PDA

Zobacz pełną wersję : Zainspirowany Gruzją Jana_S o swojej Gruzji piszę.



osiem1984
29.07.14, 23:28
Witam Wszystkich serdecznie. Przez długie tygodnie biłem się z myślami, czy opisać swoją przedwakacyjną przygodę z Gruzją. W końcu uczynił to już znakomicie Jan_S (czym swoją drogą zachęcił mnie do odwiedzenia tego pięknego kraju), więc długo przeważała myśl, iż nie warto dublować tematu. W końcu jednak przełamałem się i zdecydowałem na opisanie 10 dni spędzonych w różnych zakątkach Gruzji. Być może nowi użytkownicy forum nie mieli okazji zapoznać się z relacją Jana_S (gorąco zachęcam) lub może przeczytanie mojej relacji zachęci kogoś, do wybrania Gruzji jako cel swojej kolejnej podróży. Zdjęcia, które zamieszczę na pewno nie należą do wybitnych niemniej mają dla mnie dużą wartość sentymentalną i być może ktoś z Was pomyśli - zrobiłbym to zdjęcie dużo lapiej, jadę tam! Postaram się by moja relacja nie była czysto przewodnikowym zbiorem informacji ale subiektywnym spojrzeniem na opisywany kraj oraz jego mieszkańców. Zamieszczę też kilka szczegółowych informacji (jak np. ceny, godziny przyjazdów odjazdów), które być może komuś pomogą w planowaniu wyjazdu.


125336

Rozmyślania o wylocie niejako zeszły się w czasie z publikacją przez Jana_S swojego materiału, a także zakupem tanich biletów lotniczych do Kutaisi przez mojego kolegę z pracy. Podkusiło mnie to do sprawdzenia ofert przewoźników lotniczych i wybrania dogodnego finansowo i kalendarzowo terminu do rozpoczęcia własnej przygody. Osobiście polecam Wizzair – mają chyba najlepszą ofertę. Na zwiedzanie Gruzji zabrałem mojego tatę, którego podobnie jak mnie wciąż coś od środka kusi, by jechać tam, gdzie go jeszcze nie było. Dopasowaliśmy dzień wylotu z dniem powrotu, tak by zmieścić się finansowo w założonej kwocie. 09-05-2014 wylot – 16.05.2014 powrót koszt biletu w dwie strony dla dwóch osób 766 zł. Zdecydowaliśmy się także na wykupienie normalnego bagażu (korzystaliśmy z dużego plecaka turystycznego) – 210 zł.



Bilety już mamy, dlatego przyszedł czas na to co najprzyjemniejsze dla mnie czyli planowanie. Pojedziemy tu i tam, zobaczymy to, tamto też no i przecież jeszcze to. Jednym słowem musimy być wszędzie, wszystko zobaczyć i najlepiej sfotografować. Pierwsze zakupy – przewodniki. Nie ma ich na rynku wiele (aczkolwiek ostatnio zauważyłem całkiem nowe i bardzo ładne wydanie wydawnictwa Bezdroża). Osobiście wszedłem w posiadanie trzech: dwa zakupione przewodniki wydawnictwa Pascal opatrzone tym samym tytułem „Gruzja, Armenia i Azerbejdżan” a także został mi sprezentowany przez moją żonę przewodnik reportażowo kulturowy Gruzja I. Osobiście odradzam zakup zaprezentowanego na zdjęciu drugim z racji na fakt, iż w 95% zawiera słowo w słowo spisane informacje z przewodnika nr 3.
Przewodniki przewodnikami ale prawdziwie bezcenne informacje można znaleźć na forum kaukaz.pl, dzięki któremu udało mi się naprawdę nieźle zaplanować podróż i uniknąć niemiłych niespodzianek na miejscu. Moim zdaniem nr jeden jeśli chodzi o skarbnicę informacji o Gruzji.
Czytając kolejne strony przewodników i przeglądając kolejne wpisy użytkowników kaukaz.pl zapisywałem miejsca, które na pewno musimy zobaczyć. Kiedy przyszedł czas na rozplanowanie kiedy dokładnie gdzie jedziemy okazało się, że niestety zabrakło czasu na to, by wszystkie te miejsca zobaczyć. W dużej mierze problemem było zgranie ze sobą przyjazdów i odjazdów gruzińskiej komunikacji, która w niektóre rejony praktycznie nie dociera lub robi to tak rzadko, że często potrzeba nieźle się nakombinować, by stracić możliwie mało czasu na przejazd. Jakbym nie kombinował i nie rozpisywał zawsze brakowało dnia lub dwóch, by zobaczyć założone minimum. Cholera, być i nie zobaczyć Wardzii lub nie przejechać się Drogą Wojenną – tak po prostu nie można.
Muszę napisać, że w rozwiązaniu tego problemu mieliśmy naprawdę dużo szczęścia. Kilka dni przed planowanym wylotem otrzymałem mail od Wizzair, że niestety ale wylot do Kutaisi zostanie opóźniony i w takim wypadku mogę skorzystać z jednego z trzech wyjść – zmiana lotu na inny o podobnym kilometrażu, zwrot wpłaconej kwoty + dodatek za zaistniała sytuację lub zmiana terminu lotu bez dodatkowych opłat. Oczywiście wybrałem ostatnią opcję wydłużając tym samym nasz pobyt o upragnione 2 dni , co pozwalało nam na zwiedzenie Gruzji w zadowalającym zakresie.
Wylecieliśmy około 15:20 czasu Polskiego, by o 20:40 lądować już na lotnisku w Kutaisi. Lotnisko kameralne, jakby czekające tylko i wyłącznie na nas. Szybko przeszliśmy przez bramki graniczne przywitani przez celników ciepłym „Dzień dobry” i pożegnani „Życzymy miłego pobytu w Gruzji”. Już na starcie bardzo miłe zaskoczenie. Zgodnie z naszym planem jeszcze tego samego dnia chcieliśmy się dostać do Tblisi – gruzińskiej stolicy, gdzie mieliśmy zaplanowanych kilka noclegów. Nie było to trudne ponieważ tuż po przekroczeniu bramek celnych znajdowało się dobrze widoczne stoisko, przy którym można było zakupić bilety na bus do Tblisi – obsługa w języku polskim J. Bilecik taki w przeliczeniu na PLN kosztuje ok. 25 zł. Nie trzeba się specjalnie spieszyć – zanim dokonaliśmy zakupu zdążyliśmy jeszcze wymienić walutę oraz odwiedzić lotniskowe toalety.
Do busa stojącego tuż przy wyjściu z lotniska szliśmy w pośpiechu, ponieważ Gruzja przywitała nas ciepłym deszczem. Oby tylko dzisiaj padalo pomyśleliśmy mając na uwadze fakt, że podróżujemy w maju czyli stosunkowo deszczowym miesiącu. Zanim ruszyliśmy upłynęło jakieś 30 min, w czasie których kierowca wypełnij wszystkie wolne miejsca w samochodzie i załadował, a raczej upchał bagaże wszystkich podróżnych. Jedziemy. Jest wygodnie, wszak do mercedes ale jakiś taki trochę inny.. sufit i podłoga w stylu retro z jakimiś drewnianymi z lekka kiczowatymi wstawkami a pomiędzy nimi niebieskie aż rażące po oczach diody. Po chwili z głośników daje się słyszeć rosyjskie disco. Jesteśmy w Gruzji, teraz już to czujemy.
W czasie przejazdu do Tblisi nagle kierowca zbacza z wyznaczonego kursu i zajeżdża do knajpy znajdującej się w leżącej niedaleko trasy wiosce. Przerwa na posiłek, napitek i zregenerowanie sił. Cierpliwie czekamy na parkingu zapoznając się z innymi kompanami tej nocnej podróży. Udało nam się poznać Olę oraz jej mamę. Ola spędziła w Gruzji ponad rok, miała tu studiować ale niestety zamknięto jej kierunek. Nie chciała tak po prostu wracać do Polski, dlatego została na dłużej, w końcu dorabiając jako przewodnik do Tblisi. Wymieniamy się informacjami o swoich planach na podbój Gruzji i udaje nam się umówić na wspólny dzień w stolicy, a także na podróż w do Dawid Garedża. Wchodzimy do środka knajpki, która okazuje się istną lokalną speluną aby zakupić coś do picia. Dobrze, że woda jest butelkowana, bo chyba nie zdecydowalibyśmy się jej pić w innej postaci. Kierowca zjadł, napił się oraz porozmawiał z innymi Gruzinami. Czas w drogę, wsiadać, nic nie gadać jedziemy do Tblisi. Do Tblisi dojeżdżamy późno. Jest już po północy. Wysiadamy gdzieś w centrum. Jest pięknie. Niemal każdy budynek oświetlony, wszędzie jasno, czysto, jesteśmy mile zaskoczeni. Mam przy sobie wydruki maili, które wysyłał do mnie syn człowieka, od którego wynajęliśmy mieszkanie na pobyt w stolicy. Zatrzymujemy taksówkę i próbujemy przeczytać nazwę ulicy możliwie wyraźnie, tak by kierowca nocnej taryfy wiedział jak jechać. Wymownie kiwa głową, więc uznajemy, że wie jak jechać. Nie wiedział, ale krążył stosunkowo niedaleko od naszej finalnej destynacji. Nagle dzwoni mój telefon. To numer właściciela kwatery. W aparacie rosyjskie sentencje. Cholera, a było uczyć się rosyjskiego zamiast angielskiego. Daję telefon tacie, wszak to człowiek PRL. Trochę kaleczy, coś tam duka, próbuje się dogadać, ale łatwo nie jest. Drugie połączenie i trzecie a my nadal krążymy. W końcu kierowca wyciąga rękę, by przejąć od nas komórkę i samemu rozprawić się z wynajmującym nam mieszkanie mieszkanie człowiekiem. Podjeżdżamy pod kościół. To tutaj? Hmm… Na kartce mam napisaną polską wymowę gruzińskich szlaczków z nazwą ulicy. Bełkoczę, więc nieudolnie ową nazwę do kierowcy, ten kiwnięciem głowy daje znak, że to tu, n oto wysiadamy.. Hola, hola. Kierowca daje znak by poczekać. Nie wypada zrobić inaczej więc czekamy. Nagle ukazuje się Pan z wąsami, którego widziałem już w portalu airbnb.pl. Jest właściciel naszego stołecznego mieszkania. Macha ręką byśmy szli za nim. Blok dziwny jedno piętro zamieszkane, jedno opuszczone jeszcze inne jakby w rozsypce, ale mieszkanie jak na zdjęciach – bardzo ok. Dwa pokoje ładna łazienka, kuchnia i cena 90 zł od naszej dwójki. Jest ok, no może poza tym, że z okna naszego 5 piętra mamy piękną panoramę na.. cmentarz. Po długiej podróży wreszcie chwila odpoczynku. STOP. Nie ma odpoczynku, bo właśnie o 2 w nocy właściciel mieszkania rozpoczyna wykład o wszystkich sprzętach domowych, ulicach miasta i generalnie całej Gruzji. Każe dokładnie notować na kartce to co mówi, co jakiś czas sprawdzając nas poprzez odpytanie. Jesteśmy padnięci, ale jest śmiesznie. O 4 nad ranem kończy wykład i wychodzi na odchodne serwując nam miły prezent w postaci zaproszenia na przejażdżkę do Mcchety – jednego z najstarszych miast Gruzji, położonego w niedalekiej odległości od Tblisi. Dziękujemy, jesteśmy zadowoleni. A o której godzinie, tata zapytuje niezgrabnie po rosyjsku? 10 rano, bądźcie gotowi, odpowiada gospodarz i zamyka za sobą drzwi. No to rozpoczęło się gruzińskie wariactwo.. (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu).

Od następnego postu zamieszczam zdjęcia, więc relacja będzie ciekawsza i może kogoś zainteresuje :)

ahutta
29.07.14, 23:47
Nie powiem, zapowiada się ciekawie. Fajnie, że podałeś nazwy portali gdzie szukałeś informacji przed wyjazdem. To może być cenna informacja dla innych chętnych na odwiedzenie Gruzji.
Czekam na następne posty.

osiem1984
29.07.14, 23:49
Nie powiem, zapowiada się ciekawie. Fajnie, że podałeś nazwy portali gdzie szukałeś informacji przed wyjazdem. To może być cenna informacja dla innych chętnych na odwiedzenie Gruzji.
Czekam na następne posty.
Jak obiecałem tak zrobiłem. Staram się, by to był taki bardzo indywidualny opis, ale dodam trochę ważnych informacji - takich "nieprzewodnikowych". Przepraszam za brak zdjęć z pierwszego dnia, ale nocą po locie nie złożyło się do fotografowania. W kolejnych postach na pewno nadrobię i podam kilka cennych informacji.

CzaRmaX
30.07.14, 00:12
ale dodam trochę ważnych informacji - takich "nieprzewodnikowych".

Coś głupiego przeszło mi przez myśl ale nic nie mówię :)

osiem1984
30.07.14, 00:26
Coś głupiego przeszło mi przez myśl ale nic nie mówię :)
Jak już zacząłeś to nie bądź Pan baba i dokończ :)

CzaRmaX
30.07.14, 00:28
Jak już zacząłeś to nie bądź Pan baba i dokończ :)

Cholera już zapomniałem - jak będę czytał wątek to może mi przypomnisz jakimś wpisem hihi :)

osiem1984
30.07.14, 00:29
Cholera już zapomniałem - jak będę czytał wątek to może mi przypomnisz jakimś wpisem hihi :)
Nie dość, że baba to jeszcze sklerotyczka ;)

CzaRmaX
30.07.14, 00:35
Nie dość, że baba to jeszcze sklerotyczka ;)

No i jeszcze się mazgaję i mam fochy :)

osiem1984
30.07.14, 00:36
No i jeszcze się mazgaję i mam fochy :)
oj tam, oj tam

CzaRmaX
30.07.14, 00:40
oj tam, oj tam

No i jeszcze do tego wszystkiego miewam częste okresy, jestem "piękną" feministką i ten teges dopiero po ślubie a że jako zagorzała feministka ślubów nie uznaję to znaczy, że nigdy nie będzie ten teges bo z racji rewolucji kulturowej i postępu przerzuciłam się na koleżanki z Ligi Kobiet "LIGA RZĄDZI, LIGA RADZI, LIGA NIGDY CIĘ NIE ZDRADZI". Osiem1984 też była kobietą hihi ;) :)

Bodzip
30.07.14, 07:47
Fajny opis, taki z jajem. Ja to jestem dziecko PRL-u, jak Twój tata :-P

osiem1984
30.07.14, 08:09
Fajny opis, taki z jajem. Ja to jestem dziecko PRL-u, jak Twój tata :-P
Dzięki :) to mnie motywuje do kolejnych wpisów. Postaram się dzisiaj skrobnąć co nieco o naszym drugim dniu i oczywiście zamieścić zdjęcia. Do późnego wieczora.

witia
30.07.14, 09:02
Poczekam i ja :)
Pozdrawiam.

Jan_S
30.07.14, 13:14
oj, miło mi że kogoś do odwiedzenia Gruzji zainspirowałem, ale zarazem żal mi duszę ściska, bo plany kolejnej wyprawy nad Rioni, Mtkwari i Aragwi są baardzo mgliste... a przecież tyle tam jeszcze do zobaczenia...

Będę zaglądał do tego wątku z wielką ciekawością

fazi75
30.07.14, 15:32
Grzecznie proszę o kontynuację:!::twisted::-P

pers
30.07.14, 19:14
No własnie, tyle się rozpisałeś, a zdjęć w zasadzie brak ;-) Niepotrzebnie tak deprecjonujesz swoją relację tym Janem_S ;-) Przecież każda relacja jest inna, ba nawet dokładnie to samo miejsce może być różnie pokazane wiec dawaj w końcu te zdjęcia :-)

osiem1984
2.08.14, 00:05
Kolejnego dnia wstaliśmy wcześnie. Śniadanie, toaleta i możemy jechać. Ciekawi byliśmy, o której przyjedzie po nas Nugzar, w końcu tyle się naczytaliśmy i nasłuchaliśmy o gruzińskiej punktualności. Marcin Meller z żoną nie raz w swojej książce podkreślali jak duży margines błędu należy założyć umawiając się z Gruzinem. Szczerze powiedziawszy byliśmy przygotowani na całkowitą absencję naszego przyjaciela. 10:00, dzwonek do drzwi, w drzwiach Nugzar machający nerwowo ręką, żeby szybko schodzić. Niemożliwe – punktualny co do minuty. Pierwszy mit obalony.

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125593&d=1406930459

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125594&d=1406930464

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125595&d=1406930471

Wsiadamy do samochodu, zapinamy pasy i wio, tzn. w drogę ku Mcchecie. W czasie drogi rozmawiamy o tym jak to u nich i jak u nas, że komuna, że Ruscy, że bieda, a że u nas już Unia i że oni też by chcieli. Nugzar jest biznesmenem, wynajmuje swoje mieszkanka turystom i prowadzi mały biznes ale zastrzelcie mnie – nie pamiętam jaki. Nagle pada propozycja, żeby zajechać do sklepu, kupić wino itp.. Zważywszy, że jeszcze nie mieliśmy okazji by udać się na zakupy, przyjmujemy tę propozycję z dużym entuzjazmem.


No tak… winiarnia to to nie jest pomyśleliśmy patrząc jak Nugzar wjeżdża do podziemnego parkingu sieci Carrefour. No trudno klimatycznie nie będzie, ale coś tam się kupi. I tu niespodzianka. Wizytę w hipermarkecie zapamiętam na długo. Nugzar prowadzi, wszak to nerwowy i narwany ale dobry człowiek, który lubi czuć władzę. Przyprowadza nas pod stoisko z winami. Jeszcze nie zdążyliśmy dobrze obejrzeć towaru na półkach a już biegnie do nas ładna młoda gruzinka pracująca w sklepie trzymając dwa szklane kieliszki w dłoni. Podkreślam, nie jakieś plastykowe kubki, koreczki z serem czy kawałek chleba z margaryną smakująca jak 100 innych na półkach. Dwa duże ładne kieliszki i z uśmiechem zapytuje, którego chcemy spróbować! No nieźle, tutaj to dbają o klienta – pomyśleliśmy i zaczęliśmy degustację win w hipermarkecie. Po wybraniu winka, kupieniu kilku jeszcze innych składników pojechaliśmy już prosto do Mcchety.

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125596&d=1406930474

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125597&d=1406930480

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125598&d=1406930482

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125599&d=1406930487

Zatrzymujemy się, by obejrzeć wybudowany w VI w n.e. monastyr Dżwari. To co zachwyca, to jego ponadczasowość oraz przepiękne położenie. Przechadzając się dookoła monastyru natrafia się na balkonik widokowy, z którego przepięknie rozpościera się panorama dawnej stolicy Gruzji. Bajkowo wyglądają też dwie rzeki Mtkwari i Aragwi, które opływając miasto łączą się ze sobą. Szkoda, że na niebie mleko a i umiejętności zabrakło, by utrwalić ten obraz lepiej. Najlepiej zobaczcie to sami.

Po zwiedzaniu monastyru kierujemy się już do centrum Mcchety a tam do katedry SwetaCchoweli, która w 1994 została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Katedra została wzniesiona na początku XI wieki i jest po prostu przepiękna, ciekawa i ma się ochotę spędzić niej dużo więcej czasu niż my mieliśmy okazję. Godzinami można podziwiać, posadzki, ikonostazy, Nugzar zaczął nas popędzać, ponieważ miał już zakontraktowaną kolejną wycieczkę po południu. W katedrze znajduje się kość świętego Andrzeja, który w Gruzji jest bardzo ważnym świętym. W drodze z katedry do samochodu udaje mi się zakupić moje pierwsze w Gruzji khaczapuri – placek chlebowy z serem. Przy okazji zostałem pouczony, żeby nie napisać skarcony przez Nuzgara, za szastanie drobną mamoną, która MOŻE SIĘ PRZYDAĆ PÓŹNIEJ Mądry Nuzgar odwiózł nas do mieszkania, zainkasował 20$ zwrotu za paliwo i czas i odjechał zadowolony w poczuciu wykonania dobrej (i to w pełni zasadne) roboty. Nam natomiast pozostało popołudnie oraz cały kolejny dzień na spacer po stolicy. Ale to opiszę już kolejnym razem.

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125600&d=1406930493

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125601&d=1406930499

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125602&d=1406930505

CzaRmaX
2.08.14, 00:15
Szkoda, że u nas przy wódkach nie ma takiej obsługi - bym nadrobił drogi i zamiast do TEŻ-CO jeździł do CARE-FURTA :D :). Fajne foty - ta z rozwidlającą rzeką najbardziej mi się podoba :)

petreq
2.08.14, 00:35
Szkoda, że u nas przy wódkach nie ma takiej obsługi - bym nadrobił drogi i zamiast do TEŻ-CO jeździł do CARE-FURTA :D :).
Sam czy z szoferem byś tej drogi nadrabiał? Bo jak sam, to... :!:

CzaRmaX
2.08.14, 00:42
Sam czy z szoferem byś tej drogi nadrabiał? Bo jak sam, to... :!:

No myślę, że byś się przyłączył a potem następni i następni i już impra w dechę i w Polskę idziemy szukać CARE-FURTÓW w każdym mieście i w każdej wsi :D. Stworzylibyśmy nową świecką tradycję dla zdrowia narodu - bieg imienia "Lornety i meduzy" szlakiem CARE-FURTÓW :D (dla niewtajemniczonych lorneta to dwie setki a meduza to zimne nóżki).

petreq
2.08.14, 00:42
osiem1984, na 6-stej fotce to biała winieta?

CzaRmaX
2.08.14, 00:44
Ok, a tym czasem jadę podążyć szlakiem Orlenu ku pokrzepieniu gardła bo zaschło :D

petreq
2.08.14, 00:44
No myślę, że byś się przyłączył a potem następni i następni i już impra w dechę i w Polskę idziemy szukać CARE-FURTÓW w każdym mieście i w każdej wsi :D. Stworzylibyśmy nową świecką tradycję dla zdrowia narodu - bieg imienia "Lornety i meduzy" szlakiem CARE-FURTÓW :D (dla niewtajemniczonych lorneta to dwie setki a meduza to zimne nóżki).
CzaRmaX, ja zganić Cię chcę za lornetę i kółko, a Ty mi tu współudział proponujesz :wink: :evil:

osiem1984
2.08.14, 00:50
osiem1984, na 6-stej fotce to biała winieta?
A chyba mi się niechcący dodała jako jakiś efekt. dobrze, ze zwróciłeś uwagę.

---------- Post dodany o 00:50 ---------- Poprzedni post był o 00:48 ----------

Swoją drogą, nie sądziłem, że po wyczerpującej relacji Jana_S będzie tutaj jakiś odzew :D Jestem miło zaskoczony.

petreq
2.08.14, 00:55
Swoją drogą, nie sądziłem, że po wyczerpującej relacji Jana_S będzie tutaj jakiś odzew :D Jestem miło zaskoczony.
Będzie, będzie odzew... czekam na kolejną część wędrówki.

CzaRmaX
2.08.14, 01:06
CzaRmaX, ja zganić Cię chcę za lornetę i kółko, a Ty mi tu współudział proponujesz :wink: :evil:

Nie jeżdżę po % - mam tak od małego w górę i od małego w dół :)



Swoją drogą, nie sądziłem, że po wyczerpującej relacji Jana_S będzie tutaj jakiś odzew :D Jestem miło zaskoczony.

No widzisz jak fajnie :), więc relacjonuj dalej a ja ze swojej strony mogę obiecać, że zawsze jakąś "żaluzję" dorzucę typu wody ognistej z CARE-FURTA :). Żarty, żartami ale zawsze można wyłapać jakiś ciekawy szczegół, który zapadnie w pamięci a nigdy nie wiadomo kiedy takie coś może się przydać w życiu :)

alnico
2.08.14, 01:30
Super wątek. Dobrze, że się zdecydowałeś :grin:

osiem1984
2.08.14, 13:29
Super wątek. Dobrze, że się zdecydowałeś :grin:
Dzięki, dzisiaj późniejszym wieczorem postaram się opisać końcówkę drugiego dnia i 3 dzień w pełni spędzony w Tblisi. Potem wyjedziemy już ze stolicy :)

Jan_S
2.08.14, 15:37
Swoją drogą, nie sądziłem, że po wyczerpującej relacji Jana_S będzie tutaj jakiś odzew :grin: Jestem miło zaskoczony.

Gruzja to tak ciekawy temat, że jeśli się pojawi pięć kolejnych relacji to i tak będą miały oglądalność. Każdy widzi Świat inaczej, każdy inaczej go fotografuje (ps. czym fotografowałeś?) ja, choć przywiozłem z nad Mtkwari mnóstwo zdjęć, z ciekawością oglądam Twoje a i na kolejne czekam



.... Ciekawi byliśmy, o której przyjedzie po nas Nugzar, w końcu tyle się naczytaliśmy i nasłuchaliśmy o gruzińskiej punktualności. Marcin Meller z żoną nie raz w swojej książce podkreślali jak duży margines błędu należy założyć umawiając się z Gruzinem. Szczerze powiedziawszy byliśmy przygotowani na całkowitą absencję naszego przyjaciela. 10:00, dzwonek do drzwi, w drzwiach Nugzar machający nerwowo ręką, żeby szybko schodzić. Niemożliwe – punktualny co do minuty. Pierwszy mit obalony.


Mellerom to Gruzini powinni oklepać obustronnie buzię za tę książkę (mówię o "Gaumardżos"). Niby pokazuje i promuje Gruzję, ale właśnie... po jej lekturze każdy pomyśli że Gruzini to gnuśny, leniwy i nieodpowiedzialny naród. Chlejący wino i czaczę na potęgę.

A prawda jest inna - Gruzini są dosyć szczerzy, prości, więc są jak czyste lustro i każdy w nim widzi swoje odbicie. Meller szukał sensancji i rozrywki to ją znalazł. Kto zaś chce, to zobaczy Gruzinów pracujących, dorabiających choćby tak jak Twój gospodarz obsługując turystów. Inna rzecz, że Gruzini są inteligentni i szybko załapali że Polacy lubią się na wycieczce napić, więc na wszelki wypadek (tj. na wypadek spotkania Polaka) mają w plastikowej butelce trochę czaczy - Polak się cieszy bo "widzi folklor", Gruzin się cieszy bo na zadowolonym turyście łatwiej zarobić. Zwłaszcza że pogadać z nim trudno, bo... zresztą sami wiecie.

ps tylko osiem1984 (https://forum.olympusclub.pl/members/14343-osiem1984) nie weź tego co powyżej napisałem do siebie, bo nie sugeruję w najmniejszym nawet stopniu, a wręcz przypuszczam że było zupełnie inaczej, że pojechałeś tam po to żeby chlać. Piszę raczej o obserwacjach z mojej podróży, z rozmów z ludźmi którzy Gruzję dobrze znają.

ps. II co do owej książki Mellerów - tam broni się jedynie końcówka - opis porwania samolotu przez garstkę nastolatków. Kawał dobrej reporterskiej roboty.

ps. III osiem1984 (https://forum.olympusclub.pl/members/14343-osiem1984) - numeruj zdjęcia, trochę zamieszania się robi - tu połączyłeś fotki z Dżwari z Sweti Cchoweli a to dwie różne świątynie



Fajne foty - ta z rozwidlającą rzeką najbardziej mi się podoba :)

to nie rzeka się rozwidla, to Mtkwari łączy swe wody z Aragwi.

osiem1984
2.08.14, 17:30
(ps. czym fotografowałeś?)
W torbie miałem Olympus EM-5, obiektyw 12-40 czasami 17 1.8. Niestety często miałem pod wiatr, bo mleczko wylewało się na niebie a w połowie pobytu, tata nie spakował mojej ładowarki i musiałem jechać na 1 pełnym akumulatorze w dodatku zamienniku przez około 5 dni.



Niby pokazuje i promuje Gruzję, ale właśnie... po jej lekturze każdy pomyśli że Gruzini to gnuśny, leniwy i nieodpowiedzialny naród. Chlejący wino i czaczę na potęgę.
Książka mi się podobała, ale rzeczywiście chyba wiele rzeczy jest na wyrost bądź już po prostu są nieaktualne, ale to postaram się opisać jeszcze i nie raz obalimy wspólnie mity.


ps. III osiem1984 (https://forum.olympusclub.pl/members/14343-osiem1984) - numeruj zdjęcia, trochę zamieszania się robi - tu połączyłeś fotki z Dżwari z Sweti Cchoweli a to dwie różne świątynie
Nie ma sprawy. Dokonam wieczorem edycji już zamieszczonych, a przy kolejnych będę już o tym pamiętał.

ahutta
2.08.14, 18:06
No i najs wery bardzo :) Poczytałem, pooglądałem. Jest inaczej niż u Jana_S (tak Carrefoura nie było ;) ) :D
Czekam na kolejną wrzutkę. Jeśli można mieć małą prośbę, to skrobnij ze dwa słowa odnośnie zamieszczanych zdjęć. Będziemy mieć pojęcie, gdzie jesteśmy i co oglądamy :)

osiem1984
6.08.14, 08:53
Jakiś problem z forum. Zdjęcia się nie wstawiły. Czy można wyedytować raz jeszcze powyższy post lub usunąć go i jeszcze raz wstawić ponownie próbując załadować zdjęcia?

pers
6.08.14, 14:07
Kiedyś też tak miałem i usunąłem cały post ale zauważyłem, że coś jest nie tak w miarę szybko. Po takim czasie nie wiem czy nie musisz zwrócić się do administratora. Jak na razie fajna relacja więc dawaj dalej.

osiem1984
6.08.14, 17:12
Chciałbym tylko te zdjęcia wrzucić. Do Grizz się z tym zwrócić, czy do kogoś innego polecasz?

Bodzip
6.08.14, 17:22
Spróbuj tą metodą:
https://forum.olympusclub.pl/threads/83579-Jak-wstawia%C4%87-zamieszcza%C4%87-zdj%C4%99cia-w-postach.?p=1016904&viewfull=1#post1016904

osiem1984
6.08.14, 17:31
Spróbuj tą metodą:
https://forum.olympusclub.pl/threads/83579-Jak-wstawiać-zamieszczać-zdjęcia-w-postach.?p=1016904&viewfull=1#post1016904
Ja wiem jak wstawić zdjęcia, już to nawet w tym temacie robiłem, problem z tym, że wczoraj w nocy srwery musiały niedomagać i cholernie długo wgrywało się każde zdjęcie. Zawziąłem się i chciałem to wczoraj zrobić i efekt jest taki, że tekst został dodany ale zdjęcia niestety nie. Żeby nie demolować wątku ponownie wrzucając całość, pomyślałem, żeby wyedytować posta lub usunąć jeśli jest taka możliwość. Macie może jakiś sposób na to? Jeśli tak to postaram się odpłacić dzisiaj dalszą częścią :D

Jan_S
6.08.14, 17:35
są dwie opcje - albo powtórz post wraz ze zdjęciami tak jak to ma być, a potem poprzez ikonkę "zaraportuj zły post" poproś admina o usunięcie / podmienienie starego albo zrób posta tylko ze zdjęciami zgodnie z opisem i też popros admina żeby zdjęcia poprzeklejał.

ale myślę, że może być też wersja trzecia, wstaw te zdjęcia i nic nie rób, i tak będzie wiadomo o co chodzi :)

CzaRmaX
6.08.14, 17:36
Wrzuć te foty jako oddzielny post już bez opisu tylko w kolejności - chyba każdy się już domyśli o co chodzi :)

osiem1984
6.08.14, 17:46
Po krótkim wypoczynku, jaki sobie zafundowaliśmy po zwiedzaniu Mcchety, postanowiliśmy się skontaktować z Olą i jej mamą. Jeszcze na pamiętnym parkingu nieopodal gruzińskiej, wiejskiej mordowni, umówiliśmy się na wspólny obiad. Ola miała nas zaprowadzić do miejsca, gdzie damy upust nastawionym na gruzińskie specjały podniebieniom. Sms zwrotny potwierdzający spotkanie – jest, aparat, kamera? – są, kasa – a jakże, też już schowana – no to ruszamy.




https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125941&d=1407339686
Metro w Tblisi


Mankamenty związane z widokiem na cmentarz i w połowie opuszczonym blokiem, w którym to wynajęliśmy mieszkanie rekompensowała nam bliskość stacji metra. Podróżowanie po stolicy jest tanie. Za 2 Lari prowizji (1 lari to tak ok. 1,7 zł) otrzymuje się kartę, na którą nabijane są kredyty. Kredyty schodzą z karty po przekroczeniu bramki. Czyli na dobrą sprawę droga metrem w jedną stronę to koszt 1 kredytu. Koniec matematyki, nabijamy kartę 4 kredytami, piku-pik przez bramki i jedziemy. No właśnie jedziemy i jedziemy no i… jedziemy. Tak, tak cały czas stoimy na schodach, które prowadzą nas obłędnie głęboko. Być może przesadzam, wyolbrzymiam ale na oko wydaje mi się, że metro w Tblisi jest ok 3-4 razy głębsze niż nasze warszawskie. Tak dawniej budowano na wschodzie metro, aby służyło do celów komunikacyjnych, a zarazem jako schron przeciwlotniczy – wujek Stalin wszystko przemyślał.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125946&d=1407339773
Miejsce naszej konsumpcji


W końcu zjechaliśmy. Stoimy przed tablicą z planem linii metra i ogarnęła nas konsternacja. Wiemy, że będziemy musieli się przesiąść na drugą linię metra, ale najtrudniej wykonać ten pierwszy krok. Na lewo, czy może na prawo. Wyjmuję jeden przewodnik, następnie drugi, każdy mówi po trosze co innego i inaczej nazywa stacje, ale chyba najbardziej pomocny jest ten napisany przez Giorgi Maklagelidze. Widząc, że szukamy czegoś w przewodnikach podchodzi do nas Pani i próbuje pomóc, ale chyba się nie zrozumieliśmy dobrze. Raz kozie śmierć, wsiadamy na lewo. Jak się okazało – dokonaliśmy dobrego wyboru. Przejeżdżamy jedną stację, wysiadamy, przechodzimy tunelem i po chwili znowu stajemy przed podobnym dylematem ale tym razem przed skorzystaneim z drugiej linii metra. I tu nam się jakoś udało. Metro gruzińskie jest stare, szare, słabo oświetlone. Ma się wrażenie, że czas zatrzymał się w latach 80 lub wczesnych 90. Jadąc metrem mamy chwilę, by popatrzeć na innych kompanów podróży. I tu taka krótka refleksja. Wszyscy spokojni, brak rozwydrzenia, ubrani skromnie ale czysto, schludnie. Bardzo mi się to spodobało. Nie znam gruzińskiego ale nie wydaje mi się, żeby młodzież, jadąca metrem co drugie słowo zaczynała od ku.., chu.., jak to często u nas bywa. Bardzo mi się to spodobało i widać było tę skromność i pokorę, a zarazem taką prostolinijność, życzliwość na każdym kroku.




Wysiadamy na stacji Liberty Squere. Jeśli, ktoś z Was wybierze się kiedyś do Tblisi i będzie chciał wysiąść na starym mieście, to właśnie tej stacji trzeba nasłuchiwać w głosie speakera. Krótki spacerek po stary mieście i spotykamy się z Olą i jej mamą. Ola w drodze do „restauracji” opowiada nam trochę o swojej miłości do Gruzji, czasie tu spędzonym.




Jesteśmy na miejscu. To tutaj – mówi Ola i zaczyna schodzić schodkami do… piwnicy, komórki, jak to nazwać… Patrzymy po sobie z tatą. Hm… Mamy dejavu z parkingu, o którym pisałem. Raz kozie śmierć – wchodzimy. Typowa gruzińska spelunka, bo restauracją, czy nawet barem ciężko to nazwać. Ola wita się serdecznie z panią przy kasie (jadała tu często w czasie swojej gruzińskiej przygody), po czym zaczyna zamawianie. Zdajemy sie na jej gust i smak. Potrawy łatwiej wybrać z garmażeryjnej chłodziarki, bo napisy w menu przeznaczone tylko dla tubylców. Jesteśmy my i dookoła sami Gruzini. Speluna, speluną ale chyba przez wzgląd na Olę dostaliśmy naprawdę znakomite jedzenie. Przystawki w postaci bakłażana z orzachami, paprykami i jakimiś kwiatkami, masę mięsa z patelni (Odżapuri), szaszłyki, po dwa piwka. Było pysznie – cena na głowę w przeliczeniu na nasze 12 zł . Czas przy piwku i opowieściach o podróżach mija bardzo miło, ale w końcu zbieramy się by wstać i odbyć wieczorny spacerek po Tblisi. Szkoda, że mimo ciepełka znowu niebo było mocno zachmurzone.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125945&d=1407339772

Rustykalne zabudowania Tblisi


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125948&d=1407339778

Wnętrze katedry Sioni




https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125949&d=1407339780
Wnętrze katedry Sioni


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=125947&d=1407339777
Katedra Trójcy Świętej


Cały kolejny dzień spędziliśmy w Tblisi. Wczesna pobudka i powrót po północy. Postaram się opisać go w dniu jutrzejszym i zamieścić zdjęcia.

Przedstawiam przewodniki,z których korzystałem:

125942125943125944

To będzie ostatni dzień przeznaczony na zwiedzanie stolicy, potem rozpocznę opis podróży przez kolejne obszary tego przyjaznego kraju.

CzaRmaX
6.08.14, 17:49
Fajnie kolorystycznie na tle nieba wyszła ta Katedra Świętej Trójcy :)

Jan_S
6.08.14, 19:43
Fajnie kolorystycznie na tle nieba wyszła ta Katedra Świętej Trójcy :)

bo ta świątynia jest przepiękna (kilka moich zdjęć z tego miejsca (https://forum.olympusclub.pl/threads/89152-Widok%C3%B3wka-z-Gruzji?p=1029634&viewfull=1#post1029634))

PS. mam nadzieję że Gospodarz wątku nie obrazi się jeśli będę od czasu do czasu jego wpisy odsyłaczami do odcinków z mojego wątku komentował :)

osiem1984
6.08.14, 20:17
bo ta świątynia jest przepiękna (kilka moich zdjęć z tego miejsca (https://forum.olympusclub.pl/threads/89152-Widokówka-z-Gruzji?p=1029634&viewfull=1#post1029634))

PS. mam nadzieję że Gospodarz wątku nie obrazi się jeśli będę od czasu do czasu jego wpisy odsyłaczami do odcinków z mojego wątku komentował :)
Janie oczywiście, że nie. Mój watek, czy nie fajnie, że żyje i o to w tym chodzi. :) P.S. kroi się kolejna podróż. Wizzair otworzył dzisiaj nowy kierunek. Kupiłem bilety do Lizbony za 400 zł w dwie strony - 11 maja 2015 do 22 maja 2015. Jeśli ta relacja jako tako się spodoba to obiecuję, że z Portugalii też coś skrobnę a jeszcze wcześniej z Chorwacji (29 sierpnia - 15 września 2014).
Swoją drogą bardzo łądnie Ci wyszły zdjęcia tej świątyni. Ja niestety miałem okazję ją zobaczyć tylko nocą, nie starczyło czasu, by odwiedzić ją za dnia:( a szkoda bo za dnia ładniej wychodzi moim zdaniem na zdjęciach.

osiem1984
12.08.14, 08:30
Dzień trzeci rozpoczęliśmy z mocnym postanowieniem zwiedzenia jak największej części stolicy. Stąd pobudkę zaplanowaliśmy na 07:00. Szybkie śniadanie, podróż metrem i znowu jesteśmy w centrum Tblisi.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126475&d=1407823535
Plac Wolności



Pierwsze kroki skierowaliśmy w stronę Twierdzy Narikala widocznej niemal z każdej części miasta. Istnieją dwie metody dostania się na sam szczyt – kolejką bądź z tzw. „buta”. My niestety wyboru nie mieliśmy. Kolejka nie funkcjonowała – konserwacja bądź coś w tym rodzaju – dlatego pozostała nam piesza wędrówka. Wejście jest stosunkowo strome, ale cały czas idzie się przyjazną, wybrukowaną drogą a stanąć na szczycie można już po ok 15-20 min spokojnego spaceru. Twierdza powstała w IV wieku, ale niestety do dziś zachowały się jedynie pozostałości murów, z których większość pochodzi z wieku szóstego. Obecny stan zawdzięcza eksplozji rosyjskiej amunicji składowanej w jej wnętrzach w XIX wieku. Ach Ci Rosjanie..


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126474&d=1407823526
Widok na miasto z Twierdzy Narikala




Na licznych forach poświęconych Gruzji można znaleźć odmienne opinie o zasadności odwiedzenia twierdzy. Jedni się zachwycają, inni stanowczo odradzają, twierdząc, że nie kryje ona w sobie nic ciekawego jeszcze inni nie mają zdania. My osobiście nie żałowaliśmy. Szczególnie wart wdrapać się na górę dla widoków jakie rozpościerają się na stolicę. To znakomity punkt widokowy i gratka dla amatorów fotografii.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126477&d=1407823668
Ruiny twierdzy

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126478&d=1407823678
Ruiny twierdzy

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126479&d=1407823800
Orzechy w syropie - żujki, osobiście nie polecam



Podążając wzdłuż murów dochodzi się do wielkiego 20-metrowego aluminiowego posągu Kartlis Deda, potocznie nazywanego „Matką Gruzją”. Figura dzierży w jednej dłoni puchar z winem dla przyjaciół w drugiej zaś miecz dla nieprzyjaciół. Zdecydowanie większe wrażenie zrobiła na nas, gdy spoglądaliśmy na nią u podnóża góry i chyba tak powinno się ją oglądać. Zaczynamy się obawiać, że za chwilę runie na nas deszcz (od dłuższego czasu pogoda sukcesywnie się pogarsza), dlatego też rezygnujemy z dalszego przemieszczania się wzdłuż murów i decydujemy się zejść schodkami prowadzącymi do miasta.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126481&d=1407823931
Matka Gruzja



Staramy się trafić do centrum miasta. Uliczki, którymi idziemy prezentują nam całkiem inną twarz miasta. Walące się domy, których czas dawno przeminął, zaniedbane podwórka i to wszystko można powiedzieć w samym centrum. Nie trzeba wcale bardzo odchodzić od chociażby Placu Wolności, by to wszystko zobaczyć. To co dziwi najbardziej to nieregularność. Czysta, piękna ulica z kafejkami, restauracjami, przechodzi za zakrętem w uliczkę zrujnowanych starych domów (bardzo ciekawych i niegdyś na pewno bardzo ładnych), przy których zastanawiamy się jak one jeszcze stoją za kolejnym zakrętem znowu wszystko wróciło do normy.
CDN..


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126480&d=1407823925

Ulice miasta


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126482&d=1407823933
Ulice miasta

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126483&d=1407823941
Ulicami miasta

Careme
12.08.14, 14:08
Bardzo, bardzo, fajne zdjęcia. Katedra Świętej Trójcy - jak dla mnie extra.

ahutta
12.08.14, 14:12
A mi się najbardziej ostatnia fotka podoba. Ten rozwalający się dom i chłopak na rowerze. Kapitalna scena.

Jan_S
12.08.14, 15:27
kolejny odcinek z dużym zainteresowaniem przeczytałem :) czekam na kolejne :) gaumardżos

osiem1984
12.08.14, 16:03
Jak czas pozwoli, to może dzisiaj w późnyvh godzinach wieczornych zakończę relację z Tblisi i oddalimy się nieco od stolicy.

ahutta
13.08.14, 00:25
Widać nie pozwolił ;)
A ja zainspirowany opowieściami z Gruzji, nabyłem gruzińskie wino :D

osiem1984
13.08.14, 07:57
Widać nie pozwolił ;)
A ja zainspirowany opowieściami z Gruzji, nabyłem gruzińskie wino :D
Niestety nie udało się. Padłem. Nie pamiętam kiedy poza ostatnią nocą spałem dłużej niż 3h :) Obiecuję dzisiaj mocną poprawę.

Muminek
13.08.14, 08:17
Przyjemny wątek, fajnie, że się zdecydowałeś. Interesujące opisy i ciekawe zdjęcia, czytam, oglądam i czekam na kolejne wstawki.
Mi osobiście czurczchela smakowała:grin:, przynajmniej nie jest przesadnie słodka.
Pozdrawiam

Strzelec
13.08.14, 09:33
Ciekawa relacja, interesujące zdjęcia. Czytam, oglądam i podziwiam :)

witia
13.08.14, 10:19
Fajne foto i relacja interesująca.
Będę zaglądał.
A wyprawy i tak zazdroszczę.
Pozdrawiam.

osiem1984
14.08.14, 02:07
Kontynuując spacer z poprzedniego wątku, pozwolę sobie zamieścić kilka zdjęć.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126654&d=1407972976
Krzywy zegar, o pełnych godzinach mini - przedstawienia z laleczkami w rolach głównych i sympatyczną muzyką


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126655&d=1407972979
Futurystyczny most pokoju





https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126656&d=1407972982

Sklep z dywanami





https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126657&d=1407972988

Sklep z dywanami nr 2


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126658&d=1407972990
Podziemny pasaż handlowy z winami, biżuterią i regionalnymi specjałami





https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126661&d=1407973185
Grzybki - Jan_S dokładnie wytłumaczył w swoim wątku





Po kilkugodzinnej wędrówce poczuliśmy głód. Nasza „mordownia” jest zbyt daleko, by się do niej udać, poza tym trzeba spróbować czegoś nowego, gdzie indziej, może w większym luksusie, a ponieważ akurat znajdowaliśmy się w uliczce pełnej restauracyjek, w której klientela to przeważnie turyści z Niemiec i Wielkiej Brytanii, to czemu nie zamówić czegoś właśnie tutaj. Wybieramy lokal, siadamy przy stoliku na zewnątrz aby pogapić się na przechodniów. Nie musimy podchodzić do garmażeryjnej lady aby na migi wskazać, na co mamy ochotę, bo już po chwili stoi przed nami anorektycznie wyglądający kelner, płynnie English speaking i pyta, co podać. Zamawiamy chinkali, szaszłyki, piwko i dziękujemy.





https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126662&d=1407973317
Na talerzach pierożki chnkali





W Gruzji, gdziekolwiek nie będziecie, zawsze warto zamówić pierożki chinkali. To takie dwu-trzykrotnie większe od naszych pierogi z dziubkiem, którego się nie jada (zagniecione grubiej ciasto), a który służy jako swoista „trzymałka”. Swoją drogą nie wiem jak można je jeść tuż po podaniu, są tak gorące, że nawet ciężko utrzymać je w palcach. W środku pierożka znajduje się nie tylko mięso ale i coś w rodzaju rosołu. Mięso dochodzi w czasie gotowania, a wszystko jest mocno doprawione kolendrą. Co więcej pierożki są śmiesznie tanie. Koszt jednego pierożka waha się w granicach 70-80 groszy. Zamawiając ok 8 macie nie pierwsze a drugie danie, po którym na pewno będziecie syci.

No ale wracając do naszego obiadu. Podano, zjedliśmy, a raczej próbowaliśmy zjeść, zapłaciliśmy i generalnie na tym restauracyjną historię w zachodnim luksusie można zakończyć. Reasumując szaszłyki – kości + tłuszcz i surowizna – niejadalne, pierogi – jak zawsze i wszędzie trzymają poziom, ale nie można ich porównać z tymi, które jedliśmy w „mordowni” i gdziekolwiek indziej w czasie naszej wyprawy. Jednym słowem kicha. W dodatku drogo. Morał z tego jasny – jadajcie tam, gdzie jadają Gruzini, nawet jeśli nie jest pięknie, i trzeba „migać”, na pewno wyjdziecie syci, z mniej odchudzonym portfelem i bardziej naładowani na czekające Was dalsze przygody. Znaleźliśmy też plusy – piwo było naprawdę dobre ;).


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126666&d=1407973592
Winiarnia




Postanowiliśmy, że wrócimy późno, że wyciśniemy z Tbilisi, co tylko się da. Wędrując licznymi uliczkami, odwiedzamy liczne sklepy z pamiątkami, dewocjonaliami, winami. Jest w czym wybierać i można zakupić naprawdę fajne pamiątki. Z Tbilisi wywieźliśmy zawieszane tkane podobizny św Jerzego – patrona Gruzji. Zakupiliśmy też rogi, z których pija się wino. Chociaż w sklepach można znaleźć naprawdę piękne, duże i bogato zdabiane okazy, my zadowalamy się małymi, ot by po prostu były.

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126659&d=1407973105

Ślub





Spacerując po uliczkach stolicy, wchodzimy do pobliskich kościółków. W jednym z nich natrafiamy na ślub. Ten zgoła różni się od tego w naszym obrządku. To prawdziwy rytuał. Oblubieńcy wraz z popem przechadzają się po świątyni, za nimi świadkowie trzymający nad ich głowami korony. Wszystko tajemnicze, niezwykle, nowe, a zarazem tak mocno uduchowione. Śpiewy, odpowiedzi, gesty – całkowita nowość dla nas katolików. Co więcej, nikt na nas nie patrzy jak na intruza, który niezaproszony wtargnął do uświęconego miejsca w tak ważnych dla tej pary czasie. Wyczuwa się życzliwość, jakby chcieli powiedzieć, by przyjść i cieszyć się z nimi ich szczęściem. To kolejna rzecz, która urzekła mnie w Gruzji.

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126663&d=1407973323
Kościół Matechi




Zapada wieczór, chcemy zobaczyć jeszcze fontanny „tańczące” nocą ale do widowiska pozostaje jeszcze nieco czasu, dlatego kierujemy swoje kroki do wzniesionego na skale nad rzeką Mtkwari kościoła Metechi. Zwiedzamy kościół i postanawiamy przysiąść na ławeczce w świątynnych ogrodach. Odpoczywamy, rozmawiając o naszych planach na następne dni, gdy nagle zauważamy ciągnących w naszą stronę popa w obstawie dwóch Gruzinów. Pop trzyma w dłoni karafkę z winem i już z dala pozdrawia nas machnięciem ręki. Wstajemy aby się przywitać. Pop wskazuje na trzymany przez mojego tatę róg i każe go sobie podać. Sprawnie nalewa doń wino, potem nalewa sobie i daje znać, by się z nim napić. No proszę, tak tu się wita wiernych J - w to nam graj. Tata przechyla róg i pije. Warto wiedzieć, że nie wypada przerywać picia. Róg raz napoczęty powinien być opróżniony. To dlatego właśnie w nim się pija, by nie móc go odstawić, odłożyć w czasie wypicia. Potem pop wskazuje na mnie, więc również w imię gruzińsko – polskiej przyjaźni trzeba winko skonsumować. Wszak nie wypada odmawiać. Rozpoczyna się dyskusja. Padają pytania jak to tam u nas jest, jakie mamy problemy i co z tym homoseksualizmem. Temat delikatny, tam mało popularny. Widać raczej negatywne nastawienie popa do homoseksualizmu ale nie okazuje tego w sposób wrogi, ze złością, etc.. „Przyślijcie nam ich do nas, my będziemy wiedzieli co zrobić”. Staramy się jakoś przejść obok tego delikatnego tematu. Trochę jeszcze rozmawiamy, żartujemy, opowiadamy jak u nas, słuchamy jak u nich, wymieniamy uściski dłoni i żegnamy się jeszcze raz dziękując za wino i miłe towarzystwo.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126664&d=1407973330
Za przyjaźń polsko-gruzińską




Czas ruszać na wieczorne show z fontannami w roli głównej. Muzyka – piękna, odprężająca, klasycznie doskonała. Wokoło ludzie odpoczywający po całym dniu, wpatrujący się w grę świateł, w ruch wody. Show trwa długo, bo aż dwie godziny ale ciężko się nim znudzić. W takiej atmosferze można trwać do rana. Do domu wracamy w okolicach północy.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126667&d=1407973722





https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126668&d=1407973730
Fontanny -w rytm muzyki





Kolejny dzień – Dawid Garedża. Miejsce, do którego ciężko dotrzeć, brak bowiem bezpośrednich połączeń. Po przeczytaniu wielu postów na forum kaukaz.pl (skarbnica wiedzy) wiemy, że można tam się dostać tylko poprzez bus, odchodzący o odpowiedniej porze, a potem należy się przesiąść w jakiejś małej mieścince. Tam załapać taxi, które nas zawiezie do Dawid Garedża. W drodze powrotnej podobne kombinatorstwo. STOP. Nic bardziej mylnego. Dojechaliśmy jednym busem, który na nas czekał pod sam kompleks klasztorny. Trzeba się tylko pojawić w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze i skorzystać z usług Garedża Line, ale o tym już następnym razem.

osiem1984
14.08.14, 02:15
W nawiązaniu do poprzedniego postu dodam jeszcze zdjęcia, których nie zmieściłem poprzednio:


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126669&d=1407975094Owieczki z ogrodu przy kościele Macheti

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126670&d=1407975099
Fontanny nr 2


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126671&d=1407975107
Żarełko z "mordowni" (w chwili zrobienia zdjęcia, większość jest już w naszych brzuchach) - na zdjęciu to co pozostało :)

koronax
14.08.14, 05:53
Fajną wycieczkę miałeś. Fajne zdjęcia. Fontanny super kolorowe .:grin:

yamada
14.08.14, 06:19
Fajnie że ciągniesz wątek, zdjęcia w większości świetne, do tego opisy. Czekam na ciąg dalszy :)

kolba
14.08.14, 06:21
Bardzo ładna fotorelacja. Zachęcająca do odwiedzenia prezentowanych zdjęć.

Jan_S
14.08.14, 06:36
Kolejny ciekawy odcinek :-) dziękuje i proszę o więcej

alnico
14.08.14, 08:18
Kapitalna relacja :grin: Świetnie, że się zdecydowałeś.

Bodzip
14.08.14, 09:00
Zawsze mówiłem, że jak się religii i polityki nie miesza z turystyką to ludzie są cudowni.
Dobra relacja, zdjęcia jeszcze lepsze :)

ahutta
14.08.14, 10:45
Poczytałem, pooglądałem i pierożka bym zjadł :mrgreen:

osiem1984
14.08.14, 11:05
Długi weekend się zbliża, rozkładaj stolnicę i do dzieła. Przepisów w sieci nie brakuje :D Ew. pozostaje gruzińska restauracja, ale koszt tych pierożków w Polsce jest dużo wyższy - tak ok. 3-4 razy drożej za pierożek w przeliczeniu na ceny w Gruzji.

Jan_S
14.08.14, 11:50
Chinkali w Polsce nie polecam - próbowałem w takiej sieciówce - "Gruzińskie Chaczapuri" i w krakowskiej restauracji z Gruzją w nazwie i ani w tej pierwszej ani w tej drugiej w środku pierożków nie było rosołku.

A przecież to w tym rosołku cały ich urok :)

osiem1984
14.08.14, 18:54
Dzień 4 – wycieczka do Dawid Garedża

Dawid Garedża to jeden z tych kierunków, któremu poświęciliśmy wyjątkowo dużo czasu w czasie planowania naszej podróży. Podobnie jak w przypadku Wardzii zastanawialiśmy się przed wyjazdem, czy oby na pewno uda nam się do niego dotrzeć, czy nie pochłonie to zbyt dużo czasu, przez co moglibyśmy nie zobaczyć czegoś innego. Studiując forum kaukaz.pl, napotkałem wiele opinii, że dostanie się do Dawid Garedża na własną rękę nie jest wcale takie proste.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126744&d=1408034701
Bilet linii Gareji Line


Głównym środkiem transportu w Gruzji są busiki potocznie nazywane marszrutkami. To od ich przyjazdu i zatłoczenia zależy, czy się gdzieś dostaniecie, czy nie. Podróż marszrutkami jest dalikatnie mówiąc szybka. Kierowcy wyprzedzają na trzeciego, zakrętach, w nocy w dzień w deszczu, etc.. Dobrą praktyką jest nie schodzenie poniżej pewnej z góry ustalonej prędkości. Rezultat – przykładową trasę, którą powinno się pokonać w 1,5h tutejszy kierowca zrobi w 50 min. Nieważne, że będziecie czuli, że jakaś część Was znajduje się przynajmniej o kilka siedzeń dalej, czy to, że uderzycie kilkukrotnie głową o sufit w podskakującym busie lub, że życie przeleci Wam w czasie takiej podróży kilka razy przed oczami – na pewno się nie spóźnicie, a nawet będziecie przed czasemJ. Utrudnieniem komunikacyjnym może być jednak to, że busik, który nie odchodzi a jedynie przejeżdża przez daną miejscowość, może być w niej dużo wcześniej niż mówi o tym rozkład i możecie go po prostu nie złapać.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126732&d=1408034549
Stepy

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126731&d=1408034547

Stepy






https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126733&d=1408034553

Stepy



Wracając do Dawida Garedży, trudność jednodniowego wypadu z Tbilisi polega na konieczności złapania busika do Signagi, potem pilnowaniu, by ten wyrzucił Was w odpowiedniej wiosce, skąd należy szukać taksówki, która dowiezie Was pod sam kompleks Garedża. Ryzykowny, stosunkowo długi wariant i średnio opłacalny finansowo jeśli podróżuje się w dwie osoby, zakładając, że ten sam schemat należy powtórzyć w drodze powrotnej. Na szczęście przed pamiętną mordownią w pierwszego dnia poznaliśmy Olę, która poinformowała nas, że raz dziennie kursuje bezpośrednio do Dawida Garedży bus linii Gareji Line, o czym mało kótry turysta wie. Cena podróży w dwie strony + z kilkoma postojami na zdjęcia (np. na stepach) oraz 3 godzinnym postojem na miejscu (w rzeczywistości trwał ok. 4h) kosztuje 25 Lari, czyli w przeliczeniu na nasze ok 42 zł.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126734&d=1408034557
Przed wejściem do kompleksu monastyrów

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126735&d=1408034559
Przed wejściem do kompleksu monastyrów

Trzeciego dnia udajemy się jak nam „przykazano” na parking pod punktem informacji miejskiej (przy samym rondzie na placu wolności). Jesteśmy dużo wcześniej mając na uwadze, że liczba miejsc w busiku jest ograniczona. Wsiadamy, niestety dla 4 brytyjczyków miejsca już nie starczyło i musieli obejść się smakiem. Jedziemy jak zwykle szybko, bez opamiętania. Mijamy wioski, miejscowości, aż w końcu krajobraz całkowicie się zmienia. Zaczynają się bezkresne stepy. Niesamowity widok. Gdzie nie spojrzeć jest, a raczej nie ma nic. Pustka. Podróżowanie w maju ma jedną zaletę, jest zielono, pięknie. Za miesiąc nie będzie tu tak samo – wszystko wyschnie, roślinność obumrze.
Gdzieniegdzie udaje nam się wypatrzeć opuszczone wioski. Program rządowy zakładał zasiedlenie tych terenów. Budowano szkoły, domy – nie pozostał niemal nikt. W pustych budynkach mieszka głucha cisza i tylko czasem wiatr się do niej odezwie lub z daleka zaturkocze silnik przejeżdżającego samochodu.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126736&d=1408034564
Monastyry Dawid Garedża

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126737&d=1408034567
Skalne cele mnichów


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126738&d=1408034571
Kompleks monastyrów Dawid Garedża







https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126739&d=1408034574


Kompleks monastyrów Dawid Garedża








https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126741&d=1408034582


Kompleks monastyrów Dawid Garedża


W czasie postoju korzystamy z okazji by zrobić kilka zdjęć. Po jakimś czasie dojeżdżamy na miejsce. Wysiadamy z samochodu i udajemy się aby zobaczyć kompleksy monastyrów a także groty mnichów wydrążone w skałach na stokach góry Garedża. Do dzisiaj są one zamieszkiwane. Tereny te są tematem sporów granicznych pomiędzy Gruzją a Azerbejdżanem. Wielokrotnie były prowadzone pomiędzy tymi państwami rozmowy o zwrócenie kompleksu klasztornemu Azerom w zamian za inne ziemie ale nigdy nie przyniosły one pożądanego skutku.

Kompleks jest piękny, pogoda pierwszy raz naprawdę dopisuje – w końcu zza mlecznych chmur wyjrzało słońce – wszystko nam dzisiaj sprzyja.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126742&d=1408034585
Cele mnichów







https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126743&d=1408034589

Widok z góry na kompleks monastyrów

osiem1984
14.08.14, 19:03
Kręcimy się czas jakiś po kompleksie monastyrów, jak się okazuje za długo. Za długo, by wejść na samą górę i przekroczyć przez góry granicę z Azerbejdżanem. Ale jak to tak. Być tutaj, tak blisko i nie spróbować. Porywam się z motyką na księżyc. Mam świadomość, że czasu jest niewiele, że bus może odjechać, ale trzeba spróbować. Tata zostaje na dole, ponieważ jest dość stromo, a pierwsze próy podejścia kończą się ześlizgiwaniem.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126746&d=1408035469
Widok na Azerbejdżan

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126745&d=1408035466
Widok na Azerbejdżan




Wejście, a raczej wbiegnięcie na samą górę zajmuje mi około 40 min. Po drodze spotykam jaszczurki, dwa węże – wszystko to dodaje smaczku tej dzikiej przygodzie. Jestem na górze. Zadowolony, dumny, że mi się udało, gdy nagle widzę dwie babcie 80-90 letnie, przechodzące tuż obok. No i nie ma się czym już pochwalić J. Pstryk, pstryk, migawka w ruch, jeszcze kilka najazdów kamerą i zbiegamy.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126748&d=1408035475



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126749&d=1408035478
Domek straży granicznej

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126747&d=1408035472
Tak przebiega granica




Wracając do Tbilis odwiedzamy bar założony w środku stepu przez Polaków – nawet tu nas pełno. Busik czeka, aż wszyscy podróżujący coś zjedzą. Ludzie jednak są szaleni, ale właśnie takie szaleństwo można podziwiać. Jedzenie nie przypadło nam do gustu (może jesteśmy zbyt wybredni), mięso mocno chrzęstne, niedoprawione ale jak zwykle nie zawiodło nas piwko. Mimo średniej strawy i tak miejsce warte odwiedzenia i godne polecenia. Późniejszy wieczór spędzamy spacerując po Tbilisi.
Kolejny dzień – wyprawa Wojenną Drogą Gruzińską, ale o tym innym razem.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126750&d=1408035481
Oasis Club założony przez Polaków w środku stepu

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126751&d=1408035484
Pomysłowo - wszystko się przyda, wszystko da się wykorzystać

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126752&d=1408035487
Sponsorem piwa jest firma Olympus :)Chce ktoś kupić dekielek?

Bodzip
14.08.14, 19:22
Piszesz, że byłeś z ojcem, a tu jakaś panienka się przyplątała :mrgreen:
Piwo ładnie wygląda.
A że jestem tak pi razy oko w wieku Twojego taty, to masz u mnie przechlapane za zostawienie Go na dole :D

Żartuję oczywiście. Ciągnij dalej opowieść, masz talent :D

kon
14.08.14, 19:48
Duzo ropy musza miec w Gruzji skoro ZIL jeszcze jezdzi.Przyjemnie sie oglada.

koronax
14.08.14, 21:41
Duzo ropy musza miec w Gruzji skoro ZIL jeszcze jezdzi.Przyjemnie sie oglada.

Może na gaz przerobili :-P

lisiajamka1
14.08.14, 21:47
Ciekawa fotorelacja :)

kon
14.08.14, 21:53
Może na gaz przerobili :-P
Nie sadze...

petreq
14.08.14, 22:40
Ostatnie wrzutki świetne!

osiem1984
16.08.14, 19:46
Dzięki za miłe słowo i że czytujecie wątek. Dzisiaj późnym wieczorem, wrzucam kolejną część (być może nocą).

alnico
16.08.14, 20:01
Dzięki za miłe słowo i że czytujecie wątek. Dzisiaj późnym wieczorem, wrzucam kolejną część (być może nocą).
Czytujemy i czekamy na następne :grin:

Careme
16.08.14, 21:33
Bardzo ładna fotorelacja. Nie przypuszczałem, że Gruzja może tak być ciekawa zarówno turystycznie, jak i fotograficznie. Tym bardziej winszuję opisów.

osiem1984
17.08.14, 11:35
Chcesz zasmakować w Gruzji, poczuć Kaukaz, dzikość terenów by finalnie odwiedzić sakralną perełkę Gruzji? Jeśli tak, to pominięcie Gruzińska Droga Wojenna w swoich planach podróżniczych będzie niewybaczalnym grzechem.

Podróż GDW można odbyć marszrutką, wynajmując taxi bądź korzystając z oferty lokalnego „biura podróży” na niby. Oczywiście każde rozwiązanie ma plusy i minusy. Marszrutką dojedziecie najtaniej, ale po drodze ominiecie kilka ciekawych miejsc, gdzie wręcz obowiązkiem jest się zatrzymać, by dokonać kilku zapisów na karcie aparatu.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126927&d=1408267682
Zbiornik wodny Żinwali


Podróżowanie taxi jest najbardziej uniwersalne i wygodne. Kierowca zatrzyma się nawet jeśli stwierdzicie, że stojący przed wami głaz stanowi niezwykle okazałą atrakcję turystyczną i musicie dać upust Waszym aparatom. Jest to też opcja zdecydowanie najdroższa a koszt kilkukrotnie przewyższa pozostałe dwie możliwości. Wycieczka zorganizowana to naszym zdaniem najlepszy możliwy wariant z tym, że zdecydowanie nie należy się nastawiać na typową wycieczkę zakupioną w biurze turystycznym. Tutaj owym biurem jest sklep z pamiątkami, kosmetykami i chyba każdym innym możliwym poza pieczywem produktem, który rozszerza swoją ofertę sprzedając także wycieczki. Żeby było zabawniej, wycieczki kupuje się nie u Pani, która w ów sklepie sprzedaje. Ona jest tylko pośrednikiem. Użycza swojego telefonu, który rozładowuje się po 4-5 zdaniach rozmowy z inną Panią, która po drugiej stronie łącza próbuje przekonać do zakupu wycieczki. Po kilku przerwanych połączeniach, w końcu udaje nam się zakupić wycieczkę a dokładniej rzecz ujmując przewóz wraz z postojami na trasie Tblisi – Stepancminda. Wybrany przez nas wariant zapewnił nam funkcjonalność podróży taxi z ceną niewiele większą od ceny prejazdu marszrutką (zapłaciliśmy ok 40 Lari w obie strony).



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126928&d=1408267688
Twierdza Ananuri

Godzina 09:45. Stawiamy się pod sklepem. Jesteśmy trochę wcześniej, na wypadek gdyby o nas zapomnieli i chcieli odjechać bez nas. Razem z nami na swoją Gruzińską Drogę Wojenną czeka para z Polski, z którą się od razu poznajemy oraz dwie osoby, które po wstępnych oględzinach garderoby klasyfikujemy jako „RASIJA”. Podjeżdża duża Honada na około 9 osób. Nas jednak najbardziej cieszy fakt, że dzisiaj też uśmiecha się do nas słońce. Bardzo zależało nam na tym, by pogoda z Dawid Garedża powtórzyła się i dała okazję do wykonania lepszych niż w Tbilisi zdjęć. Zajmuję miejsce po lewej stronie kierowcy (samochód z brytyjskimi wspomnieniami zapewne), tata siada z tyłu obok towarzyszy z Rosji i ruszamy. Zostawiamy za sobą ostatnie uliczki Tbilisi i możemy dumnie stwierdzić, że jesteśmy na drodze wojennej. Prowadzi ona od Tbilisi a kończy we Władykaukazie na terenie Osetii Północnej. Jej długość wynosi 208 km, a największa wysokość na jaką się wspina do 2379 m.

Jedziemy zadowoleni, że wszystko idzie jak po maśle. Duży fajny samochód, wycieczka stosunkowo tania, kierowca punktualny i jeszcze pogoda jak trzeba, jednym słowem nic złego stać się nie może. Otóż może.. W naszym wehikule chyba zaczyna nawalać instalacja gazowa, ponieważ samochód raz po raz gaśnie po każdym wyrzuceniu na luz. Niedobrze, nie chcielibyśmy przecież robić zdjęć w jakimś lesie, na poboczu czy parkingu w oczekiwaniu na pomoc drogową. Zjeżdżamy na stację gazową. Kierowca znalazł zloty środek i postanawia zalać samochód nowym, dobrym gazem. Wszyscy OUT! No to wychodzimy, stajemy w bezpiecznej odległości od samochodu – trzeba stosować się do przepisów bezpieczeństwa. Ot takie Gruzińskie BHP. Tankowanie gazem wygląda nieco inaczej niż u nas. Otwarta przednia klapa bagażnika, wciśnięty do wnętrza wąż, lejemy do pełna. Mamy chwile na skorzystanie z toalet, których zapach utrzymuje się w naszych nozdrzach jeszcze kilka km po opuszczeniu stacji. Znowu jedziemy ale jak samochód gasł, tak gaśnie. Kierowca raz po raz chyba po rosyjsku przeklina pod nosem z głosem zdradzającym trudną i nieprzespaną noc. Pozytywnie działa na niego rozmowa z kamratami z Rosji i na krótką chwilę zapomina o tym, że „maszinu”, o której nam opowiadał w samych pozytywach wyjeżdżając z Tbilisi musi mieć poważny defekt.
Mijając kolejne i coraz częściej pojawiające się na trasie zakręty mamy świadomość, ze droga ta pamięta czasy starożytne. Przemieszczały się nią wojska rzymskie a później mongolski, które najeżdżały tereny obecnej Gruzji. Dawniej po obu stronach drogi wznoszone były twierdze warowne i właśnie na obejrzenie jednej z nich zatrzymujemy się na poboczu.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126929&d=1408267697
Twierdza Ananuri

Niestety ale mamy pecha. Pogodę, którą tak się cieszyliśmy wyjeżdżając ze stolicy możemy puścić w niepamięć. To na niej najbardziej nam zależało. Oczywiście jest ciepło, nawet bardzo ale niebo z soczyście niebieskiego znowu przeszło w mlekiem rozlany bezkres.

Wysiadamy z samochodu. Pierwsze kroki kierujemy w stronę mostku. Z tego co czytaliśmy na forum kaukaz.pl to najlepsze miejsce aby sfotografować twierdzę. Zamek powstał w XII wieku a jego rozbudowa została rozpoczęta 400 lat później. W jego władaniu byli lokalni książęta. Obiekt został zgłoszony do wpisania na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Po wykonaniu zdjęć z zewnątrz wróciliśmy my na parking, aby następnie wejść na teren twierdzy. Jak się okazało Rosjanie dokonali oględzin w tempie ekspresowym i już czekali na wszystkich w samochodzie. Jeśli napisze, że trwało to może 6-7 min to na pewno nie skłamię. Niech siedzą pomyśleliśmy i poszliśmy na spokojnie podziwiać stary zamek. Kierowca nikogo nie popędzał, każdy poświęcał na zwiedzanie tyle czasu ile potrzebował – dla nas bomba.

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=126930&d=1408267702
Wszechobecne na trasie stada owiec, krów, baranów, etc..

Niestety twierdza od środka nie wygląda już tak okazale, a to głównie za sprawą wszechobecnego „śmieciowiska”. Stare deski, folie, papiery, popękane plastykowe wiaderka i cała masa innych niepotrzebnych rzeczy, które psują odbiór tej jakby nie było perełki. Brak środków, kogoś kto byłby odpowiedzialny za odrestaurowanie zamku nie tylko z zewnątrz ale i w środku zapewniając najpierw wysprzątanie? Ciężko powiedzieć, ale taki widok na pewno smuci. Na odchodne jeszcze 2-3 zdjęcia z murów i ponownie siedzimy w samochodzie.

Warto jeszcze dodać, że obok rozciąga się sztuczny zbiornik wodny Żinwali, gdzie działa dwuturbinowa elektrownia wodna o łącznej mocy 130 MW. Pierwsze 37km Gruzińskiej Drogi Wojennej mamy za sobą, ruszamy w dalszą drogę..

MaciekMG
17.08.14, 12:09
Raz tu zajrzałem... i ciągle zaglądam! Piękne widoki i cenne opisy! Dzięki!

Bodzip
17.08.14, 12:09
Przyznam, że oprócz zdjęć masz świetny dryg do opisów :) - tak trzymaj :D

Saboor
17.08.14, 13:16
Dzięki za fajną wycieczkę.

fret
17.08.14, 13:43
Zdjęcia ok, ale tekst świetny, masz talent :)

realnasty
17.08.14, 15:51
Odzywam się dopiero teraz, ale wątek śledzę od początku. Miło się wspomina z Tobą wycieczkę, opisy, mimo że długie, czyta się przyjemnie, a zdjęcia ładnie ilustrują opowieść.

pers
18.08.14, 09:33
Bardzo fajna relacja i jakże inna od tej tytułowego Jana ;-) Widać, że każdy na coś innego zwraca uwagę i inaczej przedstawia otaczający go świat.

PS. Żeby nie było jakiś niedomówień relacja Jana_S też była fajna :-)

Jan_S
18.08.14, 09:55
inne relacje bo i wycieczki inne :) - moja wraz z zorganizowaną grupą, osiem1984 (https://forum.olympusclub.pl/members/14343-osiem1984) - pojechał indywidualnie... i przywiózł fajny materiał, ja w każdym razie śledzę wątek z zapartym tchem. Zwłaszcza że np. w David Garedży nie byłem.

Przy tej okazji - ciekawi mnie wątek Azersko - Gruziński. Z tego co czytałem i słyszałem od Gruzinofilów, to raczej Gruzja domaga się od Azerbejdżanu zwrotu kompleksu David Garedża. Bo do obiektu roszczą sobie prawa obie strony a granica, to taka spuścizna po ZSRR, pomiędzy dwiema niegdysiejszymi republikami nie jest precyzyjnie wyznaczona. Znajoma pilotka opowiadała, że zdarzały się wycieczki które do klasztoru nie dojechały bo wojska Azerskie blokowały dostęp.

osiem1984
18.08.14, 10:50
Dzisiaj postaram się coś dopisać (jak mnie sen nie zmorzy po dłuuugiej pracy). Postaram się zbliżyć nieco do Stepancminda lub jak kto woli Kazbegi.

ahutta
18.08.14, 11:32
Bardzo fajna relacja i jakże inna od tej tytułowego Jana ;-) Widać, że każdy na coś innego zwraca uwagę i inaczej przedstawia otaczający go świat.

A nie mówiłem? :D

osiem1984
18.08.14, 20:11
Abstrahując nieco od tematu. Czy w swoje podróże zabieracie zapasowe body? Własnie zacząłem się zastanawiać, jak bardzo mógłbym popsuć sobie wyjazd, gdyby nagle uszkodzeniu uległ mój podstawowy aparat. Aż zacząłem zastanawiać się przed najbliższym wyjazdem (już 29 sierpnia), czy nie rozejrzeć się za czymś prostym, co dałoby możliwość dokręcenia posiadanej przeze mnie szklarni.

petreq
18.08.14, 20:21
Do zapasowego body zawsze można przypiąć jakieś szkiełko i focić naprzemiennie, nie przepinając obiektywów, czyli łączymy przezorność z przyjemnością ;)

Bodzip
18.08.14, 20:26
Abstrahując nieco od tematu. Czy w swoje podróże zabieracie zapasowe body? Własnie zacząłem się zastanawiać, jak bardzo mógłbym popsuć sobie wyjazd, gdyby nagle uszkodzeniu uległ mój podstawowy aparat. Aż zacząłem zastanawiać się przed najbliższym wyjazdem (już 29 sierpnia), czy nie rozejrzeć się za czymś prostym, co dałoby możliwość dokręcenia posiadanej przeze mnie szklarni.
Zależy jak daleko.
W Beskidzie zdarzało mi się pojechać bez karty, na resztach baterii lub nawet bez aparatu.
Jak dalej - bagażnik duży, wrzucam E-30 z całym majdanem

Krakman
18.08.14, 20:26
Duzo ropy musza miec w Gruzji skoro ZIL jeszcze jezdzi.Przyjemnie sie oglada.

Ziły były właśnie na benzynę i wszystkie dla oszczędności po latach przerabiali na ropę.....
Dlatego właśnie że Ziły były na benzynę gospodarka ZSRR w latach 70-tych przestawiła się na Kamazy większe i oszczędniejsze, choć bardzo usterkowne...

Bodzip
18.08.14, 20:31
Ziły była właśnie na benzynę i wszystkie dla oszczędności przerabiali na ropę.....
Dlatego właśnie że Ziły były na benzynę gospodarka ZSRR w latach 70-tych przestawiła się na Kamazy większe i oszczędniejsze, choć bardzo usterkowne...
Jeszcze były ZIS-y po drodze. Właściwie wcześniej. Aż do końca lat 60-tych produkowano UralZIS. Wszystko na benzynę.

witwicky
18.08.14, 20:54
I wszystkie paliły koszmarne ilości paliwa. Zil spokojnie lykal 40-60 l na 100km, Urale bez wahania chlaly 100/100...

kon
18.08.14, 22:08
Ziły były właśnie na benzynę i wszystkie dla oszczędności po latach przerabiali na ropę.....
Dlatego właśnie że Ziły były na benzynę gospodarka ZSRR w latach 70-tych przestawiła się na Kamazy większe i oszczędniejsze, choć bardzo usterkowne...
I wszystko sie zgadza.

---------- Post dodany o 22:08 ---------- Poprzedni post był o 22:06 ----------


Abstrahując nieco od tematu.
A kiedy beda toasty....?

wyszomir
18.08.14, 22:10
Ech... z dużym sentymentem poczytałem. Mi się do Tbilisi udało pojechać samochodem - Fiatem 126p. A było to w 1980 roku... Wracałem właśnie Gruzińską Drogą Wojenną - zresztą szybę mi na niej potłukli (kamyczek wielkosci sporej bułki wyskoczyl spod koła przejeżdżajacej obok Wołgi) Moze kiedyś uda mi się slajdy poskanować i też relację zrobić - ciekawie byłoby porównać Gruzję sprzed trzydziestu kilku lat z dzisiejszą.

witwicky
18.08.14, 22:30
Ech... z dużym sentymentem poczytałem. Mi się do Tbilisi udało pojechać samochodem - Fiatem 126p. A było to w 1980 roku... Wracałem właśnie Gruzińską Drogą Wojenną - zresztą szybę mi na niej potłukli (kamyczek wielkosci sporej bułki wyskoczyl spod koła przejeżdżajacej obok Wołgi) Moze kiedyś uda mi się slajdy poskanować i też relację zrobić - ciekawie byłoby porównać Gruzję sprzed trzydziestu kilku lat z dzisiejszą.
Wyszomirze, może zrobimy, zeby nie przeszkadzac we watkach chlopakom wspólny, skanowany? Mam tego troche w slajdach, pelen kolor oraz bw fotek z lat 1978, 85-88 i poczatku lat 90. Jak Ty, muszę to skanowac...

waruga
18.08.14, 22:34
Musze ten watek przejrzec od pierwszego postu...:-)

witwicky
18.08.14, 22:48
Musze ten watek przejrzec od pierwszego postu...:-)
Warto, ten i wątek Jan_S-a. A najlepiej to juz do świnki wrzucaj na wyjazd. :)

pers
18.08.14, 22:51
Abstrahując nieco od tematu. Czy w swoje podróże zabieracie zapasowe body? Własnie zacząłem się zastanawiać, jak bardzo mógłbym popsuć sobie wyjazd, gdyby nagle uszkodzeniu uległ mój podstawowy aparat. Aż zacząłem zastanawiać się przed najbliższym wyjazdem (już 29 sierpnia), czy nie rozejrzeć się za czymś prostym, co dałoby możliwość dokręcenia posiadanej przeze mnie szklarni.

Ja nie inwestuje w drugie body bo zazwyczaj jeżdżę w takie miejsca, że zawsze w pobliżu znajdzie się jakiś sklep w razie konieczności. Gdybym wybierał się w jakąś totalną dzicz z najbliższym sklepem oddalonym o co najmniej kilka godzin to pewnie coś bym kupił.

wyszomir
18.08.14, 22:52
Wyszomirze, może zrobimy, zeby nie przeszkadzac we watkach chlopakom wspólny, skanowany? Mam tego troche w slajdach, pelen kolor oraz bw fotek z lat 1978, 85-88 i poczatku lat 90. Jak Ty, muszę to skanowac...

Może kiedyś się uda - ale prędko to nie nastapi - mam dość dużo różnych planów i zanim się za skanowanie wezmę mnóstwo wody w Wiśle upłynie. A wątek jest dla mnie bardzo ciekawy również dlatego, ze wiele z tych miejsc czytając i oglądając zdjecia sobie przypominam - niektóre się prawie nie zmieniły przez te lata.

osiem1984
19.08.14, 00:38
Ja nie inwestuje w drugie body bo zazwyczaj jeżdżę w takie miejsca, że zawsze w pobliżu znajdzie się jakiś sklep w razie konieczności. Gdybym wybierał się w jakąś totalną dzicz z najbliższym sklepem oddalonym o co najmniej kilka godzin to pewnie coś bym kupił. Dzięki za radę. W sumie masz rację. W Chorwacji chyba powinni znać Olympusa :)

CzaRmaX
19.08.14, 01:59
Dzięki za radę. W sumie masz rację. W Chorwacji chyba powinni znać Olympusa :)

Zawsze zostaje telefon - też foty zrobi :). No i po co się martwić na zapas? Martwić się trzeba kiedy kłopot powstaje bo wtedy masz o co się martwić a jak kłopotu nie będzie to i zmartwień na zapas też nie będzie :)

osiem1984
19.08.14, 02:05
Proszę wsiadać nic nie gadać, a właściwie gadać, lub precyzyjniej komentować, bo ruszamy dalej naszą exclusive brytyjską Hondą z niedomagającym „gaziorem”. Ananuri jeszcze przez chwile żegna nas przez tylną szybę, aby po chwili całkowicie zniknąć. Kierowca co jakiś czas do nas przemawia swoim zachrypniętym i przepitym… tzn. zmęczonym głosem pokazując to na prawo, to na lewo niczym wytrawny przewodnik i pilot wycieczek turystycznych. Jakby mu tu powiedzieć, że za cholerę nic z tego, co do nas mówi nie rozumiemy i bynajmniej nie dlatego, że my nie panimaju pa ruski ale, że po prostu nowomowa bełkotliwa to coś, na czym się nie znamy. Co w takich sytuacjach działa najlepiej? Potwierdzające skinienie głowy. Kierowca „blablablabla” a my głową, że tak, że oczywiście i że ma rację, no to on kontynuuje i dodaje, że „blablablabla”, a my ponownie nie zaprzeczamy. I tak sobie podróżujemy. A kto tą głową najbardziej się musi namachać? Oczywiście ja, bo zachłannie wpakowałem się na przednie siedzenie, no to mam za swoje. Oliwy do ognia dodaje jeszcze fakt, że na trasie od czasu do czasu pojawiają się całe stada owiec, kóz, baranów, krów i wszystkiego, co zmieściło się niegdyś na arce. Tata z tyłu poklepuje po ramieniu wciskając mi w dłoń kamerę, no bo jak bez takiego ujęcia do Polski film z Gruzji przywieźć, w drugiej ręce aparat, prawdziwa praca na dwa etaty. Ale chcąc nie chcąc mamy i sekwencję video i zdjęcie. Kierowca widząc to uśmiecha się i komentuje „blablabla”. Wiecie co mu odpowiedziałem? ..


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127069&d=1408406264


Serpentynami wjeżdżamy coraz wyżej. Widoki mimo coraz bardziej pogarszającej się pogody zapierają dech w piersiach. Potęga Kaukazu jest przytłaczająco niesamowita. Jesteśmy otoczeni górami, na których Bóg kiedyś rozwinął zielone dywany i zostawił aby tacy jak my mogli tu przyjechać, pozachwycać się trochę i uwierzyć w cuda. Od czasu do czasu przez chmury przebija się nieśmiało słońce wlewające w nas trochę nadziei na lepsze zdjęcia i na to, że może chociaż w nich odrobinę uda się pokazać to piękno. Daremnie, bo tu trzeba wybrać się samemu.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127068&d=1408406257

Stragan z ręcznymi wyborami przy jednym z tarasów widokowych

Zatrzymujemy się w miejscu, gdzie z wysuniętych tarasów można podziwiać znakomite widoki. Na parkingu starsze panie witają nas zachęcając tym samym do zakupu własnoręcznie wykonanych wyrobów odzieżowych. Wybór jest niemały. Dziesiątki czapek, trepków, kolorowych chust.

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127067&d=1408406254
Jeden z tarasów widokowych na GDW


Są ludzie, którzy zbierają znaczki, monety, pocztówki, a mój tata jeśli ma okazje, to z różnych podróży przywozi sobie swoje zdjęcie w typowej dla danego regionu czapce.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127070&d=1408406270
Człowiek Kaukazu (zdjęcie z aparatu taty Samsung EX-1)

Zanim dochodzimy do tarasów widokowych Rosjanie już z nich wracają. Jak oni to robią? Ich migawki muszą działać w tempie 30 zdjęć na sekundę, wyższa russkiy tekhnologii a nie jakieś tam Olympusy małe. Po wykonaniu kilku zdjęć z lekko przebijającym się słońcem ruszamy dalej. Na górskich szczytach wciąż zalega śnieg, który lekko skrzy się pod wpływem przebijającego się przez chmury słońca.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127064&d=1408406088
Kaukaz

Mijamy Pasanauri i wjeżdżamy do największego w Gruzji ośrodka narciarskiego – Gudauri, które lezy na wysokości 2196m n.p.m. To radzieckiej myśli sportowo – rekreacyjnej Gruzini mogą zawdzięczać to, że z małej, niczym nie wyróżniającej się jeszcze na początku lat 80-tych wioski powstało duże centrum sporów zimowych. Wyjeżdżając z Gudauri wjeżdżamy na najwyżej położony odcinek Drogi Wojennej. Jedziemy ostro w górę. Tak wysoko chyba jeszcze nigdy nie byliśmy a na pewno nie samochodem. STOP.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127065&d=1408406101
Kaukaz

Nie można przejechać GDW nie zatrzymując się przy platformie widokowej na kanion Aragwi. Owalna konstrukcja z surrealistycznymi malowidłami oraz arkadami to nie byle co. To wielki pomnik przyjaźni gruzińsko-radzieckiej. A człowiek całe lata myślał, że to tylko nam prezentowano takie perełki jak Pałac Kultury. Nic bardziej mylnego. Swoją drogą, można się śmiać, mieć mieszane uczucia, ale jakby na to nie patrzeć jest coś, co chcąc nie chcąc przeszło do historii, jest charakterystyczne dla tego miejsca, widziane z daleka. Pstryk, pstryk, jednak warto pokazać.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127066&d=1408406108
Kaukaz

Rosyjska para wychodzi z auta i tu po raz pierwszy wykazuje głębsze zainteresowanie. Oglądają dokładnie malowidła, dusząc kartę w aparacie ciężarem przybywających zdjęć. Zdecydowanie im się podoba, jakby właśnie na to czekali. Tata lekko skrzywiony, bo u licha jaka przyjaźń gruzińsko – radziecka. Wracając do samochodu zatrzymuje się przy nas kamrat ze wschodu i z pełną powagą w głosie przypomina, że przecież jest też pomnik przyjaźni polsko – radzieckiej. No tak.. to pojedźmy już lepiej do tego Stepancminda..
CDN.

osiem1984
19.08.14, 02:09
Mam pytanko, co oznacza kciuk w dół przy poście?

ahutta
19.08.14, 10:34
Mam pytanko, co oznacza kciuk w dół przy poście?

A gdzie Ty to widzisz?

Bodzip
19.08.14, 10:53
A gdzie Ty to widzisz?
Przy ostatnim poście ze zdjęciami. Zamiast tej niebieskiej karteczki.

osiem1984
19.08.14, 11:01
Nieważne :), ot tak z ciekawości spytałem.

ahutta
19.08.14, 11:04
Nieważne :), ot tak z ciekawości spytałem.

OK. Już widzę. Musiałeś podczas dodawania posta kliknąć na jedną z ikon, które są pod edytorem. Tam jest taka lista "Ikony wiadomości".

osiem1984
19.08.14, 11:08
Być może, post dodawałem późno w nocy, więc mogłem już nie "kontaktować" ;).

witia
19.08.14, 11:31
Pooglądałem, poczytałem i szczerze zazdroszczę tej wyprawy.
Piękne miejsca, fajne foto i opisy interesujące.
Czekam oczywiście na cd i pozdrawiam.

pers
19.08.14, 12:52
Relacja fajna. Zdjęcia Kaukazu bardzo urokliwe. Dla odmiany dałem kciuka do góry ;-)

waruga
19.08.14, 18:57
Zaliczylem watek od pierwszego.. :-)
Warto sie tam wybrac.

osiem1984
21.08.14, 01:12
Rozpoczyna się ostatni, ale najciekawszy i najbardziej wyczekiwany odcinek naszej przygody na Gruzińskiej Drodze Wojennej. Dojeżdżamy do malowniczo położonego miasteczka u podnóża Kazbegu – Stepancminda (dawniej Kazbegi). Nazwa miejscowości (św. Szczepan) wywodzi się od mnicha, który zbudował w tym miejscu erem.

Opuszczamy nasz pojazd aby po chwili przesiąść się do innego (koszt wjazdu przy 6 osobowej załodze ok 17 zł od głowy). Chcemy się dostać do niewielkiej świątyni Cminda Sameba, która jest jedną z najpiękniej usytuowanych na świecie. Prognozy pogodowe, które odczytujemy z zachmurzonego do granic możliwości nieba są dalece niekorzystne, dlatego piesza wędrówka na wysokość 2170 m n.p.m. mogłaby zakończyć się dla nas w najlepszym przypadku totalnym przemoczeniem, bądź błotną kąpielą. Chowamy dumę w kieszeń i zgrywanie twardzieli zostawiamy na inną okazję. Pozostali kompani podróży (Rasija i para z Polski) także decydują się na górę wjechać razem z nami. Trasa na dosłownie całej długości przebiega przez niewyobrażalne wyboje. Jakkolwiek bym tego nie opisał, jakichkolwiek zdjęć bym nie pokazał nie odda nawet w małym procencie odczuć z jazdy. Początkowo droga przebiega przez wioskę a następnie serpentynami aż na sam szczyt. Smaczku dodaje fakt, że jest błotniście, bardzo wąsko i mamy przepaść po jednej stronie. Półtora miesiąca przed naszym wjazdem podobno obsunął się w nią Mitsubishi z turystami. Nikomu nic poważnego się nie stało, ale my wolelibyśmy takich niespodzianek uniknąć. Trasa staje się jeszcze trudniejsza, gdy dochodzi do mijanki z samochodem jadącym z przeciwka. Swoją drogą zastanawia mnie jak te samochody się nie rozpadają po 2-3 wjazdach na górę. Podobno Gruzini podbijają podwozia blachami.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127382&d=1408575666
Droga na szczyt - trwa około 30 min

Dojeżdżamy na górę. Kierowca zatrzymuje się w sporej odległości od świątyni, abyśmy mogli wykonać zdjęcia obiektu. Zaczyna padać. Dlaczego musiało właśnie dziś i właśnie tutaj? Nie jestem specjalnie zadowolony z popełnionych zdjęć – zły wybór obiektywu, nie ta odległość, nie ta pogoda no i pewnie nie ten fotograf. Kierowca daje znak, że koniec zdjęć i czas podjechać pod samą świątynię.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127383&d=1408575849
Przed kościołem Cminda Sameba

Jest pięknie. Mimo kiepskiej pogody dobra widoczność, a widoki w pełni rekompensują wszystkie niedogodności. Podchodzimy do kościółka. Na lewo Japończyk maltretuje swój aparat pstrykając n-te zdjęcie źdźbła trawy, na prawo kolejny też przypomniał sobie o pasji do makrofotografii i na wprost. Pstryk, pstryk, pstryk dobiega spod małych japońskich paluszków. Są wszędzie i wszędzie pstrykają. Kiedy wrócą do siebie zaleją swoich znajomych i rodziny tysiącami zdjęć tych samych obiektów– jak to w końcu Japończycy.
Podchodzimy do wejścia do świątyni, ale tam zastajemy wielkie poruszenie. Japończycy nacierają na popa, który stara się im wytłumaczyć, że w środku „no photo, no video”. Widać, że są rozżaleni i starają się to sobie jakoś zrekompensować strzelając z aparatów do popa. A co mi tam, dołączam się do japońskiej chmary i też zapisuję na kartę pamięci dzielnego kapłana.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127384&d=1408575928
Kapłan, który w pojedynkę zatrzymał wojska japońskich strzelców


Zwiedzamy kościółek i okolice. Kręcąc materiał video zauważamy, że coś dziwnego dzieje się z kamerą, która intensywnie „zaniebieszcza” cały obraz. Co dziwne, po zjechaniu na dół problem ustaje.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127385&d=1408575936
Widok spod kościółka

Wykorzystując chwilę wolnego zerkam na zdjęcia, które udało mi się wykonać i zaczynam odczuwać ogromny niedosyt. Chowam aparat do torby, daję znać tacie, żeby wspomniał kierowcy, by mnie zgarnął, gdy będą wracać i zaczynam biec w stronę górki aby spróbować jeszcze raz zrobić kilka ujęć z daleka. Pada deszcz, ślizgam się w błocie ale mój 75-300 mimo paru kropelek, które go połechtały nadal działa.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=127387&d=1408576052
Cminda Sameba

Jesteśmy z powrotem w Tbilisi. Kierowca wyrzuca nas w samym centrum przy rondzie. Dalej nie może jechać – wszędzie policja, zamknięte drogi, ogólne poruszenie. Co to? Patrzymy z niedowierzaniem. Kolejka, którą nam nie udało się przejechać, która jest niby konserwowana i modernizowana, działa w najlepsze. Inna sprawa, że nikt nią nie jedzie, ale wagoniki są w ciągłym ruchu. Jak nam się udało ustalić tego dnia do Tbilisi przyleciał ktoś bardzo, bardzo ważny z Francji. Wypadało zrobić dobre wrażenie i uruchomić kolejkę, tak trochę pod publiczkę, propagandowo.. Dawne metody nadal mają tu rację bytu.

Nasza przedostatnia noc w Tbilisi. Jutro Sighnagi, a potem zostanie nam już Wardzia, Achacychle, Batumi i Kutaisi. Do następnego..

kon
21.08.14, 08:18
Ostanie bajkowe.

lisiajamka1
21.08.14, 08:39
Tak, ostatnie zdjęcie piękne :)

yamada
21.08.14, 09:06
Trochę zeszło oglądanie i czytanie. Super relacja, świetne zdjęcia, fajnie że trochę krajobrazu pokazałeś. Foty gór Gruzji extra. Ostatnie świetne, ja kadrowałbym bez tych samochodów po prawej :)

ahutta
21.08.14, 09:20
Trochę zeszło oglądanie i czytanie. Super relacja, świetne zdjęcia, fajnie że trochę krajobrazu pokazałeś. Foty gór Gruzji extra. Ostatnie świetne, ja kadrowałbym bez tych samochodów po prawej :)

Masz rację, ale to się wytnie :D
Mi się jeszcze fotka popa (to pop był, prawda?) podoba. Fajnie złapany.

realnasty
21.08.14, 16:32
Ostatnie piękne, ale skopałeś, kadrując z tymi samochodami w rogu, koniecznie trzeba je usunąć. Spodobało mi się też to z samochodem w błotku. A ten komentarz o Japończykach wydaje się trochę nie na miejscu z ust osoby, której głównym zajęciem podczas podróży jest robienie zdjęć...

waruga
21.08.14, 16:53
Ostatnie dwie foty piekne.

osiem1984
21.08.14, 17:16
Ostatnie piękne, ale skopałeś, kadrując z tymi samochodami w rogu, koniecznie trzeba je usunąć. Spodobało mi się też to z samochodem w błotku. A ten komentarz o Japończykach wydaje się trochę nie na miejscu z ust osoby, której głównym zajęciem podczas podróży jest robienie zdjęć...
Komentarz o Japończykach jest napisany z przymróżeniem oka i żartobliwie, jak zresztą cała relacja, w której staram się też zachować pewien dystans do siebie :). W jakim miejscu na świecie bym nie był to właśnie Japończycy wykazują największą aktywność w robieniu zdjęć. Może pracują dla Google i pomagają w złożeniu map, kto wie :) P.S. też czuję się po trosze w tej kwestii mieszkańcem kraju wschodzącej wiśnii ale tak w 1/10 :). Pozdrawiam i fajnie, że czytasz dokładnie - to miłe i motywujące.

osiem1984
26.08.14, 08:40
Wybaczcie za brak aktywności w wątku ostatnimi czasy. Ostatnie dni nie były dla mnie najlepsze. Postaram się dzisiaj wieczorem opisać Sighnagi. Pozdrawiam i do wieczora.

Saboor
26.08.14, 09:11
Wybaczcie za brak aktywności w wątku ostatnimi czasy. Ostatnie dni nie były dla mnie najlepsze. Postaram się dzisiaj wieczorem opisać Sighnagi. Pozdrawiam i do wieczora.
Wszystko będzie dobrze, bo musi. Co nie? :-)
My poczekamy, mamy czas...:)

osiem1984
27.08.14, 01:55
Dzień 6 - Sighnaghi

Po bardzo udanym, ale intensywnym dniu piątym na kolejny zaplanowaliśmy wycieczkę do Sighnaghi, małego (jednego z mniejszych) miasteczka położonego w samym sercu Kachetii – krainy winem płynącej. Przystanek, z którego odchodzą marszrutki mieści się przy dworcu Navtlughi – przy samej stacji metra tak samo nazwanej. Kursów do Sighnaghi w ciągu dnia jest sześć. Gdybyście kiedyś planowali taki wyjazd to polecam skorzystać z tablicy odjazdów (Sighnaghi i inne miejscowości w Kachetii http://www.kakheti.travel/?m=7&double=25 , natomiast o rozkładach do innych miejsc warto przejrzeć wątek http://www.forum.kaukaz.pl/viewtopic.php?t=4380 ).


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128048&d=1409097262
Miasto się buduje, miasto ZIŁ-ami stoi



Wstajemy wcześnie. Śniadanie, metro i jesteśmy na stacji, z której ma odjechać marszrutka. Ledwo wyszliśmy z metra, a już łapie nas tutejszy taksówkarz i proponuje swoje usługi. Pytamy o cenę. Ta z początku nie wydaje się zachęcająca. Grzecznie tłumaczymy, że zależy nam na cenie i że marszrutką dojedziemy do sighnaghi za 6 Lari (ok 10 zł). Taksówkarz chwilę myśli po czym słyszymy „Ok”. Jeszcze tylko szybkie skinięcie głową potwierdzające, że przewiezie nas za nieco wyższą ale akceptowalną cenę i jesteśmy prowadzeni do samochodu. Wsiadamy do starej Łady, w końcu zawsze lepiej niewiele droższą taksówką, wysadzi tam, gdzie poprosimy, może się zatrzyma w jakimś ciekawym miejscu. Taksówkarz nakazuje wsiąść i chwilę poczekać. No dobra, to wsiadamy i czekamy. Czekamy i czekamy i jeszcze trochę czekamy.. Mijają minuty, potem kwadranse a my wciąż czekamy. Po jakiejś godzinie zaczynamy się niepokoić. Koniec, nie wytrzymuję i wychodzę z taksówki. Zaczynam szukać taksówkarza pod dworcem. O jest tam.. Podchodzę, na migi pokazuję na zegarek i pytam o odjazd. Ten rozkłada bezradnie ręce i pokazuje, że nie ma innych klientów i nie jedziemy. Jak to nie jedziemy? On chyba żartuje. Ominęliśmy jedną marszrutkę, tylko po to, żeby z nim jechać a on teraz nam mówi, że nie jedziemy? Gdyby chociaż przyszedł i powiedział po 10-15 min, że jest problem, wtedy moglibyśmy zaoszczędzić trochę czasu. Ręce same opadają.. Wychodzimy z Łady. Zerkam na zegarek i widzę, że jeśli się jeszcze pospieszymy, to jest szansa, że zdążymy na kolejną marszrutkę. Podchodzimy na przystanek. W tej samej chwili zza rogu wyjeżdża nasz pojazd. Ufff, ale szczęście, jednak dzisiaj dojedziemy do Sighnaghi.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128042&d=1409096836
Uliczka w Sighnaghi



Podróż zajmuje nam dokładnie połowę czasu, który był na nią przeznaczony. Szaleni gruzińscy kierowcy to jeden z tych mitów, których nie da się obalić.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128043&d=1409096843
Sklep / muzeum / galeria



Miasteczko jest przyjemne, niewielkie, bardzo czyste i o tej porze roku opuszczone przez turystów. Przez cały dzień natrafiliśmy tylko na jedną grupkę, a jakże z Polski (naszych jest w Gruzji bardzo dużo). Miasteczko zostało objęte programem rządowym, dzięki któremu zostało oczyszczone i odrestaurowane. Spaceruje się przyjemnie. Zaglądamy do winiarni, kościółków, sklepików.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128044&d=1409096848
Fajny samochód z fajnym bagażnikiem



W czasie spaceru natrafiamy na stragan z małymi, wełnianymi i filcowymi papuciami. Wyglądają na tyle śmiesznie, że z racji na mojego małego półtorarocznego synka zaczynam się nimi mocniej interesować. Sprzedaje je babuleńka, która nie rozumie nic z tego, co próbujemy do niej powiedzieć. Już chcę kupić i zapłacić za papucie, ale nagle odzywa się telefon starszej pani, która daje palcem znak, że zaraz wróci. Czekamy więc w celu wręczenia Pani 4 Lari za małe trepki. Ponieważ ów chwila się przeciąga podchodzimy do straganu rozstawionego po przeciwnej stronie. Ceny podobne, nieznacznie jedynie wyższe, ale papucie dużo ładniejsze. Hmmm.. te mi się bardziej podobają, no ale jak to tak, skoro już powiedzieliśmy starszej Pani, że chcemy u niej kupić. Babuleńka wciąż mocno „nawija” przez telefon, więc decydujemy się na brzydkie zachowanie i kupujemy u konkurencji. I to był poważny błąd. Ciężko mi opisać jak wielką awanturę to wywołało pomiędzy dwiema paniami. Okazało się, że ta drobna, ledwo siedząca babuleńka ma niezłe pokłady energii, a pani z przeciwka nie pozostaje jej dłużna. Nie wiem, co sobie przekazywały krzycząc w niebogłosy, ale wydaję mi się, że mogło to przypominać naszą najgorszą „łacinę”. Lepiej stąd chodźmy, zanim i nam się oberwie. Udajemy się dalej na zwiedzanie miasteczka. Odwiedzamy kościółek, pobliskie uliczki i wracamy trasą, którą przyszliśmy. Ku naszemu zdziwieniu brazylijski serial z kapciami w roli głównej trwa dalej. Minęło z dobre 30 min, a panie jak dawały upust swoim emocjom, tak nadal nie przestawały. Ach piękna ta Gruzja i ciekawa..


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128049&d=1409097942
Widoczek z murów kościółka (niestety nie pamiętam jakiego)

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128046&d=1409096859
Kolejna bardzo przyjemna uliczka



Po zwiedzeniu miasteczka udajemy się na dworzec. Tam dowiadujemy się, że nie ma kursu, który naszym zdaniem znajdował się w tablicy odjazdów i niestety musimy czekać. Czekać długo bo ok 2,5h. Ja niczym student zasypiam na ławce, tata zaczyna studiowanie przewodnika, sielsko anielsko a w tle muczy krowa. Miły i spokojny dzień w Sighnaghi, które jest na pewno godne polecenia.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128047&d=1409096865
Jabłko niezgody

Jan_S
27.08.14, 07:56
a jak z winkiem? wypiliście coś? bo w Kachetii się inaczej chyba nie da?

Muminek
27.08.14, 08:14
Cały czas bardzo ciekawie w Twoim wątku, zdjęcia i opisy super, brawo.


Abstrahując nieco od tematu. Czy w swoje podróże zabieracie zapasowe body?
Bezwzględnie TAK

Pozdrawiam

Bodzip
28.08.14, 08:53
Ty naprawdę masz dryg do pisania. Dziś to rzadkość :)

ahutta
28.08.14, 10:24
Podoba mi się ta Gruzja. Coraz bardziej mi się podoba :D

Jan_S
28.08.14, 10:42
Podoba mi się ta Gruzja. Coraz bardziej mi się podoba :D

to trzeba samemu jechać i się przekonać, a nie tylko zdjęcia oglądać! Gruzja potrafi zachwycić... tylko że coś mi się wydaje że Wizz zaczyna ograniczać loty w tamtym kierunku :(

Bodzip
28.08.14, 10:47
to trzeba samemu jechać i się przekonać, a nie tylko zdjęcia oglądać! Gruzja potrafi zachwycić... tylko że coś mi się wydaje że Wizz zaczyna ograniczać loty w tamtym kierunku :(
A to nie leci się przypadkiem nad Ukrainą ?? Ja to bym rakietą nie chciał dostać w zadek.

osiem1984
28.08.14, 11:14
Nie, my lecieliśmy na okrętkę. Pilot sam mówił, że lot będzie dłuższy ponieważ nie lecimy nad terytorium Ukrainy.

waruga
29.08.14, 17:03
Swietna relacja.

osiem1984
1.09.14, 00:06
Aktualnie przebywam w Chorwacji. Będę wrzucał może nieco wolniej kolejne odcinki relacji po Gruzji. Jeśli oklepana i zjechana wzdłuż i wszerz Chorwacja, też kogoś zainteresuje, to mogę też coś skrobnąć.

osiem1984
4.09.14, 00:51
Dzień 6 - Wardzia + Achalciche


Kierunek, nad którego wyborem zastanawialiśmy się najdłużej i do ostatniehc chwili trudno było nam rozstrzygnać, czy udać się w te strony, czy może porzucić ten pomysł. W podjęciu decyzji pomogła nam nieznaczna zmiana godziny wylotu z Polski do Tblisi (zaledwie 5 minutowe opóźnienie), która umożliwiła nam bezkosztowe wydłużenie pobytu a tym samym podjęcie decyzji o udaniu się na południe Gruzji. Jak już wcześniej miałem okazję wspomnieć dostanie się do Wardzii jest dość problematyczne. Z tego, co udało mi się "wyniuchać" w przewodnikach i portalach poświęconych Gruzji w ciągu dnia bezpośrednio do Wardzii odchodzi zaledwie jedna marszrutka, jedzie się nią długo i nie ma szans, na załapanie się na kurs powrotny do stolicy. Przy ograniczonym czasie, może to naprawdę mocno zaburzyć plan podróży.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128811&d=1409784024
Wardzia


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128812&d=1409784040
Wardzia


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128813&d=1409784055
Wardzia - spacer po skalnym mieście

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128814&d=1409784069
Wardzia + tata


Zdecydowaliśmy się. Spakowani czekamy na Nazgura, który ma nas podwieźć na dworzec Didube, skąd można złapać transport do Wardzii. Ważna informacja. Ze wspomnianego dworca dostaniecie się do większości miejsc w Gruzji - oczywiście marszrutką. Przyjeżdzamy na dworzec. Żegnamy się z Nazgurem dziękując za wyświadczoną nam przysługę i za gościnę, po czym udajemy się we wskazane miejsce, gdzie czeka już marszrutka do Achalciche. To z tego miasta będziemy próbowali dostać się do skalnej Wardzii. Mamy szczęście, ponieważ w grupie oczekującej na odjazd ludzi spotykamy naszych pobratańców z Polski. Też jadą do Achalciche i też chcą dostać się do Wardzii. To dla nas duże ułatwienie, ponieważ zamiast marszrutki wynajmiemy w 4 osoby taksówkę, dzieki czemu niewiele drożej dotrzemy do upragnionej Wardzii.. Droga jest długa i męcząca. Przy każdym wjeździe marszrutki w większą dziure nasze głowy witają się z dachem samochodu. W dodatku siedzimy uładowani jak sardynki w puszczce. Mamy komplet. Ba mamy nadkomplet, ale od czego są taborety wożone przez kierowcę. Można je przeciez ustawić w przejściu, dzięki czemu, więcej osób dostanie się do punktu swojej destynacji. Po okolo 5-6 godzinach dojeżdżamy do Achalciche. W trasie dogrywamy z rodakami kwestię dalszego transportu i oswajamy się z myślą, że przez najbliższe kilka godzin będziemy wspólne podróżować przez Gruzję.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128815&d=1409784083
Dzwony przed kaplicą w Wardzii



Na dworcu czeka już kilka taksówek. Ene due ... los pada na wąsacza, który tak naprawdę jako pierwszy złożył nam ofertę. Jeszcze tylko kilka formalności dot. ceny przejazdu i już siedzimy w środku, kierując się do Wardzii. Kierowca jest sympatyczny, zresztą jak większość Gruzinów. Stara nam się co nieco opowiedzieć o teranach, przez które przejeżdżamy oraz swoim kraju. Po około 1,5 godziny dojeżdżamy na miejsce. Już z daleka Wardzia robi niesamowite wrażenie. Dziesiątki wykutych w skale jam, praktycznie żadnych turystów, nie pozostaje nic innego, jak pakować manatki i udać się czym prędzej na zwiedzane. Obraz przypomina nieco "grzybki" z Kapadocji, kto był ten napewno nabierze podobnych skojarzeń. To, co widzimy to tylko ok. 1/3 miasta pozostała po trzęsieniu ziemii, które mialo tu miejsce w 1283 roku. Pozostała część była zamieszkiwna przez mnichów aż do 1551 roku, kiedy to, zostali najechani przez Persów. Dzisiaj miejscem tym opiekuje się mała garstka mnichów, których można zobaczyć w czasie swojej wędrówki po skalnych piętrach miasta.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128816&d=1409784089
Ptaszek siedzący na linie łączącej skalne miasto z podnóżem góry


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128817&d=1409784098
Jaszczur do kolekcji


Po spędzeniu około 2 godzin i zjedzeniu obiadu w restauracji na dole (polecam jarskie potrawy - są naprawdę dobre i niedrogie, mięsne to niestety zbitek tłuszczu i kości, jeśli nie towarzyszy Wam czworonożny przyjaciel to zaniechajcie ich zamawiania).



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128818&d=1409784115
Ruiny twierdzy noname


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128819&d=1409784127
Ruiny twierdzy noname


Wracamy do Achalciche. Po drodzę zatrzymujemy się aby obejrzeć ruiny twierdzy, ale niestety nie jestem w stanie podać jej nazwy.
Dojeżdżamy do Alchalciche. Kierowca pomaga nam w znalezieniu noclegu. Umawiamy się z nim także, że podjedzie po nas następnego dnia aby zawieźć nas na pierwszy kurs marszrutki do Batumi. Przy okazji zostawiamy kilka bagaży w jego bagażniku z czystego gapiostwa. Kierowca podrzuca nas jeszcze do twierdzy Rabati znajdującej się w sercu miasta. Przez chwile przelatuje nam myśl aby udać się do Armenii, wszak jesteśmy rzut beretem od granicy, ale odstrasza nas fakt, że marszrutki do Erywania odchodzą jedynie w dni parzyste. Ciekawe jak wyglądają powroty? Nie chcielibyśmy się przecież spóźnić na nasz rejs powrotny do Warszawy. Rezygnujemy z tego pomysłu i skupiamy się na spacerze po wspomnianej twierdzy. Zamek pamięta jeszcze czasy XII wieku, ale jego przeważająca część została zrekonstruowana. Proces ten tak naprawdę jeszcze się nie zakonczył. Kompleks robi wrażenie. Niejednokrotnie znajdując się w murach a raczej ruinach twierdzy zastanawiałem się jak wyglądała ona za czasów swojej świetności. Rekonstrukcje mogą mieć wielu przeciwników ale w tym przypadku efekt rekompensuje wszystko. Pozycja obowiązkowa w podróży przez Gruzję.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128820&d=1409784136
Twierdza Rabati w Achalciche


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128821&d=1409784148
Twierdza Rabati w Achalciche


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128822&d=1409784161
Twierdza Rabati w Achalciche


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128823&d=1409784173
Twierdza Rabati w Achalciche


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=128824&d=1409784189
Twierdza Rabati w Achalciche


Po zwiedzeniu twierdzy oraz znajdującego się w jej murach naprawdę ciekawego i niemałego muzeum wracamy do hotelu. Rano trzeba będzie wcześnie wstać aby zdążyć na marszrutkę do Batumi.

jaclas
4.09.14, 00:56
Ciekawe zdjęcia + interesujący komentarz=dobry wątek, warty obejrzenia:)
Czekam na cd.

ahutta
4.09.14, 00:58
A już myślałem, że porzuciłeś wątek ;) Dajesz dalej :)

Bodzip
4.09.14, 08:06
A masz jakieś zdjęcia z tych jaskiń / mieszkań ?
Powiem, że fajnie się ogląda i czyta :)

yamada
4.09.14, 09:13
cieszy że ruszyło dalej, miejmy nadzieję że z większą częstotliwością.

Jan_S
4.09.14, 09:23
Wracamy do Achalciche. Po drodzę zatrzymujemy się aby obejrzeć ruiny twierdzy, ale niestety nie jestem w stanie podać jej nazwy.


...

Kolega niedokładnie mój wątek czytał (post 301https://forum.olympusclub.pl/threads/89152-Widok%C3%B3wka-z-Gruzji?p=1077276&viewfull=1#post1077276) :-) to ruiny twierdzy Chertwisi :-)

osiem1984
11.09.14, 23:53
Dzień 7 i 8 – Batumi
Z samego rana pod hotel podjeżdża po nas kierowca taksówki, który dzień wcześniej zawiózł nas do Wardzii. Pierwsze, o co pytamy witając się z nim, to czy przypadkiem nie znalazł niektórych naszych rzeczy w swoim samochodzie. Ufff, znalazł. Znów mamy cały swój gruziński tobołek, więc możemy ruszać w dalszą drogę. Kierowca zamiast zawieźć nas na dworzec, z którego odchodzi marszrutka do Batumi podjeżdża do drogi, którą rzekomo ma ona przejeżdżać. Średnio nam się ten pomysł podoba i z każdą chwilą czekania zaczynamy coraz bardziej obawiać się o to, czy znajdziemy wolne miejsce i czy w ogóle nasz kolejny środek transportu się pojawi. Nawet jeśli to, czy oby na pewno się zatrzyma? Sporo tych czarnych myśli kłębi nam się w głowach. Mija sporo czasu a my nadal stoimy. Kierowca uspokaja lekko się śmiejąc, że na pewno wszystko będzie w porządku. I było - marszrutka przyjechała, zatrzymała się na kiwnięcie naszego towarzysza i nawet udało nam się do niej zapakować, chociaż kolejne osoby zbierane z trasy musiały już wspomagać się plastykowymi stołeczkami będącymi na wyposażeniu pojazdu.



https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129458&d=1410471868


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129457&d=1410471855


Droga do Batumi się dłuży. Nie jedziemy trasą, która wydawałaby się najkrótsza. Większość połączeń jedzie niejako na około. Po około 5-6 godzinach docieramy na obrzeża Batumi. Szybko znajdujemy trasę do naszej kwatery. Chcemy zostawić w niej nasz bagaż i jak najszybciej udać się na zwiedzanie Batumi. Niestety zarezerwowany pokój nie jest gotowy, nie jest nawet opuszczony przez poprzednich kolatorów, którzy rzekomo pojechali do miasta nie zostawiwszy wcześniej klucza. Właściciel domostwa widząc nasze lekkie poirytowanie proponuje nam nocleg w swoim pokoju. Nie chcemy robić problemu i umawiamy się jedynie, że zostawimy plecaki aby nie tracić czasu, a formalności dopełnimy wieczorem.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129456&d=1410471840

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129459&d=1410471878

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129460&d=1410471888

Tutaj pozwolę sobie na zapożyczenie od mistrza Tarantino i nieco zmienię bieg wydarzeń zaczynając niejako od środka czyli nocy w Batumi. Niestety pokój, do którego otrzymaliśmy klucz, był w zestawie z zapachem z szamba. Każde otworzenie drzwi do łazienki groziło uduszeniem. No cóż, gały nie widziały, co brały a w podróży nie luksus odgrywa najważniejszą rolę. Przespać noc i uciec jak najszybciej, to była nasza dewiza na tę noc. Zasnęliśmy w ubraniach – dla bezpieczeństwa przed czyhającymi gryzi-robalami.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129461&d=1410471898


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129462&d=1410471906

Samo Batumi jest warte odwiedzenia. Czyste, urokliwe, kolorowe nocą, uśmiechające się do turystów neonami ulic i budynków. Planując podróż zastanawialiśmy się, czy nie odpuścić sobie podróży w to miejsce ale nie żałujemy, naprawdę warto polecam. Spory niedosyt mam natomiast jeśli chodzi o plaże, porty, którym wiele brakuje do tych znanych z innych miejsc na świecie, w których mieliśmy okazję być.
Warto także ze względu na cudowny ogród botaniczny znajdujący się na obrzeżach miasta. Został on podzielony na różne sekcje w zależności od kontynentów i rodzaju roślinności występującej na danym terenie. Dzięki temu można na chwilę poczuć się jak Meksyku wśród różnorodnych kaktusów, Japonii przechadzając się alejkami z drzewkami Bonsai, czy Tybecie podziwiając roślinność tego miejsca. Oczywiście to tylko przykłady.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129463&d=1410471916

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129464&d=1410471929

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129466&d=1410471937

Po odwiedzeniu ogrodu botanicznego udajemy się na główną drogę aby złapać marszrutkę do Kutaisi, ostatniego miejsca, które chcieliśmy odwiedzić przed odlotem.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129467&d=1410471945

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129468&d=1410471965

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129469&d=1410471987

Złapanie marszrutki wcale nie jest takie łatwe, głównie ze względu na szlaczki z nazwami miast za szybą kierowcy, które wszystkie wydają się takie same. Zerkamy do przewodnika. Ok już wiem, Kutaisi piszę się właśnie tak, pokazuję tacie, aby wiedział z jakim napisem pojazd łapać. Zatrzymuje się pierwsza. Łatwo poszło. Kutaisi? Pytamy kierowcy. Daje znać, że nie wymawiając nazwę innej miejscowości i odjeżdża. Coś musieliśmy pomieszać. Zerkamy do przewodnika i od razu zauważamy, że jednak popełniliśmy błąd bo Kutaisi pisze się inaczej, z takim ogonkiem na dole i na górze w sumie też, tak czy inaczej teraz już wszystko wiemy. Mija nas kolejna marszrutka ale tej nie zatrzymujemy, bo od razu widzimy, że to nie do Kutaisi – tacy już jesteśmy dobrzy w te klocki. Ooo to będzie ta. Machamy, ta się zatrzymuje, podchodzimy z plecakami i… to znowu nie ta, znowu coś „pochrzaniliśmy”. I tak się sytuacja powtarza jeszcze z 5-6 razy, aż w końcu zgarnia nas taksówkarz, który akurat wraca z Batumi i chcąc nieco zminimalizować koszt weźmie nas za cenę podróży marszrutką. Po drodze zgarnia jeszcze Panią, która niemiłosiernie kopci, włącza jakieś teledyski na tablecie z nagimi paniami i tak sobie jedziemy powoli w stronę Kutaisi.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129470&d=1410472010

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129471&d=1410472020

osiem1984
11.09.14, 23:56
I jeszcze kilka zdjęć na dokładkę z ogrodu botanicznego.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129475&d=1410472502

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129474&d=1410472485

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=129476&d=1410472520

ahutta
12.09.14, 00:21
Dziwi mnie, że wszędzie tak pusto.

osiem1984
12.09.14, 00:29
Ja nikogo nie wycinałem :) Tak naprawdę Batumi mocno ozywa wieczorem. Plaże za dnia i wieczorem są puste - przynajmniej w maju. Nie wiem jak w innych miesiącach, może jest inaczej. Jeśli natomiast chodzi o ogród botaniczny, to jest spokojnie. Jest dość duży, na przejście trzeba sobie kilka godzin zarezerwować, więc raczej sobie nikt w drogę nie wchodzi. Gruzja nie jest jeszcze turystyczną potęgą. Jest sporo Polaków i Rosjan, rzadziej spotyka się turystów z innych krajów.

osiem1984
25.09.14, 22:05
Po długiej nieobecności wróciłem, by dodać ostatnio post z mojej wyprawy do Gruzji. Czas do wylotu, który zaplanowany był na 21:30 spędziliśmy w Kutaisi. Miasto nas trochę rozczarowało i to chyba najsłabszy punkt naszej wycieczki, nad którym nie należy się jakoś specjalnie długo pochylać. To co warte zobaczenia znajduje się na obrzeżach. Szczerze doradzam wycieczkę do jaskini Prometeusza i do kompleksu Gelati.


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=130613&d=1411675375

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=130614&d=1411675380

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=130615&d=1411675386

https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=130616&d=1411675388


https://forum.olympusclub.pl/attachment.php?attachmentid=130617&d=1411675393

Chciałbym wszystkim serdecznie podziękować, za czas spędzony z moją fotorelacją. Mam nadzieję, że nie zanudziłem i jeszcze kiedyś spotkamy się na innej fotorelacji. Miałem w planach opisać wycieczkę do Chorwacji, z której wróciłem trochę ponad tydzień temu ale _Tymczasowy bardzo fajnie to robi, pokazuje duzo fajnych zdjęć, więc poczekam i za rok coś wrzucę. Jeszcze raz dzięki, ze byliście i zachęciliście do popisania.

Muminek
25.09.14, 23:19
Zaległości nadrobione. Z pewnością warto odwiedzić ten piękny kraj.
Dziękuję za zdjęcia i ciekawe opisy.
Pozdrawiam i czekam na kolejne fotorelacje.

ahutta
25.09.14, 23:53
Fajnie i szkoda, że już koniec. Jaskinie robią wrażenie :)
Tak biorąc średnią z Twojego wątku i z relacji Jana_S, nie pozostaje nic innego jak tylko wpisać Gruzję do listy miejsc, które trzeba odwiedzić :)

osiem1984
26.09.14, 00:38
Miło czytać, to co piszecie, to znaczy, że jednak ta fotorelacja miała sens :).

wyszomir
26.09.14, 11:47
Ja również dziękuję serdecznie za relację. Dla mnie była to również podróż sentymentalna do wspomnień z młodości - Gruzję odwiedziłem 2 razy - w 1971 i 1980 roku. W tym drugim przypadku dojechałem tam samochodem (maluchem 126p) - 6 dni jazdy w jedną stronę:-)

Saboor
26.09.14, 18:27
Miło czytać, to co piszecie, to znaczy, że jednak ta fotorelacja miała sens :).
Zdecydowanie tak! I mam nadzięję, że to nie ostatnia fotowycieczka w Twoim wykonaniu.

alnico
26.09.14, 19:17
Zdecydowanie tak! I mam nadzięję, że to nie ostatnia fotowycieczka w Twoim wykonaniu.
Też tak myślę :grin:

Bodzip
27.09.14, 14:22
Ja dałem plusa bo warto :)
Dziękować :)