Gateway to Space to wystawa ukazująca rozwój badań i eksploracji kosmosu od pierwszych prób, aż po współczesność. Nie będę rozpisywał się na temat celu tejże, bo więcej informacji znajduje się w początkowym linku. Opiszę jednak moje wrażenia po jej zwiedzeniu, gdyż mogą się komuś zainteresowanemu na coś przydać. Nie bedę ukrywał, iż jestem rozczarowany zarówno wielkością, jak też jej jakością. Miejsce w którym to zorganizowano było niegdyś bodaj drukarnią, sądząc po wyglądzie pamiętającą czasy ciężkiej komuny i wygląda nieco obskurnie (w szczególności podłoga). Kolejny mankament, to aranżacja samej ekspozycji - ciemno tam jak cholera. Nie mam pojęcia, czy chodziło o wywołanie odpowiedniego nastroju, czy też zakrycie tej wszechogarniającej bidy. Na domiar złego nie można robić tam fot z flashem. Sporo zastrzeżeń mam do eksponatów - nie dość, że jest ich stanowczo zbyt mało, to większość stanowią modele i makiety, które są po prostu słabe. Największym nieporozumieniem była cena biletów, kompletnie nieadekwatna do poziomu ekspozycji. 50zł za wstęp w tygodniu i o 10zł drożej w weekend, jest ewidentnym przegięciem. Jeśli kogoś nie kręci zbytnio taka tematyka, lepiej przeznaczyć tę kasę na coś innego. Żeby nie wyjść na kompletnego malkontenta, muszę przyznać, iż kilka eksponatów było bardzo interesujących - np. pełnowymiarowa makieta modułu stacji Mir z wyposażeniem, czy równie udana replika łazika księżycowego LRV. Co ciekawsze eksponaty zaprezentuję tutaj, być może ktoś zdecyduje się tam wybrać (ekspozycja trwa do 19 III 2017).
Na początek pierwsza rakieta na paliwo ciekłe o nazwie ''Nell'', wystrzelona przez Roberta H. Goddarda w 1926 roku.