Moja przygoda z OM-D.
OM-D EM-5 poznałam w drugiej połowie czerwca 2012 tuż przed naszym wyjazdem do Toskanii. Do tej pory przez ostatnie dwa lata miałam do dyspozycji Lumixa G-1 i EP-1
EM-5 zaraz potem zniknął z mojego pola widzenia w przepastnym plecaku apz-ta.
Przed samym wyjazdem do Chorwacji okazało się, ze mam miła niespodziankę – Andrzej skorzystał z uprzejmości Jack'a, OPL i dotychczasowej formuły wypożyczalni i dostałam na wyłaczność na 10 dni EM-5 z mZD 12-50 i mZD 12/2,0.
W czasie całego pobytu miałam także do dyspozycji swoje i andrzejowe szkiełka: Lumiksy 14/2,5; 20/1,7; mZD 45/1,8 i duże ZD: 9-18; 12-60; 50-200. Z tych ostatnich zdarzało mi się korzystać tylko z ZD 9-18, pozostałe są moim zdanem za ciężkie i nieproporcjonalnie wielkie do tam małego aparatu.
EM-5 spodobał mi się bardzo jako aparat turystyczny. Jest lekki, z małą stałką wygodnie mieści się w dużej kieszeni kamizelki fotograficznej.
Preferuje do niego stałki:12, 20 i 45.
Polubiłam też obiektyw kitowy (mZD 12-50) za jego dużą skalę mozliwości w fotografowaniu, który pozwalał mi na wykonywanie zdjęć architektury w odwiedzanych miasteczkach i zdjęć krajobrazowych. Ponadto umozliwił mi on wykonywanie zdjęć makro, po zaledwie przyciśnięciu jednego guzika i przesunięciu pierścienia na obiektywie.
Podoba mi się jego intuicyjna obsługa.Zwłaszcza możliwość fotografowania na dwa sposoby – korzystając z ekranu dotykowego i wizjera elektronicznego z tradycyjnym spustem migawki.
Ekran dotykowy, który pozwala szybko i niezauważalnie dla otoczenia, wybrać punkt ostrzenia i zwolnić migawką w czasie moich prób zdjęć streetowych w chorwackich miasteczkach dał mi wiele radości.
Robiąć zdjęcia chętnie korzystałam również z mozliwości wyboru punktu AF patrząc w wizjer i korzystając ze strzałek.
Podobami się kontrola za pomocą przycisku info kompensacji ekspozycji i poziomicy i histogramu.
Ponieważ uwielbiam od razu wiedzieć co wyszło lub nie wyszło mi na właśnie zrobionych fotografiach korzystałam z następujących opcji podglądu: przewijanie strzałkami, z przewijania zrobionych zdjęć przesuwając palcem po ekranie dotykowym (z czego korzystałam najchętniej). Można na tymże ekranie właczyć sobie podgląd powiększenia i skontrolować ostrość świeżo zrobionych zdjęć.
Znalazłam też trzeci sposób przewijania, używając pokrętła do kompesacji ekspozycji , wówczas powiększenie na podglądzie uzyskuje się za pomocą drugiego pokrętła sterującego.
Fotografowałam najczęściej z ekranu dotykowego (na zoombie /dod. apz), i trybie A.
Znakomicie łatwym było dla mnie nagrywanie krótkich filmików za pomocą uruchamiania nagrywania jednym naciśnięciem przycisku z czerwoną kropką.
Naciśnięcie przycisku OK wyswietla pełny panel sterowania i opcje ustawień aparatu lub szybka ich kontrola, są łatwodostępne, trzeba tylko na początku uważać, do zmiany wystarcze leciutkie dotknięcie, przytrzymanie odrobinę dłużej daje przeskok w danym menu o dwie pozycje.
Łatwo dostępne są też filtry artystyczne, bardzo fajna dla mnie sprawa.
Korzystałam najchętniej z dramatycznej tonacji w pochmurnej pogodzie i zmiękczenia ostrości do fotografowania twarzy. Spodobała mi się również w filtrach artystycznych funkcja bracketingu filtrów artystycznych, zapisująca jpegi danego ujęcia we wszystkich dostępnych filtrach.
Dla mnie EM-5 jest aparatem, którego użytkowanie sprawia mi przyjemność i daje wiele radości.
Czekam z niecierpliwością na kolejne zawansowane aparaty Olympusa, by domowy egzemplarz OM-D EM-5 pozostawał wreszcie do mojej wyłacznej dyspozycji.
Jestem użytkownikiem aparatu, który nie lubi czytać instrukcji. Kolejne funkcje poznawałam użytkując aparat codziennie przez tydzień i mam nadzieję, że kryje on przede mną wiele jeszcze tajemnic, które poznam w dalszym jego użytkowaniu.
Przykładowe zdjęcia wstawię po niedzieli. (Po powrocie do domu).
Chorwacja, Icici 27.09.2012r.
Eda
(wysłuchał i spisał apz)