Dar-i-jush
7.04.08, 15:59
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=7134&p=0
Cytat ze wstępu:
(...)by lustrzanki tego systemu mogły w pełni konkurować z pozostałymi, ich obiektywy muszą być o działkę jaśniejsze od tych używanych do lustrzanek APS-C i o dwie w porównaniu z pełnoklatkowymi. Powody są dwa i oba wynikają ze znacznie mniejszych wymiarów przetwornika obrazu. Powierzchniowo matryce APS-C są niemal dwukrotnie większe, a 24 x 36 mm czterokrotnie większe. Większe matryce (przy tej samej rozdzielczości), a więc większa powierzchnia czynna, czyli możliwość stosowania słabszego wzmacniania sygnału dla uzyskania konkretnej czułości, a więc niższe szumy - to tak w skrócie. Doceniam osiągnięcia Olympusa w rozwoju systemu redukcji szumów, ale i tak ich intensywnością jego lustrzanki przegrywają z APSowymi konkurentami. By móc uzyskać szumy na tym samym poziomie, w lustrzankach "4/3" trzeba korzystać z niższych czułości, a więc by zachować równie krótkie czasy ekspozycji, należy używać szkieł jaśniejszych mniej więcej o działkę. Drugi aspekt ważny jest głównie dla portrecistów lubiących czasami posmakować symbolicznej, "papierowej" głębi ostrości. I znowu: by w aparatach "4/3" można było uzyskać głębię równie małą jak w cyfrówkach z matrycami APS-C, potrzebne są obiektywy z większym o działkę maksymalnym otworem względnym
Troszkę ta prawidłowość dziurawa. O ile na wyższych czułościach można się pokusić o podobne twierdzenia (choć nie wiem, czy akurat w porównaniu z APS-C), to fotografując w niskich wielkość matrycy nie ma większego znaczenia.
Skąd upatrywanie ułomności systemu w większej GO niż w przypadku większych matryc? Odwracając sytuację, kiedy chcę mieć większą GO w FF muszę przymknąć dziurę i dłużej naświetlać, a w 4/3 nie. Czyż to nie zaleta 4/3? Dobrze mówię, czy mylnie?
Cytat ze wstępu:
(...)by lustrzanki tego systemu mogły w pełni konkurować z pozostałymi, ich obiektywy muszą być o działkę jaśniejsze od tych używanych do lustrzanek APS-C i o dwie w porównaniu z pełnoklatkowymi. Powody są dwa i oba wynikają ze znacznie mniejszych wymiarów przetwornika obrazu. Powierzchniowo matryce APS-C są niemal dwukrotnie większe, a 24 x 36 mm czterokrotnie większe. Większe matryce (przy tej samej rozdzielczości), a więc większa powierzchnia czynna, czyli możliwość stosowania słabszego wzmacniania sygnału dla uzyskania konkretnej czułości, a więc niższe szumy - to tak w skrócie. Doceniam osiągnięcia Olympusa w rozwoju systemu redukcji szumów, ale i tak ich intensywnością jego lustrzanki przegrywają z APSowymi konkurentami. By móc uzyskać szumy na tym samym poziomie, w lustrzankach "4/3" trzeba korzystać z niższych czułości, a więc by zachować równie krótkie czasy ekspozycji, należy używać szkieł jaśniejszych mniej więcej o działkę. Drugi aspekt ważny jest głównie dla portrecistów lubiących czasami posmakować symbolicznej, "papierowej" głębi ostrości. I znowu: by w aparatach "4/3" można było uzyskać głębię równie małą jak w cyfrówkach z matrycami APS-C, potrzebne są obiektywy z większym o działkę maksymalnym otworem względnym
Troszkę ta prawidłowość dziurawa. O ile na wyższych czułościach można się pokusić o podobne twierdzenia (choć nie wiem, czy akurat w porównaniu z APS-C), to fotografując w niskich wielkość matrycy nie ma większego znaczenia.
Skąd upatrywanie ułomności systemu w większej GO niż w przypadku większych matryc? Odwracając sytuację, kiedy chcę mieć większą GO w FF muszę przymknąć dziurę i dłużej naświetlać, a w 4/3 nie. Czyż to nie zaleta 4/3? Dobrze mówię, czy mylnie?