Opisze po krotce problem (niestety brak polskich czcionek, za co przepraszam i prosze o wyrozumialosc dla poczatkujacej forumowiczki):
Om-D E-M10 MII wpadl wraz ze mna do rzeki. Po tym incydencie wyslalam go do serwisu w Wielkiej Brytanii na przeglad i czyszczenie. NIe sprawdzalam wczesniej czy dziala. Sewis odpisal, ze aparat nie nadaje sie do reperacji, przetrwal jedynie obiektyw. Zaproponowano mi znizke na zakup takiego samego modelu. Ze znizki nie skorzystalam, poprosilam o odeslanie sprzetu. W tym samym czasie zukupilam dokladnie taka sama puszke (body) z innego, tanszego zrodla, od oficjalnego sprzedawcy. Wczoraj dotarl utopiony sprzet. Wlozylam baterie, wlaczylam i aparat dziala (sic!), a na pierwszy rzut oka nie ma sladu po przygodzie z woda. Przetestowalam wiekszosc funkcji i wszystko chodzi. NIe rozumiem, dlaczego serwis mi napisal, ze nic nie da sie zrobic juz z tym sprzetem? Pytanie brzmi, czy utopiony E-M10 bedzie pracowal jeszcze wzglednie dlugo, czy np. zacznie za moment nawalac? Jakie testy zrobic, zeby wyszukac ewentualne uszkodzenia? Licze na burze mozgow i wasze doswiadczenie z elektronika, bo nie wiem co z tym fantem zrobic. NIe wiem, czy odsylac nowy, zakupiony sprzet (pieniadze odkladalam na obiektyw, poki co nie moglam sobie pozwolic nawet na zakup nowszego modelu O-EM). Zamierzam tez napisac mejla do serwisu w WB z prosba o dokladne opisanie co konkretnie zadecydwalo o dyskwalifikacji tego body z uzytkowania i czy wogole byl otwierany?