Patrzę na 1860 i od razu mi cieplej
1856 wygląda na zwójkę z rodzaju Phiaris
Gryzki znakomicie ci wyszły biorąc pod uwagę "nikczemną wielkość" , to owady rzadko fotografowane.....
Marek, nie wiem jak Ty to robisz ( oprócz wieloletniego doświadczenia - podobno praktyka czyni mistrza )
ale jestem zauroczony Twoimi fotografiami.
Serdecznie pozdrawiam
Dzięki za komentarze!
Niedawno opisywałem dość dokładnie jak to robię na bliźniaczym forum, z racji mojego lenistwa przekopiowuję tamten tekst:
OK - już piszę. Przede wszystkim w odróżnieniu od większości robiących zdjęcia makro nie wyruszam na zdjęcia o świcie, a znacznie później, gdy już słońce jest wysoko na niebie. Wynika to po części z mojego lenistwa, po części zaś z tego, że owady i pająki w akcji - a zdjęcia takich właśnie sytuacji najbardziej mnie interesują - łatwiej jest spotkać w godzinach okołopołudnioowych, gdy większość zwierząt zmiennocieplnych jest bardziej aktywna. W tych godzinach ciężko jest robić zdjęcia makro ze statywu - zazwyczaj zanim się go zdąży ustawić fotografowany zwierzak przeniesie się w inne miejsce lub zmieni pozycje tak, że aby go dobrze pokazać należałoby podejść do niego z innej strony. Za to światła jest więcej, czasy ekspozycji są już znacznie krótsze (zazwyczaj poniżej 1/30s, aczkolwiek czasem warunki są gorsze i zdarzało mi się robić bez statywu zdjęcia i przy 1/5s), ale przy dużych skalach kadrowanie, ustawienie ostrości i uniknięcie poruszenia nawet przy czasach rzędu 1/100s stanowi jednak problem. Jeśli warunki pozwalają - staram się wykorzystać wszelkie podpory zastane - np. często opieram lewą dłoń o ziemie lub pień drzewa i na niej opieram obiektyw aparatu - wtedy dłoń stabilizuje aparat, a jej drobnymi ruchami jestem w stanie korygować kadr i ostrość. Z czasem dotarło do mnie, że bardziej istotna od bezwzględnej stabilności aparatu jest utrzymanie jego stabilności względem fotografowanego motywu i świadomość tego pozwoliła mi wypracować własną metodę wykonywania zdjęć makro.
Pod aparatem (aktualnie Olympus EP-L5 z obiektywem Zuiko Micro Digital 60f2.8 macro, przedtem był to Olympus E-M5 z tym samym obiektywem, a jeszcze wcześniej hybrydy Fuji HS-10 i HS-30 z założonymi makrokonwerterami Raynoxa) mam przykręcony monopod w pozycji złożonej obrócony tak, by wystawał do przodu przed aparat. Nosze ze sobą na wyprawy fotograficzne małe szczypce do cięcia drutu i obcinam nimi delikatnie gałązkę, kwiatek lub listek z modelem, któremu chcę zrobić zdjęcia (obcinam a nie odrywam - przy obcinaniu wstrząsy są mniejsze co przekłada się na mniejsze prawdopodobieństwo ucieczki modela) Prawą dłoń z trzymaną gałązką z modelem opieram na wysuniętym przed aparat monopodzie, tak, jak na zdjęciu poniżej:
Podparcie dłoni zapewnia mi dość stabilne względem aparatu położenie modela. Ruchy samego aparatu nie maja dla ostrości zdjęcia dużego znaczenia - wpływają głównie na poruszenie tła, które i tak jest daleko poza głębią ostrości - dłoń oparta na monopodzie porusza się wraz z aparatem i dzięki temu motyw pozostaje względem aparatu nieruchomy. Ostrość i kadr mogę korygować ruchami palców dłoni trzymających gałązkę z motywem. Ustawiam się tak, aby motyw był zacieniony przed światłem słonecznym - najczęściej moim własnym cieniem, czasem też wykorzystuję do rozproszenia światła dyfuzor wycięty z polipropylenowego kanistra na wodę destylowaną zamocowany nad obiektywem. Mogę się wraz z motywem przemieszczać szukając miejsca z lepszym światłem lub odpowiednim tłem. Światło od kilku lat zastane (lampy wbudowanej w obecnie używanych aparatach nie mam a w sankach lampy mocuję odchylany wizjer VF-4 który bardzo poprawia komfort pracy). Gdy skala 1:1 zapewniana przez obiektyw mi nie wystarcza - podłączam dodatkowy makrokonwerter Raynoxa (najczęściej o ogniskowej 85mm z zestawu CM-3500 Micro Explorer). Kiedyś gdy używałem hybryd Fuji czasem używałem do doświetlania wbudowanej lampy błyskowej, zdarzało mi się też stosować sztuczne tło w postaci kartki z wydrukiem odpowiedniego zdjęcia umieszczonej za modelem - wyglądało to tak (zdjęcie z dodatkowym rysunkiem pokazującym znaczenie odległości i powierzchni dyfuzora - akurat takie miałem w tej chwili pod ręką):
Do ekranika miałem dołączoną lupkę Meike i na niej właśnie kadrowałem i ustawiałem ostrość - wizjery w hybrydach Fuji (włącznie z tym nieco poprawionym w HS-30 i HS-35) były beznadziejne i poza funkcja prostego celowania do niczego się nie nadawały. Poza tym ekranik z lupką mogłem sobie odchylać co też się bardzo przydawało.
Jeszcze jedna uwaga - przy tej metodzie wykonywania zdjęć stabilizacja w aparacie musi być wyłączona - działanie stabilizacji usiłującej skompensować wpływ ruchów aparatu tylko pogarsza ostrość w sytuacji, gdy motyw porusza się wraz z aparatem.
Oczywiście moja metoda fotografowania nie do każdych owadów nadaje się równie dobrze - jak zapewne zauważyliście motylków lub ważek jest w moim portfolio mniej niż pluskwiaków, chrząszczy lub pająków, ale czasem i portret motylka daje się w ten sposób zrobić. Preferowane przeze mnie godziny skutkują też tym, ze np. przeobrażenia ważki nie udało mi się nigdy sfotografować - ale w zamian mogę pokazać przeobrażenia konika polnego, biedronki lub pająka
- - - - - - - - - - AKTUALIZACJA - - - - - - - - - -
W dzisiejszym odcinku - dwa wrześniowe pluskwiaki:
1866.
1867.
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (wyszomir@toya.net.pl)
Dzięki za tak prosty i wyczerpujący "wykład".
Pozdrawiam.
A fotki - jak zwykle świetne.