Trafiłem dzisiaj rano na test 40-150 PRO na optycznych. Popatrzyłem na wykresy rozdzielczości i długo przecierałem oczy. Nie wiedziałem, czy to poniedziałkowy poranek tak na mnie działa, czy to może jeszcze sen, ale jeśli czytasz ten tekst, to znaczy, że ta cała sytuacja mi się jednak nie przyśniła
Wykres wyglądał dziwnie, więc wziąłem do ręki kalkulator i policzyłem jaki jest realny zysk z konwertera 1,4 w przypadku tego obiektywu. Wiadomo, że realny zysk zawsze jest mniejszy niż krotność konwertera ponieważ konwerter powoduje spadek rozdzielczości obrazu. Jak to wygląda w sprzęcie PRO? Jako bazę przyjąłem rozdzielczość konwertera cyfrowego, czyli po prostu dzielę max. rozdzielczość obiektywu przez 1,4.
W naszym przypadku: 78/1,4 = 56.
Porównujemy to z maksymalną rozdzielczością układu obiektyw + konwerter = 52.
Dzielimy obie wartości przez siebie i otrzymujemy realną krotność konwertera 52/56 = 0,9.
W praktyce oznacza to, że konwerter działa gorzej niż zoom cyfrowy
U cyfrowych ten cud techniki kosztuje 1799zł. Jeśli ktoś chce uzyskać podobny efekt taniej, to wystarczy wysmarować brudnym palcem przednią soczewkę lub założyć na nią cienką pończochę
Jeśli komuś podniosło się ciśnienie, to mam coś na uspokojenie Według danych z photozone.de realna krotność olkowego konwertera jest równa 1,25 i jest typowy wynik dla tego typu instrumentów. Trochę dziwne, że w redakcji wiodącego portalu testującego nikt nie zauważył oczywistej bzdury. Nie zauważył jej też żaden przedstawiciel producenta, a z wiązki obu firm wyglądają na bliskie i owocne
Żeby było śmieszniej, to redakcja portalu testującego jest nawet zadowolona z wyników osiąganych z konwerterem