Wychodząc z założenia, że fotografia, oprócz walorów stricte artystycznych umożliwia dokumentowanie otaczającego nas świata, chciałbym zaproponować nowy, otwarty wątek pod powyższym tytułem. W dobie wszechobecnej bylejakości i łatwości produkowania wielkiej liczby przedmiotów jednorazowych, do permanentnej wymiany, wielu z nas nie przyzwyczaja się do rzeczy i często nie dba o nie, wychodząc z założenia, że „jak <coś> się zepsuje, będzie nowe”. Często nie zdajemy sobie sprawy, że w naszym otoczeniu funkcjonują jeszcze, niczym samotne wyspy, ludzie uprawiający zawody, niegdyś popularne, dziś prawie zapomniane. Cały czas to się jeszcze zdarza
W nieoczekiwanych miejscach spotykamy ludzi, którzy w maleńkich warsztatach „pieszczą” przedmioty, doskonale znając ich przeznaczenie
i funkcje, potrafią zadbać o nie tak, by działały idealnie, a nie na zasadzie „jakoś to będzie”... Myślę, że warto tych ludzi pokazać, poznać. Mogło by to być zarazem ciekawostką, formą docenienia ich niecodziennej pracy, jak również rodzajem reklamy ich usług, czy wyrobów.
Nie chciałbym narzucać jakichś sztywnych ram wątku, w tym również tego, co uznajemy za „ginący zawód”. Proponowałbym jedynie, aby w ewentualnych postach znalazły się informacje o zakresie usług, adres warsztatu oraz oczywiście fotki
Na początek chciałbym Wam przedstawić Pana Jana, którego poznałem w ubiegły weekend. Jadąc z wizytą do Wrocławia, po opowieściach, że „nikt już tak nie ostrzy, jak on”, dla świętego spokoju wrzuciłem do auta kilka narzędzi. Weszliśmy do zakładu na chwilę, wyszliśmy po godzinie Pan Jan od 35 lat prowadzi na wrocławskich Krzykach zakład ostrzenia chyba wszystkiego: od prostych narzędzi domowych i kosmetycznych (noże, części do maszynek, sekatory, wszelkiego rodzaju cążki, brzytwy itp.) po specjalistyczne narzędzia fryzjerskie, chirurgiczne i inne. Do niedawna to on ostrzył narzędzia chirurgiczne dla wrocławskich szpitali, w tym te do sekcji zwłok. Gospodarz warsztatu jest naprawdę niezwykły, bardzo chętnie opowiada o tym co robi, zadziwia pasjąi znajomością przedmiotów, które ostrzy. Rozmarza się, wspominając ostrzenie takich rarytasów jak japońskie nożyczki fryzjerskie ze stali damasceńskiej, czy XVIII-wiecznej brzytwy. Bywa, że klienci przysyłają mu przedmioty do ostrzenia z zagranicy. Oprócz ostrzenia narzędzi, Pan Jan uprawia szeroko rozumianą obróbkę metali. Wykonał m.in. mosiężny krzyż dla miejscowego kościoła. Dla mnie naostrzył kilka szpadli, sekatory, nożyczki i ostrze do kosiarki. Niby nic wielkiego ale efekt jego pracy zasługuje na najwyższe uznanie. Narzędzia zostały też oczyszczone z rdzy i naoliwione. Na rachunku pisanym ładnym kaligraficznym pismem (poniżej) znalazły się zalecenia dotyczące ich dalszej eksploatacji i konserwacji.
A jeśli ktoś chciałby z Panem Janem zamienić kilka słów na temat np. historii, w tym historii chrześcijaństwa, judaizmu, czy islamu, zauważy w jego oku błysk i długo nie będzie mógł wyjść z warsztatu