Słowo "głupi" Ty napisałeś. Ja napisałem ślepy. Dla mnie tylko ślepiec lub ktoś kompletnie pozbawiony poczucia estetyki może twierdzić, że te knoty to wartościowe dzieła.
Król jest nagi.
Ja tam sie nie znam-murarz jestem.A skoro sie nie znam to nie gadam.Wiem tylko,ze kariere w 80% robi sie na salonach a nie ciezka praca i znajomoscia tematu.W roznych srodowiskach ta sama cegla jest roznie ceniona i opisywana.Wstawiajac fote tu u nas mam same krytyczne zdania,a jak se wstawie na Nasza Klase to na 500 komentarzy jeden tylko ze mi sie bardzo nie podoba,a reszta sika z zazdrosci.Wstawie tu to oceniaja na 3,a pani co kolko fotograficzne prowadzi i stawia mnie za wzor dla innych moje zdjecia oceniajac jako wybitne-nic tylko sie pochlastac.Co mi tam jakis Massa czy Kubicajak sasiadka chwali,ze ja najlepszy kierowca jestem.
Panowie, trochę dystansu do czasu, a zacytuję za wstępem z Tate:
Jeff Wall has played a key role in establishing photography as a contemporary art form. His innovative approach, characterised by large-scale photographic tableaux mounted in lightboxes, marked a radical new development in twentieth-century photography. Bringing together more than forty key works from the late 1970s to the present day, this exhibition is the most comprehensive survey of his work to date.
I zanim zaczniecie dalej obrzucać się zaprawą murarską, może łaskawie spojrzycie na datę kiedy Jeff przyjął, taką a nie inną fotograficzną formę prezentacji własnych przemyśleń. Dobrze też mając już tę świadomość spojrzeć na wybór jego prac w kontekscie właśnie czasu i kultury w której tworzył.
Chętnie zobaczę Wasze prace za jakieś 30 lat, zebrane jako "wypowiedż autora na temat otaczającego go świata" w tak odkrywczej formie.
Trzymam kciuki, bo Wasze galerie już widziałem i szansę na taką retrospektywę przecież macie Panowie - i odkrywcza forma a także przekaz przecież tam się kryje
Pozdr
M.
Te zdjęcia są znakomite ,rozumiem ten rodzaj estetyki bo najtrudniej jest pokazać rzeczy proste i błahe.
Właściwie to nie ma sensu komentować...
Dziękuję wszystkim za zainteresowanie. Każdy niech ma tyle z tego, ile chce...
Piękno jest w oku patrzącego...
Pozdrawiam, do widzenia
Pat
Janko Muzykant
3.11.10, 07:58
Te zdjęcia są znakomite ,rozumiem ten rodzaj estetyki bo najtrudniej jest pokazać rzeczy proste i błahe.
Ja jednak wolę w podobnym stylu utrzymaną fotografię choćby radziecką lat siedemdziesiątych. Sceny rodzajowe, doskonałe portrety, ale nie ustawiane, a zastane, bez całej tej pompy, pstrykane sprzętem, którego dziś zawodowo nikt by kijem nie dotknął. Dodajmy jeszcze, trzymający się zasad estetyki bez nonszalancji.
Muszę się tu podpisać przed piszącym obiema rękami i nogami. Fotografia lat 70 tych oraz wcześniejsza, zastana wzbudza we mnie wątpliwość "To se uż ne vrati?"
A co do wątku głównego- epatowanie śmiercią stało się dziś narzędziem WPP, tabloidów... te fotki kojarzą mi się (subiektywnie) z kontrowersyjnym magazynem "Zły"
Jestem na "nie"
Powoli rozumiem dlaczego Polakom tak ciężko przebić się w sztuce współczesnej, po prostu mentalnie tkwimy w XIX wieku, mimo że to wiek geniuszu to jednak ...
W XIX wieku zaczęli tworzyć impresjoniści, który dalecy byli od pokazywania wyprutych flaków i urwanych kończyn.
Janko Muzykant
4.11.10, 10:20
Powoli rozumiem dlaczego Polakom tak ciężko przebić się w sztuce współczesnej, po prostu mentalnie tkwimy w XIX wieku, mimo że to wiek geniuszu to jednak ...
Nie, inna jest przyczyna, a raczej dwie: ''górę'' trzyma banda nieudaczników o utalentowanym tupecie, a polski odbiorca sztuki, za którą jest w stanie zapłacić ma w głowie zakodowane, że albumy kupuje się Bujaka.
Prawdziwy polski talent pokazuje się dziś w internecie, a mecenat bierze się z tego, co ''ów talent'' wypracuje, zwykle między ósmą, a szesnastą.
Tak w ogóle, ja tkwię w wieku XIX po uszy :)
icelander- tak impresjonisci byli dalecy od tych rzeczy, ale i sam impresjonizm z zasady skupiał się na formie a nie temacie. Ale juz niejaki Rembrandt, czy Goya od krwi nie stronili.
Nie bronię tu wcale kultury śmierci , bo jest ona w pewnym sensie współczesnym kiczem, ale też nie wszystko co współczesne jest z tą kultura związane.Na pewno Jeff Wall z flakami i krwią wiele wspólnego nie ma.To jego następcy poszli o krok za daleko.
_______________________ (automatyczne scalenie)_____________________
Nie, inna jest przyczyna, a raczej dwie: ''górę'' trzyma banda nieudaczników o utalentowanym tupecie, a polski odbiorca sztuki, za którą jest w stanie zapłacić ma w głowie zakodowane, że albumy kupuje się Bujaka.
Prawdziwy polski talent pokazuje się dziś w internecie, a mecenat bierze się z tego, co ''ów talent'' wypracuje, zwykle między ósmą, a szesnastą.
Tak w ogóle, ja tkwię w wieku XIX po uszy :)
Chyba sie zgadzam, ale tak to juz jest
Pozdrawiam Wszystkich jeszcze raz i dziękuję za miłe chwile :-)
Pat
Powered by vBulletin? Version 4.2.5 Copyright Š 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.