Najlepszy, najgorszy, naj...? Co te określenia dziś znaczą?!
Najczęściej tylko odzwierciedlają jakąś wypadkową marketingu, PijaRu i siły wybicia.
Pisałam o tym wcześniej - z jednej strony cierpimy na brak autorytetów, z drugiej autorytety odrzucamy, skoro.... nie podzielają zachwytu nad naszym portfolio.
Wielu amatorów widziałoby się w roli wybitnych absolwentów np takiej Opavy jeszcze zanim ktokolwiek ich tam przyjmie... problem w tym, że większość nawet nie widzi szansy, aby startować, Ci którzy startują i odpadają od razu, autorytatywnie twierdzą, że tamci w Opavie ...hmmm g...wno wiedzą
Nie ma w ludziach pokory, nie ma dystansu do samych siebie.
Ślubni z kolei (i komercyjni w ogóle) mają o tyle czytelniejszą sytuację, że dyplomy i wykształcenie artystyczne im zupełnie niepotrzebne do odniesienia sukcesu zawodowo-finansowego - tu działa taki sam prosty marketing jak w przypadku pasty do zębów, proszku do prania czy podpasek.
Konsumenckie gusta i znajomość tematu (w tym wypadku odrobina zmysłu estetycznego) tylko do pewnego stopnia weryfikują ten "podstępny reklamowo-marketingowy proceder"
PS Czy ktoś z Was się zastanawiał skąd taki nagły wysyp warsztatów dla ślubnych foterów organizowanych przez te największe nazwiska w branży? Podcinanie gałęzi na której siedzą? Wręcz przeciwnie