Przeczytałem właśnie dyskusję w temacie "Czy zdjęcie może się nie podobać...":
https://forum.olympusclub.pl/threads...bez-wniosków)
i początkowo chciałem odpisać właśnie tam, natomiast doszedłem do wniosku, że byłby to zbyt duży off-topic, szczególnie gdyby mój post sprowokował dalszą dyskusję. @Janko Muzykant napisał w ww. temacie dwa posty i one stanowią impuls do pytania, które chciałbym Szanownym Forumowiczom zadać:
Teraz, przy założeniu, że zgodzimy się powyższą opinią - zdradzę, że ja się zgadzam - przychodzi pytanie: Po co w ogóle biegać z aparatem i amatorsko robić zdjęcia? Nie wyrośniemy już na Henriego Cartier-Bressona. Co więcej, nasze zdjęcia nawet jak będą "dobre" to prawdopodobnie nie będą się podobać oglądającemu dłużej niż przez ułamek sekundy... o ile w ogóle. Zdjęcia z rozbudowanym kontekstem tj. reportaże, zdjęcia z podróży, sentymentalne starocie, jeszcze się ratują. One zajmują uwagę na trochę dłużej jeśli poruszają temat, który oglądającego akurat ciekawi. "Nie mam kasy na wyjazd do Brazylii to se przynajmniej fotki obejrzę". Ale jak tu uratować takiego ulicznego pstryka, który ani śmieszny nie jest, ani nie pochodzi z dalekiego kraju, ani nie był zrobiony 50 lat temu, ani nawet nie ilustruje jakiejś głośnej zadymy sprzed tygodnia? Albo ktoś strzeli ptaszka, kwiatka, robaczka, ładnego bo ładnego, ale wystarczy jego imię wpisać do google i wyskoczą nam setki takich... No tak, ale przecież podstawowa zasada to pstrykać dla siebie, a nie dla publiki. Tylko, że z jakiegoś powodu potem wstawiamy tego pstryka na forum, co z góry jest idiotyczne(?), gdyż wszyscy już mają tego dość.
Zadałem samemu sobie pytanie, po co robić zdjęcia, i przynajmniej dla siebie rozwiązałem ten problem. Nie uważam, że to jedyne słuszne rozwiązanie, i temat zakładam, bo z chęcią usłyszę jakie są Wasze przemyślenia. Moja odpowiedź jest taka:
Tak jest trochę na całym obszarze zwanym "sztuka i pochodne". Na gitarze też już "wszystko" zostało zagrane a powtórki z Hendrixa czy Claptona nie będzie. A jednak ludzie chętnie uczą się gry na tym instrumencie. Tak samo w dużej mierze pstryka się nie dla zdjęć, ale dla samego pstrykania. Dla mnie samo wzięcie aparatu w celu robienia zdjęć buduje już trochę inny stan umysłu, powiedziałbym dość wyjątkowy. Gdy idę na spacer z aparatem, to w przeciwieństwie do zwykłego spaceru zapominam o codziennych problemach i już tylko obserwuję. Aparat jako narzędzie staje się niemal częścią ciała, która ukierunkowuje w konkretny sposób moje zmysły, precyzuje sposób postrzegania i jest katalizatorem innej percepcji. Aparat w ręku pozwala dostrzec rzeczy, które w normalnym stanie umknęłyby oku. Innymi słowy pstrykanie rozwija. Ale dalej, czy wystarczy bezmyślnie pstrykać? No, nie. I właśnie tu dochodzi pokazywanie zdjęć innym. To nie tak do końca aparat dokonuje przemiany w percepcji, tak naprawdę to warsztat fotograficzny, który amator zabiera ze sobą na to pstrykanie. Im więcej wie o kadrowaniu, świetle, kolorze, sylwetkach, kontrastach, kształtach itd. tym więcej jest w stanie dostrzec tam gdzie inny przeszedł by obojętnie. A te umiejętności trudno jest rozwijać zupełnie samemu z racji na brak zdolności krytycznej oceny swojej pracy. Innymi słowy, im lepsze zdjęcia się robi tym więcej świat ma nam do zaoferowania, a żeby robić lepsze zdjęcia trzeba trochę pomęczyć nimi innych. A najlepiej powymieniać się w jakimś środowisku fotografów amatorów, nim swoją pasją zniechęci się przyjaciół i rodzinę
Oczywiście na gitarze można też grać, bo "fajni ludzie grają na gitarze". Tak samo "fajni ludzie strzelają Leicą". Wtedy ktoś biega z aparatem z przekonaniem, że jest fajny. Jeśli czuje się lepiej, to spoko, tylko Opatrzności, uchroń mnie od oglądania jego zdjęć...
Sądzę, że to tylko nadgryzienie tematu, i ciekaw jestem jakie są Wasze powody/odpowiedzi/refleksje.