Sobota, godz. 19.00, dzwonię do moose'a, żeby spytać jak się ma sprawa z Łosiami. Po uzyskaniu informacji decyduję się na wyjazd, pobudka godz. 5.30.
Wstaję rano, jest dobrze, bo nie pada. O 8.30 mijam Strękową Górę i Laskowiec. Za Laskowcem po lewej stronie widzę parę Żurawi, blisko wsi, to pierwsze, jakie widziałem w tym roku. Jadę dalej Carską Drogą, mijam dwie sarny tuż obok asfaltu. Niestety wraz z zatrzymaniem się odchodzą powoli w głąb lasu. Dojeżdzam do Dobarza, ale zawracam do Gugien. Po drodze mijam leżącego Łosia. Wylegiwał się w lesie pod drzewem. Niestety po zatrzymaniu samochodu poderwał się wystraszony i uciekł. Zatrzymuję się w Gugnach. Ruszam z żoną na szlak Gugny-Barwik. Niestety za wsią utknęliśmy, pomimo że byliśmy przygotowani na najgorsze. Robimy koło lasem i przecinamy asfalt w połowie drogi między Gugnami a Dobarzem. W międzyczasie zaczęło padać, więc powrót do samochodu.
Podjechaliśmy dalej na wieżę widokową jakieś 11km od Laskowca. Pogoda zrobiła się piękna, słoneczko i ciepło. Po jakiejś godzinie ruszamy dalej, ponownie w stronę Gugien i nagle jest!! Wysiadam powoli z samochodu i spokojnie czekam. Łoś patrzy na mnie i czeka na moją reakcję. Po kilku minutach widzę, że zajął się jedzeniem, tak jak mówił moose, leszczyna mu posmakowała. Podchodzę powoli, on nie zwraca za bardzo na mnie uwagi. Robię zdjęcia powoli, klatka i parę kroków w pobliże Łosia, ale jest ciężko. Skubany ustawił się w strasznych zaroślach. Obszedłem go od prawej do lewej wypatrując najczystszej pozycji do zdjęć. W między czasie zatrzymało się już kilka samochodów i Łoszaczek miał niezłą publiczność.
Byłem dziś jeszcze po drugiej stronie Biebrzy, dokładnie w Burzynie, Brzostowie i Mocarzach. Rzeka jest tam bardzo szeroka i częściowo pokryta lodem, także wiosna nadchodzi, ale jeszcze powoli. Nad rzeką krążą klucze Gęsi i wszystko powoli się budzi.
PS. Moose, wielkie dzięki za nakreślenie aktualnych warunków na Biebrzy, następnym razem na pewno się odezwę. W załączniku fotka mojego pierwszego Łosia.