W najprostszej wersji kalibrator ma 1 lub 3 fotodiody z filtrami R,G,B, oraz układ pomiarowy przeliczający to co da fotodioda na coś strawniejszego. Tanie i działa jako tako, ale z zasady konstrukcji wynika wrażliwość na charakterystyki barwne luminoforów (w CRT) i filrów/świetlówek/diod w LCD. Jeśli jest dedykowany dla konkretnego monitora może działać nadspodziewanie dobrze. W zasadzie przydatny tylko do monitora. Najtańszy przykład: Spyder.
W wersji profi jest to regularny spektrofotometr, czyli urządzenie badające widmo w całym zakresie od czerwieni do fioletu, w kilkunastu ... kilkudziesięciu przedziałach. Z zasady dokładniejszy, uwzględnia pogibane ch-ki luminoforów w świetlówkach itd, a więc bardziej uniwersalny i sporo droższy, na ogół umie też zmierzyć transmisyjnie/refleksyjnie oraz ambient czyli oświetlenie otoczenia, a nawet błysk lampy. Najtańszy przykład: ColorMunki.
Bo aparat umie zapewne sporo więcej niż obrezane sRGB, a i masz dobry monitor jeśli wierzyć reklamie producenta (czyli masz na czym oglądać). Spróbuj np intensywnie czerwone róże albo coś żarówiasto zielonego a zobaczysz różnicę. A kalibrator nic nie pomoże na kolory wystające poza obcięty gamut narzucony przez sRGB...
Ponadto Twój LAB na pewno umie oddać barwy spoza sRGB, a może nawet takie których nie pokaże Twój monitor, lepiej się więc nie ograniczać ciasnym gorsetem.
NB na temat gamutu (więc i przestrzeni) w jakich należałoby obrabiać zdjęcia też by można dysertację napisać .