PDA

Zobacz pełną wersję : O powolnym fotografowaniu [wieczór 13]



hades
14.04.10, 14:45
Tytułem jak i inspiracją dla tego wątku był artykuł znajdujący się pod tym linkiem http://fotopolis.pl/index.php?n=10641

Co sądzicie na ten temat?

qbic
14.04.10, 15:01
Forma celowego ograniczania się (czasowe/technologiczne) może przynieść ciekawe efekty, pod warunkiem ze jest to nasz świadomy wybór a nie ograniczenie narzucone przez zewnętrzne warunki.

Ciekaw jestem czy "Powolne Fotografowanie" nie zmienia tylko naszej percepcji zdjęcia które wykonaliśmy (w trybie kontemplacyjnym), a nie fotografie sama w sobie.

aga_piet
14.04.10, 16:02
Myślę, że ludzie którzy już jakiś czas fotografują, już dawno wyrośli z produkowania setek klatek. Z czasem fascynacja miejscem na karcie pamięci mija. Noo... może łatwiej duplikować kadry, aby w razie czego wybrać to lepsze ujęcie. :)
Sama idea fajna - iść czasem na leniwą sesję, wyciszyć się, pobawić. Zresztą dla autorki też nie jest to jedyny sposób na dobrą fotografię - ot, jeden ze środków.

HrabiaMiod
14.04.10, 16:16
Wydaje mi się, że takie ograniczanie się dobrze wpływa na jakość naszych zdjęć - dłużej myślimy chyba nad kadrem, zastanawiamy się nad światłem itd. Przynajmniej ja tak mam, robiąc kliszą.

hades
19.04.10, 23:47
Ja, w ramach powolnego fotografowania, załadowałem do aparatu kartę 1 GB. Akurat wystarczy na 72 zdjęcia, 2 rolki filmu 36 klatek ;). Gdyby jeszcze dodać do tego funkcje blokowania przycisku kosza, albo zupełnie go zepsuć...

Jednak nieco poważniej. Nieśpieszne, powolne fotografowanie to nie tylko ścieżka dla "wybranych" - ambitnych amatorów fotografii. Ciągły spór w głowie, czy zrobić "to" zdjęcie czy nie, jaki miał miejsce jeszcze nie tak dawno przed erą fotografii cyfrowej, dziś zupełnie zniknął. Zastępuje go niemoc dziecka jaką przeżywa ono w sklepie pełnym kolorowych zabawek. Zupełnie nie ma pojęcia co wybrać, na co się zdecydować. Zupełnie tak jak autorzy kilkuset czy też kilku tysięcy zdjęć po powrocie z wakacji. Trud jaki przed nimi stoi dociera do nich dopiero gdy po powrocie do domu zdają sobie sprawę, że mają setki zdjęć, z których albo nie ma co wybrać albo jest ich tyle, że nie ma kiedy zrobić selekcji. Więc oglądają je wszystkie, uruchamiając automatyczną prezentacje w komputerze, razem ze znajomymi w trakcie powakacyjnych spotkań przy kawie. Raczą ich widokiem wszystkiego na co zwrócili uwagę gdy mieli pod ręką aparat w trakcie wakacyjnych podróży. Zatem wszyscy oglądają brzuchatych turystów leżących na plaży i klapki dziecka sąsiadów gdy akurat aparat wisiał im na ramieniu, i przypadkowo wyzwoliła się migawka. Próbują z tego sklecić historyjkę dodają komentarz do niemal każdego oglądanego obrazka. I pomimo starań nie da się tego płynnie opowiedzieć bo co chwilę muszą przerywać monolog, gdyż padają pytania "co widać na tym zdjęciu", czasami nieostrym, bez tematu, bez sensu.
To bardziej przyziemne spojrzenie na powolne fotografowanie. Bez zadęcia, artyzmu, poszukiwania światła, etc.

Często dużo ważniejsze od zdjęć są wrażenia fotografa i to czy potrafi je opisać. Bo z takich podróży można przywieźć kilkaset, ale także kilkanaście zdjęć. I też "opowiedzieć" fascynujące wakacje garstką zdjęć. Pewnie padnie pytanie, "a po co", "co na tym zyskamy". Może nic specjalnego, oszczędzimy trochę czasu na powakacyjnej selekcji. Ale w gruncie rzeczy przestaniemy pstrykać, a zaczniemy przeżywać podróż i uwieczniać tylko to co jest potrzebne do jej zapamiętania.
By nie kończyć tak patetycznie... Takie umiejętności sprawnego opowiadania obrazem mogą też przydać się na przykład wtedy gdy szef wyznaczy nas na prelegenta dorocznej prezentacji wyników działu przed prezesem. Te umiejętności mogą dać nam podwyżkę, ale ich brak może zatopić nas w stercie papierzysk ;).

Rafał Czarny
20.04.10, 07:50
Po przeczytaniu takiego mądralińskiego felietonu spodziewałem się ilustracji do tekstu w postaci genialnego, "powolnie zrobionego" zdjęcia. A co autorka Pani Basia nam pokazała? Pstryk niczym z komórki.

Nie wierzę w ani jedno słowo tej pani. "Uczył Marcin Marcina...".

hades
20.04.10, 08:50
Po przeczytaniu takiego mądralińskiego felietonu spodziewałem się ilustracji do tekstu w postaci genialnego, "powolnie zrobionego" zdjęcia. A co autorka Pani Basia nam pokazała? Pstryk niczym z komórki.

Nie wierzę w ani jedno słowo tej pani. "Uczył Marcin Marcina...".

Właśnie to jest druga strona medalu. Powolne fotografowanie nie powoduje jednoczesnego skoku jakości i doskonałości. Z mojego punktu widzenia spowolnienie procesu powstawania zdjęć, to jedynie początek drogi jaką amator fotografii pokonuje ku polepszeniu swojego warsztatu.

kowalikster
20.04.10, 11:47
Ale czy chodzi o to żeby zrezygnować z dobrodziejstw i możliwości jakie dają nam aparaty cyfrowe? Nie każdy klepie tysiące zdjęć. Zresztą po to ludzie kupują cyfrówki żeby mieć 200 zdjęć a nie 36, za które dodatkowo trzeba zapłacić.
Przyznaję się bez bicia, że mam czasem syndrom ciężkiej ręki i trzymam długo klawisz wyzwalania migawki - ale wole mieć jedno udane zdjęcie spośród dziesięciu zrobionych, lub o zgrozo nie zrobić zdjęcia bo się czekało na lepszy kadr. Może się to sprawdza w krajobrazach i makro - a ja niestety nie mam zbyt dużego pociągu do takich zdjęć.
Jednakże spowolnienie u siebie zauważyłem jak robię zdjęcie statycznej sceny - bardziej niż na początku mojej przygody zwracam uwagę na to co widać w tuneliku zwanym wizjerem no i oczywiście coraz częściej wiem jakie nastawy zrobić na daną chwilę.