PDA

Zobacz pełną wersję : Jaki był pierwszy poważny bodziec, który uczynił fot. waszym hobby lub pasją? [w 17]



Ania_
10.10.10, 22:46
Temat od Tadeusza Jankowskiego. Proszę pisać, jak to u Was było? :grin:

Amigo!
10.10.10, 23:00
Chciałem zaimponować koleżankom z liceum. Że umiem je ładnie zdjąć :)
Do tej pory pamiętam koszmarne zmagania z koreksem i noce spędzone w łazienkowej ciemni. I zachwycone oczy dziewczyn jak oglądały te czarno-białe zdjęcia.
W tamtych czasach mało kto miał aparat fotograficzny.

Mirek54
10.10.10, 23:00
Jak na komunie dostalem Druha to robilem kolezance z podworka zdjecia(Ona byla jedyna dziewczyna na podworku,a jaka byla sliczna)zdjecia nie wyszly,bo po skonczeniu sie kliszy chcielismy obejrzec.Smieli sie z mojego prezentu wszyscy-wtedy sie zawzielem-tak to do dzis trwa.

hades
10.10.10, 23:06
Najpierw fascynacja tym, że można samemu wywoływać film w domu. To początek szkoły średniej. Wolny dzień, łazienka zamknięta na cztery spusty. Pierwsze próby. Nauka wedle książek z lat siedemdziesiątych. Bez sukcesów, choć wywołanie opanowałem. Po 2 latach przerwa. W międzyczasie jakieś nieśmiałe próby ze skanerem, ale jakość skanów i problemy z przetwarzaniem (usypianie przy powolnym komputerze) nie wyzwalały specjalnie wypieków na twarzy z powodu osiąganych rezultatów.
Era cyfrowa. Dopiero to jakoś bardziej pchnęło do rozwijania hobby. Łatwiejsza rejestracja i przetwarzanie. Całkiem dobre rezultaty można było osiągnąć już 2-3 megapikselową matrycą. Pierwsza, własna cyfrówka Minolta S414... i zaczęło się na dobre. Po drodze był jeszcze powrót do zenita.

aga_piet
10.10.10, 23:19
Kiedyś, 100 lat temu kółko fotograficzne w podstawówce i świadomość, że mogę sama wywoływać sobie zdjęcia. Fajne to było. Potem liceum, próby pokazania za pomocą fotografii... czegoś. Średnio udane, jestem zwierzęciem atechnicznym.
Potem długo nic, nooo... z wyjątkiem albumów rodzinnych.
Z nastaniem fotografii cyfrowej, jej łatwości, dostępności, szybkości - dostrzegłam medium, które być może pozwoli uwolnić moje demony. I pozwala.

moose
11.10.10, 08:18
,, Jaki był pierwszy poważny bodziec, który uczynił fot. waszym hobby lub pasją?"

Kilometry przechodzone na bagnach, widziana masa zwierza i wszystko tylko w mojej głowie. Przeważyła chęć podzielenia się choć skrawkiem tego co obserwuję na co dzień.

Ggrzesiek
11.10.10, 10:25
W moim przypadku były to narodziny córki i kupno pierwszej cyfrówki celem dokumentowania jej pierwszych kroków.
W dzieciństwie, z okazji Pierwszej Komunii Św. otrzymałem w prezencie aparat Fied 5. Gdyby nie to, że bardzo szybko zmienił właściciela (wbrew mojej woli) wierzę, że byłbym dziś znacznie bardziej doświadczonym hobbystą, a może nawet fotografem.

Karol
11.10.10, 10:51
Fotografuję od zawsze. Nie było takiego jednego bodźca, no może poza tym, że miałem szczęście natknąć się w sklepie na nowego Zenita, który właśnie trafił na półkę, a był towarem niezwykle deficytowym w owym czasie. Decyzja o zakupie była natychmiastowa, nie kosztował dużo w dodatku zapłaciłem częściowo w dewizach ;-) - miałem przy sobie 5$, które ochoczo sprzedawca przyjął w rozliczeniu. Pamiętam emocje przy oglądaniu pierwszych odbitek, o dziwo wyszły bardzo dobrze, już wiedziałem, że to będzie fajna zabawa. Pamiętam też efekt WOW - przy projekcji na ekranie pierwszego naświetlonego slajdu - kupionego zresztą od Rosjan na targu. Pierwszą klatkę slajdu naświetliłem w lesie, na zdjęciu są tabliczki: POLIGON WOJSKOWY i STÓJ STRZELANIE. ;-)

BezLustra
11.10.10, 11:00
Ja nie ukrywam że dla mnie to jeszcze nie hobby ale takim ma się szansę stać ze względu na bardzo ważny kontekst sprzętowy...

Misiaczek51
11.10.10, 11:16
Było to w zamierzchłych czasach. Posiadałem już Druha. Byliśmy na wczasach w górach. Po odebraniu fotek z miejscowego zakładu wszystkie okazały się bardzo nieostre. Rodzice mnie zgromili że coś popsułem a ja ze łzami tłumaczyłem że to wina zakładu i usiłowałem pokazać jako dowód negatyw. Zostałem zgromiony jeszcze bardziej ale obiecałem sobie że ja jeszcze coś udowodnię. Wkrótce po tym wydarzeniu w dodatku do gazety Świat Młodych opisany był sposób wywoływania negatywów i tak to się zaczęło...

Lolita
11.10.10, 13:13
Mnie zaraził mój tata. Uwielbiałam jego ciemnię, zapach chemikaliów i to że po włożeniu do wanienki kawałek białego papieru powoli na nim się "rodziło" zdjęcie :roll: Kurczę, aż mi się łezka w oku zakręciła...

Tadeusz Jankowski
11.10.10, 20:10
Mnie przyciągneła do do fotografii chęc naśladowania najlepszych. Tymi najlepszymi byli kiedyś - za dalekiej komuny fotografowie, którzy byli autorami zdjęc do tak zwanych kronik fotograficznych - takich plansz z naklejonymi zdjęciami i podpisami pod nimi zawieszanych w hallach kin, teatrów, w domach kultury, poczekalniach dużych dworców. Jakże ja im zazdrościłem, takie perfekcyjne foteczki, wszystko widać, ostre, wyraźne, dziejące się sprawy, traktory w polu, wielkie piece, roztańczone "Mazowsze" (zespół taneczny), wizyty gosci zagtranicznych, szefowie państwa, najpierw Gomułka, potem Gierek.

Zapragnąłem, że ja też. Niestety porządny aparat kosztował wtedy krocie. Pierwsze lustrzanki - Pentacony, Exakty, dalmierzowe Werry a nawet w komisach Leiki , to były rarytasy dla cinkciarzy lub badylarzy, a nie dla takich chłystków jak ja.

Po roku starań nabyłem Smienę radziecką, która miała już z pięciu właścicieli. I tak kulawo, bo kulawo wkroczyłem na drogę fotohobby. Nastepnie, gdy stało się uciązliwe bieganie do fotografa, miałem problem z ciemnią. I ten problem sprawił, że po odczekaniu paru lat gdy w mojej okolicy powstało kółko fotograficzne, zapisałem się. Wprowadzanie w arkana techniki, to nastepne kilka lat. Dopiero po jakichś 8 latach, gdy zacząłem pracować, nabyłem Zenita B, radziecka lustrzanka o czasach 1/30 do 1/500. To była maszyna!

W międzyczasie studiowałem wszelkie dostepne albumy, a na rynku to praktycznie były tylko monograficzne albumiki o miastach. Albumy malarskie tylko czarno-białe.
Kólko foto nadało kierunek oraz zainspirowało do DKFow. Doszlo do tego, ze w filmach studiowałem ujęcia, światło, zbliżenia, najazdy, perspektywę, portrety i sztuczki operatorskie o których dobrzy ludzie na kółku uświadamiali.
Najpierwszą potrzebą, jaka mnie pchnęła w kierunku fotografii, to była dosłownie chęć zatrzymania w kadrze, utrwalania dla pamięci, rejestrowania życia przez swoje osobiste okienko. O tym, że takowe należy mieć, dowiedziałem się na sesjach w kółku. Jak się można domyśleć - kółko, to była kulturotwórcza instytucja.

Pzdr, TJ

jagger
11.10.10, 20:18
ja na uczelni złapałem bakcyla, na wydziale entomologii jeden z profesorów sam kręcił filmy przyrodnicze i robił zdjęcia, zafascynowały mnie i tak wdepnąłem w makro a potem i w inne tematy związane z fotografią... to uzależnia coraz bardziej...

siaful
11.10.10, 21:00
Moja historia była troszkę inna niż wyżej wymienione. Troszkę - dlatego, że ten pierwszy bodziec był typowo z fotografią niezwiązany, natomiast dalej to już standardowo.
Uwaga, bo to smutna historia ;)

Byłem nieszczęśliwie zakochany,pierwsza miłość, pierwsze rozczarowanie... Dzieciak jeszcze wtedy byłem (to się w zasadzie nie zmieniło do dziś ;) ) no i dodatkowo pech chciał, że uległem pewnej kontuzji, przez którą musiałem pozostać w domu długi czas. Ogólnie to kiepsko: miałem dużo czasu, a z nikim się nie widywałem, nie miałem energii, chodziłem otępiały, bez apetytu i bez żadnego celu...Typowe objawy depresji...choć nie twierdzę, że to było depresja ponieważ nie odwiedziłem żadnego lekarza.
Nie dawałem sobie rady z natłokiem "dolinujących" myśli i pewnego dnia powiedziałem sobie:

"Dość!!Weź się kolego w garść bo zwariujesz! Wyjdź do znajomych, albo znajdź sobie jakieś zajęcie, musisz coś zrobić bo oszalejesz."

No i tak też zrobiłem. Zacząłem zastanawiać się co mogę robić, co mnie interesuje. Przypadkiem, buszując w internecie natknąłem się na zdjęcia makro. Takiego makro z prawdziwego wykonania oczywiście. Spodobało mi się to co zobaczyłem, spodobało mi się na tyle, że zacząłem o tym czytać: jak zrobić takie makro, jakim sprzętem to się robi itd.
Stwierdziłem w pewnym momencie, że skoro inni potrafią to dlaczego ja nie miałbym potrafić? No i tak to się zaczęło.
Najpierw było czytanie o makro: co,jak,gdzie i czym?
Później szukanie aparatu. Tutaj warto dodać, że fotografii nigdy nie lubiłem, nienawidziłem robić zdjęć, nienawidziłem być na zdjęciach. Jak miałem robić zdjęcia na wycieczce szkolnej za młodu to mnie trzeba było zmuszać :)
No ale jednak się zawziąłem.
Kupiłem aparat, kupiłem raynox'a i zabawa się zaczęła.
I jak pewne powiedzenie mówi: "w miarę jedzenia apetyt rósł"
Dokładnie tak było, makro fascynowało, ale oglądając zdjęcia innych zafascynował portret...no i urodziła się lustrzanka...a później to już z górki :)

Dużą przesadą byłoby powiedzenie, że fotografia uratował mi życie. ale na pewno pomogła. Pomogła mi wyjść z pewnego etapu w życiu, towarzyszyła mi w drodze do dorosłego życia, pomagała odnaleźć siebie i nadal pomaga :)

Karol
11.10.10, 22:41
Dużą przesadą byłoby powiedzenie, że fotografia uratował mi życie. ale na pewno pomogła. Pomogła mi wyjść z pewnego etapu w życiu, towarzyszyła mi w drodze do dorosłego życia, pomagała odnaleźć siebie i nadal pomaga :)

Ładnie napisane. Aż przypomniał mi się wątek Fotografia jako terapia (https://forum.olympusclub.pl/showthread.php?t=11280)

Holek
11.10.10, 23:48
Wujek... pamiętam tylko wycinki... wiek - 7 może 8 lat;
wielki, drewniany statyw, cięższy ode mnie;
Zenith - ledwo dosięgałem na palcach do wizjera aparatu na statywie;
godziny w ciemni (strasznie mi się nudziło czekając aż się film w koreksie wywoła);
zabawy powiększalnikiem;
magia powstawania obrazu w kuwetach z chemią;
suszenie...
piękne czasy :)

pozdrawiam

Trotka
12.10.10, 10:11
Wy :):esystem:

AdSR
12.10.10, 11:53
Ten sam, który i dziś trzyma mnie przy fotografii: możliwość uchwycenia światła, sceny, czy detalu, które mnie w jakiś sposób poruszyły - i wracania do nich później zawsze, gdy mam na to ochotę.

Kilkanaście lat temu dostałem w prezencie starą lustrzankę i dwie rolki negatywów do niej. Studiowałem różne rzeczy w wizjerze i pstrykałem. Spodobało mi się, że odbitki przypominały obraz widziany w wizjerze, ale też nabierały własnego życia. Do dziś czuję to samo przy udanych zdjęciach.

Peter1976
12.10.10, 13:00
Parę lat temu, wygrałem w jakimś konkursie Olympus SP-500.Od tego momentu mnie wzięło:) Od najmłodszych lat fascynowała mnie przyroda, więc postanowiłem to połączyć.
I tak produkuję te gniotki :)

Pozdrawiam !!

Rinho
12.10.10, 13:07
Kupiłem kiedyś na OHP w DDR jakiegoś małego kliszowca z lampą, sprzęt ciemniowy BW miałem w domu - oj, bawiłem się tym sporo. Potem jakoś przestałem na kilka lat, teraz wracam powoli do do tego (w miarę czasu i możliwości).
A poza ty, to kiepsko wychodzę na zdjęciach :wink:, zdecydowanie wolę być po drugiej stronie obiektywu.

mariush
12.10.10, 13:42
Żona (wtedy jeszcze prawieżona) kupiła jakiegoś cyfrowego kompakta na wakacje.
A więc prozaicznie się zaczęło, bez magicznego muśnięcia muzy :-)

ehosonda
12.10.10, 14:35
w podstawowce mialem do wyboru: kolko chemiczne lub elektroniczne ...wybralem oba. na fotograficzne musualbym jezdzic PKSem, gdzie? nawet nie wiem, a poza tym bylem za mlody, wiec to nie kolko zainteresowan. DRUCHA nie mialem, powiekszalnik i cale to zaplecze tez jakos nie skrzyzowalo sie z moimi drogami. Za to w domu byla Smiena (nie wiem w jakich okolicznosciach sie tam znalazla). Oczywiscie filmow nie bylo gdzie kupic - lezal tak. Ogladalem go tysiac razy, naciskalem, naciagalem i znow naciskalem. Podobala mi sie ta przewrocona osemka na obiektywiku i wizjer. Ktoregos razu, korzystajac z nieobecnosci rodzicow i siostry, do ktorej aparat nalezal, rozebralem Smiene na czesci pierwsze, bo interesowalo mnie, to cos, co klapie. Pozostal wydlubany wizjer i milczaca siostra.
W pozniejszych latach, czasami macalem Zenita, kolega mial. Mial tez klisze, ktore zakladalismy i zdejmowalismy wchodzac do szafy miedzy wiszace ubrania. Marynarka kolegi taty strasznie walila fajkami. Zapach mieszal sie z jakas woda kolonska, pylem, kurzem i chyba potem.
Potem ...nawet nie pamietam, jakies "malpki", ktorym notorycznie urywala sie klapka na baterie i trzeba bylo ja kleic plastrem. Cos nie stykalo, podtrzymywalo sie kciukiem. Raz nad morzem, przy takim manewrze, wypadl mi z rak i wpadl w piach. Otworzyla sie ta poklejona klapka, wypadly baterie, piasek byl wszedzie. Oczyscilem, podmuchalem, ale nie wstał.Dziwne.

powazny bodziec, hmmm...chyba obrazona siostra, albo dostep do aparatow, ktory w jakims momencie stal sie latwiejszy... sam nie wiem

Quentin35
12.10.10, 15:45
Mimo, że ojciec bawił się domowego fotografa (pamiętam w domu smieny, zenithy, powiększalnik i kuwety), mnie nie specjalnie to ciekawiło. Ważniejszy był sport. Oczywiście pstrykałem jakimiś małpkami na kliszę ale bez pasji ;) Pamiętam tylko jak przyjechali goście ze stanów i mieli polaroida. To był szok, że zdjęcie samo się wywołuje ;) Z narodzinami córki pojawiła się pierwsza cyfrówka (Minolta X20). Później był jakiś kompaktowy Pentax, Fuji S5500 i Canon S5IS aż w końcu przyszła pora na lustro i chyba od tego momentu zacząłem traktować fotografię jako hobby :)

herbie_mp
12.10.10, 18:22
Moja historia jest banalna, wiele tu podobnych...
Bajtlem (małolatem) będąc złapałem bakcyla od ojca. Miał koreks, powiększalnik (cz-b Beta), kuwety i aparat ZORKA4... Który kiedyś nota bene zepsułem... potem już wiedziałem, że w Zorce czas nastawia się dopiero po naciągnięciu filmu :wink: Potem kiedyś, tak coś około 1980roku, nabyłem za własne pieniądze aparacik SMENA 8M - to był dopiero wypas!!! Mój, własny, jedyny, NAJLEPSZY aparat! Za własną kasę (chyba z urodzin)! I dość długo nim fociłem... Koleżanki... Rodzinkę... Błyskawice... Widoczki... Ogólnie wszystko co się dało... :grin: Kolejny aparat to ZENITH 12XP - pierwsze lusto... Byłem dumny jak paw... :grin: Potem jeszcze jakieś automaty (FUJI, SAMSUNG EXP, cyfróweczka KOADAK 7440), no i w końcu lustro cyfrowe Olka. :grin:
Nie wspominam o godzinach przesiedzianych w łazience (ciemnia dorywcza) czy z koreksem na kolanach... To były czasy...
:grin::grin::grin:
PS. Każdy z moich aparatów mam do dzisiaj. Sprawny!!!
:grin:

J.Graph
12.10.10, 18:42
U mnie zaczeło sie to bez żadnego tak zwanego szału ;)
Fotografią sie nie interesowałem a jak trafiałem na jakieś fajne zdjęcia (które tutaj by uzyskały ocene max 3 ;) ) to mówiłem sobie ale fajne ...

Pierwsze zdjęcia zacząłem robić telefonem ... SE K800i ;)
Niestety moja ex niezbyt za tym przepadała :???:
Na wspólnym spacerze gdy szukałem kadru dłużej niż 6 sekund słyszałem: "no chodźmy już" :mrgreen:
Stwierdziłem że fotografia jest fajniejsza więc ................. :twisted:

Potem miałem cyfraka Szajsunga NV11 ... od tego sie chyba zaczeło ... zacząłem czytać, oglądać i wymarzyło mi sie pierwsze lustro.
Kupiłem E-510 i jest ze mną do dziś ;)
Zebrałem do tej pory tylko 6 szkiełek ale mi to wystarcza :)

Nie licze zabaw "zautomatyzowanymi" analogami które miałem w rękach tylko w święta u babci :wink:

Nie dorosłem niestety jeszcze do własnego analoga ... ale to moje małe marzenie ;)
Ilfordy czekają w lodówce :-P

RadioErewan
13.10.10, 11:25
A ja wróciłem do fotografii w drugim życiu. 10 lat temu po kuracji, która uratowała mi życie, na przynajmniej dziesięć lat (jak widać), doszedłem do wniosku, że chcę czegoś więcej.

apz
14.10.10, 06:51
Fotografować lubiłem w młodym wieku na błonach czarno-białych, potem nastąpiły zmiany technologiczne, weszły błony kolorowe i konieczność wywoływania w labie, brak czasu, praca itp.
W zasadzie jestem samoukiem. Były w domu jakieś kompakty cyfrowe w ostatnich latach używane epizodycznie na wyjazdach. O lustrzance pomyślałem gdy trzeba było zacząć archiwizować zdjęcia rentgenowskie. I wtedy wybrałem E- 520. I chwilę później skonstatowałem z przykrością, że fotografia cyfrowa, to nie tylko rejestracja, ale i cyfrowa ciemnia, do której nie mam serca i najczęściej nie mam też na nią czasu.
Aparat traktuję jako pretekst do spaceru, wyrwania się z domu i pracy, wyciszenia w czasie spaceru w terenie. Moje zdjęcia są ilustracją tego co spotykam na swojej drodze.
Ale coraz to częściej mam ochotę na odbudowanie ciemni i powrót do czarno-białej fotografii analogowej.
Pozdrawiam AP.

hades
15.10.10, 00:40
Nie tylko my wspominamy nasze początki. Pozwoliłem sobie dokleić wspomnienia Artura Andrusa. Oto wpis z bloga: http://arturandrus.bloog.pl/id,3586017,title,PSTRYK-PSTRYK,index.html?ticaid=6b100

NightCrawler
15.10.10, 07:41
Z moimi początkami było różnie... albo dokładniej w 3 etapach:
1. Zdjęcia robione za brzdąca zenitem ojca (ale naprawdę byłem mały i mało świadom tego co robię)
2. Po zakupie pierwszej cyfrówki (Minolta Z1 ;))
3. Po już przemyślanym zakupie pierwszej lustrzanki.

Każdy z tych "etapów" był istotny. A bodźcem, który tak naprawdę przychodzi mi na myśl to to, że nie lubię być fotografowany (uważam się za niefotogenicznego - tak, wiem zaraz ktoś powie, że miałem nie odpowiednich fotografów ;)), a wolę fotografować :) I dlatego zawsze staram się stać po drugiej stronie obiektywu (to tak trochę żartobliwie, aczkolwiek sporo w tym prawdy).

Saboor
23.07.12, 16:07
Kontrast między żółcieniami końskiego g0wna, a nieśmiało przemykającym błękitem, między szarością kostki brukowej, na Starym Mieście w Warszawie.
Niby prozaiczne, ale ileż kolorytu wniosło one g0wno(fot.aparat zenith 12XP autor: ja), w podstawówce, na konkursie foto o tytule: "Nie wszystko złoto co się świeci".
Tak ... filmy tak ORWO jak KODAK miały wspaniałe odwzorowanie barw.
Spodobało mi się, że fotografia tak potrafi zmienić rzeczywistość.

edit: i proszę się nie śmiać, to był art. skończony

witia
23.07.12, 18:11
Kurka wodna - nie pamiętam ... Bodziec? Pierwszy?
Matko jedyna - kiedy to było - ale było. Smiena 8, Fed 5 (chyba), Kijew 19, Zenit TTL - a potem się zaczęło Kijew 88 TTL i "szaleństwo" nocnych posiedzeń nad wanną w mrocznej łazience.
A tak poważnie - jako belfer miałem poprowadzić w szkole koło fotograficzne (ktoś nieopatrznie zauważył tego mojego konika).
Musiałem tedy zdobyć uprawnienia i ... trafiłem na Irka, który to na kursach otwierał przede mną (nie tylko) - tajniki i teorie fotografowania.
Kólkowiczów miałem zacnych (niektórzy do tej pory parają się tym zajęciem).
Oczywizna dokumentowaliśmy życie naszej zacnej "alma mater" i ... tak mi zostało - dokumentowanie rzecz jasna.
Jakie to szczęście, że nastała era foto-cyfrowa :) Nie muszę już liczyć klatek i kasy, żeby obskoczyć coś co akurat zatrzymuje me zacne oko.
Kiedyś nie, ale teraz aparacik stał się nierozłącznym "wyposażeniem mojej osoby" - to taki obciążnik, który towarzyszy mi codziennie, zawsze i wszędzie - jako, żem wolnym jest już od wszelakich obowiązków (chwalić Boga - podskakując) - wreszcie.
Tak - to stało się moją "pasja" - cholera wie dlaczego ?
Pozdrawiam.

helmuth
23.07.12, 22:32
Bodziec? Chyba był to dłuższy proces :roll:
Zaczęło się od towarzyszenia ojcu, w zaciemnionej kocem łazience, w czasie wykonywania odbitek stykowych. Nie pamiętam już, skąd ojciec miał te negatywy. O ile pamiętam, miał Zorkę a to mały obrazek. Negatywy były 6x9 dlatego stykówki, nadawały się do wklejenia do albumu. W domu były trzy: rodziców, brata i mój. Oczywiście zdjęć do albumów, dostarczał ojciec. Zachciałem sam sobie dostarczać zdjęć :)
Brat dostał Drucha (jako starszy) wiec ja musiałem się obejść smakiem, udało mi się zdobyć jakiś skrzynkowy aparat. Mialem wtedy chyba 14-15 lat. Potem w firmie, w której pracowałem była ciemnia a w niej Exakta. Wtedy zapoznałem się z koreksem i powiększalnikiem. Kupilem FED-a, potem Zenita i wraz z upowszechnieniem się kolorowego ORWO, dałem sobie spokój. Zmieniłem prace, skończyła się możliwość korzystania z ciemni a kolory ORWO, jakoś mi nie odpowiadały :-P
Przerwa trwała chyba 20 lat, aż kupiłem SP550UZ. Zabawa trwa :mrgreen:

Krakman
23.07.12, 23:01
la, la, la la laaaaa zabawa trwa..... Miałem podobnie jak Helmuth, starszy brat dostał drucha i robił mi pierwsze fotki gdy miałem komunię.... (1959) Potem podglądałem go jak w ciemni naświetlał stykowo papier z negatywów, Bardzo mi się to podobało.. Do czasu jak poszedł do wojska , a ja rozebrałem drucha wraz z obiektywem na czynniki pierwsze nie przerabiając tego jeszcze w podstawówce na matematyce. Dopiero w wieku 16 lat kolega dostał zorkę od wujka i po pierwszym filmie zrobionym przez niego ja wyprosiłem u mamy smienę. I tak to się zaczęło.. Już smieną robiłem pierwsze kolorowe zdjęcia na materiałach ORWO i fotonu, Noooo a jak przyszedł Zenit B to już było jak mercedes przy syrenie.....
Jeszcze był 12 XP , TTL Powiększalnik Krokus z obiektywem Janpolkolor...
Już będąc dorosłym trochę doświadczeń pracując w niemieckiej firmie fotograficznej jako fotograf .......I długa droga do przełamania się i uwierzenia w cyfrówki.... I tak się kręci do dziś....

MaciekMG
23.07.12, 23:22
Hmm, nie jeden bodziec, dwa bodziece. Pierwszy to współdzielenie lokalu firmy z kolegą, który uruchomił pierwszy fotolab w moim mieście. Drugi, to dostępność (finansowa) aparatów i obiektywów na tzw. ruskim rynku - Zenit EE, Zenit 12 XP, wreszcie Fotosnajper. Obiektywy różne, od 35 do 1000 mm. No i Kiev 19 z metalową migawką, oraz Kiron 28-200 kupiony w Krakowie cichcem, w tajemnicy przed rodziną ;-). Zdjęcia rodzinne, pobliskie bajora, wreszcie zimorodek na przeciwległym brzegu glinianki. Kupowany w MPiKu Amateur Photographer i czytywany Mike Malloney.

Później dłuższa przerwa, urodził się w międzyczasie mój syn i fotografia cyfrowa. Kupno superzooma Olympus sp-550 uz (miał starczyć na zawsze). Po jakimś czasie E-620 i znów na jakiś czas koniec inwestycji. Czy mówiłem już, że nie lubię zmian?

helmuth
23.07.12, 23:35
Miałem podobnie jak Helmuth, starszy brat dostał drucha i robił mi pierwsze fotki gdy miałem komunię.... Tez po nim nosiłeś ubrania i buty (jeszcze nie zniszczone a już z nich wyrósł)? :mrgreen:

Krakman
23.07.12, 23:37
Tez po nim nosiłeś ubrania i buty (jeszcze nie zniszczone a już z nich wyrósł)? :mrgreen:

za duża różnica wieku była....

helmuth
23.07.12, 23:39
za duża różnica wieku była....U mnie tylko 3 lata :)

Mirek54
23.07.12, 23:40
za duża różnica wieku była....

Kurde.Ale zwierzenia.Zapytam-mole czy moda????

Krakman
23.07.12, 23:46
U mnie tylko 3 lata :)

No to miałeś przechlapane. U mnie 5 albo aż 5!
Jak brat był w wojsku to ja dorastałem, były spodnie dzwony, potem rury, koszule w kwiatki i buty szkoty i bitelsówy... Brata to ominęło - armia go ubierała...

Ech ! Łza się kręci w oku, człowiek sobie uszył spodnie u krawcowej , modne (takich w sklepach nie było) były jedne, jedyne i dbał o nie jakby to był skarb ,
prasowanie na kantkę codzienne... By wyglądać... szkoda gadać ...! to nie ten wątek dla sztarszych panów.

---------- Post dodany o 23:46 ---------- Poprzedni post był o 23:45 ----------


Kurde.Ale zwierzenia.Zapytam-mole czy moda????

Moda Mirku....

helmuth
24.07.12, 00:02
Jak brat był w wojsku to ja dorastałem, były spodnie dzwony, potem rury, koszule w kwiatki i buty szkoty i bitelsówy... Brata to ominęło - armia go ubierała... U mnie było trochę inaczej- brat studiował a ja poszedłem do armii :|
Ale potem, nosiłem dzwony :mrgreen:

waruga
24.07.12, 00:06
Moje pierwsze foty jak pamietam to Smiena 8M, pozniej Altix, Zenit, Minolta...Ciemnia to w weekendy i zawsze kuchnia byla zaanektowana..:-) Z tego tez powodu mama nie mogla sie do niej dostac i... :-) Pamietam jak ojciec korzystal z ciemni, mial swoich stalych klientow, ktorym wywolywal filmy i robil odbitki.

helmuth
24.07.12, 00:22
... zawsze kuchnia byla zaanektowana..:-)Jak nie było gdzie ugotować, to i łazienka nie była potrzebna :mrgreen:

MaciekMG
24.07.12, 00:25
...ale gdy się najedli surowych jabłek, to łazienka była baaardzo potrzebna...

Centus
24.07.12, 00:55
u mnie bylo bardzo zabawnie...

pierwszy aparat kupilem na koniec kwietnia 2010 roku, a powod prozaiczny... 111kg zywej wagi, aparat mial byc motywacja zeby wyjsc z domu na spacer, normalnie latem uwielbiam rower, ale po sezonie nie lubie jezdzic, a spacery byly dla mnie nudne

dzisiaj wazem ponad 20kg mniej, rower stoi i sie kurzy, a ja potrafie z plecakiem Olympusa (ok 7kg) przemaszerowac ladnych kilka kilometrow podczas jednego popoludniowego spacerku ;-)


w sumie nic wydumanego, ot poprostu sposob zeby wyjsc z domu ;-)

Chryzogon
24.07.12, 12:41
Może to w jaki sposób moja mama traktowała opasły album ze zdjęciami moich dziadków,pradziadków,otwierała go jakoś tak uważnie,delikatnie,a potem wskazywała palcem osobę na fotografii i opowiadała o niej w taki sposób że do dziś mam wrażenie że je znam mimo różnicy 2-3 pokoleń.Teraz sam zatrzymuję czas i ludzi w kadrze.Jeszcze nie mam komu o nich opowiadać,ale wiem że będę to robił :-)

irek50
24.07.12, 17:02
Zaszczepił mnie do fotografii Ojciec, gdy miałem 7lat kupując mi porządny powiększalnik Krokus... Sam się na tym nie znał, ale ktoś mądry doradził... Wcześniej miałem aparat Druch później Smienę8 i Zorkę 4...itd do Hassela i RB67... Uczyłem się metodą prób i błędów korzystając z dobrych książek ... Obecnie taktuję internet znaczy OC jako najlepszą metodę doszkalania estetycznego dzięki takim Kolegom jak Mirek 54, Janko Muzykant, Dziadek i innym przyjaznym osobom na tym forum :)

fret
24.07.12, 17:11
Smiena 8, bez "M". Później samo poszło :)

Mcarto
24.07.12, 18:17
Mnie zainteresował Ojciec - odkąd pamiętam posiadał Zorkę 4 i dość często jej używał ale tylko do fotografii rodzinnej. Ja nauczyłem się b.szybko obsługiwać tą Zorkę bo zawsze miałem rękę do majsterkowania i interesowałem się wszelkimi urządzeniami. Jak później zacząłem interesować się bliżej działaniem aparatu to Ojciec kupił mi dla spokoju Cmienę dwa filtry i własną tablicę naświetlań i od tamtej pory zaczęła się moja przygoda z fotografią.
Potem był Elektron, różne aparaty APS (lubiłem te filmy i format Kodaka) i kilka spotkań z własnymi negatywami i powiększalnikiem w domowej ciemni.
Fotografowałem właściwie do końca szkoły średniej a potem przestałem bo zaczęły się studia, praca itd...
Do fotografii wróciłem przypadkowo trzy lata temu bo interesuję się architekturą i historią sztuki a mój kompakt nie dawał sobie rady w ciemnych kościołach, pałacach i detal był też taki sobie.
Zacząłem czytać o fotografii... kilka pytań na forach i tak wpadłem stając się właścicielem E-520:)

gibberpl
25.07.12, 08:07
Wkręcił mnie Tata. Miał Psixa, Minoltę i powiększalnik. Razem wywoływaliśmy i robiliśmy odbitki, gdy miałem 6-7 lat, mało co z tego pamiętam, pozatym, że te kolorowe odbitki wychodziły dopiero za 10 razem :mrgreen:

Jakoś mnie wtedy nie zaraziło. Wróciłem do tematu jakoś na studiach. Pierwsza moja własna lustrzanka to EOS 300 potem Canon A-1 i tak fociłem te 6-7 lat. Potem zakupiłem Oly E-410 i trafiłem tutaj. Najmilej wspominam ergonomię i użytkowanie E-3, miałem też w sumie wtedy dużo czasu i robiłem nim zdjęcia naprawdę często.

wulf
25.07.12, 22:21
Lubiłem oglądać zdjęcia w gazetach, zwłaszcza fotoreportaże gdy jeszcze ten gatunek nie został zabity. Z tego powodu już w 2 klasie za pieniądze które sobie uzbierałem i dostałem z okazji komunii kupiłem zenita 11.
Mam go do dzisiaj i jest całkowicie sprawny.
Dopiero na studiach kupiłem używanego canona AE-1 bo zenit jak to się mówi zaczął mnie ograniczać.
Nigdy nie pasjonowała mnie robota w ciemni, którą traktowałem jak zło konieczne stąd prawdziwym wybawieniem było nadejście epoki fotografii cyfrowej.