Witajcie, razem z Rafałem Głębowskim vel. Fatmanem mieliśmy okazję dzięki Olympus Polska poznać najnowsze topowe body E-M1. Powinienem napisać „mieliśmy przyjemność poznać”, albowiem na obu z nas wywarł podobnie pozytywne wrażenie. Rafał napisał już co nieco w swoim teście na www.lenspro.pl i tu na forum – ja pozwolę sobie subiektywnie dopisać swoje wnioski.
Jakość wykonania
Nic do zarzucenia. Wizjer jest duży i poprawiony względem tego z E-M5 – lepszy kontrast, rozdzielczość i skakanie obrazu jest dużo bardziej zminimalizowane.
Ergonomia
Najwygodniejszy olkowy korpus od czasów E-510. Wygodniejszy niż E-M5 z podwójnym gripem. Należy tu zaznaczyć, że mam drobną dłoń jak i samą posturę (170cm w czapce). Nigdy nie lubiłem klocków typu E-3, d800 itd. za ich gabaryty i masę. Niestety nie mieliśmy gripa HLD-7, ale spodziewam się, że mogłoby być tylko lepiej. Guzikologia sensownie i wygodnie poukładana. Większe body umożliwiło umiejscowienie wyżej większych 4 przycisków joysticka, co znacznie ułatwiło korzystanie, a drażniło mnie w E-M5 – bez gripa body jest po prostu niewygodne do szybkiego przełączania. Dostajemy dwie jakże praktyczne rolki. Warto pochwalić ciekawe rozwiązanie przycisku zwalniającego i blokującego pokrętło od trybów PASM. Wreszcie nie przestawimy go niechcący. Jakie proste, a jakie praktyczne. Jedyne co mogę zarzucić to umiejscowienie z lewej strony przełącznika do włączania i wyłączania aparatu, co trochę opóźnia szybkie włączenie aparatu i zrobienie pierwszego zdjęcia.
Matryca
Nie zauważyłem jakiegoś znacznego progresu względem E-M5, ale też nie bawiłem się w liczenie zaszumionych pikseli itd. Nie jest to wada, ale też trudno to nazwać zaletą, bo dziwna sprawa, że malutkie najniżej pozycjonowane body E-PM2 da nam identyczny/podobny obraz do top pro hi-fi E-M1. Spodziewałem się czegoś więcej. Niemniej nie ma co narzekać, po tym jak oddałem E-M1 i przesiadłem się z powrotem na staruszka E-PL1, coraz bardziej odczuwam brak lepszej 16MP matrycy od Sony i głód zakupowy. Wyciągać detale z cieni i powalczyć z szumami da się całkiem sporo, nie to co kiedyś, jednak na koncert heavy metalowy jeszcze się zbytnio nie nadaje.
Autofocus
AF jest super i taki sobie. Mam naprawdę mieszane uczucia pisząc o nim.
Podczas spaceru po Manufakturze w Łodzi, w pomieszczeniach zamkniętych przy słabym świetle AF wymiatał po prostu, ale na koncercie heavy metalowym już mocno wkurzał i gubił się. AF-C szału nie robi, ale wreszcie działa i to w trybie seryjnym do 6kl/s.
Zauważyłem jedną dość poważną wg mnie bolączkę AF – kłamie. Czasami głównie w gorszych warunkach oświetleniowych potrafi potwierdzić ostrość która jest... której nie ma nigdzie w kadrze wręcz. Należy mieć to na uwadze, by nie robić ważnych zdjęć bez upewnienia się w LCD/wizjer/ podglądu. Poza tym cały czuć cały czas dojeżdżanie AF, co jest szczególnie drażniące przy wideo, kiedy AF zamiast dotrzeć do celu i zamilknąć, dojeżdża z obu stron upewniając się.
Warto jeszcze zaznaczyć ogromny wielki postęp w działaniu z obiektywami 4/3 z względem starszych korpusów. Od takiego E-PL1 dzieli wręcz przepaść, co stwierdziliśmy z Rafałem porównując na 12-60mm F/2,8-4,0 SWD. Na forum nie raz czytałem, że co nowe body to ta współpraca coraz lepsza. Tutaj rzeczywiście jest bardzo dobra, choć do E-3 jeszcze brakuje.
Oczywiście pod warunkiem, że podpięte szkło będzie miało SWD. Wraz z E-M1 pożyczyłem legendarne topowe „szkiełko”, a mianowicie wielkie ZD 35-100mm F/2,0. Finał – po dwóch dniach użytkowania wylądowało w torbie, mimo zacnego obrazka jaki wypluwało z E-M1. Powody były trzy – jeden to słabiutki AF z E-M1 (12-60mm SWD było dużo szybsze), drugi to rzecz jasna masa szkła, trzeci to duet 45mm i 75mm 1,8.
Dzięki temu, że miałem przyjemność zobaczyć aparat Mikro4/3 pokazujący swoje pazurki z takimi zacnymi obiektywami jak mZD 17mm 1,8, mZD45mm 1,8 i mZD 75mm 1,8, współpraca z ZD 4/3 przestała być na mojej liście życzeń co do następnych modeli korpusów Olympusa. Co innego gdyby zależało mi na jasnym teleobiektywie, no ale póki co nie planuję ich zakupu.
Filmy:
Dotychczas uważałem, że kwestia filmów jest a) nie dla mnie b) w Olympusie sensowna nie istnieje. E-M5 nie oszukujmy się orłem w tej kwestii nie było – wystarczyło szybciej pokręcić aparatem, by zauważyć smużenie. E-M1 jest inny. Nie znając się na filmowaniu nakręciłem dwa utwory na heavy metalowym koncercie i ich jakość na tyle mi się spodobała, że zacząłem się w ogóle interesować tą tematyką. Detal super, IBIS działa jak marzenie. Szkoda tylko, że Olympus nie zauważył, że istnieje kontynent europejski i nie ma 25p czy 50p a jedynie 30p. Taki budżetowy Panasonic G5 za 1500zł ma i 25p i 50p.
Stabilizacja:
Niezmiennie od czasów E-M5 jestem zachwycony 5-osiowym wydajnym IBISem. To że działa podczas filmowania i to niezależnie z jakim obiektywem (dla manualnych obiektywów wystarczy wpisać ogniskową) jest wisienką na torcie, której próżno szukać u konkurencji.
Oczywiście nie wszystkie ogniskowe można ustawić - Numeracja zaczyna się od 8mm (vide 7,5mm Samyanga), po 40 jest 45mm (vide 42,5mm F/0,95 Voigtlandera).
Pozostałe atrakcje:
HDR z ręki po zmierzchu. Nie wierzyłem, póki nie zrobiłem. ISO automatycznie przeskakuje na 200, a tryb zdjęć na najszybszą na najszybszą serię H, no ale dzięki IBIS można zdziałać cuda. Obrazek jest ostry, kontrastowy i moim zdaniem naprawdę dobry. Dodatkowym ułatwieniem jest to, że możemy szybko ustawić tryb HDR nie wchodząc do menu, bo mamy odpowiedzialny za to klawisz z lewej strony body.
Podsumowanie:
Aparat jest super. Moim zdaniem jest to wreszcie pełnoprawny następca serii E-x z systemu 4/3. Jest oczywiście sporo do udoskonalenia jak AF (głównie AF-C), filmy, matryca, wydajność na jednym akumulatorze, ale naprawdę nie ma co narzekać na to body. Olympus wreszcie może stać dzięki potencjałowi nowej puszki jak równy z równym z innymi cyfrowymi lustrzankami. Pewnie zaraz zapytacie, czy jest wart swojej ceny. Powiem szczerze, że mam mieszane uczucia. Niemniej patrząc przez pryzmat jego potencjału widocznego gołym okiem i po OlyTeście uważam go za wartego uwagi nawet w obliczu sporej konkurencji i to w jego cenie rynkowej. Dlaczego? Każda z poważniejszych cyfrówek ma swojego asa w rękawie. 6D ma Magic Lantern ale i np. tylko 5 kl/s i jeden punkt krzyżowy (pozostałe to porażka w gorszym świetle), Nikona nie wymieniam, bo zbyt wiele niedobrego o jakości ostatnich produktów i serwisie usłyszałem (zwłaszcza od Fatmana ), K-3 i A7 są ogólnie super, ale mają mało swojej szklarni, GH3 super wideo, ale i bez szaleństw w foto. Nie oszukujmy się – EM1 ma większość tego, czego oczekiwaliśmy od tego producenta wobec topowej puszki od czasów E-3 czy E-5. Ma wielki potencjał i swój zestaw plusów jak: IBIS, kompaktowe rozmiary własne i szklarni, niezłą matrycę, uszczelnienia, bogaty zestaw funkcji, wreszcie niezłe filmy i spore już zaplecze zacnej szklarni mikro4/3 (także dzięki Panasonicowi). Dlatego też uważam, że można postawić go obok, a nie przed jakąkolwiek ww. puszką. Jeśli ktoś potrzebuje akurat zestawu tych zalet, jakie ma EM1, postawi ją subiektywnie przed innymi.
Oby kolejne konstrukcje były jeszcze lepsze.
The End
PS Tyle jeśli chodzi o moje gadanie, teraz czas na to co najważniejsze - czyli zdjęcia:
Na początek żony testowe (EM-1 + mZD 45mm F/1,8 ):
Teraz czas na cięższe klimaty, czyli koncert heavy metalowy, mający miejsce w łódzkim klubie Luka 18.01.2014.
By nie zamęczyć słabszych łącz internetowych wrzucam od razu jako załączniki do rozwinięcia:
Wg mnie Na zdjęciach w kiepskich warunkach oświetleniowych najlepiej sprawdzić moc lub niemoc matrycy, dlatego polecam ściągnąć załączone RAWy i samemu sprawdzić, czy ich jakość zachwyca, czy nie zachwyca.