Fideista
23.07.09, 23:46
Przede wszystkim przepraszam, jeśli piszę w złym dziale i jednocześnie - przepraszam, jeśli podobny wątek się już pojawił. Przejrzałem kilkanaście tematów, ale nie znalazłem podobnego.
Do rzeczy - od marca 2008 mam E-510 (jest jeszcze na gwarancji). Ostatnio zauważyłem, że w wizjerze jest sporo "paprochów" - próbowałem je usunąć różnymi gruszkami, szmatkami, cudami wiankami kupowanymi na allegro specjalnie do czyszczenia aparatów... bez skutku jednak. Owszem, jest troszkę lepiej, ale do ideału - daleko. Przeżyłbym te "paprochy", ale... po odkręceniu obiektywu zauważyłem, że w środku aparatu też jest sporo dziwnego rodzaju "pyłków". Przedmuchałem gruszką, przeczyściłem ultrahiperduper dziwnymi patyczkami - najdelikatniej jak potrafiłem, ale nie do końca jestem z tego zadowolony. Tak wiem - to pewnie jakieś wariactwo, albo przynajmniej natręctwo, ale strasznie mnie irytuje. Pomyślałem więc, że przejdę się do serwisu Olka i zapytam fachowca.
I tu pytanie, w zasadzie dwa - z zupełnie różnych "beczek".
Po przeszukaniu papierów od kupionego aparatu zauważyłem dwie rzeczy - mianowicie za cholerę nie mogę znaleźć paragonu. Mam kartony, karteczki, karteluszki, papiery, sto tysięcy gówienek, ale nie mogę znaleźć paragonu. Przeszukałem całe mieszkanie i nic. Poza tym - na karcie gwarancyjnej są pieczątki, ale... nie ma wybitej daty zakupy.
Czy zatem:
1) Karta gwarancyjna wraz z pieczątką sklepu, w którym kupowałem aparat jest cokolwiek warta bez fizycznego "dowodu zakupu w postaci paragonu?
2) Czy gwarancja obejmuje czyszczenie korpusu aparatu, czy to w ogóle totalnie absurdalny pomysł?
3) Czy ktoś z Was orientuje się gdzie w Trójmieście można (o ile w ogóle można) wyczyścić korpus aparatu i jakie - mniej więcej - są to koszta?
Wiem, że pewnie odpowiedź na część z tych rzeczy, o które pytam można znaleźć na forum/ w instrukcji/ na stronie Olka, ale... Pytam głównie dlatego, że liczę na Wasze osobiste doświadczenia w podobnych przypadkach.
Do rzeczy - od marca 2008 mam E-510 (jest jeszcze na gwarancji). Ostatnio zauważyłem, że w wizjerze jest sporo "paprochów" - próbowałem je usunąć różnymi gruszkami, szmatkami, cudami wiankami kupowanymi na allegro specjalnie do czyszczenia aparatów... bez skutku jednak. Owszem, jest troszkę lepiej, ale do ideału - daleko. Przeżyłbym te "paprochy", ale... po odkręceniu obiektywu zauważyłem, że w środku aparatu też jest sporo dziwnego rodzaju "pyłków". Przedmuchałem gruszką, przeczyściłem ultrahiperduper dziwnymi patyczkami - najdelikatniej jak potrafiłem, ale nie do końca jestem z tego zadowolony. Tak wiem - to pewnie jakieś wariactwo, albo przynajmniej natręctwo, ale strasznie mnie irytuje. Pomyślałem więc, że przejdę się do serwisu Olka i zapytam fachowca.
I tu pytanie, w zasadzie dwa - z zupełnie różnych "beczek".
Po przeszukaniu papierów od kupionego aparatu zauważyłem dwie rzeczy - mianowicie za cholerę nie mogę znaleźć paragonu. Mam kartony, karteczki, karteluszki, papiery, sto tysięcy gówienek, ale nie mogę znaleźć paragonu. Przeszukałem całe mieszkanie i nic. Poza tym - na karcie gwarancyjnej są pieczątki, ale... nie ma wybitej daty zakupy.
Czy zatem:
1) Karta gwarancyjna wraz z pieczątką sklepu, w którym kupowałem aparat jest cokolwiek warta bez fizycznego "dowodu zakupu w postaci paragonu?
2) Czy gwarancja obejmuje czyszczenie korpusu aparatu, czy to w ogóle totalnie absurdalny pomysł?
3) Czy ktoś z Was orientuje się gdzie w Trójmieście można (o ile w ogóle można) wyczyścić korpus aparatu i jakie - mniej więcej - są to koszta?
Wiem, że pewnie odpowiedź na część z tych rzeczy, o które pytam można znaleźć na forum/ w instrukcji/ na stronie Olka, ale... Pytam głównie dlatego, że liczę na Wasze osobiste doświadczenia w podobnych przypadkach.